Betanię, której nazwę tłumaczy się z hebrajskiego jako „dom biednych”, po polsku z powodzeniem moglibyśmy nazwać Ligotą. Ligota to przecież pochodna od staropolskiego „lichota”, a więc termin wskazujący na ubóstwo, a nawet bieda. Niewielka miejscowość, w czasach Jezusa oddalona kilka kilometrów od murów Starej Jerozolimy, dziś natomiast włączona już administracyjnie do miasta, była świadkiem interesujących wydarzeń w życiu Jezusa. Tu mieszkała zaprzyjaźniona z Jezusem rodzina. To tu Jezus napominał Martę (Łk 10,38-42), tu dokonał wskrzeszenia Łazarza (J 11,1-44), tu wreszcie gościł w domu Szymona Trędowatego (Mk 14,3-9). Jak goszczono Jezusa?
W drogę bez śniadania
Gdy Nauczyciel pielgrzymował do Jerozolimy na uroczystości świąteczne, zatrzymywał się domu zaprzyjaźnionego rodzeństwa, Marii, Marty i Łazarza. Często pewnie rozmowy przeciągały się długo w noc, a cienie żywo dyskutujących postaci figlowały na białych ścianach w świetle oliwnych lampek. Jedną z takich scen skrupulatnie relacjonuje Łukasz: „W dalszej ich podróży przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie. Natomiast Marta uwijała się koło rozmaitych posług. Przystąpiła więc do Niego i rzekła: ‘Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła’. A Pan jej odpowiedział: ‘Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona’” (Łk 10,38-42). Niewielki błąd, jaki zakradł się do wielu tłumaczeń Biblii, powodował niekiedy wielkie zamieszanie w teologii. Otóż Jezus mówi, że Maria obrała „dobrą”, nie „najlepszą” cząstkę. Obie postawy są dobre, zarówno praca, jak i kontemplacja, jeśli nadajemy im odpowiednie proporcje. A stąd już blisko do monastycznego hasła: „Ora et labora!”
Dobrze wychowana Marta bardzo przejęła się uwagą Jezusa. Dołączyła do Marii i tak bardzo zaaferowane były urzekającymi mowami Nauczyciela, że z czasem obie zapomniały o obowiązkach ujmujących gospodyń. Dowód? Gdy pewnego razu Jezus opuścił dom swych przyjaciół, natychmiast odczuł głód (Mk 11,12). Był ranek, słońce wstało już na dobre, a Jezus nie jadł jeszcze śniadania. Szukał owocu na przydrożnym drzewie figowym, a że akurat nie był to czas na figi, więc nic dziwnego, że nie znalazł tam nic, prócz liści. Mało ekologiczne zachowanie, przeklęcie drzewa, które uschło od korzeni, stało się w historii interpretacji biblijnej symbolem odjęcia błogosławieństwa od tych członków narodu wybranego, którzy odrzucili Jezusa i Jego nauczanie. W ten sposób Marta i Maria przysłużyły się teologii, skłaniając Jezusa do prorockiego gestu.
Łazarz – żyjący zmarły
Kolejna wizyta Jezusa w Betanii rozegrała się w bardziej dramatycznych okolicznościach. Jezus wskrzesił zmarłego przyjaciela, dowodząc tym samym swej władzy nad śmiercią. Imię Lazaros oznacza „ten, któremu Bóg pomaga”. Czyn Jezusa w całej pełni potwierdza znaczenie imienia. W ludowych wierzeniach Żydów dusza zmarłego mogła unosić się nad jego ciałem trzy dni po śmierci. Wzmianka ewangelisty o tym, że Łazarz już cztery dni leży w grobie, ma wykluczać podejrzenia o letarg i ukazać dramatyzm sytuacji. Dlatego nawet sama Marta, siostra zmarłego, pomysł, by odsunąć kamień, uznaje za nie najbardziej trafny.
W Palestynie I wieku, po dokonaniu namaszczenia ciał zmarłych, owijano je całunem, na twarzy kładziono chustę, a ręce i nogi przewiązywano opaskami. Proces przygotowania ciała do pogrzebu wyglądał następująco: na jednej części długiego całunu kładziono wzdłuż ciało zmarłego, a następnie drugą częścią przykrywano korpus, po czym owijano całun w poprzek opaskami. Osobną chustę przygotowywano na głowę zmarłego. Owinięcie głowy, oprócz tego, że zapobiegało opadaniu szczęki, miało znaczenie symboliczne: oznaczało, że zmarły definitywnie odszedł ze świata żyjących i że jego stan jest nieodwracalny. Ewangelista potwierdza te zwyczaje stwierdzając, że Łazarz wyszedł na zewnątrz grobowca „mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą” (J 11,44)
Jezus dokonuje wskrzeszenia poprzez rozkaz: „Łazarzu, wyjdź na zewnątrz” (J 11,43). Na tak autorytatywne słowa dokonuje się jeden z największych cudów dokonanych przez Jezusa, cud tak wielki, że tradycja wschodnia zaliczyła wskrzeszenie Łazarza do kalendarza dwunastu najbardziej uroczystych świąt w roku. Cerkiewne ściany i kolorowe ikonostasy często prezentują tę scenę w każdy z możliwych sposobów i z przesadną wiernością o szczegóły. Na niejednym malowidle świadkowie cudu trzymają się za nosy, potwierdzając tym samym prawdziwość estetycznych obaw Marty: „Panie, już cuchnie” (J 11,39).
Wskrzeszenie Łazarza, jak każde wskrzeszenie dokonane przez Jezusa, jest zapowiedzią Jego zmartwychwstania, a także ostatecznego zmartwychwstania każdego wierzącego.
Zmarnowany olejek nardowy?
Namaszczenie Jezusa, którego pewna kobieta dokonała w Betanii, miało być w zamyśle ewangelistów czynnością antycypującą Jego pogrzeb. Odpowiadając na zarzut niektórych świadków sceny, że olejku nie sprzedano i nie rozdano pieniędzy na jałmużnę, Jezus formułuje trzyczęściową wypowiedź, w której linia argumentacji ma charakter wstępujący (egzegeci-erudyci technikę tę nazywają climax). Początkowo mówi, że gest kobiety jest „dobrym czynem” (Mk 14,6). W tradycji rabinicznej dobrymi czynami były odwiedziny chorych, udzielanie gościny, grzebanie zmarłych, finansowe wsparcie potrzebujących itp. Według rabbiego Simlaia, żyjącego w III wieku, Torę otwiera dobry czyn Boga – przyodzianie nagiego, i taki też czyn zamyka Pięcioksiąg – pogrzeb Mojżesza. Pierwsza część wypowiedzi Jezusa zmierza więc w kierunku uzasadnienia, że czyn kobiety jest równie dobry, jak jałmużna, której domagają się adwersarze. Drugi człon zawiera informację: „ubogich zawsze macie u siebie…, a mnie
nie zawsze macie” (Mk 14,7). Ta sama logika znalazła później swe odzwierciedlenie w nauczaniu rabinów, według których jałmużna jest czynem mniej chwalebnym niż namaszczenie, gdyż może być udzielona jedynie żyjącym, podczas gdy namaszczenie rozciąga się na zmarłych. I właśnie to oznajmia Jezus w kulminacyjnym punkcie swej wypowiedzi: „uczyniła to na mój pogrzeb” (Mk 14,8).
Scena namaszczenia w Betanii gra specyficzną rolę w teologii ewangelistów. Czyn kobiety, rozpoznany jako „dobry”, staje się modelem postępowania dla adresatów ich dzieł, a w konsekwencji dla wszystkich członków Kościoła. Model ten ma swoje zastosowanie w czasie nieobecności Jezusa, czyli w czasie oczekiwania na powtórne Jego przyjście. Między zmartwychwstaniem a paruzją jest czas na czynienie dobra.
Poprzez historię
Archeologowie przekonują, że w XII wieku były w Betanii dwa kościoły – jeden w miejscu grobu Łazarza, drugi – w miejscu domu Marii i Marty. W XVI wieku ten pierwszy przemieniono na meczet. Nawet Arabowie wpisali się wtedy w biblijną tradycję, nazywając Betanię al-Azarija, czyli „Łazarzówką”. Dziś na ruinach dawnych dwóch kościołów stoi wybudowane w latach 1952-1953 nowe sanktuarium, które upamiętnia gościnny dom Marii i Marty. Na szczytowej ścianie kościoła piękne mozaiki przedstawiają święte rodzeństwo. Wnętrze przypominać ma komorę grobową, aby upamiętnić grób Łazarza. Właśnie dlatego sanktuarium pozbawione jest okien, a jedynym źródłem światła jest szklane oko w kopule. Sama kopuła oblepiona jest czterdziestoma ośmioma mozaikami, które w różny sposób wyrażają ideę zmartwychwstania. Są wśród nich wzlatujące ptaki, płomienie ognia czy rozwijające się kwiaty. Czerń ścian symbolizuje śmierć. Inne mozaiki, które zdobią ściany, przedstawiają biblijne sceny, które rozegrały się w miasteczku. Tuż obok sanktuarium wznosi się prawosławna cerkiew i meczet, a pomiędzy nimi – wejście do tradycyjnego grobu Łazarza. W dół, do przedsionka, z którego wchodzi się do komory grobowej, prowadzą dwadzieścia cztery schody. Kamienna płyta grobowa przypomina, że powstał z niej wskrzeszony przyjaciel Jezusa.
Betania, która niegdyś wiele razy gościła Jezusa, dziś zaprasza Jego wyznawców. Pielgrzymi z całego świata chętnie zatrzymują się w tym niewielkim jerozolimskim osiedlu, by pochylając się nad Biblią, uczyć się sztuki gościnności.