Biblia drogowskazem w odnowie życia konsekrowanego

 

Pewnego razu do znakomitego biblisty szwajcarskiego Adolfa Schlattera miał podejść jego admirator, który tonął w zachwytach wyrażanych językiem typowym dla niektórych protestanckich denominacji: „Zawsze chciałem poznać biblistę, który w swym życiu stoi mocno na słowie Bożym!”. Trzeźwo myślący i zrównoważony w ocenach, a także w przyjmowaniu pochwał Schlatter odpowiedział przytomnie: „Bardzo dziękuję, ale ja nie stoję na słowie Bożym. Ja stoję pod nim”[1]. Stać „pod” słowem Bożym to nic innego, jak kształtować według niego własne życie, dokonywać wyborów w oparciu o Biblię i zmieniać swój sposób myślenia, a także działania, na co zresztą wskazuje biblijny termin metanoia. Do takiego przyswajania i życia słowem Bożym wezwany jest każdy ochrzczony.

28 października 1965 roku, a więc dokładnie pół wieku temu, papież Paweł VI podpisał dokument zatytułowany Perfectae caritatis, skierowany do osób życia konsekrowanego. Pisał w nim między innymi: „Dlatego też członkowie instytutów niech starannie pielęgnują ducha modlitwy i modlitwę samą, czerpiąc z autentycznych źródeł duchowości chrześcijańskiej. Niech przede wszystkim codziennie biorą do ręki Pismo święte, aby poprzez jego lekturę i rozważanie nabyli „wzniosłego poznania Jezusa Chrystusa” (Flp 3,8). Niech też zgodnie z myślą Kościoła słowem i sercem sprawują świętą liturgię, a zwłaszcza najświętszą tajemnicę Eucharystii, oraz czerpiąc z tego przebogatego źródła, podtrzymują swoje życie duchowe” (nr 6). Warto zwrócić uwagę na zachętę: „Niech przede wszystkim codziennie biorą do ręki Pismo święte, aby poprzez jego lekturę i rozważanie nabyli „wzniosłego poznania Jezusa Chrystusa” (Flp 3,8)”. Aby ten postulat zrealizować, trzeba w rozważny sposób podjąć się interpretacji słów Pisma Świętego, które przecież towarzyszy na co dzień każdej osobie życia konsekrowanego. Przez ostatnie dziesięciolecia biblistyka naukowa posługiwała się zasadniczo metodą historyczno-krytyczną, a wyniki tych badań udostępniano osobom życia konsekrowanego w publikacjach naukowych i pobożnościowych. Dziś metoda historyczno-krytyczna winna być ubogacona innymi podejściami to tekstu natchnionego. Co więcej, mieszkańcy klasztorów i domów zakonnych na szczęście nie zadowalają się już opracowaniami biblistów, lecz sami pragną czytać i interpretować Biblię, zwłaszcza podczas osobistej medytacji i modlitwy. Jak więc sprawić, by lektura Biblii stała się drogowskazem w odnowie życia konsekrowanego? Poniżej przedstawiono kilka postulatów, które mogą okazać się pomocne na drodze osobistej interpretacji słów Pisma Świętego.

Uchwycić zamysł autora natchnionego

„Powszechnie o was wiadomo, żeście listem Chrystusowym, […] listem napisanym nie atramentem, lecz Duchem Boga żywego” (2Kor 3,3) – zapewniał Paweł apostoł mieszkańców Koryntu. Chrześcijanie są listem Boga dla świata. A co jest listem Boga do chrześcijan? Czy jest taki list? Odpowiedź jest jednoznaczna – Biblia. Nie na darmo św. Augustyn mówił o Piśmie świętym: „Przyszły do nas listy z naszej ojczyzny, to je wam czytamy”. Bóg posługuje się człowiekiem, by napisać do świata swój list. To On wysłał swego Ducha, by poprzez Jego natchnienie mogła powstać Księga, która zawiera słowa Boga. Pod koniec II stulecia Atenagoras z Aten pięknie porównywał natchnienie do gry na instrumencie muzycznym: „My natomiast jako gwarancję tego, co myślimy i w co wierzymy, mamy proroków, którzy opowiadali o Bogu i o prawach Bożych natchnieni przez Ducha Bożego. Również wy, którzy przewyższacie innych ludzi inteligencją i pobożnością względem prawdziwego Bóstwa, możecie stwierdzić, że niedorzecznością jest odrzucać wiarę w Ducha Bożego, który usta proroków poruszał niczym instrumenty muzyczne, a ufać ludzkim mniemaniom” (Prośba za chrześcijanami 7). Skoro Pismo Święte powstało pod wpływem Ducha Świętego, wynika z tego logiczna zasada, iż winno ono być czytane także pod wpływem Ducha. Kościół przypomina ją w Katechizmie: „Pismo święte powinno być czytane w takim samym Duchu, w jakim zostało napisane” (KKK 111).

Jak już wspomniano, przyjmowana powszechnie do niedawna przez biblistów metoda historyczno-krytyczna, dziś w wielu wypadkach wydaje się już niewystarczająca. Papieska Komisja Biblijna stwierdza: „Klasyczne posługiwanie się metodą historyczno-krytyczną ma, rzecz jasna, swoje granice. Metoda ta może być stosowana do poszukiwania sensu tekstu biblijnego jedynie w historycznych warunkach jego powstawania, jest natomiast nieprzydatna przy próbach odkrycia możliwości znaczeniowych danego tekstu przy jego odczytywaniu na późniejszych etapach historii objawienia biblijnego oraz dziejów Kościoła. W każdym razie metoda ta przyczyniła się do powstania dzieł o wielkiej wartości z zakresu tak egzegezy jak teologii biblijnej” (Interpretacja Pisma Świętego w Kościele A).

Metoda historyczno-krytyczna dąży do odkrycia sensu zamierzonego przez autora natchnionego. O tym, że zadaniem czytelnika Biblii jest wniknięcie w sens zamierzony przez autora, przekonywał już św. Augustyn, gdy w De doctrina christiana pisał: „Aby zrozumieć boskie wyrocznie właściwie, musi istnieć ciągły wysiłek, aby dosięgnąć umysłu autora. Przez niego bowiem mówi Duch Święty […] Jest błędem nadawanie Pismu znaczenia odmiennego od tego, które było zamierzone przez pisarzy, nawet wówczas, gdy taka interpretacja służy rozbudzeniu miłosierdzia i tym tkwi w królestwie prawdy”. Prawdę tę potwierdził Sobór Watykański II. W Konstytucji Dei Verbum czytamy: „Musi więc komentator szukać sensu, jaki hagiograf w określonych okolicznościach, w warunkach swego czasu i swej kultury zamierzał wyrazić i rzeczywiście wyraził” (Dei Verbum 12)[2].

Byłoby dużym zubożeniem lektury, gdybyśmy zatrzymywali się jedynie na jednym sensie, tym zamierzonym przez autora. Każda re-lektura tekstu może prowadzić do odkrycia znaczeń, które autor natchniony mógł jedynie przeczuwać, albo wcale ich nie zamierzył. Pismo Święte jest księgą żywą, której odczytywanie wymaga ciągłej aktualizacji i aplikacji do konkretnej sytuacji Kościoła jako całości i poszczególnych jego wspólnot.

Psychologia – tak, psychologizm – nie

Do coraz powszechniejszych metod interpretacji tekstów biblijnych należy tzw. lektura egzystencjalna. Spośród różnych nurtów takiej lektury, w naszym kraju wydaje się przybierać na sile interpretacja Biblii w psychologii głębi. Wystarczy spojrzeć na półki księgarskie, by przekonać się, że coraz większą popularność zyskuje sobie Anselm Grün[3]. Skrajny nurt tego kierunku przyjmuje tezę, że teologowie biblijni i egzegeci sprowadzają swe badania do ustaleń naukowych o charakterze teoretycznym, które pozbawione są znaczenia egzystencjalnego dla współczesnego człowieka[4]. Należy więc uczynić z Biblii księgę życia – postulują – a to stać się może przez odczytanie tekstu biblijnego w kluczu symbolicznym, poprzez odkrycie w poszczególnych opowiadaniach obrazu człowieka, jakim winniśmy się stać. Biblia, innymi słowy, winna służyć do ujawnienia tego, co jest w naszej psychice nieuświadomione. Poprzez ujawnienie tych nieświadomych mechanizmów, łatwiej zrozumieć samego siebie, a w konsekwencji zmienić się[5]. Zwolennicy kierunku lektury biblijnej w kluczu psychologii głębi sugerują, że tego typu podejście do Pisma Świętego korzystne jest zwłaszcza dla osób, które czują się pozbawione wartości, brak im zaufania do samych siebie, czują się niepewnie w sytuacjach społecznych i walczą z odrzuceniem przez środowisko[6].

Doceniając dobrodziejstwa, która niesie ze sobą ta metoda, trzeba wciąż stawiać sobie pytania, na ile jest ona uprawniona. Skrajny odłam psychologizmu w interpretacji biblijnej, reprezentowany przez E. Drewermanna, został przez Kościół wprost odrzucony. Jak ocenić nurt umiarkowany? Dla przykładu, kilkustronicowe wywodu Grüna na temat tego, że niewysokiego wzrostu Zacheusz wspinający się na sykomorę jest przedstawicielem wszystkich, których gnębi kompleks niższości, mogą przynieść duży pożytek duchowy (czy może raczej psychiczny), trzeba jednak zastanowić się, na ile taka interpretacja osadzona jest w tekście opisującym epizod z Jerychu. Jeżeli okaże się, że nie ma ona podstaw skrypturystycznych, to czy wolno ją w ogóle stosować? Czy należy przyjąć zasadę Augustyna, że każda interpretacja, która odrywa się od sensu zamierzonego przez autora natchnionego jest fałszywa, czy raczej przyjąć postulaty Ricouera, że tekst po napisaniu odrywa się od autora i „żyje swoim życiem”, można więc czerpać z niego nawet to, czego sam autor nie zamierzył? Odpowiedź na to pytanie prezentowana przez dokumenty Kościoła skłania się zdecydowanie ku opinii Augustyna.

Wyznaczając granice interpretacji psychologizującej należy brać pod uwagę zachętę Papieskiej Komisji Biblijnej: „Dialog egzegezy z psychologią albo psychoanalizą w celu lepszego zrozumienia Biblii powinien, rzecz jasna, mieć charakter krytyczny; powinien też respektować granice każdej z tych dyscyplin. A już w każdym razie psycholog czy psychoanalityk ateista nie powinien uważać się za zdolnego do oceny danych wiary. Psychologia i psychoanaliza, choć bardzo pomagają określić zasięg ludzkiej odpowiedzialności, nie mają jednak prawa kwestionować rzeczywistości grzechu i odkupienia. Należy zresztą pamiętać, żeby religijności spontanicznej nie utożsamiać z objawieniem biblijnym i nie pozbawiać przesłania biblijnego wartości historycznej, gdyż przesłanie owo, dzięki swemu historycznemu charakterowi, jest wydarzeniem jedynym w swoim rodzaju” (Interpretacja Pisma Świętego w Kościele D).

Lektura osobista – tak, lektura subiektywna – nie

Jednym z realnych zagrożeń egzystencjalnej lektury Biblii jest subiektywizm, przy czym zaznaczyć trzeba, że prywatne czytanie Pisma Świętego nie oznacza jeszcze czytania subiektywnego. Tzw. egzystencjalne podejście do Biblii zasadza się na pytaniu „jak?”. Jak wytłumaczyć zło, które dotyka niewinnych? Jaką przyjąć postawę wobec cierpienia? Jak wytłumaczyć pomyślność grzeszników? Jak przyjąć słowo Boże? Jak odczytać Jego wolę dla swojego życia? Jak się zachować w konkretnych sytuacjach życiowych? Podstawową domeną Biblii nie jest odpowiedź na te pytania. Jeśli więc wierzący czytają Pismo Święte jedynie celem znalezienia odpowiedzi na te pytania, narażają się na subiektywizm.

I znów zaznaczyć należy, że niebezpieczeństwo to pojawia się bardziej intensywnie wówczas, gdy przy interpretacji biblijnej pomija się pierwotną intencję autora natchnionego. Hermeneutyka, która kładzie nacisk na intencję autora dąży do jednoznaczności w interpretacji. Hermeneutyka zatrzymująca się jedynie na Wirkungsgeschichte jest otwarta na nieusuwalną wieloznaczność tekstu, zwłaszcza na styku ‘tekst biblijny – wspólnota’. Różne wspólnoty w różnych czasach i środowiskach dostosowują dany tekst do własnych potrzeb, stąd jego interpretacje mogą być często odmienne, a niekiedy wręcz wykluczające się wzajemnie.

Przekonanie o tym, że Bóg bezpośrednio przemawia do serca wierzącego na modlitwie i podczas czytania Biblii może prowadzić na manowce błędu subiektywizmu. Przestrzega przed nim Drugi List św. Piotra: „to przede wszystkim miejcie na uwadze, że żadne proroctwo Pisma nie jest do prywatnego wyjaśniania” (2P 1,20). Indywidualistyczne podejście do Pisma Świętego, nie liczące się z Tradycją Kościoła i autorytatywną wykładnią już od pierwszych wieków stanowiło wyzwanie dla przewodników gmin chrześcijańskich. W tym samym liście apostoł kontynuuje: „nasz brat Paweł napisał do was we wszystkich listach […] są w nich trudne do zrozumienia pewne sprawy, które ludzie niedouczeni i mało utwierdzeni opacznie tłumaczą, tak samo jak inne Pisma, na własną ich zgubę” (2P 3,15-16). Fakt, że prywatna lektura Biblii służy duchowemu zbudowaniu czytelnika nie usprawiedliwia w niczym wyciągania z takiej lektury wniosków doktrynalnych, które przyjmuje się za nieomylne.

Wydaje się, że największe niebezpieczeństwo subiektywizmu przy lekturze Biblii pojawia się wówczas, gdy w tekście występują pojęcia abstrakcyjne. Ich rozumienie w różnych środowiskach i u poszczególnych osób jest odmienne, stąd łatwo o wypaczenia w interpretacji biblijnej. Dla przykładu Koheletowe hewel hawalim może być łatwo interpretowane w uchu agnostycyzmu, sceptycyzmu czy wręcz nihilizmu, jeśli nie pozna się tła historyczno-kulturowego powstania księgi. Podobnie rzecz ma się z wypowiedziami Jezusa dotyczącymi prawdy w Ewangelii Janowej. Gdy Jezus mówi „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8,32) czy też napomina „Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu” (J 3,21), nie ma na myśli definicji prawdy ukutej przez Tomasza z Akwinu, rozumianej jako „zgodność myśli z rzeczywistością”, ale osobę Jezusa, który mówi o sobie: „Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem” (J 16,6). Pokusa subiektywizmu rodzi się często nie tyle z błędnych założeń doktrynalnych (np. odrzucenie Tradycji), ale z braku wystarczającej formacji biblijnej, opartej na poznaniu środowiska biblijnego, historii Izraela czy mentalności semickiej[7].

Przykładem wzorowego czytelnika Biblii może stać się dla wielu Etiopczyk, wysoki urzędnik królowej etiopskiej Kandaki, który podczas podróży poznawał pismo Izajasza. Na pytanie Filipa: „Czy rozumiesz, co czytasz?”, odpowiedział po prostu: „Jakże mogę rozumieć, skoro mi nikt nie wyjaśni?” (Dz 8,31). Nie ulega wątpliwości, że był człowiekiem wykształconym. Czytał Izajasza przypuszczalnie po hebrajsku, z Filipem rozmawiał po aramejsku lub grecku, znał swój rodzinny język, a jednak poszukiwał kogoś, kto przybliży mu znaczenie Pism.

Subiektywizm przy lekturze Biblii nie musi wcale oznaczać zawsze niewłaściwej interpretacji tekstu. Niekiedy czytelnik trafnie odczyta intencje autora biblijnego i jego interpretacja jest jak najbardziej właściwa i utrzymana w duchu Kościoła. Innym razem, choć czytelnik rozminie się z intencją autora natchnionego, może wysnuwać wnioski skądinąd całkiem słuszne i poprawne, a jego przemyślenia mogą być ubogacające i budujące wiarę. Może się jednak zdarzyć i tak, że pobłądzi w interpretacji, zarówno w kwestiach doktrynalnych, jak i moralnych. W tym ostatnim wypadku niebezpieczeństwo staje się tym większe, że niektórzy w oparciu o taką interpretacją podejmują wiążące i ważkie decyzje dla ich życia osobistego.

Fundament biblijny – tak, fundamentalizm biblijny – nie

Z fundamentalizmem mamy do czynienia wówczas, gdy pojawia się wiara w zasadę wolności od błędów treści księgi świętej w każdym jej wymiarze (a więc również historycznym, geograficznym, astronomicznym). Przyjmuje się jednocześnie zasadę ahistoryczności prawdy oraz księgi, która ją przechowuje. Papieska Komisja Biblijna zajęła bardzo jasne stanowisko wobec takiego podejścia do Pisma Świętego. Oto niektóre fragmenty jej orzeczenia: „Fundamentalistyczna lektura Biblii opiera się na założeniu, że Biblia […] powinna być odczytywana dosłownie we wszystkich szczegółach. Jednakże przez interpretację dosłowną rozumie się tu jakby pierwsze rozumienie, literalne czyli wykluczające wszelkie próby rozumienia Biblii z uwzględnieniem jej historycznego powiększania się i rozwoju… Fundamentaliści […] za jedyne źródło norm moralnych uważają lekturę Biblii nie dopuszczającą ani żadnych wątpliwości ani jakichkolwiek badań krytycznych. […] Uważają, że Pismo święte zostało podyktowane słowo po słowie przez Ducha Świętego i odrzucają opinię, według której słowo Boże zostało wyrażone za pomocą języka w całej frazeologii uwarunkowanej przez taką lub inną epokę. […] Fundamentalizm podkreśla, nie bez przesady, bezbłędność różnych szczegółów tekstów biblijnych, zwłaszcza historycznych i nawiązujących do rzekomych prawd naukowych… Oddziela interpretację Biblii od tradycji, którą też przecież kieruje Duch Święty” (Interpretacja Pisma Świętego w Kościele F).

Fundamentaliści przyjmują werbalne natchnienie Pisma Świętego, a świętość księgi rozumieją jako świętość poszczególnych słów, które zostały przekazane autorom natchnionym na zasadzie dictatio. Konsekwencje praktyczne takiego podejścia mogą okazać się bardzo daleko idące. Warto równocześnie zauważyć, że zwolennicy takiej interpretacji tekstu natchnionego, zwracając uwagę na każde słowo, na kolejność wyrazów w zdaniu, często nie dopuszczając do umysłu świata symboli, bazują najczęściej na tłumaczeniach Biblii, a nie odnoszą się wcale do tekstu oryginalnego. Wszystkie twierdzenia Biblii mają dla nich jednakową wartość, wszystkie są jednakowo ważne i przyjmują absolutny charakter.

Fundamentaliści interpretują jeden fragment z Biblii w oderwaniu od kontekstu literackiego, historycznego, religijnego, kulturowego, a także w oderwaniu od innych tekstów, które dotyczą tej samej tematyki. Za przykład niech posłuży komentarz do Rz 6,23 („zapłatą za grzech jest śmierć”), którego autor dowodzi, że śmierć jest karą za każdy grzech i katolickie rozróżnienie pomiędzy grzechami powszednimi i ciężkimi nie ma uzasadnienia skrypturystycznego. Teza taka nie mogłaby być utrzymana, gdyby sięgnąć do 1J 5,17: „są jednak grzechy, które nie sprowadzają śmierci”.

Lekarstwem na fundamentalizm znów mogą być dwie zasady, postawione przez Sobór Watykański II, aby czytać Biblię w tym duchu, a jakim została napisana oraz aby czytać ją w kontekście żywej Tradycji Kościoła.

Tendencje feministyczne – tak, feminizm tendencyjny – nie

Przy tej okazji wspomnieć należy jeszcze o jednej z form egzystencjalnej lektury Biblii. Jest nią lektura feministyczna. W naszym kraju nie jest jeszcze tak silnie zadomowiona, jak w krajach zachodnich, zwłaszcza o silnej tradycji protestanckiej. Zwolennicy tego nurtu sądzą, że Biblia ukazuje kobietę tendencyjnie, w związku z tym sprzeciwiają się wyrosłemu na Biblii androcentryzmowi, zadomowionemu – jak mówią – w tradycji kościelnej[8]. Krytycy androcentryzmu biblijnego zwracają się głównie przeciw dominującemu w Piśmie Świętym obrazowi Boga-mężczyzny, który jest Królem, Sędzią, Prawodawcą, Władcą i Panem. Feminiści stawiają sobie za cel także oczyszczenie interpretacji Biblii z tendencyjnego ukazywania kobiety przez autorów natchnionych. Zdając sobie sprawę, że tendencyjność ta uwarunkowana była historycznie i mentalnościowo, wzywają do absolutnego jej unikania w interpretacji tekstów.

Wydaje się, że podstaw właściwego obrazu kobiety szukać należy w perykopach maryjnych i właściwa egzegeza feministyczna winna się zaczynać właśnie od ich interpretacji. Przypomnijmy, że fundamentem kultu maryjnego jest Boże macierzyństwo. Biblijną podstawę znajduje on w Ewangelii Łukaszowej, a dokładniej w scenie nawiedzenia Elżbiety przez Maryję; krewna Maryi realizuje wówczas kult szczególnej czci wobec Matki Pana[9]. Również zapowiedź zawarta w Łk 1,48 („błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia”) daje teologiczne podstawy kultu maryjnego[10]. W ostatnich latach egzegeci dopatrują się pośrednich podstaw szacunku i czci wobec Maryi także w innym tekście ewangelii dzieciństwa: chodzi o pokłon oddany przez trzech mędrców, tajemniczych wędrowców ze Wschodu, Nowonarodzonemu Jezusowi. Ewangelista Mateusz zanotował: „Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu złoto, kadzidło i mirrę” (Mt 2,11). Choć hołd trzech wędrowców wyrażony poprzez pokłon i złożone dary dotyczy Jezusa, nie można nie zauważyć podkreślenia obecności Maryi przy tej scenie. Być może ewangelista sugeruje, że również Matka Chrystusa została w pewien sposób uczczona przez wędrowców[11]. Poza tym Ewangelia Łukasza zawiera błogosławieństwo, które bezpośrednio dotyczy Maryi, a którego brak u innych synoptyków: „Błogosławione łono, które Cię nosiło i piersi, które ssałeś” (Łk 11,27). Skierowane jest ono do Jezusa, podczas udzielania przez Niego pouczeń o nawrocie do grzechu (Łk 11,24-26). Tu po raz pierwszy urzeczywistniła się zapowiedź Magnificat: „Oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia” (Łk 1,48)[12].

Oficjalna kościelna ocena feministycznego podejścia do Biblii jest jednoznaczna: „Egzegeza feministyczna, w miarę jak umacniała się coraz bardziej na określonej pozycji, narażała się coraz wyraźniej na niebezpieczeństwo interpretowania tekstów biblijnych w sposób tendencyjny, a zatem nie nadający się do przyjęcia. Dla poparcia swoich tez zwolennicy tej egzegezy, z braku lepszych racji, często muszą się odwoływać do argumentów ex silentio. Otóż argumentami tego rodzaju należy się posługiwać, jak wiadomo, bardzo ostrożnie; właściwie nigdy nie wystarczają one do wyciągnięcia jakiegoś solidnego wniosku. Ponadto próba odtworzenia, w oparciu o pobieżne wzmianki w tekście, sytuacji historycznej, które te same teksty miałyby niejako maskować, nie należy już do zadań egzegezy w sensie ścisłym; usiłuje się tu bowiem odrzucić treść tekstów natchnionych na rzecz całkiem odmiennych konstrukcji hipotetycznych” (Interpretacja Pisma Świętego w Kościele I)[13].

Konkluzja

Praktyczne zastosowanie postulatu Pawła VI, zapisanego w Perfectae caritatis, by słowo Boże zapisane w Biblii nadawało kształt formacji osób życia konsekrowanego może napotkać pewne trudności, które wskazano powyżej. Po wskazaniu tropów, które mogą okazać się fałszywe, należy sformułować pozytywne wyzwania, które stają przed formacją zakonną w perspektywie interpretacji biblijnej. Niektóre z nich są wyzwaniami stałymi, aktualnymi w każdym czasie dziejów Kościoła, inne rodzą się z nurtów obecnych we współczesnej mentalności i światopoglądów. Zadaniem formatorów w zgromadzeniach zakonnych jest przybliżanie osobom życia konsekrowanego właściwego, głębokiego, zgodnego z nauczaniem Kościoła i zaktualizowanego sensu tekstu biblijnego. W tym też kierunku winna iść osobista lektura Biblii przez osoby konsekrowane.

Jednym z pozytywnych aspektów rozkrzewiania kultury biblijnej w środowiskach osób konsekrowanych jest propagowanie lektury Biblii znanej jako Lectio divina. Metoda ta jest coraz bardziej rozpowszechniana w ostatnich latach. Powstają szkoły Lectio divina, pogłębiające poszczególne elementy tej metody. Na polskim rynku teologicznym pojawia się coraz więcej publikacji propagujących tę metodę lektury Biblii[14]. Wydaje się pożyteczne rozpowszechnianie tej metody nie tylko w ramach rekolekcji ignacjańskich, ale także poprzez inne inicjatywy, np. na kursach biblijnych czy w parafialnych grupach modlitewno-formacyjnych.

Warto postawić także postulat obrazowego przybliżania wiernym treści Słowa Bożego. Krzysztof Wons w artykule zatytułowanym „Lectio divina szkołą słuchania. Duch prowadzi w głąb słowa Bożego” pisze: „Nasze czytanie ma często charakter „gazetowy”. Czytamy wrażeniowo, sensacyjnie. Właściwie przeglądamy tekst i błądzimy oczami po tytułach. Czytamy interesownie, często wybierając tylko to, co nam odpowiada, i „skacząc” po tekście. Warto wiedzieć, że te pozornie „niewinne” obciążenia mogą także pojawić się w naszej lekturze słowa Bożego”[15]. Tego typu sposób czytania (jeśli można go nazwać czytaniem) jest coraz bardziej powszechny. Rodzi się więc postulat, by przy wyjaśnianiu Biblii odwoływać się do obrazowości. Ważna w tym aspekcie jest współpraca biblistów z wydawcami, którzy publikują biblijne i katechetyczne pomoce medialne. W naturalny sposób powstaje kolejny postulat: wyjaśniania znaczenia obrazów, symboli i znaków.

Zwieńczeniem powyższych postulatów niech będzie stwierdzenie, które stanowi być może najistotniejsze wyzwanie stające przed polską biblistyką: by prowadzić wiernych „od czytania do spotkania”. Celem lektury Biblii jest poznanie i pogłębianie znajomości Chrystusa. Chodzi więc o „przełożenie” wyników nauk biblijnych na wymiar duszpasterski; takie przełożenie, które uwzględnia potrzeby (duchowe, intelektualne, psychiczne, poznawcze i egzystencjalne) wiernych i daje trafne odpowiedzi na dręczące ich pytania.

Streszczenie

Pół wieku temu Paweł VI w dokumencie zatytułowanym Perfectae caritatis zachęcił osoby życia konsekrowanego do pogłębionego studium Pisma Świętego. W artykule przedstawiono kilka popularnych obecnie nurtów interpretacyjnych Biblii, wychodząc od metody historyczno-krytycznej, której wyniki domagają się uzupełnienia innymi spojrzeniami na tekst natchniony. Wskazano także pewne zagrożenia, które kryją się w subiektywnej, feministycznej, psychologizującej i fundamentalistycznej lekturze Biblii.

 

[1] Sytuację tę, która urosła już do anegdoty, przytacza E.E. Ellis; Paul’s Use of the Old Testament, Grand Rapids 1991, 26-27.

[2] Pius XII napisał: „Nadrzędną zasadą interpretacji jest odkrycie i określenie tego, co dany autor zamierzał wyrazić. W mowach i pismach starożytnych autorów ze Wschodu nie zawsze jest to tak oczywiste i jasne, jak w dziełach nam współczesnych. Bo to, co chcieli wyrazić, nie może być jedynie określone na podstawie reguł gramatycznych i filologicznych, ani też tylko w oparciu o kontekst. Komentator musi całkowicie wczuć się w ducha tych odległych wieków na Wschodzie i z pomocą historii, archeologii, etnologii i innych nauk trafnie określić jakich sposobów pisania mogli używać starożytni pisarze i jakich faktycznie używali” (Divino Afflante Spiritu, 34-35).

[3] Podstawy takiej interpretacji dali przede wszystkim niemieccy teologowie: E. Drewermann (Tiefenpsychologie und Exegese, I-II, Olten und Freiburg im Breisgau, 1984. 1985), M. Kassel, Sei, der du werden sollst. Tiefenpsychologische Impulse aus der Bibel, München 1982; Biblische Urbilder. Tiefenpsychologische Auslegung nach C.G. Jung, München 1987). Odpowiedzią na pracę Drewermanna jest książka G. Lohfinka i R. Pescha, Tiefenpsychologie und keine Exegese. Eine Auseinandersetzung mit Eugen Drewermann, Stuttgart 1987. Dużą popularnością cieszyła się także pozycja H. Wolffa, Jesus der Mann. Die Gestalt Jesu in tiefenpsychologischer Sicht, Stuttgart 1985.

[4] M. Czajkowski, Egzystencjalna lektura Biblii, Jak rozumieć Pismo święte 6, Lublin 1993, 134-135.

[5] Z dużą pomocą psychologom głębi przychodzi wypracowana przez C. G. Junga teoria archetypów. Bazujące na niej metody analizy psychologicznej pozwalają uchwycić procesy psychiczne jednostek, które zostały utrwalone w tradycjach różnych ludów. Świadkiem i zapisem takich tradycji jest również Biblia.

[6] Anselm Grün zauważa: „Gli uomini che incontro in qualità di pastore ruotano spesso attorno a questi due poli: mancanza di autostima e senso di incapacità. Non si tratta solo di persone giovani che soffrono di mancanza di fiducia in se stessi e che per questo anelano a sviluppare un forte senso di autostima, ma anche di persone che si trovano a metà della propria vita e che provano spesso un senso di sofferenza dovuto alla mancanza di stima di sè”; Autostima e accettazione dell’ombra. Vie spirituali verso lo spazio interiore, Milano 2000, 5.

[7] M. Czajkowski, Egzystencjalna lektura Biblii, 91-92.

[8] Więcej na ten temat zob. w: V.R. Mollenkott, Gott eine Frau? Vergessene Gottesbilder der Bibel, München 1985; R.R. Reuter, Sexismus und die Rede von Gott. Schritte zu einer anderen Theologie, Gütersloh 1985; E Schüssler-Fiorenza, Die Frauen in den vorpaulinischen und paulinischen Gemeinden, w: B. Brooten, N. Greinacher, Frauen in der Männerkirche, München – Mainz 1982, 112-140.

[9] R.E. Rogowski, ABC teologii dogmatycznej, oprac. S.J. Stasiak, R. Zawiła, A. Małachowski, Wrocław 1999, 246-247.

[10] Aspekt ten uwypuklił papież podczas audiencji generalnej 15.X.1997 r.: „Ślady czci rozpowszechnionej już w pierwszej wspólnocie chrześcijańskiej znajdujemy w kantyku Magnificat: ‘błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia’ (Łk 1, 48). Przypisując Maryi to wyrażenie, chrześcijanie uznawali Jej niepowtarzalną wielkość, która miała być głoszona aż do końca świata”.

[11] W. Misztal, „Wiara w pośrednictwo Maryi oraz Jej kult a duchowość pierwszych chrześcijan”, Salvatoris Mater 4 (2002) 3, 249.

[12] „Głos owej niewiast z tłumu, spontanicznie wielbiącej Boga, był zawstydzeniem dla faryzeuszy i uczonych w Piśmie. Mimo swej mądrości nie chcieli się zdobyć na jedynie właściwą postawę stworzenia wobec Stwórcy. Uwielbienie Chrystusa przez niewiastę miało być dla nich upokarzającym pouczeniem”; K. Romaniuk, A. Jankowski, L. Stachowiak, Komentarz praktyczny do Nowego Testamentu, I, Poznań – Kraków 1999, 339.

[13] J. Ratzinger ustosunkowując się krytycznie do skrajnej egzegezy feministycznej, twierdzi, że jest ona oznaką rozpadu interpretacji i hermeneutyki; „Schrifttauslegung im Widerstreit. Zur Frage nach Grundlagen und Weg der Exegese heute”, w: Schriftauslegung im Wiederstrei­t, Freiburg 1989, 15-44.

[14] Wystarczy wspomnieć choćby pracę zbiorową Uważajcie, jak słuchacie. Teoria i praktyka lectio divina, wydaną pod redakcją H. Witczyka przez Instytut Teologii Biblijnej w Kielcach w 2004 roku. Zob. także zbiór katechez rekolekcyjnych wydawanych przez K. Wonsa, prezentujące teksty ewangelistów oparte o metodę lectio divina. Ostatni światowy zjazd Salezjańskiego Towarzystwa Biblijnego w Krakowie (na przełomie 2004-2005) w całości poświęcony był temu zagadnieniu.

[15] http://biblijna.strona.pl/teksty/lectio_divina.htm