PSYCHOLOGA ZMAGANIA Z BIBLIĄ

 

Jeden z greckich mitów opowiada o Psyche, personifikacji ludzkiej duszy, w której zakochał się sam Eros. Odwiedzał ją co noc, skrywając się pod osłoną ciemności. W Psyche jednak przemogła ciekawość. Gdy pewnego razu Eros pogrążony był we śnie, ta zapaliła kaganek, by zobaczyć, jak wygląda jej kochanek. Kropla rozpalonej oliwy obudziła boga miłości, który obrażony, odszedł na zawsze. Zrozpaczona bogini szukała ratunku u samej Afrodyty. Ta przyjęła ją na służącą. Swą pracowitością i uległością Psyche odzyskała ostatecznie łaskawość Afrodyty, która spowodowała powrót pięknego Erosa.

Niektórzy psychologowie będą musieli długo zasługiwać na łaskawość biblistyki, jak Psyche cierpliwie pracowała, by odzyskać zaufanie Afrodyty. Kto bowiem jest znakomitym znawcą ludzkiej psyche – duszy, wcale nie musi być genialnym biblistą. Przykładów nie trzeba szukać daleko.

Anselm Grün, długobrody benedyktyn z Bawarii, jest niezwykle popularny w niektórych kręgach. Co więcej, jest genialnym psychologiem. Prowadzone przez niego ćwiczenia rekolekcyjne ściągają tysiące ludzi. Recollectiohaus jest zawsze pełny w opactwie Münsterschwarzach, a w chrześcijańskich księgarniach na dzieła Grüna przeznaczono osobne półki. Jak mnich radzi sobie z interpretacją Ewangelii? Posłużmy się kilkoma przykładami zaczerpniętymi z jednej tylko książki, zatytułowanej Zamienić rany w perły (tłum. A. Węgrzycka-Gulińska, Kraków 2002).

W interesujący sposób autor interpretuje przyczyny krwawienia kobiety uzdrowionej przez Jezusa (Mk 5,25-34). Benedyktyn stawia następującą diagnozę: „Była ona chora dlatego, że rozdała wszystko. A teraz coś bierze, chwyta szatę Jezusa. Usłyszała słowa Jezusa, że dawanie i branie należą o siebie”. Zastanawiające, jaki pomost przerzucił Grün pomiędzy wydawaniem pieniędzy na lekarzy a krwawieniem: „była chora dlatego, że rozdała wszystko”. Wydaje się, że najpierw zachorowała, a następnie szukając ratunku, wydawała majątek. Grün jednak twierdzi odwrotnie: najpierw wydała mienie na lekarzy, w wyniku czego cierpiała od dwunastu lat na upływ krwi. W jaki sposób rozdawnictwo pieniędzy może powodować krwawienie?

Grün wie jeszcze jedno: że kobieta „słyszała słowa Jezusa, że dawanie i branie należą o siebie”. Należy przypuszczać, że dotarł do niepublikowanej jeszcze literatury apokryficznej, bo tekst Ewangelii z pewnością takich słów nie zawiera. A jeśli benedyktyn ma na myśli agrafon „Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu”, to kobieta winna być najszczęśliwsza, rozdając swe mienie lekarzom…

Opowiadanie o wskrzeszeniu córki Jaira jest dla niemieckiego psychologa w habicie relacją z uzdrowienia anorektyczki, której choroba spowodowana jest nieumiejętnością wyrażenia uczuć w relacji z ojcem. Grün zauważa, że „mamy do czynienia z relacją ojciec – córka. Córka Jaira umiera na anoreksję, ponieważ nie może wyrazić swych uczuć w stosunku do ojca. Zostaje uzdrowiona dopiero wtedy, gdy ojciec uzna swą niemoc”. Przypuszczać należy, że tym razem diagnoza zasadza się na stwierdzeniu ewangelisty, iż Jezus po dokonaniu wskrzeszenia nakazał, aby dziewczynkę nakarmiono. Przy takim rozumieniu anorektykami były także tłumy, dla których Jezus rozmnożył chleb! Też przecież nakazał, by je nakarmiono!

Dziwić może również spostrzeżenie autora Zamienić rany w perły o nieumiejętności wyrażenia przez dziewczynkę uczuć wobec własnego ojca. Widocznie znów czerpie swą wiedzę ze źródeł nam nieznanych. Jair musi uznać swą niemoc, by jego córka mogła być uzdrowiona – twierdzi. Nie jest łatwo wyobrazić sobie Jaira jako ojca utrudniającego wyrażanie uczuć własnemu dziecku, skoro tak bardzo zależy mu na nim, iż odszukuje Jezusa, usilnie Go prosi o pomoc, ba, nawet pada Mu do nóg, a dziewczynkę nazywa zdrobniale „córeczką” (Mk 5,23). Ale może, postępując za logiką autora takiej tezy, należy zdiagnozować przełożonego synagogi jako schizofrenika: własną córkę przyprawia o anoreksję, uniemożliwiając jej wyrażanie uczuć, a później zamienia się w troskliwego tatę, który gotów jest zrobić wszystko, by ocalić dziecko?

Innym razem benedyktyn interpretuje Jezusowy egzorcyzm dokonany na odległość nad córką Syrofenicjanki (Mk 7,24-30). Jak można się spodziewać, zna dokładnie przyczyny stanu dziewczynki: „Córka opanowana jest przez demona dlatego, że matka wyraźnie nad nią panuje. Jezus uzdrawia najpierw matkę, wskazując jej granice”. Idąc tym tropem należałoby wszystkie matki szukające ratunku dla swych chorych dzieci uznać za „wyraźnie panujące” nad dziećmi.

Idźmy dalej. Uzdrowienie epileptyka należy widzieć w optyce relacji ojciec – syn (Mk 9,14-25): „Ten młody człowiek miotał się, był rozrywany. To rozdarcie miało najwyraźniej związek z relacją do ojca. Ojciec nie wierzył w swego syna. Doprowadziło to do tego, że syn nie znajduje ujścia swych agresji, które rozbijają go wewnętrznie”. Pomijając opinie specjalistów na temat upatrywania przyczyn epilepsji w niewierze ojca we własnego syna, należy znów postawić proste pytanie: skąd Grün czerpie takie informacje?

Ostatnim przykładem niech będzie inna narracja o wskrzeszeniu. Chodzi o młodego człowieka z miejscowości Nain (Łk 7,11-17). Zdaniem psychologa głębi, ów domniemany jedyny żywiciel rodziny jest … maminsynkiem i niemową: „Jest to jedyny syn, który najwidoczniej nie może już żyć, bo jest maminsynkiem. Musi on umrzeć w swej dawnej tożsamości i zostać wyniesiony z miasta. Miasto to symbol matczynej opieki. Jezus zatrzymuje ten pochód i mówi: ‘Wstań!’ I młodzieniec może znów mówić, także o sobie, czego dotąd prawdopodobnie nie robił”.

Porzuciwszy ironiczny ton należy uznać, że Anselm Grün ma wiele słusznych intuicji i że jego prace przynoszą pożytek duchowy wielu chrześcijanom. Co jednak z jego lekturą Biblii? Cóż… Zadaniem czytelnika Biblii jest wniknięcie w sens zamierzony przez autora, o czym przekonywał już św. Augustyn, gdy w De doctrina christiana pisał: „Aby zrozumieć boskie wyrocznie właściwie, musi istnieć ciągły wysiłek, aby dosięgnąć umysłu autora. Przez niego bowiem mówi Duch Święty […] Jest błędem nadawanie Pismu znaczenia odmiennego od tego, które było zamierzone przez pisarzy, nawet wówczas, gdy taka interpretacja służy rozbudzeniu miłosierdzia i tym tkwi w królestwie prawdy”. Może Grün nigdy nie czytał Augustyna…