Skąd Paweł wyruszył do Rzymu? Sydon

Sydon (fot. M. Rosik)

Pierwsze wzmianki o Sydonie sięgają okresu Amarna (XIV w. przed Chr.), kiedy to król Zimrida z Sydonu wystosował dwa listy do faraona, uznając swoją lojalność wobec władcy Egiptu i prosząc o pomoc w odzyskaniu terytoriów zagarniętych przez buntowników Habiru. Pochodzący z XI wieku przed Chr. poemat egipski Wen-Amona wspomina o pięćdziesięciu statkach w porcie w Sydonie. Sydończyk o imieniu Mochas napisał dzieło o teorii atomów jeszcze na długo przed wojną trojańską. W siódmym stuleciu przed Chr. asyryjski król Asarhaddon obległ miasto i zburzył je, a na jego miejscu wybudował rezydencję, której nadał nazwę Kar-Asarhaddon. Sam Asarhaddon podpisał umowę z Baalem, królem Tyru, jako wasalem, zezwolił jednak miastu na handel w większości portów fenickich. W czasie trwania królestwa izraelskiego stosunki z Sydonem były poprawne, wręcz przyjacielskie. Sprzyjała temu komplementarna gospodarka obu państw, która sprzyjała np. wymianą żywności za drewno cedrowe czy wymianą rzemieślników.

Sydońska szkoła czyniła tak wielkie postępy w astronomii i arytmetyce, że sami Grecy uznawali się jej dłużnikami. Podobnie jak Tyr, Sydon znany był w starożytności z wytwarzania drogocennego barwnika purpury, ale także z wyrobów szklanych. Miasto dzieliło koleje losów innych fenickich miast. Wydaje się jednak, że zawsze pozostawało w cieniu Tyru.

Sydon (fot. M. Rosik)

W 701 roku, król asyryjski Sennacheryb zburzył całkowicie Sydon. Miasto jednak szybko dźwignęło się z ruin, choć przez dwa stulecia płacić musiało Asyrii uciążliwą daninę. W tym czasie Fenicjanie rozwinęli znakomicie swoje umiejętności żeglarskie. Działo się tak między innymi dlatego, że sprzyjały Fenicjanom warunki geograficzne. Umiarkowany klimat sprawiał, że znakomicie rozwijały się potężne cedry i dęby, które służyły do budowy okrętów. Ważnym produktem okazała się ruda żelaza, a także żywica kopalna, których właściwości Fenicjanie skrzętnie wykorzystywali. Natomiast niemożność budowania dróg poprzez góry wręcz zmuszała do rozwoju żeglugi. Stąd też kwitł handel morski. Wśród eksportowanych artykułów wyróżniały się ozdobne wyroby z metali, szkła i kości słoniowej. Nic jednak nie było w stanie przebić popularności purpury.

Los Sydończyków polepszył się nieco w okresie perskim, po czasie trzynastoletniego oblężenia (a przez to i osłabienia) Tyru przez wojska Nabuchodonozora. W 526 roku król Sydonu Tabnit został poproszony przez Persów o pomoc w walce przeciwko Egiptowi. Nie odmówił. Egipt poległ, a sam Tabnit kazał sprowadzić dla siebie egipski sarkofag i w nim został pochowany. Dwudziestowierszowa inskrypcja na sarkofagu głosi, że zarówno sam król, jak i jego rodzice, byli czcicielami Asztarte, dla której wystawiali świątynie. Oddawano wówczas cześć także Eszmunowi, bogowi uzdrowień, równemu greckiemu Asklepiosowi. Podczas wojen perskich, gdy Dariusz i Kserkses atakowali greckie polis, trzystuokrętowej flocie przewodził król Sydonu Tetramnestos.

Przy końcu okresu perskiego, w 351 r. przed Chr. miasto nie zdołało odeprzeć ataków wojsk Artakserksesa III, przeciw któremu zbuntowało się w czasie jego koronacji. Zdesperowani mieszkańcy zamknęli mury miasta i podłożyli głownie ognia pod własne domostwa. Woleli spłonąć niż stać się niewolnikami. Zginęło około czterdzieści tysięcy ludzi. Historia przypomina nieco dramat Masady. Nic dziwnego, że po takich wydarzeniach Sydon był zbyt słaby, by niedługo potem odeprzeć najazd Aleksandra Wielkiego. Więcej, po klęsce Sydończycy przyłączyli się ponoć do ataku na Tyr. Pod panowaniem następców Aleksandra „święte miasto” Fenicjan cieszyło się względną swobodą. Stało się miejscem spotkań atletów i organizacji mistrzostw.

Za czasów Jezusa Tyr i Sydon łączyła wygodna droga rzymska, która biegła z Antiochii ku Egiptowi. Sydon ustępował wówczas Tyrowi w wielu dziedzinach. Ewangeliczne wzmianki o Tyrze i Sydonie świadczą o tym, że sam Jezus nie tylko przebywał na tych terenach, ale okazywał swą moc tamtejszym mieszkańcom. Ci słyszeli o Jego wielkich czynach i chętnie słuchali Jego nauk: „Jezus zaś oddalił się ze swymi uczniami w stronę jeziora. A szło za Nim wielkie mnóstwo ludu z Galilei. Także z Judei, z Jerozolimy, z Idumei i Zajordania oraz z okolic Tyru i Sydonu szło do Niego mnóstwo wielkie na wieść o Jego wielkich czynach” (Mk 3,7-8). Spadkobiercy niezwykle rozwiniętej i bogatej kultury fenickiej, mieszkańcy Tyru i Sydonu, których przodkowie podbili basen Morza Śródziemnego rozkrzewiając tam swe idee i umiejętności, stali się w Bożym planie zbawienia jednymi z pierwszych pogańskich adresatów zbawczej misji Syna Bożego.

 

Sydon (fot. M. Rosik)

Apostoł Paweł spędził jakiś czas w obydwu miastach. Z całą pewnością zawitał tu podczas trzeciej podróży misyjnej: „Znalazłszy okręt, który miał płynąć do Fenicji, wsiedliśmy i odpłynęliśmy. Zobaczyliśmy Cypr i zostawiliśmy go po lewej ręce, a płynąć do Syrii, przybyliśmy do Tyru, tam bowiem miano wyładować okręt. Odszukawszy uczniów, pozostaliśmy tam siedem dni, a oni pod wpływem Ducha odradzali Pawłowi podróż do Jerozolimy” (Dz 21,2-4). Paweł nie zrezygnował z podróży do Świętego Miasta. Okazało się, że mieszkańcy Tyru mieli rację. Gdyby nie pojechał do Jerozolimy, uniknąłby aresztowania. Oskarżono go bowiem fałszywie o wprowadzenie na teren świątynny poganina, czego żydowskie Prawo surowo zakazywało.

Gdy apostoł skorzystał ze swego prawa i jako obywatel rzymski odwołał się do cesarza, musiał odbyć podróż do Rzymu. To właśnie wtedy po raz ostatni ujrzał Sydon: „Następnego dnia przypłynęliśmy do Sydonu, a Juliusz, który odnosił się życzliwie do Pawła, pozwolił mu pójść do przyjaciół i zaopatrzyć się [na drogę]” (Dz 27,4).