fot. M. Rosik
Jedno z najbardziej znanych dzieł Michelangelo Merisi, zwanego Caravaggiem, zdobi boczną kaplicę kościoła Santa Maria del Popolo w Rzymie. Nosi ono tytuł „Nawrócenie świętego Pawła”. Faktycznie centralną postacią malowidła jest nie apostoł, lecz koń, na którym Paweł (po hebrajsku Szaweł) podróżować miał do Damaszku. Dzieło jest przedstawieniem sceny zanotowanej przez Łukasza ewangelistę w Dziejach Apostolskich: „Gdy Szaweł zbliżał się w swej podróży do Damaszku, olśniła go nagle światłość z nieba. A gdy upadł na ziemię, usłyszał głos, który mówił: ‘Szawle, Szawle, dlaczego mnie prześladujesz?’. ‘Kto jesteś, Panie?’ – odpowiedział. ‘Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz’” (Dz 9, 4-5). Pomijając fakt, że ewangelista nie mówi, na jakim jucznym zwierzęciu Paweł podróżował, warto zadać sobie pytanie, czy jest możliwe to, co w swej wizji artystycznej ukazał Caravaggio. Czy jest możliwe, że późniejszy apostoł narodów jechał z Jerozolimy do Damaszku konno? Wydaje się, że nie. Paweł był Żydem urodzonym w Tarsie, a więc na terenach diaspory. Jako chłopiec przeprowadził się do Jerozolimy, by tam pobierać nauki u słynnego rabina Gamaliela II. W tym czasie w Jerozolimie i całej Judei, która była wschodnią prowincją cesarstwa rzymskiego, stacjonowały legiony rzymskie i to tylko one posługiwały się końmi. Jeśli więc w Palestynie używano koni, czynili to Rzymianie, nie Żydzi.
„Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu”
W jaki więc sposób podróżowano w Palestynie i w ogóle na Bliskim Wschodzie na przełomie er? Jakimi środkami transportu się posługiwano? Co było bardziej powszechne – podróż lądowa czy podróż drogą morską? Szukając odpowiedzi na to pytanie, należy sięgnąć do źródeł, które stanowi nie tylko Biblia, ale także dzieła historyka Józefa Flawiusza „Starożytności żydowskie” (Antiquitates judaicae) i „Wojna żydowska” (De bello judaico). Pewne informacje wyczytać można także z pism starożytnych historyków greckich, a także z korespondencji między dworami królewskimi. Te starożytne dokumenty przekazują nam kolejne kamyczki do mozaiki, która układa się w obraz dawnych podróży.
Ogromną zasługą Rzymian było stworzenie całego systemu dróg, ułatwiającego podróże po imperium we wszystkich niemal kierunkach. Kierunek zasadniczy był jednak jeden: Rzym. To właśnie stąd zrodziło się przysłowie, iż „wszystkie drogi prowadzą do Rzymu”. Drogi zazwyczaj wytyczano prosto, wykładano kamieniami i zapewniano odpływ wody. Rzymskim zwyczajem także stało się ustawianie przy drogach co kilometr kamieni informujących o odległości od najbliższego miasta. Główne szlaki komunikacyjne strzeżone były przez policję, co zapewniało bezpieczeństwo podróży. Podróż przez odludne tereny jednak wciąż wiązała się z ryzykiem. Napadano głównie na karawany kupieckie.
Podróż po lądzie
Po rzymskich drogach obywatele cesarstwa podróżowali posługując się lekkimi wozami zaprzęgniętymi w konie lub muły. Jako zwierząt jucznych używano także osłów. Wozy budowane przez Rzymian mogły być otwarte lub przykryte. Na te drugie pozwalali sobie jedynie bogatsi. Codziennie pokonać można było nimi dystans około 40 kilometrów. Stosowano je często do transportu towarów i w usługach kurierskich. Takim wozem jeździli na przykład królowie Roboam (2Sm 15,1) i Achab (1Krl 18,44). Jeremiasz prorokował o Jerozolimie: „będą wchodzić przez bramę miasta królowie i książęta zasiadający na tronie Dawida. Będą wjeżdżać na koniach oni i ich dostojnicy” (Jr 17,25).
Oprócz wozów stosowane były także rydwany. Były to zazwyczaj bardzo małych rozmiarów skrzynie o niemal półkolistym przekroju. Zawieszenie rydwanów było bardzo niskie, by łatwo można wsiadać i wysiadać. Resory nie były jeszcze znane, stąd podłoga rydwanów zrobiona była z elastycznej sieci, która – dobrze naciągnięta – powodowała amortyzację wstrząsów. Rydwany często zaprzęgano w dwa konie. Takim pojazdem podróżował Etiop, dworski urzędnik królowej Kandaki, którego podczas podróży nawrócił Filip (Dz 8,27-28). Rydwanów używano także na polach bitewnych. W takich warunkach jeden powóz zajmowało dwóch mężczyzn, jeden powoził, drugi walczył.
Częściej jeszcze niż na zaprzęganych wozach podróżowano na grzbietach mułów i osłów. Na terenach pustynnych najlepiej sprawdzały się wielbłądy. W tym ostatnim przypadku najczęściej podróżowano nocą, chcąc uniknąć lejącego się z nieba żaru. W każdej karawanie był przewodnik, który odnajdywał właściwą drogę według położenia gwiazd. Wielbłąd jest w stanie w ciągu 10 minut wypić około 130 litrów wody i zapas ten wystarcza mu na wiele dni. Uprząż zwierzęcia składała się z siodła z wysokimi łękami z przodu i z tyłu, z dużych toreb zawieszanych po obu stronach, skórzanego fartucha, który zwisał z przodu siodła i laski do poganiania. Jeźdźcy zaopatrzeni byli także w torby, w których najczęściej przewożono daktyle, którymi pożywiano się w czasie drogi. Kobiety korzystały niekiedy z bardziej wygodnego siodła, sporządzonego na kształt koszy mocowanych do boków zwierzęcia. Żony szejków stosowały także specjalny baldachim, zwany palankinem, zrobionym z drewnianych desek długości około 3 metrów. Chroniły się w ten sposób przed promieniami słonecznymi.
Do X wieku przed Chrystusem podróżowano zasadniczo na osłach, z czasem jednak bardziej popularnym wierzchowcem stał się muł. Trzeba jednak pamiętać, że nawet dosiadanie osła nie było dla starożytnych znakiem pokory, gdyż jeździły na nich osoby bogate i ważne. O jednym z izraelskich sędziów Biblia głosi: „miał on trzydziestu synów, którzy jeździli na oślętach” (Sdz 10,4). Także Abigail, córka bogatego Nabala (1Sm 25,23) jeździła na osłach. Nie ma więc zbytniej przesady w porównaniu osła, na którym Jezus wjeżdżał uroczyście do Jerozolimy, do współczesnego mercedesa. Warto natomiast pamiętać, że zwierzę nie było własnością Jezusa; było jedynie wypożyczone. Najwyżej postawione osoby w hierarchii społecznej używały białych osłów. Była to oznaka dostojeństwa i zamożności. Jako uprzęży stosowano specjalne siodła. Kilkakrotnie złożoną tkaninę płócienną lub skórzaną kładziono na grzbiecie zwierzęcia. Niekiedy na nie mocowano także słomianą podkładkę i przykrywano kobiercem. Siodło takie służyło nie tylko wygodzie jeźdźca, ale chroniło zwierzę przed otarciem skóry. Kiedy na ośle jechała kobieta, często zatrudniano przewodników. Mężczyzna szedł wówczas obok, trzymając zwierzę za uprząż. Tak w ikonografii przedstawiana jest podróż Jezusa, Józefa i Maryi do Egiptu.
Osły używane były także jako zwierzęta juczne. Zamiast siodła stosowano wówczas drewniany krzyżak. Na tak przygotowanej platformie przewożono zazwyczaj drewno opałowe. Kiedy przewożono snopy zboża, do krzyżaka przywiązywano rodzaj kołyski, która utrzymywała bagaż. Samo siodło wierzchnią warstwę zrobione miało z włosiennicy, a wnętrze wypchane było słomą. Gdy przymocowywano do niego worki, przywiązywano je również sznurem biegnącym przez pierś zwierzęcia. Natomiast do przewozu chleba lub żywności używano dużych koszy lub dwóch skrzyń mocowanych o obu boków zwierzęcia.
Ponieważ żydowskie prawo zakazywało krzyżówek międzygatunkowych (Kpł 19,19), Izraelici nie hodowali mułów. Nie wzbraniali się jednak przed wykorzystywaniem tych zwierząt. Sprowadzano je z Egiptu i używano jako zwierzęta juczne i pod wierzch. Biblia mówi, że król Dawid zwykł podróżować po kraju ma mule. Dosiadanie królewskiego zwierzęcia poczytywano sobie za zaszczyt, jak dosiadanie samego tronu. Już w VII wieku przed Chrystusem muł używany był powszechnie. Izajasz prorokował: „Ze wszystkich narodów przyprowadzą jako dar dla Pana wszystkich waszych braci – na koniach, na wozach, na mułach i na dromaderach – na moją świętą górę w Jeruzalem” (Iz 66,20).
Jak wspomniano wyżej, Żydzi raczej nie stosowali jazdy konnej. Uwielbiali ją za to Rzymianie i Arabowie. Ci ostatni traktowali konie niemal jako członków rodziny. Rzadko używali lejc, gdyż zwierzęta reagowały na głos właściciela. Po dotarciu do obozu zdejmowano siodło i uprząż, a zwierzę puszczano wolno. Za uprząż stosowano zazwyczaj wędzidło i uzdę. Wspomina o tym psalmista, gdy mówi: „Nie bądźcie niczym koń. Tylko wędzidłem i uzdą można je okiełznać” (Ps 32,9). Zwierzę zawsze wracało do swego pana. Koni nie podkuwano ze względu na ciepły klimat, natomiast ich wartość oceniano po twardości kopyt. Poświadcza to Biblia, gdy mówi: „kopyta jego koni są jak krzemień” (Iz 5,28) lub „kopyta twoje zrobię ze spiżu” (Mi 4,13).
Podróże morskie
Pomimo nieustannego rozwoju żeglugi, starożytni niechętnie wyruszali w podróże morskie. Podróż statkiem była zwykle niewygodna, a sztormy niejednokrotnie opóźniały przybycie do portu przeznaczenia. Zimą zwykle nie podróżowano po Morzu Śródziemnym. Podczas podróży morskiej statki trzymały się zazwyczaj blisko lądu, a trasy handlowe prowadzone były wzdłuż linii brzegowej. Sami Izraelici praktycznie nie budowali okrętów, choć przecież ich kraj położony był na wybrzeżu. Największe ośrodki stoczniowe tamtejszych czasów to Kreta i Cypr. Biblia wspomina o tym, że gdy Dawid wszedł w posiadanie dwóch portów, Eilatu i Ejson-Geberu, umówił się z królem Tyru, by ten przysłał mu budowniczych okrętów, Izraelici bowiem nie byli wprawieni w tej sztuce. Przypuszcza się, że do podróży morskich wynajmowali kapitanów innych narodów.
Okręty wojenne, choć były wyposażone w rozłożyste żagle, poruszano zazwyczaj wiosłami. Odwrotnie rzecz miała się w przypadku statków handlowych; tu korzystano zazwyczaj z żagli, a po wiosła sięgano jedynie w razie konieczności. Kiedy biblijny Jonasz wsiadł na statek płynący do Tarszisz, podczas burzy marynarze „starali się, wiosłując, zawrócić ku lądowi” (Jon 1,13). Wcześniej opróżnili okręt z niepotrzebnego balastu, zrzucając w morze ładunek, który przewozili. Natomiast statek, na którym płynął po Morzu Śródziemnym Paweł, był żaglowcem bez wioseł (Dz 27). Warto przy tym zauważyć, że statki pasażerskie były praktycznie nieznane. Większość podróży odbywano na statkach handlowych, domawiając się wcześniej z kapitanem o cenę przejazdu. Starożytne okręty posiadały, podobnie jak dzisiaj, swoje bandery. Statek, na którym Paweł odbywał ostatnią część swej podróży do Rzymu, nosił godło Dioskurów, czyli mitycznych bliźniaków Kastora i Polluksa.
W roku 1918-1919 kanadyjski porucznik Erwin Smith odbył statkiem pływającym po Morzu Śródziemnym podróż śladami św. Pawła. Tak opowiada o starożytnych okrętach: „W ogólnym zarysie nie różniły się one zbytnio od żaglowców sprzed półwiecza, szczególnie jeśli chodzi o części podwodne. Podobieństwo było znaczne, z wyjątkiem dziobu i rufy (…). Największa może różnica dzieląca okręty starożytne od współczesnych to konstrukcja sterów. Okrętami starożytnymi kierowano nie za pomocą pojedynczego steru, umocowanego na zawiasie u tylnicy, jak czyni się to dziś, lecz używając dwu dużych wioseł łopatkowych, umieszczonych po obu stronach rufy; stąd wzmianka o nich w liczbie mnogiej u św. Łukasza (Dz 27,40). Kierowano nimi przez kluzy kotwiczne, także umieszczone po obu stronach statku, przez które przechodziły liny używane do kotwiczenia statku za rufę” (The Last Voyage and Shipwreck sof Saint Paul). W razie niebezpieczeństwa niekiedy owijano kadłub statku linami bądź łańcuchami, a następnie zaciągano je. Łukasz wspomina o wydarzeniu, kiedy „zabezpieczono okręt, opasując go linami” (Dz 27,17).
Podróże kształcą
Świat starożytny był być może mniej ruchliwy od dzisiejszego, niemniej jednak podróże były często powodowane koniecznością. Chodziło nie tylko o handel, ale także o poszukiwanie lepszych warunków życia, o przesyłki kurierskie czy pocztę. niektórzy podróżowali także dla przyjemności lub w celach religijnych, biorąc udział w pielgrzymkach. Żydowskie Prawo przewidywało, że każdy dorosły mężczyzna, mieszkaniec Palestyny, winien trzy razy do roku wziąć udział w pielgrzymce do Jerozolimy – na Święto Paschy, Tygodni i Namiotów. Zwyczaj podróżowania różnymi środkami zyskał pochwałę autora biblijnego, który mówił:„Kto podróżował wiele, wzbogacił swą roztropność. Wiele widziałem w moich podróżach i więcej wiem, ni wypowiedzieć potrafię”.
„Podróże biblijne”, Ziemia Święta 1 (2020) 38-41.
Polub stronę na Facebook