fot. M. Rosik

Marcin Jakimowicz: Co można powiedzieć o człowieku, który… nie pisnął na kartach Ewangelii ani słówka? 

Ks. prof. Mariusz Rosik: Wysnuwając wnioski tylko z tego jednego faktu? Po prostu tyle, że ewangeliści nie zanotowali ani jednego jego słowa. Józef jednak nie był niemową. Był człowiekiem czynu. Zgodnie z przestrogą Chrystusa, której być może nawet nie znał, że nie każdy, który woła „Panie, Panie!”, wejdzie do królestwa niebios, lecz ten, kto pełni wolę Boga. Milczenie Józefa nie było brakiem komunikacji. Nie było mutyzmem. Nie było afazją, jak w przypadku Zachariasza. Było przestrzenią czynioną świadomie na słuchanie słowa Bożego. Józef nie zamykał się w milczeniu, ale trwał w ciszy na znak gotowości pełnienia woli Bożej. W takiej samej gotowości i milczeniu trwał Jezus prowadzony na mękę. Również On „nie otworzył ust swoich” (Iz 53,7). Może nauczył się tego właśnie od Józefa?

Czy to, że Józef jest milczącym świętym jest dla nas wskazówką? A może dorabiamy do tego faktu pobożną ideologię?

I jedno, i drugie. Jeśli w czasie rekolekcji dla kleryków ojciec duchowny seminarium mówi: „Zachowujcie święte milczenie, silentium sacrum! Popatrzcie na Józefa, który w Ewangeliach nie wypowiada ani słowa!” – to tchnie to trochę ideologią. Jeśli jednak milczenie Józefa uświadamia nam, że strefa ciszy w naszym życiu pełnym medialnego szumu jest czymś ważnym i że będziemy rozliczeni z każdego wypowiedzianego słowa – to jest to ważna wskazówka.

Był „sprawiedliwy”. Co to znaczy?

W języku hebrajskim przymiotnik „sprawiedliwy” brzmi saddik. Stąd pochodzi polskie „cadyk”. W judaizmie I stulecia sprawiedliwym nazywano tego, kto bardzo skrupulatnie przestrzegał sześciuset trzynastu przykazań zapisanych w Torze. Niemal każdy dorosły Żyd znał je na pamięć. Co więcej, należało także przestrzegać przepisy podawane w tradycji ustnej, a nie zapisanej w Pięcioksięgu. To one stanowiły tak zwany mur wokół Prawa. Każde z 613 przykazań obwarowywano szczegółowymi normami, przekazywanymi w ustnym nauczaniu. Rabini często różnili się co do ich interpretacji.

Ewangelista Mateusz nazywa Józefa sprawiedliwym, gdyż nie chciał on narazić Maryi na zniesławienie, lecz zamierzał oddalić Ją potajemnie. Co to dokładnie oznacza? Cudzołóstwo bez naocznych świadków bądź podejrzenie o zdradę małżeńską kończyło się najczęściej wręczeniem listu rozwodowego. Przypuszczalnie to właśnie zamierzał uczynić Józef. Nie rozumiał całej sprawy i postanowił potajemnie oddalić Maryję. Oboje rozeszliby się i Maryja mogłaby związać się prawnie z tym, kto był – jak myślał Józef – ojcem poczętego w Niej dziecka. Zgodnie z Prawem, powinien Jej wręczyć get– list rozwodowy. Sprawiedliwość Józefa przejawia się w jego odpowiedzialności w podejmowaniu decyzji. Nie była to zemsta ani odwet za to, co – jak mógł sądzić – wydarzyło się w życiu Maryi. Jego decyzja o odejściu była wyrazem sprawiedliwości uformowanej przez miłosierdzie. Gdyby pozostał przy decyzji rozstania się z Maryją, mógłby – zgodnie z żydowskim prawem – liczyć na zatrzymanie wiana małżonki, a także na odzyskanie mocharu– ceny, którą zapłacił przy zaślubinach. Względy materialne nie wchodziły jednak w grę. Sprawiedliwość Józefa polegała także na tym, że zamierzał potajemnie wręczyć małżonce dokument rozwodu, a nie – jak to było w zwyczaju – na oczach świadków, najczęściej w synagodze. W ten sposób chciał ochronić Maryję od pełnych wyrzutu spojrzeń i publicznego zawstydzenia. Wnikliwa analiza tekstu greckiego wzmianki o Józefowej sprawiedliwości dopuszcza właśnie taką interpretację. Niektórzy bibliści nie wahają się przyjąć następujący przekład: Józef, chociaż był człowiekiem sprawiedliwym, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Co to oznacza w praktyce? Jako człowiek sprawiedliwy bardzo skrupulatnie przestrzegał Prawa i tradycji ustnej. Sprawiedliwość domagała się, by publicznie wręczył Maryi list rozwodowy. Tym razem jednak postawił się nieco obok Prawa i chciał to uczynić bardzo dyskretnie.

Złamał Prawo? Wystąpił przeciwko obyczajom? Co stałoby się, gdyby był bezwzględnym legalistą?

Wziął pod dach swoją żonę. Ewangelista stwierdza, że Maryja znalazła się brzemienną po ślubie z Józefem. Anioł we śnie nakazał mu wziąć do siebie małżonkę, nie narzeczoną. Józef raczej nie rozgłaszał przez megafony: „Dziecko, które Maryj nosi pod sercem, nie jest moje!”. Wszyscy oczywiście sądzili, że to dziecko Józefa, dlatego nikt się nie dziwił, że planował wesele. W końcu oboje z Maryją byli już po zawarciu małżeństwa, choć jeszcze przed weselem. Zresztą zapewne przygotowywali je razem, dopieszczając każdy szczegół. Każdy, kto kiedykolwiek był w Nazarecie wie, że domy Maryi i Józefa były oddalone od siebie o około sto metrów. Jestem przekonany, że Maryja z Józefem spotykali się niemal codziennie, radośnie przygotowując uroczystości weselne. W Palestynie I wieku małżeństwo zawierano na dwuetapowej drodze. Etap pierwszy, porównywany jest niekiedy (niezbyt szczęśliwie) do zaręczyn. Małżonkowie mieszkali po nim oddzielnie przez dwanaście miesięcy. Drugi etap zaślubin to uroczyste przeprowadzenie pani młodej do domu pana młodego. Józef i Maryja mieszkali jeszcze osobno, gdy ta zaczęła oczekiwać na narodziny poczętego Jezusa. Jednak – jak twierdzi wielu badaczy – dziecko poczęte przed wspólnym zamieszkaniem uważane było za prawowite, przynajmniej w Judei, gdzie urodził się Jezus. W naszym przypadku oboje małżonkowie wiedzieli, że Jezus począł się bez udziału Józefa. Nazaretański cieśla stał więc przed dramatyczną decyzją. Na szczęście Bóg wyjaśnił mu wszystko we śnie i kryzys został zażegnany.

Przy okazji wyjaśnijmy kwestię rzekomego zagrożenia życia Maryi przez ukamienowanie. W powszechnym niemal przekonaniu wyjawienie prawdy mieszkańcom Nazaretu, że Jezus nie jest dzieckiem Józefa, naraziłoby Maryję na karę śmierci przez ukamienowanie. Odpowiedni przepis prawny głosi: „Ktokolwiek cudzołoży z żoną bliźniego, będzie ukarany śmiercią i cudzołożnik, i cudzołożnica” (Kpł 20,10). Jednak karę ukamienowania można było zastosować tylko wtedy, gdy pojawiło się dwóch mężczyzn – naocznych świadków grzesznego czynu. Świadectwo kobiet nie było brane pod uwagę.

Przypomnijmy sobie scenę zapisaną przez proroka Daniela, kiedy to dwóch mężczyzn fałszywie oskarżyło Zuzannę o grzech cudzołóstwa. Ich świadectwa nie były zgodne, Zuzanna więc została uwolniona, a oni sami musieli ponieść srogą karę.

Potrafi sobie Ksiądz wyobrazić rozdarcie Józefa?

Mogę jedynie próbować, ale raczej będą to nieudolne wysiłki. Pewnie łatwiej przyszłoby to mężom i ojcom. Choć Biblia nie wspomina ani jednego słowa, które wyszło z ust Józefa na temat jego wewnętrznego rozdarcia, to pierwsi chrześcijanie nie pozwolili mu całkowicie zamilknąć. Ewangelia Pseudo-Mateusza, utwór pochodzący prawdopodobnie z VI wieku, zawiera ciekawą notkę dotyczącą oblubieńca Maryi: „Józef pracował przy budowie w nadmorskim mieście, Kafarnaum; był bowiem cieślą. Przebywał tam przez dziewięć miesięcy, a wróciwszy do domu zastał Maryję brzemienną. Przejęty i strapiony zawołał: Panie, Panie, przyjmij ducha mego, ponieważ lepiej jest dla mnie umrzeć niż żyć!”. Chyba nikogo nie dziwi taka reakcja mężczyzny, którego Biblia nazywa sprawiedliwym. Nieznany z imienia autor apokryfu, powstałego prawdopodobnie w Galii, w taki właśnie sposób odniósł się do informacji zapisanej przez Mateusza, iż Maryja znalazła się brzemienną jeszcze przed weselem.

Boże natchnienia przychodziły nocą. W przypadku Józefa nie sprawdziła się maksyma: „Sen mara, Bóg wiara”?

Sen jest jednym ze sposobów komunikowania się Boga z człowiekiem w Mateuszowej Ewangelii Dziecięctwa. Autor, jak wiemy, kilkukrotnie podkreśla znaczenie snów. Służą one jako ostrzeżenia skierowane do Józefa i mędrców.

Przypuszczalnie ewangelista znał starożytną legendę żydowską, według której za czasów niewoli egipskiej astrologowie ostrzegli faraona, że narodził się Mojżesz, który miał poprowadzić Izraelitów ku wyzwoleniu. Ojciec Mojżesza jednak został przez boską interwencję ostrzeżony we śnie o tym, że faraon zamierza zabić wszystkich chłopców hebrajskich, i ratując się ucieczką, ocalił życie syna. O legendzie tej wspomina piszący w I wieku historyk żydowski Józef Flawiusz w swym dziele Starożytności żydowskie. Analogia pomiędzy historią ojca Mojżesza i Józefa wydaje się ewidentna.

Według tradycji sapiencjalnej to właśnie pod osłoną nocy słowo Boga wkracza potężnie w ludzką historię: „Gdy głęboka cisza zalegała wszystko, a noc w swoim biegu dosięgała połowy, wszechmocne Twe słowo z nieba, z królewskiej stolicy… runęło pośrodku zatraconej ziemi” (Mdr 18,14-15). W genealogii Jezusa zapisanej przez Mateusza ojciec Józefa ma na imię Jakub. W ten sposób ewangelista odsyła do snu Jakuba, który walczył z Bogiem, przez co dał imię całemu narodowi: Izrael – walczący z Bogiem. Także Józef z Nazaretu pozwala zwyciężyć się Słowu. Bóg poprzez sny rozszerza jego serce tak bardzo, że nie zawaha się on wziąć do siebie Maryi. Bo przecież „Pan we śnie darzy swych umiłowanych” (Ps 127,2).

Czy jego ojcowskie serce drżało, zgadując, że aby uwolnić niewolników nieuniknione jest złożenie w ofierze przytulającego się do niego małego chłopca? Mógł to przeczuwać?

Przeczuwać, zapewne tak. Przynajmniej od czterdziestego dnia po narodzinach Jezusa, gdy dowiedział się, jego Syn przeznaczony jest na upadek i powstanie wielu w Izraelu, a duszę Maryi przeniknie miecz. Przeczucia te potwierdziły się niedługo później, gdy pod osłoną nocy Józef wyruszał do Egiptu, by chronić się przed szaleństwem Heroda.

W osiem dni po narodzeniu chłopca należało dopełnić rytuału, który składał się z trzech części. Ewangelista wspomina jedynie o dwóch: obrzezaniu i nadaniu imienia. Jakiego rytuału nie zanotowano?

W starożytnym Izraelu panował piękny zwyczaj przyjęcia noworodka do grona rodziny. Ojciec tuż po narodzinach sadzał dziecko na swe kolana i tym symbolicznym gestem uznawał je za swoje. Przypuścić należy, że tak też postąpił nazaretański cieśla. Nic więc dziwnego, że po latach Józefa, który oddawał się pieczołowicie ojcowskim obowiązkom, zaboleć mogły słowa dwunastoletniego Nauczyciela świątynnych mędrców: „Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w domu mojego Ojca?”. Jezus nie mówił przecież o Józefie.

„I Józef stary ono pielęgnuje” – śpiewa pobożny tłum. Skąd wzięło się przekonanie, że oblubieniec nastoletniej Miriam był starcem?

Możliwe, że Maryja była drugą żoną Józefa. Według tradycji apokryficznej Józef jako wdowiec poślubił Maryję, a posiadał już dzieci z wcześniejszego małżeństwa. Taką tezę proponuje autor Protoewangelii Jakuba. Nie jest natomiast możliwe, że wspomniani z imienia bracia Jezusa to dzieci Józefa z pierwszego małżeństwa. Ewangelista Marek wkłada w usta mieszkańców Nazaretu pytanie: „Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?” (Mk 6,3). Autor bardzo wyraźnie wymienia imiona braci Jezusa: Jakub, Józef, Juda i Szymon. Gdy zestawimy te dane z informacjami, których ten sam ewangelista dostarcza opisując śmierć Jezusa, dostrzeżemy, że matka Jakuba i Józefa również miała na imię Maria, ale nie chodzi o Matkę Jezusa. Chodzi o inną kobietę o tym samym imieniu: „Były tam również niewiasty, które przypatrywały się z daleka, między nimi Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba Mniejszego i Józefa, i Salome” (Mk 15,30). W pierwszym fragmencie Jezus wprost nazwany jest bratem Jakuba i Józefa, w drugim natomiast dowiadujemy się, że ich matką była Maria, ale nie tożsama z Maryją, Matką Jezusa. Możliwe więc, że Józef poślubiając Maryję rzeczywiście był wdowcem. Nie jest jednak możliwe, aby wspomniani w Ewangeliach bracia Jezusa byli jego dziećmi, skoro ich matka była obecna pod krzyżem.

Wczesnochrześcijańska ikonografia rzeczywiście ukazuje Józefa jako osobę dużo starszą od młodziutkiej Maryi. Mimo to jednak co bardziej postępowi organiści zmieniają tekst przytoczonej kolędy, woląc śpiewać o Józefie świętym, nie starym.

To on przekazywał Niepokalanej to, co usłyszał od Boga. Słuchała go, choć miała przecież lepsze, nie skażone grzechem, rozeznanie… Bóg naprawdę ryzykuje ufając grzesznikom…

To prawda. Bóg po prostu nie ma innego wyjścia. Bo wszyscy jesteśmy grzeszni… Na szczęście w osobie świętego Józefa mamy wspaniałego orędownika i wzór zaufania Bogu…

„Noce Józefa”, Gość Extra 1 (2021) 12-14.

Polub stronę na Facebook