Sala sympozjalna Uniwersytetu Laterańskiego (fot. M. Rosik)
Początek IV wieku w Cesarstwie Rzymskim naznaczony był walką o władzę. W Wiecznym Mieście panował znienawidzony przez lud i senat Maksencjusz, który szykował się do podboju Galii. Zatroskani o dobro imperium członkowie senatu słali listy z prośbą o odebranie władzy cesarzowi do pochodzącego z terenów dzisiejszej Serbii urzędnika państwowego Konstantyna. Ten w 312 roku zbliżył się ze swoją armią do Rzymu. W wieczór poprzedzający bitwę przy Moście Mulwijskim ujrzał na niebie krzyż Chrystusa i napis: „W tym znaku zwyciężysz”. Rok po przejęciu władzy w Mediolanie wydał edykt dający swobodę wyznania chrześcijanom. Nakazał też wybudować w Rzymie pierwszą świątynię wyznawców Chrystusa – Bazylikę na Lateranie.
Świątynia ciała Jezusa
Kiedy prorok Ezechiel otrzymał od Boga tajemniczą wizję świątyni jerozolimskiej, ta leżała w gruzach po najeździe Babilończyków. W 586 roku przed Chr. Jerozolima została spustoszona, a znaczna część jej ludności uprowadzona na wygnanie. Bóg jednak roztoczył przed prorokiem obraz wody wypływającej ze świątyni i uzdrawiającej wszystkie słone wody, po których się rozlała i istoty w nich żyjące. Wielu Izraelitom obraz ten kojarzył się z przywróceniem życia w Morzu Martwym. Po zakończeniu wygnania babilońskiego świątynia rzeczywiście została odbudowana, ale nigdy nie popłynęło z niej źródło przywracające życie w słonych wodach morza. Jak więc rozumieć tę wizję?
Z pomocą przychodzi nam scena dzisiejszej Ewangelii. Jezus zapowiada odbudowanie zniszczonej świątyni w przeciągu trzech dni! Kluczem do interpretacji tej wypowiedzi jest zdanie: „On zaś mówił o świątyni swego ciała”. Ciało Jezusa zawisło na krzyżu i z Jego przebitego boku popłynęła woda. Pewnego razu Jezus wołał: „Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie – niech przyjdzie do Mnie i pije! Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza” (J 7,37-38). Ewangelista dodaje: „A powiedział to o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w Niego” (J 7,39). W tej chwili obraz staje się jasny: ze świątyni ciała Jezusa wypływa woda Ducha Świętego, która przez chrzest przywraca życie wszystkim martwym duchowo ludziom.
Chrześcijanin – świątynią Boga
Kiedy w 51 roku po Chr. podczas swej drugiej podróży misyjnej Paweł przybył do Koryntu, zastał w mieście położonym nad Zatoką Sarońską kilkanaście świątyń i kilkadziesiąt posągów pogańskich bóstw. Najbardziej czczony był Dionizos, Posejdon, Herakles, Artemida, Hermes, Atena i oczywiście najwyższy z greckich bogów – sam Zeus. W każdej ze świątyń w centralnym miejscu usytuowana była wnęka z posągiem bóstwa.
Oczywiście do czasów Konstantyna nie istniały świątynie chrześcijańskie. Pawłowi zajęło półtora roku zaszczepienie wyznawcom Chrystusa przekonania, że prawdziwy Bóg mieszka w ludzkich sercach i to one są prawdziwymi Jego świątyniami. Przypominał o tym Koryntianom cztery lata później w liście do nich skierowanym: „Czyż nie wiecie, że jesteście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? Jeżeli ktoś zniszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg. Świątynia Boga jest święta, a wy nią jesteście” (1Kor 3,16-17). Kryje się tu oczywiste wezwanie do zachowania zasad moralnych głoszonych przez Chrystusa i Kościół; mówiąc naszym językiem – wezwanie do trwania w stanie łaski uświęcającej.
Bazylika na Lateranie – Matka wszystkich świątyń
Gdy Konstantyn uprawomocnił chrześcijaństwo, papieżem był Sylwester I. Otrzymał on od cesarza pałac rodziny Lateranów z nakazem wybudowania obok niego bazyliki pod wezwaniem Jezusa Chrystusa Najświętszego Zbawiciela, do którego z czasem dołączono imię Jana Chrzciciela i Jana ewangelisty. To była pierwsza katedra papieża. Przy wejściu do świątyni umieszczono napis: Omnium Urbis et Orbis Ecclesiarum Mater et Caput („matka i głowa wszystkich kościołów miasta i świata”). Do początku XIV wieku Lateran był rezydencją papieży.
Tuż obok pierwszego chrześcijańskiego kościoła wznoszą się Święte Schody (Scala Santa), u których zwieńczenia znajduje się kaplica z wizerunkiem Chrystusa, a które w 326 roku przywieźć miała z Ziemi Świętej Helena, matka Konstantyna. Niegdyś prowadziły do pałacu Poncjusza Piłata i po nich Jezus wchodził, by spotkać się z namiestnikiem Judei podczas procesu. Dziś wierni na kolanach i z modlitwą na ustach wspinają się po tych schodach, by uświadomić sobie, iż sami są świątynią Boga. Dbając o czystość tej świątyni, ostatecznie wpadną w ramiona Chrystusa czekającego na nich w świątyni niebiańskiej.
Polub stronę na Facebook

