XVI Niedziela w ciągu roku B

Wziąć sobie pustynię

Psychologowie twierdzą, że jedna chwila odpoczynku pozwala później na pięć chwil wzmożonej aktywności. Bez odpoczynku człowiek naraża się na zespół przeciążenia psychosomatycznego i wypalenie zawodowe. Apostołowie, którzy wrócili po rozesłaniu, musieli być zmęczeni. Chrystus każe im odpocząć, ale podpowiada też, jak ten odpoczynek powinien wyglądać: „Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne” (Mk 6,31).

To ważna myśl: osobno i na miejsce pustynne. Bo tam spotyka się Boga i w takich warunkach odnajduje się równowagę duchową. Pustynia jest nieodzowną częścią życia duchowego. Potrzebujemy złocistych i bezładnych pustyń, a na każdej z nich maleńkich oaz. To tam rozkwitają ogrody, pomalowane zielenią, żółcią, czerwienią i fioletem. Ich barwy są intensywne. Ich obecność upragniona. Żar dnia miesza się z czarnym chłodem nocy. Pustynne noce nabrzmiewają strachem. Żaden z nich jednak nie jest tak wielki, a żadna noc tak czarna, aby nie udało się wyplątać z obłoków jednej choćby gwiazdy. I uczepić się jej kurczowo. I wierzyć, że iskra może zapowiadać płomień.

Chrystus wiedział, jak odpoczywać po trudach głoszenia Ewangelii, i wiedział, że ten odpoczynek jest konieczny. Gdy pytano Johna Henry’ego Newmana, jak pośród tylu zadań znajduje czas na modlitwę, odpowiadał: „Ja nie mam czasu na modlitwę. Ja go sobie biorę”. Podobnie jest z odpoczynkiem. Gdy go brakuje, po prostu trzeba go sobie wziąć.

O trudnej sztuce odpoczywania

Pewnego dnia apostołowie stawili się przed Jezusem. Chcieli pochwalić się misjonarskimi sukcesami w głoszeniu dobrej nowiny i potyczkach z demonami. Jezus, zdając się zapewne na pomysłowość uczniów, udzielił im rady: „Idźcie i wy na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco” (Mk 6,31). Apostołowie stanęli przed nie lada problemem: jak zorganizować sobie odpoczynek na pustyni?

Nie mieliby z tym problemu pewnie jedynie zwolennicy leżenia plackiem na piasku i wspinania się po skałkach. Tymczasem dla pozostałych odpoczynek ograniczony jedynie do tych dwu form mógłby okazać się ofertą zbyt ubogą. Jak ją rozszerzyć? Odpoczywamy w różny sposób. Jedni wędkują, inni przekładają znaczki w swoich klaserach (choć filateliści to już ginąca rasa), jeszcze inni wertują (bo przecież chyba nie czytają?) kolorowe czasopisma lub szukają najbliższej kręgielni. Oczywiście psychologowie doradzają odpoczynek czynny, czyli rower, pływanie lub jogging, zatroskana mama niekiedy przeciwnie – mówi swojemu synowi–pracoholikowi: „Połóż się dziś o dwudziestej”, a żona sugeruje mężowi: „Nie chciałbyś chwilę odpocząć i skopać ogródek?”. Ile głów, tyle pomysłów na wypoczynek.

Gdy rozpoczynałem studia biblijne, greckie i hebrajskie literki nieraz tańczyły mi przed zmęczonymi oczami. Zapytałem starszego kolegi, który właśnie kończył pobierać rzymskie nauki, jak odpoczywa. Odpowiedział: „Gdy chcę odpocząć, biorę do ręki Biblię po hebrajsku i oddaję się lekturze”. Ja czyniłem to wtedy, gdy chciałem się zmęczyć. Ale każdy ma przecież prawo do własnego pomysłu na odpoczynek. Szukając go, warto pamiętać, że w słowniku wyrazów bliskoznacznych terminy „odpoczynek” i „leniuchowanie” nie znajdują się na tej samej stronie.

I Bóg odpoczął

Gdy natchniony autor chwycił za pióro – a było to przypuszczalnie nad rzekami Babilonu na sześć wieków przed Chrystusem – by poetyckim językiem biblijnego mitu opowiedzieć o początkach świata, zauważył, że po sześciu dniach pracy Pan Bóg odpoczął. Niestety autor Księgi Rodzaju nie podejrzał formy tego odpoczynku. Nie wiemy, czy Bóg przechadzał się – jak to miał w zwyczaju – po ogrodzie Eden w porze, gdy był powiew wiatru, czy może cieszył oko pięknem swego dzieła, gdy łagodnie spoglądał na świat z niebios – jak na freskach Michała Anioła. W każdym razie odpoczął. A skoro stworzeni jesteśmy na Jego obraz, to i mam należy się odpoczynek. Więcej, mamy obowiązek odpoczynku.

Pracoholicy zbyt dosłownie interpretują biblijną wypowiedź: „Ci, którzy zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły: biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą” (Iz 40,31). Odpoczynku bowiem potrzebuje każdy. W wielu religiach nabiera on charakteru sakralnego. Hebrajski czasownik szabat oznacza właśnie „odpoczywać”. Rabini w Talmudzie wymieniają czterdzieści (bez jednej) czynności, których nie wolno wykonywać w szabat.

A czyż nasz rodzimy rzeczownik „niedziela” nie pochodzi od dwóch słów: nie działać? Już więc sama nazwa świątecznego dnia zawiera w sobie jasne przesłanie: z niedzielą związany jest odpoczynek!

Bez odpowiedzi

Clive Staples Lewis, jeden z najwybitniejszych pisarzy chrześcijańskich XX wieku, wielokrotnie w swych książkach mówił o Bogu miłosiernym, dobrym i współczującym. Jego religijne refleksje jednak nie były w stanie przynieść mu ukojenia, gdy zmarła na nowotwór jego ukochana żona Joy. W A Grief Observed pisał: „Przedawkowanie tabletek nasennych załatwiłoby sprawę. Obawiam się, że w rzeczywistości jesteśmy szczurami w pułapce. Lub – gorzej jeszcze – szczurami w laboratorium. Wcześniej czy później muszę stanąć twarzą w twarz z tym pytaniem. Jaki mamy powód, prócz naszych własnych rozpaczliwych pragnień, by wierzyć, że Bóg jest – pod każdym względem, jaki moglibyśmy wymyślić – dobry? Czyż wszelkie dowody prima facie nie sugerują czegoś zupełnie przeciwnego?” (New York 1961, 26).

Lewis był człowiekiem głęboko wierzącym. Do świadomej wiary przylgnął między innymi dzięki długim rozmowom z Tolkienem i przez lekturę dzieł Chestertona. Jednak nigdy nie poradził sobie do końca ze śmiercią ukochanej żony. Czasem czuł się, jakby Bóg go opuścił.

Pewnego razu Jezus przemierzył jezioro Galilejskie. Gdy wysiadł z łodzi, „ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi, byli bowiem jak owce nie mające pasterza” (Mk 6,34). A potem rozmnożył dla nich chleb. Poczucie osamotnienia ustąpiło, gdy tłum odkrył Jezusową dobroć. Podobnie było w życiu Lewisa. Choć na wiele swoich pytań nie znalazł satysfakcjonującej odpowiedzi.

Wilcze łowy

Badacze twierdzą, że watahy wilków liczą zazwyczaj około dziesięciu osobników. Każde z należących do stada zwierząt ma jasno określoną rolę. Najważniejsza jest para przywódcza, zwana przez naukowców parą alfa. Tylko ona ma prawo się rozmnażać. Trzy osobniki w stadzie to wilki tropiciele. Gdy odkryją miejsce przebywania ofiary, nie atakują jej, lecz niezauważone przez nią wycofują się do watahy. Wówczas do działania przystępują wilki naganiacze. W taki sposób otaczają ofiarę, że ta uciekając, trafia dokładnie na miejsce, gdzie czeka reszta osobników watahy. Wówczas nawet wszystkie dziesięć zwierząt może rzucić się na sarnę, owcę czy łosia. Ofiara praktycznie nie ma żadnych szans na przeżycie.

Jezus bez ogródek oznajmiał uczniom, że posyła ich jak owce między wilki. Obserwując zachowania stadne wilków staje się jasne, że owca nie ma najmniejszych szans na uratowanie życia. Jedyną jej nadzieją jest ratunek pochodzący od pasterza. Uczniowie doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że jedynym sposobem na powodzenie ich misji jest nieustanna głęboka więź z Jezusem – pasterzem. Więź, którą pielęgnuje się przez słuchanie Jego głosu. Dlatego niekiedy garnęli się do Niego, nie dając Mu nawet chwili na wytchnienie.

Jak tamtego dnia, gdy Jezusowe postanowienie, by przepłynąć jezioro i znaleźć miejsce wypoczynku spełzło na niczym. „Wielu zauważyło to i zbiegli się tam pieszo ze wszystkich miast, a nawet ich uprzedzili. Gdy Jezus wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi, byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać” (Mk 6,33-34).