IV Niedziela w ciągu roku A

Konsternacja na górze

„Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie” (Mt 5,1) – takimi słowami ewangelista Mateusz wprowadza czytelnika do wysłuchania Jezusowego Kazania na górze, które rozpoczyna się ośmioma błogosławieństwami. Ta sama mowa u Łukasza wprowadzone została zupełnie inaczej: „Zeszedł z nimi na dół i zatrzymał się na równinie” (Łk 6,17). Tak jawna rozbieżność – Mateuszowa góra i Łukaszowa równina – przez wieki budziła konsternację biblistów. Próbowano wyjaśniać ją na wiele sposobów.

Jedni dowodzili, że zwyczajem wędrownych nauczycieli było powtarzanie tych samych nauk w różnych okolicznościach. Można więc z powodzeniem przyjąć, że Jezus powtarzał błogosławieństwa nie tylko na górze czy równinie, ale także w domach, synagodze czy świątyni. Inni twierdzili, że zamiarem Mateusza było ukazanie Jezusa jako nowego Mojżesza. Skoro Mojżesz wyszedł na górę, być narodowi wybranemu dać Dekalog, tak Jezus jako nowy Mojżesz wychodzi na górę, by rodzącemu się Kościołowi, dać przykazanie miłości bliźniego. Najnowsza propozycja biblistów każe sięgnąć do aramejskiego tła wygłoszenia mowy. W języku Jezusa słowo taurah oznacza zarówno „górę”, jak i „równinę”. Wydaje się, że ten właśnie termin stoi u podstaw obydwu przekładów. Można więc uniknąć konsternacji spowodowanej różną lokalizacją Jezusowego kazania.

Dużo większą konsternację natomiast budzi jego treść. Jezus uczy, jak widzieć przegraną zwycięstwem, smutek radością, ubóstwo bogactwem, ofiarę darem, a śmierć życiem. Jego największym marzeniem jest uczynić nas najszczęśliwszymi na świecie. A klucz otwierający drzwi takiego szczęścia jest tylko jeden: trwanie w bliskości Boga. Ostatecznie więc nie jest tak ważne, gdzie błogosławieństwa zostały wygłoszone. Dużo istotniejsza jest odpowiedź na inne pytanie: na ile kształtują one mój sposób widzenia świata?

Lwy zjadają kanibalów

Żyjący na przełomie drugiego i trzeciego stulecia teolog o zacięciu apologetycznym, Tertulian, drapieżnym pazurem szarpał oponentów chrześcijaństwa. W dziele Apologetyk. pisał: „Jeżeli Tyber sięga murów, a Nil nie nawadnia pól, jeżeli niebo jest nieruchome, a ziemia drży, jeżeli panuje głód czy zaraza, rozlega się krzyk: ‘Chrześcijanie dla lwa!’. Co, wszyscy dla jednego lwa?”. Za czasów Tertuliana chrześcijanie oskarżani byli o to, że są kanibalami, bo przecież Chrystus wzywał, by spożywać Jego Ciało. Nazwani byli ateistami, gdyż nie mieli w swych świątyniach posągów bóstw. Oskarżano ich o kazirodztwo, bo mówili, że kochają braci i siostry. A wachlarz kar za te i podobne przestępstwa był nader szeroki. Kamienie lecące na Szczepana, ciała rozpięte na krzyżach po Neronowym pożarze, akcenty zoologiczne w Koloseum czy łatwo palące się stosy  – to tylko kilka przykładów z początków chrześcijaństwa.

A dziś? Podpalenia chrześcijańskich domów w Sirsapanga w Indiach, zamachy zorganizowane przez hinduistycznych przywódców w Orissie, wprawne maczety w kościele w Pannala na Sri Lance, aresztowania za posiadanie Biblii w Iranie… To tylko kilka przykładów form zewnętrznego ucisku, by nie wspominać tych mniej widocznych, o których mówił Jan Paweł II: „Nie jest to już śmierć fizyczna, ale pewnego rodzaju cywilna śmierć, nie odosobnienie w wiezieniu lub obozie, ale ciągłe ograniczanie wolności osobistej i dyskryminacja społeczna”. Czy to właśnie zapowiadał Chrystus, gdy głosił: „Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy mówią kłamliwie wszystko złe na was z mego powodu. Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie” (Mt 5,10)?

Na pierwszy rzut oka te słowa brzmią niemal szaleńczo. Co za nagrodę można otrzymać za oddanie życia? Odpowiedź musi być równie szaleńcza: „Dla mnie żyć – to Chrystus, a umrzeć – to zysk”. W optyce męczeństwa nagrodą jest sam Chrystus, a śmierć – bramą w otwarte ramiona Tego, którego ukochało się ponad życie.

Jezusowe szczęście

Pierwsza z wielkich mów Jezusa zapisana na kartach Mateuszowej ewangelii skupia uwagę czytelnika wokół zagadnień etycznych. Miejsce jej wygłoszenia to (Mt 5,1), przez co Mateusz nawiązuje do Synaju i otrzymania Dekalogu: „Mojżesz wstąpił na górę Bożą” (Wj 19,3). Adresatami Kazania na Górze są najpierw uczniowie Jezusa (zauważmy, że w dziele Mateuszowym jest ich w tym momencie czworo, nie dwunastu) oraz tłumy kroczące za Nauczycielem. Swe przemówienie rozpoczyna Jezus od proklamacji błogosławieństw, których orędzie zawiera się w stwierdzeniu: szczęśliwi są ci, którzy przynależą do królestwa Bożego (ubodzy, smutni, łaknący sprawiedliwości, miłosierni, czystego serca, czyniący pokój, prześladowani dla sprawiedliwości). Motywy szczęścia związane są z inauguracją królestwa Bożego, gdyż zapowiadając pokój, sprawiedliwość, duchowe bogactwa stwierdza Jezus jednoznacznie, że zaczyna się czas realizacji idei mesjańskich.

Błogosławieństwa zwane są inaczej makaryzmami i stanowią szczególny gatunek literacki, mający swój pierwowzór w świecie filozofii greckiej, na kartach Starego Testamentu i w myśli judaistycznej. Sama nazwa pochodzi od greckiego przymiotnika makarios, oznaczającego „szczęśliwy” lub „błogosławiony”. Stąd makaryzmy ukazują model życia, którego realizacja sprowadza błogosławieństwo i zapewnia szczęście. Orędzie zawarte w błogosławieństwach jest przesłaniem o Bogu, który jest Ojcem i który ofiarowuje błogosławieństwo w zjednoczeniu z Nim. Przyjąć je można jedynie przez wiarę. Bibliści oratorsko tłumaczą, że błogosławieństwa to najbardziej rewelacyjna i rewolucyjna część nauczania Jezusa. Jezus bowiem ogłasza szczęśliwymi tych, którymi świat pogardza; proklamuje błogosławionymi tych, którzy w oczach świata uchodzą za godnych litości; twierdzi, że szczęścia dostępują ci, którzy w oczach świata potrzebują współczucia. Tak więc tylko wiara może być kluczem do dostrzeżenia motywu szczęścia w sytuacjach, które przedstawiają te błogosławieństwa.

Biblijna koncepcja szczęścia nieuchronnie wiąże człowieka z Bogiem. Na kartach Pentateuchu i ksiąg historycznych Starego Testamentu szczęśliwym nazwany bywa cały naród Izraela: „Izraelu, tyś szczęśliwy! Któż tobie podobny? Narodzie zbawiony przez Pana, Obrońca twój tobie pomaga, błogosławi zwycięski twój miecz. Wrogowie słabną przed tobą, ty zaś wyniosłość ich depczesz” (Pwt 33,29). Źródłem tego stanu jest Jahwe, który zbawia swój lud. Podmiotem błogosławieństwa jest zawsze osoba. O podmiocie kolektywnym szczęścia mówi Kohelet: „Szczęśliwyś kraju, którego król ze szlachetnie urodzonych pochodzi i gdzie książęta w czasie właściwym ucztują, na sposób męski, bez uprawiania pijaństwa” (Koh 10,17). Mądry król jest powodem błogosławieństwa wszystkich swoich poddanych, najpełniej jednak dotyka ono jego żon i najbliższych sług. Królowa Saby sławiła szczęście wsłuchujących się w mądrość Salomona: „Szczęśliwe twoje żony, szczęśliwi twoi słudzy! Oni stale znajdują się przed twoim obliczem i wsłuchują się w twoją mądrość” (1Krl 10,8).

***

Kliknij tytuł „Osiem szczęść. Całkiem inne kazania o Ośmiu Błogosławieństwach” lub obrazek, by pobrać PDF książki

Polub stronę na Facebook