Apokryficzna Ewangelia Filipa zawiera intrygującą wzmiankę, którą poszukiwacze sensacji zazwyczaj tłumaczą w następujący sposób: „Maria Magdalena była towarzyszką Zbawiciela. Chrystus miłował ją bardziej niż uczniów. Całował ją często w usta”. Cały kłopot w tym, że papirusowa kopia apokryfu znalezionego w Egipcie w Nag Hammadi jest uszkodzona i w miejsce terminu „usta” z powodzeniem można włożyć rzeczownik „czoło” czy „policzek”. Rodzi się więc pytanie: czy Jezus często w tak ostentacyjny sposób ukazywał swoje uczucia?

Pocałunki

Pocałunek w usta na starożytnym Bliskim Wschodzie wcale nie musiał oznaczać intymnej więzi. Pierwsi chrześcijanie witali się takim pocałunkiem, o czym świadczy wzmianka św. Pawła w liście skierowanym do mieszkańców Rzymu: „Pozdrówcie wzajemnie jedni drugich pocałunkiem świętym!” (Rz16,16). W gnostyckiej Ewangelii Marii czytamy, że Maria Magdalena pocałowała wszystkich zebranych apostołów w geście przywitania. Autor Ewangelii Filipa stwierdza poza tym, że wyznawcy Chrystusa: „dają życie przez pocałunek, dlatego my także całujemy jeden drugiego, przyjmując narodziny z łaski, którą mamy jedni w drugich”. Interpretowanie pocałunku Jezusa jako oznakę fizycznej intymności jest więc nieuprawnione. Nazaretański Nauczyciel okazywał jednak swoje uczucia na inne sposoby. Jakie?

Dotknięcie

Dotyk jest jednym z istotnych komunikatów skierowanych do drugiej osoby. Może on wyrażać różne treści. Wertując karty ewangelii natrafi można na wiele wzmianek o tym, iż Jezus dotykał ludzi. Najwięcej z nich dotyczy dotknięcia osób chorych (Mt 9,29; Mt 20,34; Łk 8,2-4; ; Łk 11,11-13; Łk 22,59). Wśród chorych szczególne miejsce zajmują trędowaci, gdyż ci nie tylko dotknięci byli chorobą fizyczną, ale także napiętnowani przez Prawo, według którego musieli zostać wykluczeni ze społeczności i pozbawieni możliwości oddawania kultu Bogu w świątyni jerozolimskiej, najważniejszej instytucji religijnej starożytnego Izraela (Mt 8,3; Mk 1,41; Łk 5,13; Mk 5,42). Jezus wreszcie dotyka dzieci, biorąc je w ramiona i błogosławiąc (Mk 10,13; Mk 10,16; Łk 18,15). Gestu błogosławieństwa uczniów dokonuje Jezus także przy wniebowstąpieniu (Łk 24,50).

Spojrzenie

To, czym było Jezusowe spojrzenie, dobrze oddaje starotestamentalne zdanie: „Nie tak widzi człowiek, jak widzi Bóg. Człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Bóg natomiast patrzy w serce” (1Sm 16,7). Spojrzenie Jezusa przenikało ludzkie serca i odkrywało ich tajniki. Dlatego było to często spojrzenie pełne miłości, jak w przypadku bogatego młodzieńca (Mk 10,21). Jezusowe spojrzenie oznacza aprobatę dla faktu, że młody rozmówca od dzieciństwa zachowuje przykazania Dekalogu. Innym razem spojrzenie Jezusa przepełnione było słusznym gniewem, jak w przypadku oburzonych na to, że uzdrowienia dokonuje w szabat (Mk 3,5). Zdarzało się także, że Jezus pełen delikatności dla największych nawet grzeszników, którzy szukają nawrócenia, odwraca wzrok. Gdy przyprowadzono Mu kobietę, która prowadziła grzeszne życie, Jezus nie chciał jej zawstydzić swoim wzrokiem. Pochylił się i pisał palcem po ziemi (J 8,6). Jezus spojrzeniem przebaczał i wzywał do nawrócenia. Ewangelista wspomina, że gdy Piotr potrójnie zaparł się znajomości ze swym Mistrzem, „A Pan obrócił się i spojrzał na Piotra. Wspomniał Piotr na słowo Pana, jak mu powiedział: «Dziś, zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz». Wyszedł na zewnątrz i gorzko zapłakał” (Łk 22,61-62). Jezus także modlił się spojrzeniem: „Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: «Ojcze, dziękuję Ci, żeś mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał».” (J 11,41-42).

Uśmiech

W przypadku wizerunku Jezusa, który się uśmiecha, pozostajemy niemal całkowicie w sferze przypuszczeń. Właściwie ewangelie tylko raz wspominają rozradowanie na twarzy Jezusa: „W tej właśnie chwili Jezus rozradował się w Duchu Świętym i rzekł: «Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Ojciec mój przekazał Mi wszystko. Nikt też nie wie, kim jest Syn, tylko Ojciec; ani kim jest Ojciec, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić»” (Łk 10,21-22). Jeśli jednak wziąć pod uwagę fakt, że Jezus z Nazaretu był – by użyć określenia technicznego psychologów – osobowością zintegrowaną, to jedną z ważnych cech takiej osobowości jest poczucie humoru. Możemy więc dostrzec uśmiech na twarzy Jezusa np. na weselu w Kanie Galilejskiej (choć Jan ewangelista o tym nie wspomina), czy też w chwili, gdy Jezus spostrzegł niskiego wzrostem Zacheusza wspinającego się na sykomorę w Jerychu (Łk 19,5).

Płacz

Wędrujący po Jerozolimie pielgrzymi chętnie zaglądają do przytulnego kościółka położonego na stokach Góry Oliwnej, o romantycznym wezwaniu „Dominus flevit”. To właśnie w tym miejscu, jak głosi chrześcijańska tradycja, Pan zapłakał nad Jerozolimą: „Gdy był już blisko, na widok miasta zapłakał nad nim” (Łk 19,41). Jezus widział przyszłość. Wiedział, że Jerozolima odrzuci Mesjasza, a jej mury – wraz ze świątynią – legną w gruzach. Płacz Jezusa jest także płaczem przyjaźni. Przyjaciel to niekoniecznie ten, kto nas poucza i daje dobre rady w trudnych chwilach; to przede wszystkim ten, który płacze z nami: „Jezus zapłakał. A Żydzi rzekli: «Oto jak go miłował!»” (J 11,35-36).

Integracja wewnętrzna

Jezusowa mowa ciała, czyli komunikacja pozawerbalna, ukazuje sylwetkę człowieka dojrzałego osobowościowo, wyrażającego swymi gestami całą gamę uczuć i przekazującego za ich pomocą istotne treści Jego nauczania. Zatrzymano się powyżej jedynie na kilku aspektach Jezusowej mowy ciała: dotyku, spojrzeniu, uśmiechu i płaczu. Wszystkie te przejawy pozawerbalnej komunikacji Jezusa z Jego rozmówcami dają wyraz Jego uczuciom i pragnieniom. Wyrażają chęć nawiązania kontaktu osobowego i intymnego, radość, smutek, współczucie, miłosierdzie, przebaczenie, słuszny gniew. Jezus pozawerbalnie nie tylko komunikuje uczucia, ale także przekazuje orędzie: wezwanie do nawrócenia, ukazuje miłość Boga wobec człowieka, przejawia cudotwórczą moc, błogosławi, oczyszcza, podnosi pokutujących grzeszników i przywraca do społeczności wykluczonych zeń trędowatych. W Jezusie Chrystusie z Nazaretu niedotykalny Bóg stał się Bogiem dotykającym człowieka, dotykającym jego najgłębszej istoty i wyrażającym swą miłość i przebaczenie. Miłość dojrzała jest miłością czułą. Miłość Boga do człowieka jest najdojrzalsza, a to oznacza także – najczulsza. Bóg okazuje nam swą czułą miłość w „mowie ciała” Jezusa.