Kłopoty z Parakletem
Piąte wydanie Biblii Tysiąclecia nazywa Go Parakletem: „Gdy jednak przyjdzie Paraklet, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi, On zaświadczy o Mnie” (J 15,26). Bardziej przyzwyczajeni jesteśmy jednak do wcześniejszych edycji Tysiąclatki, gdzie Duch Święty był Pocieszycielem. Biblia Poznańska stawia na „Obrońcę”. Tłumacze Biblii Ekumenicznej wybierają „Orędownika”. Jest jeszcze Biblia Paulistów. W niej Duch Święty jest „Wspomożycielem”. I kto ma rację?
W starożytnych greckich miastach „parakletem” nazywano osobę, najczęściej już w podeszłym wieku, która cieszyła się absolutnie nieposzlakowaną opinią. Był to zazwyczaj mężczyzna (rzadziej kobieta), którego otaczano ogromnym szacunkiem ze względu na prawość charakteru. Człowiek absolutnie prawdomówny, szlachetny i sprawiedliwy. Gdy toczyła się rozprawa sądowa, wystarczyło, aby „paraklet” stanął obok oskarżonego i położył rękę na jego ramieniu, a natychmiast przerywano posiedzenie. „Paraklet” nigdy nie wstawiłby się za kimś, co do kogo nie ma całkowitej pewności, że jest niewinny.
To właśnie czyni Duch Święty. Staje obok każdego z nas, zaświadczając: on jest niewinny. Krew Jezusa przelana na krzyżu obmyła go z każdego grzechu. Przerywamy sąd.
Miłosny taniec Trzech
Niezgłębiona ludzkim rozumem prawda o Trójcy Świętej doczekała się w historii sztuki wielu reprezentacji graficznych. Spośród wielu proponowanych przez artystów modeli interpretacyjnych przodują trzy. Pierwszy nazywany bywa często „Okiem Opatrzności”. Boki równoramiennego trójkąta, w który wpisane jest oko, wskazują na trzy Osoby Boskie. Dużo większe pole do popisu daje malarzom przedstawienie ikonograficzne zwane „tronem łaski”. Ramiona Ojca podtrzymują poziomą belę krzyża, na którym rozpięty został Syn Boży, a nad obiema postaciami unosi się Duch obrazowany z rozpostartymi skrzydłami gołębicy. Artyści pragnący zaakcentować równość Osób Boskich sięgają po przedstawienie trzech identycznych postaci, często zgromadzonych wokół stołu. Dokładnie tak, jak uczynił to Andriej Rublow na ikonie pisanej dla ławry troicko-siergijewskiej, a zdobiącej dziś przestrzeń Galerii Trietiakowskiej w Moskwie.
Tyle artyści. Natomiast teologowie zmagający się z prawdą o Bogu Trójjedynym ukuli piękny termin „perychoreza”, opisujący wzajemne relacje Boskich Osób. Perychoreza to pełen dynamizmu boski taniec, w którym Osoby Ojca, Syna i Ducha przenikają się we wszechogarniającej miłości. Taniec odbywa się w kole, bo ono – jako figura nie mająca ni początku, ni końca – wskazuje na pełnię i doskonałość. W miłosnym przenikaniu się Boskich Osób mówił Jezus apostołom: „Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy… On Mnie otoczy chwałą, ponieważ z mojego weźmie i wam objawi. Wszystko, co ma Ojciec, jest moje. Dlatego powiedziałem, że z mojego weźmie i wam objawi” (J 16,13-15).
A skoro Duch Święty objawi nam boskie tajemnice, to znaczy, że jesteśmy zaproszeni do miłosnego tańca Świętej Trójcy.
Przestrzeń, która ogarnia wszystko
Szwedzki lekarz polskiego pochodzenia, Axel Munthe, praktykował między innymi w Rzymie i na Capri. Żył na przełomie XIX i XX stulecia. Był lekarzem nadwornym rodziny królewskiej w Sztokholmie. Choć dorobił się fortuny, znali go dobrze wszyscy biedacy Rzymu. Po kilku latach nieprzerwanej pracy przyjaciele wysłali go na odpoczynek. Zaproponowali Finlandię. Gdy pewnego ranka Munthe przypinał narty, zobaczył w porzuconej gazecie nagłówek „Epidemia w Neapolu”. Odpiął deski i wsiadł do pierwszego pociągu do Włoch. Spoglądając na chorych, mówił: „Niektórzy żyją bez Boga, ale nie potrafią bez Niego umierać”.
Pod koniec życia Munthe stracił wzrok. Mówiono o nim, że ten niewidomy lekarz przez swoją miłość otworzył oczy na piękno świata tysiącom chorych. Dosięgnął prawdy o człowieku. Dał się jej poprowadzić.„Gdy przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy”(J 16,13) – uczył Jezus. To jakby mówił, że aby dostrzec prawdę, nie jest konieczny dobry wzrok. Nie pomogą tu ani soczewki, ani krople do oczu, ani częste wizyty u okulisty. Konieczny jest Duch Święty.
Jan Paweł II przy wejściu do Sykstyny pytał o Niego w Tryptyku rzymskimi jednocześnie dawał zagadkową odpowiedź: „Kim jest On? Jest jak gdyby niewysłowiona przestrzeń, która wszystko ogarnia”. I dodawał: „Bo w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy”. Przestrzeń Ducha Prawdy, przestrzeń, która wszystko ogarnia, paradoksalnie może pozostać niedostrzeżona. Tak jak nie widzi się powietrza, w którym również żyjemy, poruszamy się i jesteśmy. Być może staje się ona namacalna dopiero wtedy, gdy przybiera twarz Osoby.
Polub stronę na Facebook