Ruiny starożytnego Efezu, miasta, w którym ziemskiej pielgrzymki dokończyć miała Maryja (fot. M. Rosik)
Rozmowa ks. prof. Mariuszem Rosikiem, biblistą, wykładowcą Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu. Dla „Echa Katolickiego” – Jolanta Krasnowska.
Ostatni raz Pismo Święte wspomina o Maryi trwającej w Wieczerniku na modlitwie razem z apostołami. Co wiadomo o Jej dalszych losach i ostatnich latach życia?
Wczesnochrześcijańska tradycja argumentuje, że zgodnie z Jezusowym testamentem z krzyża udała się ze św. Janem do Efezu. Nie możemy określić dokładnie, kiedy to się stało. Może kilka lub kilkanaście lat po śmierci Jezusa? Albo dopiero w 66 r., kiedy wybuchło powstanie Żydów przeciwko Rzymowi? Judeochrześcijanie nie chcieli brać udziału w tym udziału, gdyż nie składali już ofiar w świątyni jerozolimskiej, a Żydom chodziło przede wszystkim o jej obronę. W każdym razie wiemy, że pierwszym biskupem Efezu był konsekrowany przez Pawła apostoła Tymoteusz, następnym Jan ewangelista, który otaczał pieczą Maryję.
Zdania teologów na temat sposobu końca życia Matki Bożej były i są podzielone. Są tacy, którzy twierdzą, że Maryja jako wolna od grzechu pierworodnego zasnęła, czyli nie umarła śmiercią, taką jak każdy inny człowiek. Kościół też nie rozstrzygnął czy Maryja umarła i potem została wzięta do nieba z ciałem i duszą, czy też przeszła do chwały, nie umierając, lecz „zasypiając”.
Wszystko zależy od tego, jak interpretujemy opis stworzenia w Księdze Rodzaju. Generalnie wynika z niego, że wszystko podlega prawu przemijania. Jeśli przyjmiemy, że stworzony przez Boga człowiek jest częścią świata przyrody – a tak zapewne jest – to należy uznać, iż również podlega on prawu przemijania i przyjdzie kres jego życia. To prawda, że przez wieki Kościół podkreślał – aczkolwiek nie było to uroczyste nauczanie – że ludzie nie umieraliby, gdyby nie doszło do grzechu pierwszych rodziców. Dziś jednak wielu teologów przychyla się do stanowiska, że śmierć – rozumiana jako fizyczne zakończenie życia – była wpisana w naturę stworzonego człowieka, nawet przed upadkiem. W takim ujęciu Adam i Ewa również umarliby, choć śmierć ta nie byłaby pełna bólu, ale stanowiła łagodne przejście w odmienny stan rzeczywistości.
Inaczej mówiąc, jeśli fizyczna śmierć jest konsekwencją grzechu pierwszych rodziców, to Maryja nie umarła, lecz w stanie zaśnięcia została wzięta z duszą ciałem do nieba. Jeżeli jednak nie jest skutkiem upadku Adama i Ewy – bo musieliby i tak umrzeć, nawet gdyby nie zgrzeszyli, to Maryja umarła i w tym stanie została wzięta do nieba.
Czy są jakieś biblijne podstawy dogmatu o wniebowzięciu Maryi?
Owszem. Rozpocznijmy od uwagi, która okaże się cenna dla naszych dalszych refleksji: w przeciwieństwie do zwyczajów europejskich w starożytnym Izraelu to matce króla przysługiwał tytuł królowej (hebr. gebirah), a nie jego żonie. Zwróćmy uwagę tylko na jedną biblijną wzmiankę: „Abijjam zaczął królować w Judzie w 18 roku rządów króla Jeroboama, syna Nebata. Trzy lata był królem w Jerozolimie, a jego matce było na imię Maaka” (1 Krl 15, 2).
Wzmianek, w których, przedstawiając króla, autorzy biblijni wskazują na jego matkę jako królową, nie zaś żonę można przytoczyć wiele. Batszeba, żona Dawida, za każdym razem, gdy pojawia się przed swym mężem, musi się przed nim pokłonić, nazywając go panem (hebr. adoni). Kiedy jednak Dawid umiera, a na tronie Izraela zasiada Salomon, role się odwracają. To matka króla przyjmuje oznaki czci nawet od własnego syna: „Batszeba więc weszła do króla Salomona, aby przemówić do niego w sprawie Adoniasza, syna Dawida. Wtedy król wstał na jej spotkanie, oddał jej pokłon, a potem usiadł na swym tronie. A wtedy postawiono tron dla matki króla, aby usiadła po jego prawej ręce”. Królowa – żona króla nie odgrywa w Izraelu znaczącej roli, przypada ona królowej – matce.

W jaki sposób Kościół odnosi ten starotestamentalny zwyczaj do Maryi?
Mając świadomość tego, jak wielki szacunek okazywano jej w Izraelu, zapytajmy o Maryję w świetle Psalmu 45, który stanowi pieśń weselną dla Bożego Pomazańca. O monarsze, który poślubia swą oblubienicę, czytamy m.in.: „Miłujesz sprawiedliwość, wstrętna ci nieprawość, dlatego Bóg, twój Bóg, namaścił ciebie olejkiem radości hojniej niż równych ci losem; wszystkie twoje szaty pachną mirrą, aloesem; płynący z pałaców z kości słoniowej dźwięk lutni raduje ciebie. Córki królewskie wychodzą ci na spotkanie, królowa w złocie z Ofiru stoi po twojej prawicy” (Ps 45, 8-10).
Tradycja Kościoła do Maryi odnosi wiersz 10, gdzie mowa jest o królowej. Przy pierwszej lekturze wydawać by się mogło, że pod terminem „królowa” widzieć należy oblubienicę króla, jednak ani zwyczaje żydowskie, ani przytoczone powyżej wzmianki biblijne nie potwierdzają takiego przypuszczenia. Jeśli chodziłoby o oblubienicę na godach weselnych, która stoi po prawicy króla, jaki sens miałoby przywołanie jej do króla w następnych wierszach psalmu: „Posłuchaj, córko, spójrz i nakłoń ucha, zapomnij o swym ludzie, o domu twego ojca. Król pragnie twego piękna, on twoim panem, oddaj mu pokłon” (Ps 45, 11-12)?
Przy takiej interpretacji, gdy w królowej po prawicy króla widziano jego matkę, nic dziwnego, że umysły pierwszych chrześcijan dostrzegły w Psalmie nawiązanie do Chrystusa i Jego Matki. Psalm 45 odczytywano jako mesjański. Tylko w odniesieniu do Chrystusa – Mesjasza można go odczytać w pełnym sensie. To On jest Królem, a Królową – Jego Matka. Skoro królowa stoi po prawicy króla, to znaczy, że dzieli z nim władzę, tak jak król zasiada po prawicy Boga samego i ma udział w Jego władzy (Ps 110, 1). Chrystus Król wstąpił do nieba, a potem została tam zabrana Jego Matka – Królowa.
Czy również Apokalipsa św. Jana zawiera symboliczne odniesienia do Maryi i Jej obecności w chwale nieba?
Argumentem wzmacniającym tego typu rozumowanie jest wizja, którą otrzymał od Boga na wyspie Patmos Jan: „Potem wielki znak się ukazał na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu. A jest brzemienna. I woła cierpiąc bóle i męki rodzenia. I inny znak się ukazał na niebie: Oto wielki Smok barwy ognia, mający siedem głów i dziesięć rogów – a na głowach jego siedem diademów. I ogon jego zmiata trzecią część gwiazd nieba: i rzucił je na ziemię. I stanął Smok przed mającą rodzić Niewiastą, ażeby skoro porodzi, pożreć jej dziecię” (Ap 12, 1-4). Przytoczony fragment na pierwszym poziomie dotyczy Kościoła, na drugim – Maryi. W przypadku Kościoła, wizjoner kreśli przed czytelnikami losy Ciała Chrystusa przedstawionego jako Niewiasta, która stoczyć musi walkę ze smokiem. Wizja ta zarysowana była pierwotnie już w Protoewangelii, kiedy to Bóg zwracał się do szatana: „Wprowadzam nieprzyjaźń pomiędzy ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej. Ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę” (Rdz 3, 15). Potomstwo Ewy, pierwszej kobiety, to chrześcijanie tworzący Kościół, bo przecież ona stała się „matką wszystkich żyjących”, a więc i wyznawców Chrystusa. Wiemy już jednak, że w niewieście z Protoewangelii Jan widzi postać Maryi. Stąd Niewiasta obleczona w słońce ma rysy Matki Mesjasza.
Wzmianka o apokaliptycznej Niewieście zresztą nawet w sensie wyrazowym odnosi się do Maryi trzy wiersze dalej: „I porodziła Syna – Mężczyznę, który wszystkie narody paść będzie rózgą żelazną” (Mi 5, 5). Zapowiadanym przez proroka mężczyzną mającym paść narody jest Mesjasz – Jezus z Nazaretu, więc Ta, która Go porodziła, to oczywiście Maryja. Tak więc Jan ujrzał w niebie postać Maryi, co stanowi ważki argument za Jej wniebowzięciem.
„Potem ukazał się wielki znak na niebie: Niewiasta obleczona w słońce, księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu” (Ap 12,1). Tradycja Kościoła odnosi ten tekst do Maryi. Gwiazdy symbolizują apostołów, bo tak też należy je rozumieć w Apokalipsie. Słońce oznacza Boga: „Pan Bóg jest słońcem i tarczą” (Ps 84, 12). A zatem niewiasta „obleczona w słońce” to ktoś, kto przebywa w światłości Boga. Księżyc jest symbolem zmienności, dlatego postawienie stóp na księżycu oznacza, że niewiasta została wyniesiona ponad doczesność. Te obrazy pasują do Maryi wziętej do nieba z ciałem i duszą.
Jakie znaczenie mają symbole zawarte w tej apokaliptycznej wizji?
Dwanaście gwiazd nawiązuje do snu patriarchy Józefa i oznacza doskonałą zbiorowość pokoleń Izraela, obecnie – Kościół. Księżyc to symbol zmienności – Niewiasta ma go pod stopami, a więc panuje nad przemijaniem. Słońce natomiast oznacza Boga. Skoro Niewiasta obleczona jest w Słońce, to znaczy, że przebywa z największej bliskości Boga. A ponieważ Bóg mieszka w niebie, stąd wniosek o tym, że Maryja również tam jest.
Dlaczego tak trudno nam uwierzyć, że Maryja została wniebowzięta z ciałem i duszą?
Na uroczystych Eucharystiach odmawiamy Credo. Ostatnie zdanie wyznania brzmi: „wierzę … w ciała zmartwychwstanie, żywot wieczny. Amen”. Badania statystyczne pokazują jednak, że zaledwie 37 procent katolików w Polsce rzeczywiście żywi przekonanie, iż po śmierci zmartwychwstaniemy fizycznie. To samo zapewne dotyczy wiary w dogmat o fizycznym wzięciu do nieba Maryi.
Jakie przesłanie niesie uroczystość Wniebowzięcia NMP?
Wskazuje nam ostateczny cel naszej wędrówki. Fizycznie jest tam dwoje ludzi: Jezus i Maryja. I jest to niezwykle ciekawe, bo oznacza, że niebo ma także w jakiś sposób wymiar materialny. Będziemy mogli się o tym przekonać po powszechnym zmartwychwstaniu wiernych.
„Z Efezu do nieba”, Echo Katolickie 29 (2025) 14-17.
Tekst oryginalny: tutaj.
Polub stronę na Facebook