Rozmowa z red. Joanną Grabowską

„I rzekł do nich anioł: Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu; dziś bowiem w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan.” (Łk 2, 10-12) – Kiedy było to „dziś” z anielskiego zwiastowania?
– Jezus urodził się w 7 lub 6 roku przed Chrystusem. Właśnie tak! Zdaję sobie sprawę z paradoksu zawartego w takim stwierdzeniu, ale dzisiejszy stan wiedzy dowodzi, że mnich żyjący na przełomie V i VI stulecia, Dionizy Mniejszy, któremu papież Jan I polecił ustalić datę narodzin Jezusa, popełnił błąd. Wyznaczył datę na rok 754 „ab urbe condita”, czyli od założenia Rzymu, podczas gdy faktycznie stało się to około sześciu lat wcześniej. Ewangeliści nie podają konkretnego dnia ani roku przyjścia na świat Jezusa z Nazaretu.

Dlaczego nie ma w Biblii nic o dacie narodzin Jezusa? Dla ewangelistów nie było istotne, tylko dopiero dla Kościoła, gdy był ustalany kalendarz świąt?
– Kiedy swego czasu poznawałem dzieła Augustyna, bardzo polubiłem taką jego wypowiedź: „Nie czytamy w Ewangelii, by Pan powiedział: ‘Posyłam wam Pocieszyciela, który by was pouczał i biegu słońca i księżyca’. Chrześcijan bowiem chciał wykształcić, nie matematyków”. Ewangeliści nie pisali podręczników historii. Stworzyli własny gatunek literacki, nieco pokrewny antycznym biografiom. A te często są wymodelowane przez autorów. W starożytnych biografiach greckich trzymanie się chronologii w schemacie prezentacji wydarzeń z życia bohatera nie stanowi zasadniczego priorytetu autorów. Chronologia ta często jest zmieniana i podporządkowana przyjętym założeniom ideologicznym, czy – w przypadku Ewangelii – teologicznym. Prezentacja materiału obejmującego czyny i wypowiedzi bohatera również podporządkowana jest celom ideologicznym. Materiał ten najczęściej jest pogrupowany i usystematyzowany według wcześniej przyjętych założeń. W starożytnych powieściach biograficznych pojawiają się niekiedy elementy legendarne, a czasem nawet fikcyjne. Tak przedstawiał życie króla Cyrusa Ksenofont, tak powstało dzieło historiograficzne „Filipika” Teopompa, w podobnym stylu utrzymane są żywoty Heraklesa i Hezjoda, które wyszły spod pióra Plutarcha z Cheronei, autora niemal współczesnego ewangelistom.
Zasadniczo celem pisania Ewangelii jest przekaz wiary, w mniejszym stopniu natomiast – danych archeologicznych, przyrodniczych, geograficznych czy historycznych. Oczywiście takie dane też się w Ewangeliach pojawiają, ich autorzy jednak nie na nich koncentrują swoją uwagę. Dla Marka, Mateusza, Łukasza czy Jana istotą w opowieściach o przyjściu na świat Zbawiciela jest sam fakt narodzenia Jezusa, który to fakt interpretują teologicznie. Verbum caro fatum est!, „Słowo stało się ciałem” – napisze w Wulgacie św. Hieronim, tłumacząc Ewangelię Jana. Zamiarem hagiografów było podkreślenie wcielenia Chrystusa, czyli prawdy o tym, że Bóg stał się człowiekiem. Mniej troszczyli się o wskazanie konkretnego dnia narodzin. Poza tym jest jeszcze jedna zasadnicza różnica pomiędzy antyczną biografią czy historiografią a Ewangeliami: starożytni biografowie piszą swe dzieła o zmarłych, Ewangeliści twierdzą, że Jezus wciąż żyje. Piszą o Nim jako o kimś sobie bliskim, z kim przez wiarą mają łączność, nie zaś jak o bohaterze przeszłości, nad którym zamknięto wieko trumny. A swoją drogą, z pewną rezerwą odniósłbym się do stwierdzenia, że w Ewangeliach nic nie ma o dacie narodzin Chrystusa. Sądzę, że jest i to całkiem sporo…

O narodzinach Jezusa mówią skąpo tylko dwie Ewangelie: Mateusza i Łukasza. Na ich podstawie nie można ustalić nie tylko dnia i miesiąca, ale nawet roku, w którym urodził się Jezus…
– Uporządkujmy materiał faktograficzny. Według Mateusza Jezus urodził się za panowania króla Heroda, który – jak twierdzi żydowski historyk z I wieku, Józef Flawiusz – zmarł w 4 roku p.n.e. Według Łukasza, Jezus przyszedł na świat podczas spisu ludności zarządzonego przez Oktawiana Augusta, za czasów wielkorządcy syryjskiego Kwiryniusza, o którym wspomniany Flawiusz w „Antiquitates judaicae” pisze, że pełnił tę funkcję w latach od 6 do 10 n.e. Kwiryniusz rzeczywiście przeprowadził spis ludności na początku swoich rządów, czyli w 6 lub 7 roku n.e. Tak więc relacje Mateusza i Łukasza wzajemnie się wykluczają. Jak wybrnąć z tego labiryntu?
Jeśli przyjąć, że data narodzin Chrystusa przypada jeszcze na rządy Heroda Wielkiego (jak chce Mateusz) oraz, że Jezus narodził się w Betlejem w związku ze spisem ludności (jak chce Łukasz), to trzeba ją wyznaczyć na 7 lub 6 rok p.n.e. Nie chodzi jednak – jak sugeruje Łukasz – o spis ludności za Kwiryniusza, lecz spis dokonany za czasów Gajusza Sencjusza Saturninusa, który był namiestnikiem Syrii w latach 8 – 6 p.n.e. Pomyłka wzięła się przypuszczalnie stąd, iż Łukaszowi, który pochodził z Antiochii Syryjskiej, spis za Kwiryniusza po prostu był bardziej znany. Warto dodać, że według niektórych badaczy Kwiryniusz dwukrotnie był u steru rządów, ale sądzę że dziś nie jest to hipoteza wystarczająco uargumentowana.

W Ewangelii św. Łukasza powiedziane jest (1, 30-36), że kiedy Maria poczęła Jezusa, jej krewna Elżbieta, była w szóstym miesiącu ciąży, z której urodził się Jan Chrzciciel. Czytałam gdzieś, że według naszego kalendarza Jan Chrzciciel urodził się na przełomie marca i kwietnia, a skoro tak, to narodziny Jezusa przypadają na przełom września i października. Według wyliczeń Klemensa z Aleksandrii Jezus miałby narodzić się około 20 kwietnia. Ile jest prawdy w tych wyliczeniach?
– Liturgiczne obchody narodzenia Jana Chrzciciela Kościół sprawował już w IV stuleciu, zawsze 24 czerwca, a więc na sześć miesięcy przed Narodzeniem Pańskim. W VI wieku święto należało do jednego z najważniejszych, właśnie po Narodzeniu Pańskim, Wielkanocy i Pięćdziesiątnicy. O doniosłej roli poprzednika Pańskiego świadczy odmawiany codziennie w Liturgii Godzin Kantyk Zachariasza, który opiewa misję Chrzciciela.
A co do Klemensa Aleksandryjskiego, genialnego filozofa, teologa i poety, który przyjął chrześcijaństwo w II w. już jako dorosła osoba, zauważyć należy, że rzeczywiście próbuje zmierzyć się z tematem daty narodzin Chrystusa. W przepięknym, pisanym po grecku dziele zatytułowanym „Stromata” – co można oddać jako „Barwne kobierce” – przytacza różne opinie krążące na temat tej daty. Mówi o 28 sierpnia, 20 kwietnia, 21 marca, wspomina o listopadzie i maju. Nie utożsamia się jednak z żadną z tych opinii, a jedynie przytacza je, by zaznaczyć, że istnieją wśród chrześcijan różne przekonania w tej kwestii. Podchodzi do dyskusji z iście filozoficznym zacięciem. To nie kto inny, jak właśnie Klemens postanowił przekazać treść Ewangelii tym, którzy zakorzenieni byli w hellenistycznym milieu, posługując się ich własną spuścizną literacką, alegoryczną, filozoficzną. W dziele „Protrepticus” pisał do chrześcijan doby hellenistycznej: „Pójdź, ukażę ci Logos i tajemnice Jego, a wyjaśnię ci je w obrazach, które znasz”. I trzeba przyznać, że czynił to z dużym powodzeniem.

Jedno wydaje się być pewne – Jezus nie urodził się zimą. Według Biblii pasterze byli z owcami na łąkach. A grudzień był w Judei miesiącem zimowym, kiedy to owce były w stajniach. Dlaczego więc i od kiedy Boże Narodzenie świętujemy 25 grudnia? Czy ta data została wybrana po to, by chrześcijańskie święto stanowiło przeciwwagę wobec święta pogańskiego? Starożytni Rzymianie świętowali tego samego dnia narodziny swego boga Mitry. Czy rzeczywiście mitraizm był zagrożeniem dla chrześcijaństwa?
Z całą pewnością Boże Narodzenie świętowano w Rzymie 25 grudnia w IV stuleciu, choć dokładna data wprowadzenia święta gubi się w mrokach przeszłości. Tradycja chrześcijańska związała je z przesileniem zimowym, które przypada kilka dni wcześniej. Dlaczego? Najbardziej prawdopodobna odpowiedź jest taka: gdy w Rzymie świętowano dzień odradzania się Słońca, chrześcijanie zaglądając do Ewangelii byli przekonani, że to właśnie Chrystus jest „z wysoka Wschodzącym Słońcem” (Łk 1,78) i „światłością świata” (J 8,12). W ten sposób przeciwstawiono rzymski dzień narodzin boga Słońca chrześcijańskiemu świętu narodzin Mesjasza, zwanego przez proroka Malachiasza „Słońcem sprawiedliwości” (Ml 3,20). 25 grudnia jest więc datą symboliczną. Kult boga Mitry, czczonego jako „Sol invictus” (Słońce niezwyciężone) wywodzi się z Persji i rozwinięty został przez zoroastrianizm. Rozpowszechniony był w Rzymie, gdzie świętowano Saturnalia. W Grecji uosobieniem Słońca był Helios.
Wracając do ustalenia daty Narodzenia Pańskiego – wśród badaczy są także zwolennicy innej hipotezy, która nie łączy się z przesileniem zimowym. Otóż bazując na niektórych pismach apokryficznych, ustalono datę zwiastowania Maryi wieści o poczęciu Jezusa na 25 marca. A stąd już prosta droga do wyznaczenia dnia narodzin Chrystusa.

Święto Bożego Narodzenia ma teraz taką bardzo świecką oprawę: choinki z masą świecidełek, Mikołaja z prezentami dla grzecznych dzieci. Jak wyglądały Święta Bożego Narodzenia pierwszych chrześcijan? Czy są jakieś wiarygodne przekazy, które o tym mówią?
– Rozpowszechniony głównie w Galii „Sakramentarz gelazjański”, który nazwę bierze od żyjącego w V w. papieża Gelazego I, poświadcza, że w tym czasie – czyli w V stuleciu – w Rzymie trwały był już zwyczaj celebrowania przez następcę Piotra trzech mszy w Narodzenie Pańskie. Pierwszą, zwaną „missa in nocte”, odprawiano o północy, drugą – o brzasku poranka, trzecią wreszcie w ciągu dnia. Ta ostatnia, „missa in die”, odprawiana w bazylice św. Piotra, pierwotnie była jedyną mszą świąteczną. Msza o północy nawiązuje do zwyczaju celebrowania jej w Bazylice Narodzenia Pańskiego w Betlejem. Już w IV w. sprawowano liturgię w tamtejszej Grocie Narodzenia. Na wzór tej groty, w rzymskiej bazylice Santa Maria Maggiore wybudowano jej imitację. Natomiast mszę o świcie wprowadzono w VI w.
Jak wynika z powyższych zwyczajów, istotą świętowania Bożego Narodzenia była od zarania tej uroczystości właśnie Eucharystia. Chrześcijanie gromadzili się na niej, by osobiście w duchu wiary spotkać Nowonarodzonego i złączyć się z Nim w komunii świętej. Wszelkie inne zwyczaje, niekiedy bardzo głębokie i wymowne, jak dzielenie się opłatkiem, zdobienie drzew iglastych, które zachowują zieleń także w zimie, przez co stają się symbolem nowego życia czy kolędowanie, mają charakter lokalny i nie należą do istoty świętowania. Cała ta osnowa Bożego Narodzenia, niczym wyjęta z przyprószonych śniegiem baśni Andersena czy brzmiąca rytmami „Last Christmas” George’a Michael’a, może okazać się pomocą w pięknym przeżywaniu świąt, ale nie należy do ich istoty.

(wyborcza.pl/7,75400,10827596,dlaczego-boze-narodzenie-swietujemy-25-grudnia.html)