We wrześniu 2002 roku Daniel B. Wallace założył w Teksasie niedochodową organizację o nazwie Centrum Badań Manuskryptów Nowego Testamentu (The Center for the Study of New Testament Manuscripts), której celem jest prezentacja greckiego tekstu Nowego Testamentu na drodze fotografowania rękopisów. Wallace wykłada Nowy Testament w Seminarium Teologicznym w Dallas, gdzie doktoryzował się w 1995 roku. Zacznijmy jednak od początku…
Dwieście lat później
Lengenfeld w Saksonii oddalone jest około trzystu pięćdziesięciu kilometrów od Wrocławia. To tu, w Lengenfeld, 18 stycznia 1815 roku przyszedł na świat późniejszy doktor honoris causa Uniwersytetu Wrocławskiego. Mija właśnie dwieście lat od jego narodzin. Kilkutysięczne miasteczko to rodzinna miejscowość Konstantina von Tischendorfa, odkrywcy Kodeksu Synajskiego, najstarszego, bo pochodzącego z IV wieku, rękopisu całej Biblii w języku greckim.
Przyjaciel Roberta Schumanna i Feliksa Mendelssohna-Bartholdy’ego doktoryzował się z teologii (był ewangelikiem) w Lipsku w 1838 roku. W tym samym roku przyjął posadę nauczyciela domowego u proboszcza Ferdinanda Zehme w pobliskim Großstädteln. To właśnie wtedy zapłonął sympatią do swojej przyszłej żony Angeliki Zehme. Zanim jednak doszło do zaślubin, ich miłość przejść miała ciężką próbę. Konstantin pracę nad Biblią traktował jak misję. W liście do swej narzeczonej pisał: „Muszę zmierzyć się ze świętym wyzwaniem, z trudem odzyskania oryginalnego brzmienia Nowego Testamentu”. Gdy mierzył się ze świętym wyzwaniem, narzeczona musiała odznaczać się świętą cierpliwością, by znosić okresy długiej nieobecności ukochanego. Tischendorf postanowił kontynuować prace badawcze w stolicy Francji.
Paryż
Po opublikowaniu pierwszych literackich i historycznych esejów młody Tischendorf postanowił przygotować wydanie krytyczne Nowego Testamentu. Decyzja zapadła w 1839 roku. Zamiarem zapalonego uczonego było przebadanie wszystkich dostępnych dotychczasowych krytycznych wydań Nowego Testamentu, które ukazały się na przestrzeni ostatnich trzystu lat, by na ich podstawie przygotować własne.
Przez dwa lata pobytu w Paryżu Konstantin odwiedził wszystkie wielkie biblioteki Francji. Wyjeżdżał kilkukrotnie do Holandii i Anglii. Stykał się z najstarszymi manuskryptami w Londynie, Oxfordzie i Cambridge. Paryż traktował przez pewien czas niemal jak bazę wypadową. Kontakty z badaczami innymi niż niemieccy, dostęp do literatury nieosiągalnej w Saksonii, twórczy klimat uczelni paryskich – wszystko to wpływało bardzo pobudzająco na umysł Tischendorfa.
Wieczne miasto
W 1843 roku wyjechał do Rzymu. Miał nadzieję, że uda mu się zasiąść przed Kodeksem Watykańskim i przystąpić do opracowania krytycznego tego najstarszego znanego wówczas autografu. Wystarał się nawet na tę okoliczność o listy uwierzytelniające od księcia Saksonii Johanna. Pomimo, że został przyjęty na audiencji przez samego Grzegorza XVI 21 maja 1843 roku, jego nadzieje spełzły praktycznie na niczym. Udało mu się spędzić w Bibliotece Watykańskiej zaledwie dwa popołudnia. Rozczarowany swoimi „rzymskimi wakacjami” Tischendorf wybrał się do wielkich bibliotek Włoch. Odwiedził stolicę pizzy, Neapol, a potem Florencję, Wenecję, Veronę, Mediolan i Turyn. Wszystkie te romantyczne miejsca oglądał bez swej ukochanej, co było przyczyną żałości nie tylko jej samej, ale także powodem irytacji jej rodziców. Ci robili wszystko, by nakłonić narzeczonego – naukowca do szybkiego powrotu do Großstädteln, gdzie usychała z tęsknoty Angelika. Zakochany i współczujący Konstantin, rozumiejący doskonale stan duszy umiłowanej, stwierdził, że przybędzie tak szybko, jak to tylko możliwe i wiosną 1844 roku w Livorno wsiadł na statek, który zawiózł go … do Egiptu.
Pole widzenia
Matka Konstantina, niedługo przed porodem spotkała niewidomego mężczyznę. Odczytała to jako zły omen. W umyśle już po raz dziewiąty oczekującej na rozwiązanie kobiety pojawiła się myśl, która na sposób fobii atakowała raz silniej, innym razem łagodniej. Kobieta bała się, że noworodek również urodzi się pozbawiony wzroku. Gdy stało się inaczej, chwaląc Boga za zdrowe dziecko nadała mu imię Lobegott („Chwalibóg”). Życie jednak obfituje w paradoksy. Konstantin rzeczywiście miał wadę wzroku. Polegała na tym, że jego pasmo widzenia było o wiele szersze niż u przeciętnego człowieka. A to znacznie ułatwiało pracę paleografa.
Pierwsze odkrycia
Gdy Konstantin zapukał do furty klasztoru św. Katarzyny na Synaju, mnisi przyjęli go z dużą życzliwością. Sam klasztor nie płonął już jednak w tym czasie – jak przez wieki – ogniem wiedzy i naukowych badań. Raczej płonęły w nim książki. Biblioteka była ponoć w opłakanym stanie. Cyryl, mnich opiekujący się woluminami, wystawił na środku sali kosz, do którego składał zniszczone i nieużywane księgi. Tischendorf tak wspomina tamte wydarzenia: „Podczas odwiedzin klasztoru w miesiącu maju roku 1844 dostrzegłem pośrodku wielkiej sali duży i szeroki kosz wypełniony starymi pergaminami. Bibliotekarz, który był człowiekiem dobrze poinformowanym, rzekł, iż dwie podobne sterty mocno nadwerężonych przez czas szpargałów już zostały oddane na pastwę płomieni. Jakimż zaskoczeniem było dla mnie, gdym wśród tej sterty spostrzegł znaczną liczbę kart z fragmentami Starego Testamentu w grece, a manuskrypt ten wydał mi się jednym z najstarszych, jakie kiedykolwiek ujrzeć mi było dane”.
Historia o najstarszych kartach Biblii w koszu na śmieci do dziś powtarzana jest jako jedna z najbardziej niewiarygodnych opowieści o odkryciach archeologii biblijnej. Niektórzy uczeni oburzali się na synajskich mnichów za ich brak szacunku wobec
tekstów świętych. Inni badacze szczerze wątpili w taki przebieg wydarzeń, jaki przedstawił odkrywca. Byli wreszcie i tacy, którzy wprost zwracali się przeciw niemu, twierdząc, że kreuje się na bohatera.
Kodeks Synajski
Pochodzący z IV stulecia kodeks łączy w sobie Septuagintę i Nowy Testament. Septuaginta to starożytne tłumaczenie Biblii Hebrajskiej (czyli – z małymi wyjątkami – Starego Testamentu) na język grecki. Stała się Biblią judaizmu diaspory, a po narodzinach chrześcijaństwa – Biblią Kościoła wywodzącego się z gruntu pogańskiego. Historia greckiego przekładu Biblii Hebrajskiej rozszerzonej o kilka ksiąg i fragmentów wiąże się z powstałym w II w. przed Chr. tzw. Listem Arysteasza. Arysteasz był dworzaninem Ptolemeusza II Filadelfia w egipskiej Aleksandrii. List skierowany do niejakiego Filokratesa, mieszkającego w Jerozolimie, opowiada historię przekładu. Tradycja głosi, że tłumaczenia dokonało siedemdziesięciu dwóch uczonych żydowskich w Aleksandrii. Stąd też nazwa dzieła: Septuaginta to z greckiego tyle co „siedemdziesiąt”. Początkowo nazwę tę odnoszono jedynie do greckiego przekładu Tory, z czasem jednak rozszerzono go na pozostałe księgi Biblii Hebrajskiej oraz te, które ostatecznie nie znalazły się w kanonie żydowskim, jednak wliczone zostały w kanon hellenistyczny. Septuaginta jest dziełem żydowskim i w pierwszych latach po jej powstaniu cieszyła się wśród Żydów niezwykłą popularnością. Gdy chrześcijaństwo zaczęło rozprzestrzeniać się na obszarach języka greckiego, a więc niemal w całym basenie Morza Śródziemnego, Septuaginta w naturalny sposób stała się Biblią chrześcijan.
Zwyczajem Pawła apostoła było rozpoczynanie przepowiadania dobrej nowiny od głoszenia jej w synagogach. Niektórzy z Żydów przyjmowali wówczas wiarę w Jezusa, inni ją odrzucali. Ci jednak, którzy ją przyjęli, dawali początek domus ecclesiae, domowym wspólnotom kościelnym, które szybko zapełniały się wyznawcami pochodzącymi z pogaństwa. Przed ukształtowaniem się kanonu Nowego Testamentu korzystano właśnie z Septuaginty, budując argumentację za mesjańskim posłannictwem Jezusa dla Żydów i kształtując pierwotny kerygmat. W Kościele grecko-katolickim to właśnie ona (nie tekst hebrajski) uznawana jest za natchnioną.
Egipt po raz drugi i trzeci
W styczniu 1853 roku Tischendorf po raz drugi wybrał do Egiptu. W klasztorze św. Katarzyny pojawił się w lutym. Ten pobyt w pewnym sensie okazał się bardziej pomyślny niż poprzedni. Poszukiwacz manuskryptów dotarł do większej ilości antycznych tekstów biblijnych niż kiedykolwiek. Nie udało mu się jednak znaleźć pozostałych kart cennego skarbu. Wyjątek stanowił niewielki skrawek zapisany z obydwu stron kilkoma zdaniami z Księgo Rodzaju. To znalezisko było niewielkie, jednak przekonało Tischendorfa, że „jego” manuskrypt był zapisem całej Biblii.
Do „bram” klasztoru zapukał po raz trzeci w styczniu 1859 roku. Kiedy został wciągnięty w koszu do okna, które służyło za klasztorną furtę (faktycznie bowiem kompleks nie posiadał bram), przełożony przywitał go bardzo ciepło, wyrażając nadzieję, że tym razem jego misja odniesie sukces. Po południu 4 lutego wybrał się na spacer wokół
zabudowań klasztornych wraz z mnichem, który zajmował się zaopatrzeniem. Gdy powrócili do klasztoru, mnich zaproponował odświeżający napój w jego celi. Po chwili zakonnik powiedział: „Ja też mam Septuagintę”. Mówiąc to, z szafy w narożniku celi wyjął zwój owinięty czerwonym materiałem i położył go przed Tischendorfem.
Pasterz Hermasa i List Barnaby
Konstantin zdał sobie sprawę, że trzyma w ręku nie tylko najcenniejszy manuskrypt spośród wszystkich, na jakie natrafił w swej ponad dwudziestoletniej karierze naukowej, ale w ogóle najcenniejszy kodeks biblijny na świecie! Nawet, gdy po latach wspominał tę chwilę, nie potrafił utrzymać emocji na wodzy. Mówił, że trzymał w ręku „najcenniejszą perłę” i „najdroższy diament”. Pomimo tego, że światło ledwie sączyło się z lampy, a noc była chłodna, zapalony zabrał się za kopiowanie Listu Barnaby, który wraz z Pasterzem Hermasa okazał się częścią kodeksu.
Przez ponad dwieście lat na próżno szukano greckiego oryginału apokryficznego Listu Barnaby. Pierwsza jego część znana była jedynie w niedoskonałym tłumaczeniu łacińskim. Od połowy II aż do czwartego wieku pismo cieszyło się ogromnym autorytetem w Kościele, a wielu chrześcijan stawiało go na równi z pismami Nowego Testamentu. List znany jest Klemensowi Aleksandryjskiemu, więc powstać musiał przed końcem II stulecia. Anonimowy autor, podający się za Barnabę – towarzysza misyjnych wypraw św. Pawła – doskonale orientuje się w zawiłościach Stary Testament, jednak interpretuje go przeciw Żydom. Sądzi, że Bóg odrzucił Izrael, a jego miejsce zastąpił młody Kościół.
Kodeks Synajski zawiera także pismo znane jako Pasterz. Jego autorem jest niejaki Hermas, brat papieża Piusa, który w połowie II stulecia przez piętnaście lat przewodził Kościołowi (140-155). Dzieło przynosi nadzieję odstępcom od wiary. Wielu chrześcijan sądziło, że ci, którzy ugięli się pod jarzmem prześladowań, zapierając się wiary, nigdy nie mogą otrzymać przebaczenia. Chrystus, który ukazał się w mistycznych wizjach Hermasowi, zapewnia, że pokuta może na nowo przywieść ich na łono Kościoła.
On-line
Burzliwa historia odkrycia Kodeksu Synajskiego potoczyła się tak, że jego fragmenty znajdują się obecnie w czterech instytucjach. Największym szczęściarzem okazała się British Library: jest w posiadaniu trzystu czterdziestu siedmiu spośród około czterystu kart kodeksu. Pozostałe rozdzielone są pomiędzy Bibliotekę Uniwersytecką w Lipsku, Rosyjską Bibliotekę Narodową w Petersburgu oraz klasztor św. Katarzyny na Synaju. Marzeniem wielu naukowców było złączenie wszystkich fragmentów w jedną całość. Przedsięwzięcie, które w realnym świecie jest praktycznie nie do zrealizowania, w świecie wirtualnym – we współpracy z założonym przez Wallace Centrum Badań Manuskryptów Nowego Testamentu – okazało się możliwe. Badacze z Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych, Rosji, Egiptu i Niemiec przystąpili do realizacji projektu, któremu nadano nazwę „Codex Sinaiticus”. Umowę o wzajemnej współpracy podpisano w marcu 2005 roku. Współpraca ta miała polegać na konserwacji, sfotografowaniu, transkrypcji i publikacji on-line wszystkich posiadanych kart kodeksu.
Prace trwały niemal dziesięć lat. Dziś nie tylko biblista, teolog, paleograf , ale każdy pasjonat może mieć pełny dostęp do bezcennego manuskryptu i jego transkrypcji. Na stronie internetowej codexsinaiticus.org można obejrzeć każdą kartę i każdy fragment pergaminu w dużej rozdzielczości.