Boży nakaz, by czynić sobie ziemię poddaną (Rdz 1,28), pada w kontekście opisu stworzenia pierwszej pary ludzkiej, stworzenia świata i upadku pierwszych rodziców. Kontekst ten – w myśl zasady, że tekst bez kontekstu jest pretekstem – determinuje właściwe odczytanie owego nakazu. W niniejszej refleksji będziemy chcieli wydobyć jeden z aspektów rozumienia frazy „czynić ziemię poddaną”. Chodzi o wymiar quasi-liturgiczny. Taki bowiem był zamysł autora pierwszych rozdziałów Księgi Rodzaju.
Test w kontekście
Sięgnijmy do fragmentu, który opowiada o pierwotnym zamyśle Boga względem kobiety i mężczyzny (Rdz 1,26-28). Przy pierwszym stworzeniu rzekł Bóg:
Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi! Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę (Rdz 1,26-27).
W tych dwóch krótkich zdaniach mamy do czynienia z całą masą nieścisłości gramatycznych. Po pierwsze, termin ’Elōhîm oznacza „Bóg”, choć jest to przecież liczba mnoga. To jawna niekonsekwencja gramatyczna. Niekiedy w Biblii rzeczywiście bywa tłumaczony jako „bogowie”, „istoty niebieskie” bądź „aniołowie”. To kontekst decyduje, czy chodzi o jedynego Boga, czy raczej o dwór niebieski. Psalmista docenia godność człowieka, chwaląc Boga: „uczyniłeś go niewiele mniejszym od aniołów/istot niebieskich” (Ps 8,7). Niektórzy tłumaczą: „uczyniłeś go niewiele mniejszym od Boga”. Przyjrzyjmy się dalszym niekonsekwencjom gramatycznym w tym tekście.
To jeden z najtrudniejszych i najbardziej zawikłanych gramatycznie fragmentów Starego Testamentu. Rzeczownik wskazujący na jedynego Boga ma końcówkę liczby mnogiej. Czasowniki wyrażające działanie jedynego Boga raz przybierają formę liczby pojedynczej (rzekł, stworzył – trzy razy), innym razem formę liczby mnogiej (uczyńmy). Jedyny Bóg zamierzał stworzyć jednego człowieka na „nasz” (Boży) obraz. Ostatecznie stwarza dwoje ludzi na „swój” (nie „nasz”) obraz.
Wczesnochrześcijańskie odczytanie tego trudnego gramatycznie tekstu przez ojców Kościoła, na czele z Justynem Męczennikiem, jest jasne: mamy tu wyraźną aluzję do prawdy o Trójcy Świętej. Właśnie dlatego raz mamy liczbę pojedynczą – bo Bóg jest jeden, innym razem mnogą – bo jest w trzech Osobach.
Jeden Bóg jest wspólnotą trzech Osób. Osoby te pozostają we wzajemnych relacjach i absolutnej jedności. A skoro człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boga, to znaczy, że jedną z możliwych interpretacji tego obrazu i podobieństwa jest wskazanie na relacje i jedność: człowiek został stworzony do budowania relacji z innymi i budowania jedności. Potwierdzają to dwa kolejne rzeczowniki użyte w naszym tekście: zākār i neqēbâ. Terminy te zazwyczaj tłumaczone są jako „mężczyzna” i „niewiasta”, jednak w swej istocie wskazują na miłosne zjednoczenie kobiety i mężczyzny w akcie małżeńskim. To właśnie owa fizyczna bliskość i zjednoczenie, które winny być wyrazem miłości, staje się metaforą obrazu i podobieństwa człowieka do Boga. Taką interpretację potwierdza bezpośredni kontekst badanego fragmentu, kiedy Bóg wzywa pierwszą parę ludzką do płodności: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi” (Rdz 1,28).
Świat świątynią Boga
Kiedy Pan Bóg nakazał Mojżeszowi wybudować przybytek, polecił uczynić to według jasno określonego wzoru (Wj 25,9). Najpierw Namiot Spotkania, a potem świątynia w przekonaniach wyznawców judaizmu były nie tylko mieszkaniem Boga, ale stanowiły mikrokosmos obejmujący niebo i ziemię. Miały znaczenie nie tylko religijne czy kultyczne, ale wręcz kosmiczne: stanowiły replikę stworzonego wszechświata. Budowane były tak, by – zwłaszcza w elementach dekoracyjnych – reprezentować cały wszechświat: niebiosa z gwiazdami i planetami, ziemię, oceany.
Psalmista mówi o Bogu jako twórcy świątyni jerozolimskiej: „I wzniósł swoją świątynię, jak wysokie niebo, jak ziemię, którą ugruntował na wieki” (Ps 78,69). To lapidarne twierdzenie zostało rozwinięte przez żyjącego w I wieku po Chr. żydowskiego historyka Józefa Flawiusza:
Weźmy najpierw sam przybytek: dzieląc jego trzydziestołokciową długość na trzy części i przeznaczając dwie części dla kapłanów, jako dostępne dla wszystkich, Mojżesz ma na myśli obraz ziemi i morza, gdyż i ziemia, i morze są dla ludzi dostępne; natomiast trzecią część zachował dla samego Boga, jako że do nieba ludzie nie mają dostępu. Następnie – umieszczając na stole dwanaście bochenków, chce on dać do zrozumienia, że na tyle właśnie miesięcy dzieli się rok. Kształtując zaś kandelabr z siedemdziesięciu części, nawiązuje do dziesięciu działów każdej planety, podczas gdy siedem lamp kandelabru oznacza ruch samych planet, których jest właśnie siedem. Tkaniny uplecione z czterech rodzajów nici są symbolem czterech żywiołów: byssos zapewne wyobraża ziemię, albowiem z niej wyrasta len; purpura przedstawia morze, jako że zaczerwienione jest ono krwią ryb; błękit musi wyobrażać niebo, a szkarłat jest chyba symbolem ognia (Dawne dzieje Izraela 3,181-183).
W tej obrazowości dziedziniec pogan łączono z pierwotnym morzem (hebr. jam), które w przekonaniach kosmologii semickiej unosić się miało ponad światem, stanowiąc dlań zagrożenie. Fakt, że kadź miedziana (również nazwana jam) symbolizuje morze, uwidoczniony jest nie tylko w jej nazwie, ale potwierdzają to zapisy Starego Testamentu (1Krl 7,23-24; 1Krn 18,8; Jr 52,17). Podobne potwierdzenie biblijne znajdujemy odnośnie do symboliki menory jako wskazującej na siedem planet (Wj 25,31-40; 37,17-24). Kosmiczną symboliką odznaczała się także zasłona przybytku, na której wyhaftowano słońce, księżyc i gwiazdy. Miejsce Święte było symbolem świata stworzonego. Również ono oddzielone był zasłoną wyobrażającą cztery żywioły i sklepienie niebieskie. Symbolikę ołtarza kadzielnego historyk żydowski wyjaśnia następująco: „Ołtarz kadzielny z trzynastoma rodzajami kadzideł z morza, ziemi zamieszkałej i niezamieszkałej […] unaoczniał, że wszystko jest od Boga i dla Boga” (Dawne dzieje Izraela 5,217). Tak więc świątynia reprezentowała cały stworzony wszechświat.
Ten kosmiczny wymiar świątyni i szat arcykapłańskich znalazł swe odzwierciedlenie w trzech pierwszych rozdziałach Księgi Rodzaju. Obydwa opisy stworzenia świata i opis upadku pierwszych ludzi w zamyśle autora mają odsyłać czytelnika do kontekstu świątynnego: stworzony przez Boga wszechświat jest kosmiczną świątynią, w której rolę kapłana pełni pierwszy człowiek, Adam. Wszechświat ma być miejscem kosmicznej liturgii uwielbienia Boga, a cała ludzkość (hebr. adam wskazuje nie tylko na jednostkę, ale na całą zbiorowość) opisana jest przy użyciu obrazowości kapłańskiej. Miejsce Najświętsze w tym kosmicznym sanktuarium to ogród Eden.
Człowiek kapłanem w świątyni stworzenia
Zadanie wyznaczone przez Boga pierwszemu człowiekowi, Adamowi, wyrażone zostało za pomocą dwóch czasowników: „pracować” (hebr. ‘ābad) i „strzec” (hebr. shāmār). W Biblii Tysiąclecia przetłumaczono je jako „uprawiać” i „doglądać”: „Pan Bóg wziął zatem człowieka i umieścił go w ogrodzie Eden, aby uprawiał go i doglądał” (Rdz 2,15). Czasowniki te występują obok siebie w Starym Testamencie tylko i wyłącznie przy określeniu zadań kultycznych lewitów: „Winni strzec wszystkich sprzętów Namiotu Spotkania i wezmą na siebie staranie o to wszystko, o co winni się troszczyć Izraelici, gdy chodzi o pełnienie służby w przybytku” (Lb 3,8; por. Lb 8,26; 18,5-6). Ponieważ – jak wykazaliśmy wyżej – obrazem Boga w człowieku jest otwartość na relacje, stąd swą kapłańską służbę w świątyni stworzenia winni podejmować w jedności wszyscy ludzie.
Boży spacer po ogrodzie Eden wyrażony został za pomocą czasownika hālāk (Rdz 3,8), tego samego, który opisuje sposób poruszania się Boga w świątyni, podczas czynności liturgicznych kapłanów i lewitów: „Umieszczę wśród was mój przybytek i nie będę się wami brzydził. Będę chodził wśród was, będę waszym Bogiem, a wy będziecie moim ludem” (Kpł 26,11-12). Cheruby postawione prze bramach ogrodu Eden (Rdz 3,24) przywołują cheruby ustawione na arce przymierza: „I uczynisz przebłagalnię ze szczerego złota: długość jej wynosić będzie dwa i pół łokcia, szerokość zaś półtora łokcia; dwa też cheruby wykujesz ze złota. Uczynisz zaś je na obu końcach przebłagalni. Jednego cheruba uczynisz na jednym końcu, a drugiego cheruba na drugim końcu przebłagalni” (Wj 25,17-19).
Skoro wszechświat opisywany jest jako świątynia Boga, a człowiek jak ten, kto podejmuje obowiązki kapłańskie, to staje się jasne, że poprzez grzech jego służba kapłańska, a w konsekwencji także samo stworzenie, doznały znacznego uszczerbku. Człowiek winien czynić sobie ziemię poddaną, jednak już w konsekwencji tego pierwszego złamania przymierza z Bogiem, jakim był grzech pierwszych rodziców, ziemia straciła swą pierwotną płodność. Ukazują to słowa Boga wypowiedziane do Adama: „Ponieważ posłuchałeś swej żony i zjadłeś z drzewa, co do którego dałem ci rozkaz w słowach: Nie będziesz z niego jeść –
przeklęta niech będzie ziemia z twego powodu: w trudzie będziesz zdobywał od niej pożywienie dla siebie po wszystkie dni twego życia. Cierń i oset będzie ci ona rodziła, a przecież pokarmem twym są płody roli” (Rdz 3,17-18).
Jeszcze wyraźniej widać to po grzechu Kaina: „Cóżeś uczynił? Krew brata twego głośno woła ku mnie z ziemi! Bądź więc teraz przeklęty na tej roli, która rozwarła swą paszczę, aby wchłonąć krew brata twego, przelaną przez ciebie. Gdy rolę tę będziesz uprawiał, nie da ci już ona więcej plonu. Tułaczem i zbiegiem będziesz na ziemi!” (Rdz 4,10-12). O ile w pierwotnym Bożym planie człowiek miał czynić sobie ziemię poddaną, a ta winna mu wydawać plony, o tyle – gdy człowiek sprzeciwia się tej roli – plonem ziemi staje się jedynie wołanie krwi, która zaświadcza o dokonaniu grzechu. Stąd teologowie mówią o swoistej „zemście ekologicznej”: ziemia ukrywa siłę, którą wzbudzać miał rolnik do wydawania plonu, jednak ziemia sprofanowana przez grzech ludzki traci swą moc.
Konkluzja
Stworzony przez Boga wszechświat opisany został przez autora Pięcioksięgu niczym świątynia. Wszechświat ten uległ zepsuciu ze względu na grzech pierwszych rodziców, który z czasem rozprzestrzenił się na wszystkich ludzi. Kosmiczna świątynia stworzenia została zbezczeszczona. Bóg ze swej zbawczej inicjatywy postanowił więc uczynić nowe stworzenie, które ostatecznie wyzwolone zostanie z niewoli grzechu i śmierci. Mowa o „roli, która rozwarła swą paszczę, aby wchłonąć krew brata” (Rdz 4,11) może być widziana jako kontekst Pawłowej wypowiedzi o stworzeniu, które aż dotąd cierpi i wzdycha w bólach rodzenia: „Stworzenie bowiem zostało poddane marności – nie z własnej chęci, ale ze względu na Tego, który je poddał – w nadziei, że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych” (Rz 8,20-21).
Początek nowemu stworzeniu przyniósł Jezus Chrystus. A naszym zadaniem – jako dzieci Bożych – jest podjąć na nowo kapłańską służbę w świątyni stworzenia, tę samą, która nadwątlona została przez grzech.
„Człowiek w świątyni stworzenia”, Życie Duchowe 119 (2024) 41-49.