JEZUSOWA SZTUKA PAMIĘTANIA

 

W pewnej hinduskiej szkole przeprowadzono interesujący eksperyment. Dwunastoletnim dzieciom, które nigdy nie miały styczności z Ewangelią, przeczytano osiem błogosławieństw, prosząc, by uważnie słuchając starały się zapamiętać jak najwięcej z nich. Ku zaskoczeniu badających, po jednorazowym odczytaniu błogosławieństw niemal każde z dzieci potrafiło bezbłędnie odtworzyć pięć, sześć, a nawet siedem z nich! A wszystko to w czasach, gdy absolutną dominantę zdobyła pamięć wzrokowa.

W starożytności sztuka pisania nie była powszechnie znana. Posiedli ją jedynie ludzie wykształceni i oddający się studiom. Stąd też nauczanie starożytnych filozofów greckich, mędrców rzymskich czy żydowskich wędrownych nauczycieli przekazywane było ustnie. Nie umiejący czytać słuchacze ćwiczyli w sobie umiejętność zapamiętywania ze słuchu, nauczyciele i mówcy zaś korzystali ze specjalnie obranej pedagogii, by ułatwić słuchaczom zapamiętanie głoszonych nauk. Umiejętność zapamiętywania – wydaje się – była wówczas posunięta dużo dalej niż ma to miejsce dziś.

Ludzie basenu Morza Śródziemnego czasów Jezusa posługiwali się zasadniczo właśnie pamięcią słuchową. Analfabetyzm, jak wspomniano, był zjawiskiem niemal powszechnym, choć trzeba przyznać, że wyznawcy judaizmu stanowili tu znaczący wyjątek: niemal wszyscy chłopcy w wieku od pięciu do trzynastu lat byli objęci obowiązkiem nauki w szkołach przysynagogalnych. I tak jednak największy nacisk kładziono na zapamiętanie treści usłyszanych od nauczyciela, nie zaś przeczytanych w książce, których było jak na lekarstwo.

Badaczami metod mnemotechnicznych stali się w ostatnich latach Herald Riesenfeldt i Birger Gerhardsson, uczeni skandynawscy. W swych pracach sugerują, że Jezus nauczał swych słuchaczy nie tylko treści, ale także werbalnej metody przekazywania treści dobrej nowiny. Od chwili Jego zmartwychwstania do momentu powstania pierwszej kanonicznej Ewangelii upłynęło kilkadziesiąt lat. W tym czasie dobra nowina głoszona była zasadniczo za pomocą przekazu ustnego. Starano się, by przekaz ten był klarowny i nie ulegał zniekształceniom. Po zmartwychwstaniu wśród chrześcijan bardzo szybko pojawili się tzw. hellenizujący – chrześcijanie mówiący po grecku. Tradycja ustna o Jezusie zaczęła więc funkcjonować w dwóch językach: greckim i aramejskim (choć nawet w przekazie greckim niektóre ze słów aramejskich zachowane zostały w oryginalnym brzmieniu). W społeczności niemal pozbawionej umiejętności pisania należało w taki sposób przekazywać naukę, by była łatwo zapamiętana już po jednokrotnym jej usłyszeniu.

Wypracowane w starożytności metody łatwego zapamiętywania usłyszanych treści okazywały się niezwykle skuteczne. Dowody? Ponoć gdy pewnego razu Seneka skończył swój wykład, zwrócił się do słuchaczy: „Czy są pytania?” Były. Filozof postanowił najpierw ich wysłuchać, a później po kolei odpowiedzieć. Przerwał audytorium po pierwszych stu pytaniach, a potem zaczął w spokoju odpowiadać na każde z nich. Dokładnie w takiej kolejności, w jakiej były zadane. Oczywiście nie zapisywał ich wcześniej. Idźmy dalej. Żyjący na przełomie II i III stulecia Orygenes,

rodem z Aleksandrii w Egipcie, znany był z tego, że recytował Pismo Święte z pamięci. Wystarczyło zacytować jakiś wers, a Aleksandryjczyk kontynuował recytację. Nie ustępował mu Rzymianin Tertulian, niemal współczesny Orygenesowi.

Genialną pamięcią odznaczali się także komentatorzy sportowi antycznych olimpiad. Zajmująca się starożytną agonistyką doktor Anna Rambiert-Kwaśniewska z Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu dotarła do materiałów źródłowych, z których wynika, że sprawozdawcy potrafili zapamiętać tysiące nazwisk zawodników. Sportowców witali imiennie z pamięci podczas uroczystości otwierających igrzyska. Grecy zresztą czcili boginię pamięci, Mnemozynę, która według mitologii była córką Uranosa i Gai. Dziewięć nocy z rzędu spędziła z Zeusem, w wyniku czego przyszło na świat dziewięć muz. Reprezentacje Mnemozyny przedstawiają ją jako kobietę zasłaniającą sobie ręką jedno ucho – jakby chciała wskazać narząd, przez który otrzymujemy informacje godne zapamiętania.

Także Rzymianie pielęgnowali ars memorativa. Wydaje się, że bardziej niż Grecy kładli nacisk na łączenie dźwięków z obrazami. W ten sposób pamięć słuchowa była wzmacniana przez mnemotechnikę zasadzającą się na wyobrażeniach. Tego typu metody pamięciowe znakomicie sprawdzały się przy wygłaszaniu długich mów, których zapamiętywanie do perfekcji opanował Cyceron.

Wspomniany wyżej profesor Birger Gerhardsson z Wydziału Teologicznego uniwersytetu w Lund w Szwecji pokusił się o zestawienie najczęściej wykorzystywanych w starożytności metod zapamiętywania ze słuchu. Jedna z nich to na przykład stała, wciąż powtarzająca formuła przekazu, zestawiona na zasadzie antytez. Po nią właśnie sięgnął Jezus, gdy wielokrotnie powtarzał: „Słyszeliście, że powiedziano – a Ja wam powiadam”. Dzięki tej prostej technice oratorskiej Nauczyciel z Nazaretu zawarł w antytezach Kazania na Górze sedno chrześcijańskiej moralności. Równie skutecznym zabiegiem było konstruowanie wypowiedzi na zasadzie powtórzeń krótszych fraz czy struktur składniowych, często z zastosowaniem kontrastów treściowych czy z użyciem paradoksalnych zestawień. Niektóre z treści wyrażonych w ten sposób zostały utrwalone w formie przysłów. Wystarczy usłyszeć je jeden raz, by zapamiętać na zawsze. Należą do nich dla przykładu krótkie logia, budowane na zasadzie kontrastu: „Lekarzu, ulecz sam siebie” czy „Żaden prorok nie jest mile widziany w swej ojczyźnie”. Łatwo jest zapamiętać także używane przez Jezusa struktury składniowe, jak choćby wspomniane: „błogosławieni – albowiem”. Wniosek ze współczesnych badań dawnych metod mnemotechnicznych jest jeden: Jezus okazuje się nie tylko mówcą, którego nauki mają największy wpływ na historię ludzkości, ale także jawi się jako mistrz sztuki oratorskiej, służącej łatwemu opanowaniu pamięciowemu przekazywanych treści.