Czego nie wiemy o Świętej Rodzinie

Z ks. Mariuszem Rosikiem rozmawia red. Jolanta Krasnowska-Dyńka

Święta Rodzina przekraczała wszelkie konwenanse, np. Józef nie oddalił Maryi z listem rozwodowym – wiedząc, iż dziecko, które nosi, nie jest jego – mimo że miał do tego prawo. W czym jeszcze wyróżniali się na tle ówczesnego społeczeństwa?

Józef był człowiekiem sprawiedliwym. Nie rozumiał całej sprawy i postanowił potajemnie oddalić Maryję. Oboje rozeszliby się bez konsekwencji i Maryja mogłaby związać się prawnie z tym, kto mógłby być ojcem poczętego w Niej dziecka. Zgodnie z Prawem, powinien Jej wręczyć get – list rozwodowy. Sprawiedliwość Józefa przejawia się po pierwsze w jego odpowiedzialności w podejmowaniu decyzji. Nie była to zemsta ani odwet za to, co – jak mógł sądzić – wydarzyło się w życiu Maryi. Jego decyzja o odejściu jest wyrazem sprawiedliwości uformowanej przez miłosierdzie. Gdyby pozostał przy decyzji rozstania się z Maryją, mógłby – zgodnie z żydowskim prawem – liczyć na zatrzymanie wiana małżonki, a także na odzyskanie mocharu – ceny, którą zapłacił przy zaślubinach. Względy materialne nie wchodziły jednak w grę. Po drugie, sprawiedliwość Józefa polegała także na tym, że zamierzał potajemnie wręczyć małżonce dokument rozwodu, a nie – jak to było w zwyczaju – na oczach świadków, najczęściej w synagodze. W ten sposób chciał ochronić Maryję od pełnych wyrzutu spojrzeń i publicznego zawstydzenia.

Poza tym – czym jeszcze wyróżniali się na tle społeczności nazaretańskiej? Tym, że mieli jedno dziecko. Żydowskie rodziny były liczne. Wśród wyznawców judaizmu panowało przekonanie, że płodność i wielość potomstwa są jawnym znakiem Bożego Błogosławieństwa. Żydzi czytali, a często znali na pamięć psalmy. Jeden z nich głosi: „Oto synowie są darem Pana, a owoc łona nagrodą. Jak strzały w ręku wojownika, tak synowie za młodu zrodzeni. Szczęśliwy mąż, który napełnił nimi swój kołczan” (Ps 127,3-5). Wiadomo, im więcej strzał, tym lepiej.

Maryja w ikonografii przedstawiana bywa zwykle, szyjąc lub przędząc; podczas gdy Józef jest pochłonięty pracą ciesielską w warsztacie. Ot zwykła codzienność, ale przecież mieli wyjątkowego Syna. Jak mogło wyglądać ich życie?

O codziennym życiu Świętej Rodziny więcej wiemy z apokryfów niż z Ewangelii. Księgi te nie zawsze są wiarygodne, ale zawierają dużą dozę prawdopodobnych informacji. Protoewangelia Jakuba przekazuje piękną tradycję o Maryi tkającej zasłonę przybytku. Kapłani w Jerozolimie postanowili uczynić nową zasłonę dla świątyni, wybrali więc siedem dziewcząt bez skazy przed Bogiem, z pokolenia Dawida. Znalazła się wśród nich także Maryja. Dziewczęta ciągnęły losy, która jakim kolorem winna dokonywać haftu. Maryi przypadł szkarłat i purpura. Szkarłat i purpura – zdaniem autora apokryfu – są symbolem poczęcia Chrystusa i Jego godności królewskiej. Ponieważ Jezus utożsamiał się ze świątynią, uczył bowiem „o świątyni swego ciała”, Maryja tkając zasłonę świątyni, tym samym tka szatę dla mającego się narodzić Jezusa. Samo poczęcie i kształtowanie się człowieka w łonie matczynym jest przyrównane przez autora Psalmu 139 do czynności tkania. Właśnie przy tej czynności zastał Ją ponoć anioł Gabriel, gdy przybył posłany przez Boga, by zwiastować Jej radosną nowinę o narodzeniu Jej Syna. Rozdarcie zasłony przy śmierci Jezusa oznacza śmierć króla Izraela.

Natomiast Ewangelia Pseudo-Mateusza, utwór pochodzący prawdopodobnie z VI wieku, zawiera ciekawą notkę dotyczącą postaci Józefa, męża Maryi: „Józef pracował przy budowie w nadmorskim mieście, Kafarnaum; był bowiem cieślą. Przebywał tam przez dziewięć miesięcy, a wróciwszy do domu zastał Maryję brzemienną. Przejęty i strapiony zawołał: Panie, Panie, przyjmij ducha mego, ponieważ lepiej jest dla mnie umrzeć niż żyć!”. Chyba nikogo nie dziwi taka reakcja mężczyzny, którego Biblia nazywa „sprawiedliwym”. Nieznany z imienia autor apokryfu, powstałego prawdopodobnie w Galii, w taki właśnie sposób odniósł się do informacji zapisanej na kartach kanonicznej Ewangelii Mateusza: „Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego” (Mt 1,18).

Poza tym życie Świętej Rodziny nie wyróżniało się zbytnio na tle innych rodzin. Świadczy o tym choćby pytanie słuchaczy Jezusa: „Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?» I powątpiewali o Nim” (Mk 6,2-3). Widzieli w Jezusie i całej Jego Rodzinie zwykłych mieszkańców Nazaretu.

Temat dzieciństwa Jezusa i życia codziennego w Nazarecie jest niemal zupełnie przemilczany przez ewangelistów. Natomiast obszernie i wręcz z fantazją ujęty w apokryfach oraz niezliczonych lokalnych legendach. Według nich Jezus był nie tylko cudownym i posłusznym dzieckiem, ale również psocił i płatał figle…

Mówiąc o apokryfach, trzeba zdać sobie sprawę, że zanim kanon Pisma Świętego został ustalony, wśród chrześcijan krążyły różne teksty, w tym Ewangelie, które później nie zostały zaliczone do zbioru pism natchnionych. Greckie słowo apokryphos oznacza „ukryty”. Niektóre z pism o charakterze religijnym nazwano „apokryfami”. Początki stosowania tego terminu nie są jasne. Niektórzy sądzą, że przyjęły one nazwę ksiąg „ukrytych” z tego powodu, że były „schowane”, „zakryte”, odsunięte od publicznego kultu Kościoła. Inni twierdzą, że może chodzić o treści „ukryte”, wręcz tajemne, które zawarte są w owych księgach. W apokryfach spotyka się często błędne poglądy tak doktrynalne, jak i moralne. Wielu autorów wczesnochrześcijańskich, jak choćby Ireneusz z Lyonu, Tertulian, Klemens Aleksandryjski, Orygenes, wskazywało na niezgodności treści niektórych apokryfów a autentyczną nauką chrześcijańską. Niemniej jednak w swej formie literackiej apokryfy bardzo przypominają pisma, które zaliczono do kanonu, gdyż uznano je za natchnione. Pamiętajmy jednak, iż fakt, że jakaś księga uznana została za apokryf nie oznacza jeszcze, że cała zawarta w niej nauka jest fałszywa. Dziś należy raczej cieszyć się, gdy bierzemy do ręki apokryfy. Natrafimy w nich na opowiadania niekiedy dziwaczne, innym razem legendarne, a czasem niezrozumiałe. Zawsze jednak kierują naszą myśl ku Pismu Świętemu i zachęcają do konfrontacji z Ewangelią. W ten sposób przybliżają nam nie tylko wiarę pierwszych, niekiedy błądzących, chrześcijan, ale pozwalają zgłębić naszą.

Szczególnym zainteresowaniem chrześcijan pierwszych wieków cieszyły się tzw. lata ukryte Jezusa. Chodzi między innymi o Jego dzieciństwo, o którym tak niewiele wspominają Ewangelie kanoniczne. Obrazu tego starają się dopełnić autorzy apokryfów, którzy sięgają po pomysły graniczące niekiedy ze światem science fiction. Niektóre sceny są dość romantyczne: mały Jezus miał lepić ptaki z gliny, które później – na dźwięk Jego klaśnięcia – ożywały; innym razem spacerował po promieniu słońca. Inne jednak nad wyraz drastyczne: Jezus miał rzekomo pozbawić życia chłopca, który wypuścił wodę ze stawu; innym razem miał pozamieniać kolegów w kozły i dopiero na usilne prośby rodziców ich „odczarował”. Nic więc dziwnego, że opowiadania tego typu nie mogły się znaleźć w kanonie Biblii.

Święta Rodzina na Nilu. Fresk w jednym z egipskich klasztorów

W Nazarecie Maryja zapewne przeżywała najpiękniejsze chwile swego życia. Była świadkiem rozwoju fizycznego, duchowego i intelektualnego Jezusa. Co więcej, była Jego wychowawczynią. Towarzyszyła Mu do końca ziemskich dni. Tymczasem o Józefie nie wiemy zbyt wiele. Na kartach Ewangelii nie wypowiada ani jednego słowa. Jaki mógł mieć wpływ na wychowanie Jezusa?

Sądzę, że Józef nauczył Jezusa dwóch postaw: milczenia i słuchania. Słowo spada w serce Józefa podczas ciszy nocy (Mt 2,14), gdy ustaje ludzka aktywność i otwiera się czas kontemplacji. Inaczej mówiąc, Bóg przemawiał do Józefa przez sny. Według tradycji sapiencjalnej to właśnie pod osłoną nocy słowo Boga wkracza potężnie w ludzką historię: „Gdy głęboka cisza zalegała wszystko, a noc w swoim biegu dosięgała połowy, wszechmocne Twe słowo z nieba, z królewskiej stolicy… runęło pośrodku zatraconej ziemi” (Mdr 18,14-15). Gdy słabną siły człowieka znużonego pracą i wszelka broń, którą walczy za dnia o swą codzienność idzie na bok, Bóg „zakrada się” do serca poprzez marzenia senne.

Józef jest także człowiekiem milczenia. Poprzez milczenie wyraża swe zaufanie wobec Boga i Jego tajemniczych planów. Na kartach Ewangelii nie zanotowano ani jednego słowa wypowiedzianego przez oblubieńca Maryi. Józef nie jest człowiekiem słowa. Jest człowiekiem czynu. Zgodnie z przestrogą Chrystusa: „Nie każdy, który mówi Mi: Panie!, Panie!, wejdzie do królestwa Bożego, lecz ten, kto spełnia wolę Ojca mojego, który jest w niebie” (Mt 7,21). Milczenie Józefa nie jest brakiem komunikacji. Nie jest mutyzmem. Nie jest afazją, jak w przypadku Zachariasza (Łk 1,20-22). Jest przestrzenią czynioną świadomie na słuchanie słowa Bożego. Józef nie zamyka się w milczeniu, ale otwiera serce na to milczenie, które pochodzi z niebios. Trwa w ciszy na znak gotowości pełnienia woli Bożej. W takiej samej gotowości i milczeniu trwał Jezus prowadzony na mękę. Również On „nie otworzył ust swoich” (Iz 53,7). Oblubieniec Maryi trwa w milczeniu wewnętrznym, aby wyraźniej usłyszeć Najwyższego. Trwa w milczeniu zewnętrznym, aby chronić powierzone mu perły: Jezusa i Maryję. Innymi słowy Józef w milczeniu zasłuchał się w ciszę Bożej muzyki, aby tym pełniej uczestniczyć w Bożym ojcostwie wobec Jezusa.

Milczeniem naznaczona była również miłość Maryi i Józefa naznaczona była milczeniem. Ewangeliści nie przytaczają żadnego dialogu, żadnej wymiany zdań między nimi. Maryja rozważa w sercu, a Józef działa bez słów…

W życiu duchowym ważna jest umiejętność, która pozwala zachować pewne ramy obiektywizmu w ocenie samego siebie. Chodzi o zdolność spojrzenia na siebie z pewnym dystansem. Gdy posiadamy tę umiejętność, wówczas rzeczy nabierają właściwych wymiarów: nie przypisujemy zbytniego znaczenia sprawom mało istotnym ani nie bagatelizujemy rzeczy ważnych. Na co dzień bardzo łatwo o zachwianie tych proporcji.

Łukasz ewangelista dwukrotnie podkreśla w swym dziele tę specyficzną postawę Maryi – postawę medytacji. Maryja pochłonięta była głęboką refleksją nad Bożymi tajemnicami, które dotyczyły nie tylko Jej osobistego życia, ale były wielkimi interwencjami Boga w historię zbawienia.

Pierwsza wzmianka pojawia się po opisie odwiedzin pasterzy u nowonarodzonego Jezusa. Łukasz notuje: „Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu” (Łk 2,19). Użyte tu greckie określenie rhema oznacza nie tyle „sprawy”, co „wydarzenia”, „fakty” lub „słowa przepowiadania”. Przedmiotem medytacji Maryi były wydarzenia, które dopiero co miały miejsce: pokłon złożony przez pasterzy.

Po raz drugi Łukasz odnotowuje postawę medytacji Maryi po odnalezieniu Jezusa zagubionego podczas pielgrzymki do Jerozolimy: „Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu” (Łk 2,51). Tym razem przedmiotem refleksji są słowa wypowiedziane przez dwunastoletniego Jezusa, które brzmią niczym wyrzut: „Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” (Łk 2,49). Podobnie jak w pierwszym przypadku, Łukasz używa terminu rhema, który wskazuje na wszystkie wydarzenia towarzyszące całemu dzieciństwu Jezusa. Medytacja Maryi dokonuje się w Jej sercu. Serce jest w Biblii wielokrotnie synonimem „ducha”, stąd medytacja ta jest głęboką modlitwą w duchu, jest spotkaniem z Bogiem – Dawcą wszelkiego życia.

Obydwie Łukaszowe wzmianki ukazują Matkę Chrystusa w postawie kontemplacji zbawczych dzieł dokonywanych przez Boga i realizowanych w Jezusie. I obydwie poświadczają duchowe piękno Matki Chrystusa.

Nie ulega wątpliwości, że medytacja Maryi z całą pewnością była modlitwą – modlitwą myślną, która sprawiała, że Jej serce coraz ściślej łączyło się z Bogiem.

Czy wzór życia, jaki daje nam Rodzina z Nazaretu, jest w ogóle możliwy do zrealizowania? Realia są przecież nie do powtórzenia. Wszak to Rodzina, w której Dzieckiem jest poczęty z Ducha Świętego Syn Boga, urodzony przez Matkę – Niepokalaną Dziewicę. Jak więc rozumieć ów „wzór życia”, który mamy naśladować?

Myślę, że chodzi o piękne postawy Maryi i Józefa, które warto naśladować. Wspomnieliśmy przed chwilą o postawie medytacji. Uczy nas także postawy modlitwy, zwłaszcza tej najwznioślejszej – modlitwy uwielbienia, jaką wyśpiewała w Magnificat. Maryja jest wzorem służby: to Ona pobiegła do Elżbiety, by jej pomów i Ona dostrzegła problem młodych w Kanie. Jest wzorem pokory, wiary, posłuszeństwa Słowu Bożemu. Józef natomiast uczy nas sprawiedliwości, uległości woli Bożej i milczenia, gdy jest ono potrzebne.

„Czego nie wiemy o Świętej Rodzinie?”, Echo Katolickie 51-52 (2024) z dnia 21.12.2024.

Tekst źródłowy: tutaj.

Polub stronę na Facebook