Piękno nierozpoznane (07.06.2020)

Niemal każdy, kto przekracza próg Kaplicy Sykstyńskiej, natychmiast milknie. Znajduje się w innym świecie. Świecie niewyobrażalnego piękna, patosu, majestatu i doskonałości. Kiedy człowiek oswoi się choć trochę, o ile to w ogóle możliwe, z klimatem miejsca, i kiedy spośród fresków zaczyna wyławiać te najbardziej znane, może go uderzyć pewien kontrast w ich wymowie. Wzrok wędruje najpierw na Stworzenie Adama na sklepieniu. To jedno z pierwszych dzieł o tej tematyce, w którym odchodzi się od ukazywania Boga jako demiurga czy Dedala lepiącego z gliny postać mężczyzny. Pełen ojcowskiej troski Stwórca, niesiony wiatrem przeszywającym połacie płaszcza, z pieczołowitością i niezwykłą wręcz delikatnością dotyka niemal dłoni Adama. Wydaje się, że na styku linii palców nastąpi zaraz wyładowanie elektryczne! Dobroć i Opatrzność boska tego fresku kontrastują z postacią Chrystusa z Sądu Ostatecznego. Artysta odszedł od dotychczasowej konwencji, w której niebo przedstawiane jest w górnej części malowidła, a piekło w dolnej. Tutaj wszystko się kłębi i splata ze sobą!

„Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3,17) – mówił Jezus do Nikodema. Może się zdarzyć, że ktoś wychodząc z Kaplicy Sykstyńskiej, powie: „Nie zrobiło to na mnie większego wrażenia”. Czy możliwy jest taki osąd? Możliwy. Ktoś taki jednak raczej osądził sam siebie, a nie piękno fresków Michała Anioła.

I może na tym też będzie polegał sąd ostateczny? Ten, kto spotykając Chrystusa, nie zachwyci się Jego pięknem, nie dostrzeże Jego miłości i zlekceważy Jego śmierć, osądzi sam siebie.

Polub stronę na Facebook