Jezus okazywał miłość w sposób bardzo zróżnicowany. Gdy spotykał ludzi dobrej woli, ludzi, chcieli żyć blisko Boga, okazywał im swoją czułość i delikatność. Gdy spotykał ludzi wahających się w zdecydowanym kroczeniu drogą Bożą, napominał ich, stawiając wymagania i wzywając do nawrócenia. Gdy natomiast stawał do dysputy z obłudnikami i hipokrytami, nie wahał się sięgać po ostre napomnienia: „jesteście podobni do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa” (Mt 23,27) lub „Węże, plemię żmijowe, jak wy możecie ujść potępienia w piekle?” (Mt 23,33). Gdy trzeba było, Jezus okazywał swą miłość z biczem w ręku (Mt 21,12-17).
Inwektywa, obelga, obraza, upokarzające epitety i poniżające określenia stanowiły jeden ze środków stylistycznych antycznej polemiki oratorskiej. Ich brak w dyspucie publicznej lub dziele polemicznym pomniejszałby ich wartość. Więcej, mowa obraźliwa w starożytności stała się sztuką! A skoro sztuką – to można jedynie pozazdrościć wczesnochrześcijańskim pisarzom ich artystycznych zdolności. Przykłady? Ignacy Antiocheński (zm. 110) mówił o heretykach jako „zielu szatańskim”, „truciźnie śmiercionośnej” i „trupach śmierdzących”. Tertulian (zm. ok. 220) miał przyjaciela o imieniu Rufin. O tej przyjaźni potrafił mówić w sposób nader obrazowy: „jakże mocnym uściskiem obejmowałbym usilnie teraz twoją szyję, jakże bym silnie wpijał się wargami w twe usta”. Gdy jednak przyjacielska więź nieco zelżała, Tertulian twierdził, że Rufin to „wieprz chrząkający”, który „zabiera się do mówienia wolno jak żółw”. Nie dał biednemu Rufinowi odpocząć nawet po śmierci! Dowodził, że teraz niczym „skorpion leży w ziemi Sycylii”.
Hipolit Rzymski (zm. 325) w dziele Odparcie wszystkich herezji raczył nazwać papieża Kaliksta I „sprytnym oszustem, wyrafinowanym krętaczem, wierutnym kłamcą umiejącym mamić innych, człowiekiem o sercu pełnym jadu i fałszywych poglądów, oszustem, bezwstydnikiem, niegodziwcem”.
Niejaki Korneliusz zarzucał św. Hieronimowi (zm. ok. 420), że źle przetłumaczył z hebrajskiego na łacinę nazwę rośliny. Hieronim mówił o bluszczu, podczas gdy Korneliusz obstawał za tykwą. Swą odpowiedź Korneliuszowi Hieronim zaczyna od prześmiewczej deformacji jego imienia. Zamiast Korneliusz, winien nazywać się Canterius, czyli „osioł” – rezolutnie stwierdza twórca Wulgaty. Następnie zarzuca mu pijaństwo, skoro tak bardzo przywiązał się do tykwy. Tykwa bowiem w świecie antycznym używana była za naczynie na wino.
W antycznych dysputach, zarówno słownych, jak i pisanych, logiczny wywód był zaledwie częścią argumentacji. Część drugą, wcale nie mniej znaczącą, stanowiły argumenty ad hominem. Obraza słowna bowiem stanowiła integralny element wywodu, a jej brak – w przeciwieństwie do współczesnych konwencji – mógł zdecydowanie zaniżyć wartość argumentacji.