Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
(1Kor 13,1)
W Etyce wartości ks. Józef Tischner pisał: „Człowiek jest jak płynąca poprzez czas – pieśń. Kto gra ową pieśń? Sam człowiek jest tu instrumentem i artystą”. Wykonanie tischnerowskiej pieśni polega między innymi na praktykowaniu przykazania miłości Boga i człowieka, zgodnie z zasadą „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego” (Mt 22,39).
Coraz bardziej powszechna staje się następująca logika w pojmowaniu Jezusowego nakazu, przejętego przecież ze Starego Testamentu. Powinienem kochać Boga. Jak tę miłość wyrazić? Poprzez miłość do drugiego człowieka! Czy mogę kochać drugiego, nie kochając siebie? Oczywiście nie! W końcu chodzi o miłość mierzoną zasadą „jak siebie samego”. A to oznacza, że muszę skoncentrować się na sobie, zadbać o własny rozwój i wewnętrzne uzdrowienie. Najlepiej zrobić listę osób, które mnie skrzywdziły, i okoliczności, w których to nastąpiło, by każdą z tych sytuacji solidnie rozważyć i omodlić. Najlepiej wstawienniczo. I w ten sposób miłość do Boga sprowadzona została do… koncentracji na samym sobie.
Na szczęście jest też w tradycji chrześcijańskiej inny nurt rozumienia słów Chrystusa. Chodzi o to, by przebaczyć bez zbytniego rozpamiętywania wyrządzonych krzywd. To wcale nieprawda, że jeśli nie opowiem Bogu w modlitwie z detalami o zadanych mi ranach, nie zostanę uzdrowiony. Czyżby Bóg nie znał tych sytuacji? Oczywiście, że je zna. Czy jest zbyt słaby, by mógł posklejać zranione serce, jeśli nie opowiem Mu w szczegółach o wyrządzonych mi krzywdach? Oczywiście, że nie jest zbyt słaby. Czyż Bóg nie potrafi złożyć na nowo rozbitego na kawałki dzbana? Oczywiście, że potrafi! Boski Garncarz potrafi stworzyć go na nowo. Bóg może przyjść z darem uzdrowienia serca w jednej chwili.
Paweł, ucząc o miłości, uczy postawy, czyli formy stałego sposobu postępowania. Przebaczenie, które jest istotnym wyrazem postawy miłości, polega nie tyle na każdorazowym wysiłku darowania wyrządzanego zła, lecz na stałej skłonności serca, by pragnąć dobra drugiego człowieka, bez względu na to, czy jest on mi życzliwy, czy nie. Są ludzie zmuszeni, niezależnie od nich samych, do życia w środowisku zazdrości, zawiści czy złośliwości ze strony innych. Przebaczenie polega wówczas na unikaniu zemsty i pragnieniu nawrócenia krzywdzicieli. W tym przypadku błędem jest utożsamianie przebaczenia z uczuciem. Przebaczenie to akt woli poparty rozumowymi argumentami. Pozytywne uczucia wobec osoby, która zawiniła, mogą, ale nie muszą, pojawić się z biegiem czasu jako umocnienie aktu woli. Gdyby przebaczenie było przede wszystkim uczuciem, niemożliwa byłaby realizacja przykazania miłości nieprzyjaciół. Nie sposób przecież żywić pozytywne emocje wobec osób całkiem nieżyczliwych.
Program Dwunastu Kroków stosowany przy terapii różnych uzależnień nakazuje zrobić inną listę – listę osób, które ja skrzywdziłem, by im zadośćuczynić wyrządzone zło i modlić się za nich. Podejmując konkretne kroki, by naprawić wyrządzone krzywdy, przybliżam się ku Bogu, któremu w ten sposób okazuję miłość. W ten sposób okazuję ją także tym, którzy mnie zranili. Staję się instrumentem i artystą pieśni, której dźwięki wyrażają miłość wobec Boga i bliźniego, a przez to – wobec mnie samego. Innymi słowy – nie jestem jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.