Nazaret w Galilei. To tu po raz pierwszy na kartach Biblii spotykamy postać Maryi. W jej czasach była to niewielka wioska położona w pobliżu Via Maris, głównego szlaku wiodącego z północy do Egiptu. Galilea jako kraina geograficzna rozciąga się od rzeki Litanii w obecnym Libanie aż do doliny Jizreel.
Dziewczyna bez skazy
Niewiele wiemy o młodzieńczym życiu Maryi. Według tradycji miała przyjść na świat jako długo oczekiwane dziecko. Jej rodzicom chrześcijanie pierwszych wieków nadali imiona Anna i Joachim. Rodzina mieszkała w Jerozolimie, w miejscu, gdzie dzisiaj wznosi się kościół św. Anny.
Jako dziecko Maryja miała podjąć służbę w świątyni jerozolimskiej. Apokryficzna „Protoewangelia Jakuba” przekazuje piękne podanie o niej tkającej nową zasłonę przybytku na polecenie kapłanów. Do tego zadania została wybrana jako jedna z siedmiu dziewcząt z pokolenia Dawida, które przed Bogiem były bez skazy. Zanim przystąpiły one do pracy, ciągnęły losy, jakim kolorem każda z nich winna przetykać tkaninę. Maryi przypadł szkarłat i purpura, które – zdaniem autora apokryfu – są symbolem poczęcia Chrystusa i Jego godności królewskiej. Tak oto zrządzeniem losu – nie zdając sobie zupełnie z tego sprawy – tkając zasłonę świątyni, tkała ona szatę dla mającego się w przyszłości narodzić Jezusa (zob. J 2,21).
Według apokryfu do Nazaretu Maryja udała się, by poślubić Józefa.
Cieśla z Nazaretu
Galilejczycy zasadniczo trudnili się pracą w dwóch obszarach: mieszkający w pobliżu jeziora Genezaret zajmowali się rybołówstwem, inni zaś rolnictwem. Józef jednak nie był ani rybakiem, ani rolnikiem. Ewangeliści zgodnym chórem mówią o nim „cieśla”.
„Ewangelia Pseudo-Mateusza”, utwór pochodzący prawdopodobnie z szóstego wieku, zawiera ciekawą informację dotyczącą oblubieńca Maryi: „Józef pracował przy budowie w nadmorskim mieście, Kafarnaum; był bowiem cieślą. Przebywał tam przez dziewięć miesięcy, a wróciwszy do domu zastał Maryję brzemienną. Przejęty i strapiony zawołał: Panie, Panie, przyjmij ducha mego, ponieważ lepiej jest dla mnie umrzeć niż żyć!”. Przedstawiona w tym fragmencie reakcja mężczyzny, którego Biblia nazywa „sprawiedliwym”, wydaje się oczywista. Nieznany z imienia autor apokryfu, powstałego prawdopodobnie w Galii, w taki właśnie sposób odniósł się do zapisu znajdującego się na kartach kanonicznej Ewangelii św. Mateusza: „Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego” (Mt 1,18).
Pełna łaski
Gdy Archanioł Gabriel pojawił się przed młodziutką Maryją w Nazarecie, by oznajmić jej, że Bóg wybrał ją na matkę swego Syna, nazwał ją tajemniczym imieniem kecharitomene. Ten grecki termin oznacza „pełną łaski”. Użycie go jest zaskakujące. Biblia wielokrotnie mówi o ludziach wypełnionych Bożą łaską, jednak za każdym razem pojawia się fraza złożona z dwóch wyrazów, np. w przypadku Szczepana opisanym w Dziejach Apostolskich Łukasz Ewangelista używa sformułowania złożonego z dwóch słów pleres charitos. Tymczasem jeśli chodzi o Maryję, ten sam autor sięga po termin, który przypuszczalnie sam wymyślił, aby wyraźnie odróżnić postać Matki Jezusa od innych postaci, które również obdarzone zostały łaską.
Łukasz Ewangelista z pochodzenia był Grekiem, mógł więc pozwolić sobie na słowotwórcze pomysły. W opisie zwiastowania warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden termin – genoito. Pojawia się on w zawołaniu Maryi: „Niech mi się stanie!”. Nie jest ono – jak chcieliby niektórzy egzegeci – naznaczone rezygnacją czy wręcz determinacją, Maryja określa siebie jako „służebnicę Pańską”. Postawione przez nią pytanie: „Jakże się to stanie?” nie świadczy o braku wiary, zaufania czy powątpiewaniu. Wręcz przeciwnie: oznacza poszukiwanie wiary całkowicie świadomej.
Co prawda, łacińskie fiat sugerować może pewien rodzaj zgody wyrażonej z rezygnacją w głosie: „no dobrze, niech już tak będzie”, jednak użyta w oryginalnym tekście grecka forma optativus – niezwykle rzadka na kartach Nowego Testamentu – jest całkowicie pozbawiona takiego wydźwięku. Greckie genoito (Łk 1,38) to radosne zawołanie: „niech tak będzie!”, „niech się tak stanie!”. Wyraża ono szczere przyjęcie woli Bożej i wręcz entuzjastyczne podjęcie z nią współdziałania. W tym właśnie wyraża się ochoczy duch służby Maryi.
Mąż sprawiedliwy
Maryja była zaślubiona Józefowi, nikt więc z mieszkańców galilejskiego miasteczka nie powinien się dziwić jej brzemiennemu stanowi, a raczej składać gratulacje. Tylko on, jako jej mąż, miał prawo do oburzenia, zdziwienia, niedowierzania… W Palestynie tamtych czasów małżeństwo zawierano dwuetapowo: najpierw następował erusin, porównywany niekiedy –niezbyt szczęśliwie – do zaręczyn, po którym małżonkowie mieszkali oddzielnie przez dwanaście miesięcy, a dopiero po tym czasie odbywało się uroczyste przeprowadzenie pani młodej do domu pana młodego. Wprawdzie Maryja i Józef mieszkali jeszcze osobno, kiedy okazało się, że ona spodziewa się dziecka, jednak potomstwo poczęte przed wspólnym zamieszkaniem uważane było za prawowite.
Cień podejrzenia na Maryję mógł rzucić tylko Józef, ponieważ nikt poza nim nie wiedział, że to nie on jest ojcem dziecka. On jednak, ponieważ nie rozumiał tego, co zaszło, postanowił potajemnie oddalić żonę, chociaż zgodnie z żydowskim prawem powinien jej wręczyć get – list rozwodowy. Nie była to zemsta ani odwet za to, co – jak mógł sądzić – wydarzyło się w życiu Maryi, ale wyraz miłosierdzia. Na decyzji tej nie zaważyły bynajmniej względy materialne: po rozstaniu z żoną mógł liczyć na zatrzymanie wiana małżonki, a także na odzyskanie mocharu – kwoty, którą uiścił przy zaślubinach.
Szczęśliwie boska interwencja skłoniła go do zmiany planów. Usłyszany we śnie anielski głos sprawił, że Józef przyjął iście ojcowską postawę: przyjął małżonkę do siebie, uznając tym samym jej dziecko.
Narodziny dziecka
W związku z zarządzonym spisem ludności małżonkowie udali się do Betlejem, rodzinnego miasta Józefa. Podróż tę odbyli około 6 roku p.n.e. Według Łukasza Ewangelisty zarządzenie owo wydał Kwiryniusz, wielkorządca Syrii. Jednak bardziej prawdopodobne wydaje się, że spis odbył się za Sencjusza Saturninusa, który był u władzy w latach 8 – 6 przed Chrystusem.
Właśnie podczas tej podróży pewnej nocy pod rozgwieżdżonym niebem w górach Judy rozegrała się niezwykła w swej prostocie scena, która zmieniła bieg historii. Na świat przyszedł Jezus. Ciepło matczynych dłoni pokonało chłód skalnej groty. A później wszystko potoczyło się wedle Bożego planu: śpiewy aniołów, pokłon pasterzy, jasna łuna na niebie i dary wędrujących mędrców. Bóg zamieszkał wśród ludzi.
„Kiedy Jezus przychodzi”, Głos Ojca Pio 144 (2023) 6, 6-9.
Polub stronę na Facebook