XI Niedziela w ciągu roku B

Las Bożych Cedrów, Liban (fot. M. Rosik)

Jeszcze nie czas

Louis Leo Holtz to dawny amerykański futbolista, doświadczony trener, a ostatnio także mówca motywacyjny. Urodził się w 1937 roku. Po zakończeniu kariery piłkarskiej był asystentem trenera w pięciu drużynach, a następnie samodzielnie prowadził aż siedem zespołów, między innymi słynnych New York Jets. W 2008 roku jego wizerunek pojawił się w College Footbal Hall of Fame, galerii w Atlancie, której zadaniem jest uhonorowanie najwybitniejszych graczy i trenerów futbolu uniwersyteckiego. Holtz jest także autorem dziesięciu książek. W jednej z mów kończących ważny etap kariery, podeszły już w latach amerykański trener wyznał: „Odkryłem, że w życiu ważnych jest pięć rzeczy. Każdy winien mieć coś do zrobienia. Każdy musi mieć kogoś, kogo kocha. Każdy musi w coś wierzyć. Każdy winien mieć na coś nadzieję. I wreszcie każdy powinien okazywać, że jest coś, na czym naprawdę mu zależy”.

Do tych fundamentalnych twierdzeń autor dochodził przez lata. To był długi proces życiowych doświadczeń, wzlotów i upadków, zwycięstw i porażek. W tym procesie dojrzewała mocna osobowość. Podobnie zboże nie od razu gotowe jest do żniwa: „Ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarno w kłosie. Gdy zaś plon dojrzeje, [rolnik] zaraz zapuszcza sierp, bo pora już na żniwo” (Mk 4,28-29).

Jezusowa przypowieść nie dotyczy dojrzałości ludzkiej. Nie chodzi w niej o kształtowanie charakteru. Ani o to, jak hartować silną wolę. Mowa o królestwie Bożym. A ono dojrzewa do żniwa już dwa tysiąclecia. I Boski Rolnik wcale nie uznał go jeszcze za gotowe do zbiorów…

Śpiew o królestwie

Słynny żydowski filozof Martin Buber opowiadał pewnego razu o rabinie, który w ten sposób zapamiętał swojego dziadka, ucznia słynnego Baala Szem Towa: „Mój dziadek był sparaliżowany. Pewnego dnia poproszono go, aby opowiedział o swoim nauczycielu. Wówczas dziadek zaczął mówić o tym, jak święty Baal Szem Tow miał w zwyczaju skakać i tańczyć w trakcie modlitwy. Mówiąc te słowa, wstał z miejsca i do tego stopnia dał się ponieść opowieści, że sam zaczął skakać i tańczyć, aby zademonstrować, jak czynił to jego mistrz. W tym momencie został uzdrowiony. Tak właśnie należy opowiadać historie ”.

Zadaniem przypowieści Jezusa było doprowadzenie słuchacza do swoistego stanu szoku emocjonalnego i intelektualnego. Nie inaczej ma się rzecz z przypowieścią o gorczycznym ziarnie: „gdy się je wsiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi. Lecz wsiane wyrasta i staje się większe od jarzyn; wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki powietrzne gnieżdżą się w jego cieniu” (Mk 4,31-32).Spośród trzech gatunków południowej gorczycy: sinapis nigra – alba, brassica nigra i salvadora persica najprawdopodobniej przypowieść mówi o pierwszym. Jego łodyga osiąga rozmiary trzech, czterech metrów, dlatego w przypowieści mowa jest o „drzewie”. Choć w rzeczywistości Izraelici znali ziarna mniejsze niż ziarno gorczycy, to jednak przysłowiową stała się małość ziarna gorczycznego. Dla słuchaczy Jezusa przypowieść nabierała znaczenia eschatologicznego i wskazywała na wspaniałość końcowego stanu królestwa Bożego. Początki królestwa Bożego są nieznaczne i trudno zauważalne. Jednak Bóg ostatecznie doprowadzi królestwo do pełnego rozkwitu. Nie na tym jednak kończy się fabuła przypowieści. Ziarno stanie się drzewem, w którego cieniu zagnieżdżą się ptaki.

I tu rodzi się kluczowe pytanie. Czy są to ptaki, przysiadają na chwilę, by zaznać cienia, a potem dalej kontynuują swój śpiew o królestwie? Czy może takie, które na drzewie Kościoła wiją sobie wygodne gniazdka?

Domino’s Pizza i ziarno gorczycy

Tom Monaghan zrobił zawrotną karierę na … pizzy. Rozpoczynał bardzo niepozornie, ale bardzo ciężka praca, właściwe inwestycje, wymagania stawiane sobie i pracownikom zrobiły swoje. Pierwszą restaurację kupił w 1960 roku. Sieć Domino’s Pizza znana jest dziś na całym świecie. Monaghan dziś jest miliarderem. I to całkiem osobliwym miliarderem.

Najpierw założył szkołę prawniczą „Ave Maria” w Ann Arbor. Potem kilka szkół podstawowych prowadzonych przez siostry zakonne. Następnie stworzył katolickie radio. A ostatecznie zainwestował trzysta milionów dolarów w przedsięwzięcie realizowane dziś na Florydzie, nieco na północny zachód od Miami. Rozpoczęło się od założenia uniwersytetu, któremu Monaghan również nadał miano „Ave Maria”. Jest to katolicka uczelnia, ale wcale nie trzeba być katolikiem, by na niej studiować. Kampus uniwersytecki szybko zaczął się rozrastać. Najlepszą kawę serwuje lokal przy rogu ul. Zwiastowania i Bulwaru Jana Pawła II. Kilka kaplic wewnątrz budynków uczelnianych to za mało – pomyślał miliarder. Ostatnio wystawił katedrę. Katedrę, bo kampus rozrósł się w całe miasto. Zamieszkują je nie tylko studenci. Osiedla się w nim coraz więcej ludności, która pragnie wieść życie spokojne, w oparciu o tradycyjne chrześcijańskie wartości. W ciągu najbliższych lat ma przybyć jedenaście tysięcy domów. Takie są plany.

A Monaghan? Każdy dzień rozpoczyna lekturą Biblii i uczestnictwem w Eucharystii. Codziennie przesuwa w palcach paciorki różańca. Wielu uważa go za fanatyka. On tylko uśmiecha się, patrząc na rozrost miasta i mówi, że przypomina ono ziarno gorczycy. „Gdy się je wsiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi. Lecz wsiane, wyrasta i staje się większe od jarzyn; wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki powietrzne gnieżdżą się w jego cieniu” (Mk 4,31-32).

Ziarna niezauważone

Edyta Stein pochodziła z rodziny żydowskiej, ale w wieku kilkunastu lat świadomie porzuciła judaizm. Gdy jako młody naukowiec pewnego razu w gronie przyjaciółek zwiedzała katedrę katolicką we Frankfurcie nad Menem w roku 1916, uderzyło ją zachowanie pewnej kobiety, która weszła do świątyni z wielkim koszem w ręku. Najpewniej weszła do kościoła prosto z targu, gdzie dokonała zakupów. Po chwili w wielkim skupieniu zaczęła się modlić. Dla Edyty był to widok fascynujący.  Zatopiona w modlitwie postać urzekła ją.

Rozmiłowana w filozofii wrocławianka nie pamiętała, aby ktoś w ciągu tygodnia wstąpił do synagogi czy kościoła protestanckiego, prosto od codziennych zajęć, żeby tam spotkać Boga. Tymczasem pełna wiary kobieta wpatrzona w Najświętszy Sakrament rozmawiała z Bogiem. To przeżycie utkwiło na zawsze w pamięci późniejszej świętej, która obrała imię Teresy Benedykty od Krzyża, i stało się jednym z impulsów jej nawrócenia.

Było niczym ziarno gorczycy wrzucone w umysł i serce racjonalistki, która porzuciła wiarę. Ziarno niedostrzegalne, które zakiełkowało w odpowiednim czasie. Zgodnie ze słowami Jezusa: „Z czym porównamy królestwo boże lub w jakiej przypowieści je przedstawimy? Jest ono jak ziarnko gorczycy; gdy się je wsiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi, lecz wsiane, wyrasta i staje się większe od innych jarzyn; wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki powietrzne gnieżdżą się w jego cieniu” (Mk 4,30-32).

Polub stronę na Facebook