Jezus, Karol de Foucauld, Antoine de Saint Exupéry – co łączy te postacie? Umiłowanie pustyni.
Przed rozpoczęciem swej publicznej działalności Jezus czterdzieści dni przebywał na pustyni, gdzie wśród modlitw i postów przygotowywał się do swej misji. Gdyby hipotetyczny wędrowiec dysponował czasem i nie zamierzał iść najkrótszą drogą z Jerozolimy do Jerycha, znaleźć by się mógł na Górze Kuszenia, Dżabal Quruntul. Trzy pokusy i trzy zwycięstwa Syna Bożego. Przemądrzali poszukiwacze mitów twierdzą, że również i dziś zamiana kamienia w chleb wydaje się przedsięwzięciem skazanym na niepowodzenie, rzucenie się w dół ze szczytu góry lub narożnika świątyni byłoby realne przy wykorzystaniu na przykład motolotni, natomiast z wysokości Dżabal Quruntul oczyma wyobraźni można dostrzec przepych królestw świata. Opis kuszenia Jezusa nie należy jednak do gatunku opowiadań mitycznych. Trzy pokusy Jezusowe z Pustyni Judzkiej doczekały się rewelacyjnie krótkiego komentarza praktycznego, który wyszedł spod pióra świętego jezuity, Ignacego z Loyoli: „ubóstwo przeciw bogactwu, hańba i pogarda przeciw czci światowej, pokora przeciw pysze”.
Ten sam duchowy wymiar pustyni odkrywał Karol de Foucauld, założyciel Małych Braci i Małych Sióstr Jezusa. Jego życie naznaczone było licznymi paradoksami. Jako młody człowiek Karol zamierzał zostać żołnierzem. Był bogaty. Odziedziczył znaczny spadek po dziadku. W pewnym momencie swego życia, gdy uznał, że nie ma ono większego sensu, rzucił się w wir pracy badawczej. Zafascynowało go Maroko. Uczył się arabskiego, czytał Koran, spotykał się z muzułmanami. Był urzeczony ich gościnnością i pokorną modlitwą do Allaha. „Czyżby On istniał?” – zastanawiał się – „Przecież muzułmanin znaczy wróg”. Po powrocie do Francji oddawał się lekturom książek o duchowości, wciąż jednak czuł się pusty wewnętrznie. Był październik 1886 roku. Karol rozmawiał z księdzem Huvelin. Poprosił o lekcję religii, a kapłan rozpoczął spowiedź. Po wyjściu z kościoła uderzył go chłodny wiatr znad Sekwany. Karol stał się człowiekiem wierzącym.
Po tak radykalnym przyjęciu wiary nie widzi innego sposobu jej przeżywania jak natychmiastowe udanie się do Ziemi Świętej. Gorączkuje się patrząc na wzgórza, miasta i drogi, którymi wędrował Jezus. Każda grudka ziemi jest mu droga, każdy zachód słońca przypomina o Bogu, każdy łyk wody jest wodą żywą. Wtedy zaczyna kiełkować w jego umyśle najbardziej szalona myśl: by resztę życia spędzić na pustyni. Po święceniach kapłańskich w 1901 roku wybiera się na Saharę, gdzie próbuje stać się bratem dla Tuaregów. Tłumaczy Biblię na język tych pustynnych koczowników, pisze słownik. Zyskuje nawet sympatyków swego pomysłu życia na pustyni, jednak jego niedoszli współbracia uciekają szybko, przestraszeni surowością nowej formy. Tuaregowie współczują Karolowi, że choć jest tak dobrym człowiekiem, to i tak będzie musiał skończyć w piekle, bo nie jest muzułmaninem. On odpowiada modlitwą: „Boże mój, polecam Ci z całej duszy ich nawrócenie. Ofiaruję Ci za nich moje życie, za nawrócenie Maroka, za ludy Sahary, za wszystkich niewiernych”. Karol żyje blisko Boga, ale z dala od ludzi – a może lepiej: chciałby żyć z dala od ludzi, jednak ci nie dają mu spokoju. Przychodzą po rady, na rozmowy, wyżalenie się, modlitwę. Jego życie zostaje przerwane nagle, 1 grudnia 1916 roku. Ginie podczas rozruchów w Hoggarze z rąk piętnastoletniego chłopca z plemienia Senussów, zawsze wrogo nastawionego do Francuzów. Wydaje się, że tak zakończyła się pustynna przygoda Karola de Foucauld, ale to tylko pozór. De facto dopiero się zaczęła. Krew przelana na pustyni i wyciekająca na habit z napisem „Jezus – Caritas” zaczęła szybko przynosić owoce. Sanguis martyrum semen christianorum – krew męczenników jest posiewem chrześcijan.
Umierając Karol wyznał: „Ja, który potrafię tylko marzyć, niczego w życiu nie osiągnąłem”. Niedługo potem ogłoszony został błogosławionym. Wspólnoty zaczęły powstawać jak grzyby po deszczu. Zamieszkują je zwyczajni ludzie, wcale nie ubrani jak mnisi, pracujący w biurach, fabrykach, szkołach. Obrali drogę, którą Karol opisał jako swoje marzenie: nieść dobrą nowinę w swoim środowisku życia; żyć prosto; adorować Jezusa.
Innym wielkim miłośnikiem pustyni okazał się Antoine de Saint Exupéry, który również wiele miesięcy spędził na Saharze, w bazie lotniczej. Efektem jego przemyśleń jest egzystencjalno-filozoficzny traktat zatytułowany Twierdza.Autor uważa, że jego refleksje są poszukiwaniem i odkrywaniem prawdy. Ukazuje to niekiedy w sposób bardzo surowy, a nawet brutalny. Znamienną w traktacie jest scena, kiedy to ojciec przyprowadza na pustynię swego syna, by pokazać mu konającą kobietę przykutą do pala za jakieś przestępstwo. Ojciec mówi do chłopca:„Ona już przeszła granicę cierpienia i strachu, które są chorobami stajennymi, a na które cierpi ludzkie stado. Ona odkrywa prawdę”. Doświadczenie pustyni kazało Exupéry’emu podjąć refleksję nad wolnością. WPilocie wojennym napisze: „Co to znaczy uczynić kogoś wolnym? Jeżeli na pustyni uwalniam człowieka, który nie odczuwa żadnych pragnień, jakie znaczenie ma jego wolność? Wolnym może być tylko ktoś, kto do czegoś dąży. A zatem uwolnić człowieka znaczyłoby obudzić w nim pragnienie i wskazać drogę”.
Jezus, Karol de Foucauld, Antoine de Saint Exupéry – co łączy te postacie? Umiłowanie pustyni.
Rozpoczynamy okres Wielkiego Postu – czas pustyni.