Przyczyną ludzkich cierpień może być niekiedy bezpośredni wpływ złego ducha. Nowy Testament nie różnicuje siły tego wpływu, gdyż bywa on zazwyczaj określany jednym terminem, który należałoby przetłumaczyć jako „być pod wpływem demona”. Dopiero teologowie średniowieczni dokonali odpowiednich rozróżnień i mówili o czterech stopniach oddziaływania złego ducha na człowieka: pokusa – dręczenie – obsesja – opętanie. Z bezpośrednim wpływem złego ducha na człowieka mamy zazwyczaj do czynienia w związku z okultyzmem pod wszelkimi postaciami. Przestrzega przed nim Katechizm Kościoła katolickiego:
„Należy odrzucić wszystkie formy wróżbiarstwa: odwoływanie się do Szatana lub demonów, przywoływanie zmarłych lub inne praktyki mające rzekomo odsłaniać przyszłość. Korzystanie z horoskopów, astrologia, chiromancja, wyjaśnianie przepowiedni i wróżb, zjawiska jasnowidztwa, posługiwanie się medium są przejawami chęci panowania nad czasem, nad historią i wreszcie nad ludźmi, a jednocześnie pragnieniem zjednania sobie ukrytych mocy. Praktyki te są sprzeczne ze czcią i szacunkiem – połączonym z miłującą bojaźnią – które należą się jedynie Bogu. Wszystkie praktyki magii lub czarów, przez które dąży się do pozyskania tajemnych sił, by posługiwać się nimi i osiągać nadnaturalną władzę nad bliźnim – nawet w celu zapewnienia mu zdrowia – są w poważnej sprzeczności z cnotą religijności. Praktyki te należy potępić tym bardziej wtedy, gdy towarzyszy im intencja zaszkodzenia drugiemu człowiekowi lub uciekanie się do interwencji demonów. Jest również naganne noszenie amuletów. Spirytyzmczęsto pociąga za sobą praktyki wróżbiarskie lub magiczne. Dlatego Kościół upomina wiernych, by wystrzegali się ich. Uciekanie się do tak zwanych tradycyjnych praktyk medycznych nie usprawiedliwia ani wzywania złych mocy, ani wykorzystywania łatwowierności drugiego człowieka” (KKK 2116-2117).
Wypowiedź Kościoła jest jasna: sięganie po jakiekolwiek praktyki, za którymi kryć się może bezpośrednie działanie złego ducha, jest nie tylko grzechem, ale może stać się przyczyną wielu ludzkich cierpień i tragedii.
Katechizmowe oświadczenie ma oczywiście solidne podstawy biblijne. Podajmy jeden tylko fragment, w którym Bóg przestrzega przed podobnymi praktykami:
„Nie znajdzie się pośród ciebie nikt, kto by przeprowadzał przez ogień swego syna lub córkę, uprawiał wróżby, gusła, przepowiednie i czary; nikt, kto by uprawiał zaklęcia, pytał duchów i widma, zwracał się do umarłych. Obrzydliwy jest bowiem dla Pana każdy, kto to czyni” (Pwt 18,10-12).
Wypada odnieść się także do pewnej kwestii, żywotnej jeszcze w niektórych grupach modlitewnych. Chodzi o tzw. uzdrowienie międzypokoleniowe. Są tacy chrześcijanie, którzy utrzymują, że grzeszne życie moich przodków może skutkować bezpośrednim wpływem złych duchów na mnie. Zwolennicy takich tez powołują się na zapowiedź Bożej kary „do trzeciego i czwartego pokolenia” (Wj 20,5) i zachęcają do modlitwy o zerwanie demonicznych więzów, które łączą mnie z moimi krewnymi. Zachęcają do rozrysowania drzewa genealogicznego i modlitwy o każdą osobę w nim występującą.
Postawa taka jest błędna z kilku powodów. Po pierwsze, sam Bóg podważa jej słuszność w słowach zapisanych w Księdze Ezechiela:
„Pan skierował do mnie następujące słowa: ‘Z jakiego powodu powtarzacie między sobą tę przypowieść o ziemi izraelskiej: ‘Ojcowie jedli zielone winogrona, a zęby ścierpły synom’? Na moje życie – wyrocznia Pana. Nie będziecie więcej powtarzali tej przypowieści w Izraelu’” (Ez 18,1-3).
Po drugie, zapowiedź kary do trzeciego lub czwartego pokolenia nie dotyczy przekazywania „demonów” poprzez akt poczęcia i narodzin. Owszem, istnieją pewne choroby i skłonności dziedziczne (i trzeba się modlić o ich uzdrowienie), ale nie ma w Biblii mowy o tym, że chodzi o przekazywanie złego ducha z rodzica na dzieci! Znów owe choroby i skłonności dziedziczne winny być zbadane i leczone przez medycynę i psychologię, a także przez modlitwę o uzdrowienie, ale nie uwolnienie spod wpływu złych duchów. I modlić się należy za osoby żyjące doświadczające owych problemów, a nie za zmarłych przodków, „odcinając” ich duchowy wpływ. Zmarłym należy się modlitwa o wieczne zbawienie.
Po trzecie, Biblia wspomina o trzecim i czwartym pokoleniu, bo w naturalnym biegu naszego życia zazwyczaj mamy kontakt z naszymi rodzicami, dziadkami i co najwyżej pradziadkami (a więc cztery pokolenia). Jeśli mieszkamy z nimi pod jednym dachem lub mamy częsty kontakt z naszymi starszymi krewnymi, którzy są uwikłani w sytuacje grzechowe (alkoholizm, przeklinanie, kłótliwość, wróżby, mataczenie, oszustwa itp.), to wszystkie te sytuacje mają na nas negatywny wpływ; jest to jednak zupełnie naturalny wpływ na osobę, która znalazła się w trudnym środowisku, nie zaś bezpośredni wpływ demoniczny.
Po czwarte wreszcie, przyjmowanie tezy o bezpośrednim wpływie złych duchów przechodzących z pokolenia na pokolenie jest – jak w wypadku przekleństw – podważaniem skuteczności chrztu, złączonego przecież z egzorcyzmem. Nauka Kościoła jest w tym względzie niezwykle wyrazista:
„Chrzest nie tylko oczyszcza ze wszystkich grzechów, lecz także czyni neofitę ‘nowym stworzeniem’ (2 Kor 5, 17), przybranym synem Bożym, który stał się ‘uczestnikiem Boskiej natury’ (2 P 1, 4), członkiem Chrystusa, a z Nim ‘współdziedzicem’ (Rz 8, 17), świątynią Ducha Świętego” (KKK 1265).
Katechizm dodaje:
„Chrzest odpuszcza wszystkie grzechy, grzech pierworodny i wszystkie grzechy osobiste, a także wszelkie kary za grzech. W tych, którzy zostali odrodzeni, nie pozostaje więc nic, co mogłoby przeszkodzić im w wejściu do Królestwa Bożego, ani grzech Adama, ani grzech osobisty, ani skutki grzechu, wśród których najcięższym jest oddzielenie od Boga” (KKK 1263).
Jest faktem potwierdzonym przez praktykę wielu egzorcystów, iż grzechy przodków, zwłaszcza związane z okultyzmem, mogą wpływać na następne pokolenia. Jednak mechanizm działania zła należałoby wyjaśnić inaczej niż proponują zwolennicy uzdrowienia międzypokoleniowego. Wyobraźmy sobie, że ktoś rodzi się w rodzinie alkoholików. Gdy dorasta, sam staje się uzależniony od alkoholu. Na modlitwie o uwolnienie rzeczywiście ujawnia się zły duch, który jest odpowiedzialny za to uzależnienie. Egzorcysta wyrzuca z takiej osoby „ducha alkoholizmu”. Czy to oznacza jednak, że demon wszedł w tę osobę przez akt poczęcia dziecka przez uzależnionego rodzica? Oczywiście nie! Gdyby tak było, oznacza to, że demon przeszedł z rodzica na poczęte dziecko i rodzic jest uwolniony od złego ducha! To oczywiście absurd. Uzależniony rodzic może przekazać dziecku dziedziczne skłonności, które w konsekwencji doprowadzą do tego, że dorastający potomek sam da do siebie przystęp złemu duchowi. I właśnie takiego ducha wyrzucają egzorcyście, nie zaś demona przekazanego przez rodziców.
„Igraszki z diabłem”, Don Bosco 189 (2019) 5,22-23.