Książę kijowski z Ukrainy Włodzimierz I Wielki po przyjęciu chrztu miał wysłać swoich emisariuszy do Konstantynopola. Gdy przybyli do stolicy Bizancjum, zaproszono ich do uczestnictwa w liturgii sprawowanej w katedrze Mądrości Bożej (Hagia Sofia). Była to najbardziej okazała świątynia Wschodu. Przybysze z Kijowa byli zauroczeni tym, co przeżyli. Uderzyło ich bogactwo liturgii, zachwycił niebiański śpiew i w uniesienie wprawił zapach kadzidła. A przede wszystkim ikony. Wszystko to sprawiło, że wysłali do księcia pismo następującej treści: „Nie wiedzieliśmy, czy jesteśmy w niebie, czy na ziemi. Nigdy wcześniej nie doświadczyliśmy takiego piękna. Nie potrafimy opisać tego słowami, ale wiemy jedno: tam, pomiędzy ludźmi, mieszka Bóg”.
Gdy Jezus był kuszony na pustyni i potrzebował ziemskiego pokarmu, odrzucił pokusę zamiany kamieni w chleb, bo przecież nie samym chlebem żyje człowiek. Po zmartwychwstaniu, gdy mógłby spokojnie żyć tylko słowem, które pochodzi z ust Bożych – kilkukrotnie spożywał posiłki z apostołami. Pewnego razu w wieczerniku posilił się rybą. Innym razem nad wodami jeziora rozpalił ognisko, smażył rybę i przygotował chleb. W końcu wędrując do Emaus „wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał” towarzyszom podróży (Łk 2430). Dlaczego? Odpowiedź kryje się w tym ostatnim wydarzeniu: w Eucharystii.
Kleofas i drugi uczeń rozpoznali Jezusa po łamaniu chleba. Wysłannicy księcia Włodzimierza poczuli się na Eucharystii jak w niebie. A to dlatego, że Msza święta daje nam przedsmak uczty niebiańskiej.
Polub stronę na Facebook