Każdy niech przeto postąpi tak,
jak mu nakazuje jego własne serce,
nie żałując i nie czując się przymuszonym,
albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg.
(2Kor 9,7)
Kiedy ukończyłem studia na Papieskim Instytucie Biblijnym w Rzymie, wykładowcy dawali nam, absolwentom, ostatnie wskazania. Jedno z nich brzmiało: „Prawdziwy biblista raz w roku odwiedza Ziemię Świętą”. Staram się stosować do tej wskazówki, choć nie zawsze mi się to udaje. Bywa, że jestem w ojczyźnie Jezusa kilka razy w roku.
Za każdym razem, gdy przemieszczam się z północy na południe klimatyzowanym autobusem po izraelskich drogach, pielgrzymi zauważają ogromny kontrast pomiędzy Galileą a Judeą. Widoczny jest zwłaszcza wiosną. Galilea tętni życiem. Jest zielona i pełna kwiatów. Jezioro Genezaret otaczają zielone łąki. Wzgórza pokryte są kwiatami. Drzewa wybuchają soczystą zielenią. Nawet domowe ogródki w arabskich i izraelskich osiedlach mienią się kolorami. Wszystko wokół tętni życiem. Wystarczy jednak znaleźć się kilkadziesiąt kilometrów na południe, by krajobraz zmienił się diametralnie. Zamiast zieleni dominuje kolor żółty i szary. Kamienie i piach. Na Pustyni Judzkiej niemal nie ma roślinności, a w Morzu Martwym, położonym w największej depresji na ziemi, nie przeżyje żadne stworzenie.
Te dwa zbiorniki wodne, Genezaret i Morze Martwe, spina rzeka Jordan. Jej wody spływające z masywu Hermonu wpływają do jeziora, przynosząc mu życie. Wypływając na południe po pewnym czasie docierają do najbardziej zasolonego zbiornika na świecie. Stamtąd nie ma odpływu. Morze Martwe przyjmuje wody, ale już ich nie oddaje.
Paweł apostoł zachęcał mieszkańców Koryntu, by przyszli z pomocą materialną utrudzonej wspólnocie w Jerozolimie. Dodaje przy tym: „Każdy niech przeto postąpi tak, jak mu nakazuje jego własne serce, nie żałując i nie czując się przymuszonym, albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg” (2Kor 9,7).
Nie chodzi jednak tylko i wyłącznie o dobra materialne. Zbiórka na rzecz ubogich chrześcijan w Jerozolimie była aktem symbolicznym, poprzez który mieszkańcy Koryntu uznają pierwszeństwo gminy powstałej w mieście, gdzie Chrystus dokonał odkupienia. A to już swoista wymiana duchowa.
Do każdego chrześcijanina Duch Święty przychodzi ze swymi darami. Przychodzi również do mnie. Kto przyjmuje te dary i dzieli się nimi, ten dzieli się życiem. Staje się kwitnący niczym Galilea wiosną. Kto jednak przyjmuje dary Ducha Świętego i zatrzymuje je za siebie, nie przekazuje ich dalej, po pewnym czasie traci je. W pewnym sensie pozostaje martwy i pogrąża się w duchowej depresji. Niczym Morze Martwe.
Aby moja dusza stała się kwitnąca niczym ogrody Galilei wiosną, wystarczy, że z radością dzielić się będę z innymi tym, co otrzymuję od Pana. Bo przecież radosnego dawcę miłuje Bóg.