Aleksandria w Egipcie. Jeden z najważniejszych ośrodków akademickich starożytnego świata. To tu w III wieku przed Chr. powstał przekład Biblii Hebrajskiej na język grecki, zwany Septuagintą. Tu istniała największa na świecie biblioteka, licząca czterdzieści tysięcy woluminów, które uleciały z dymem, gdy do brzegów Egiptu przybył Juliusz Cezar. Tu alegoryczną myśl rozwijał współczesny Jezusowi historyk i filozof żydowski Filon. Tu wreszcie podwaliny chrześcijańskiej szkoły alegorycznej w interpretacji Biblii położył Orygenes, najpłodniejszy z wczesnochrześcijańskich pisarzy.
W kluczu alegorycznym przypowieść o miłosiernym Samarytaninie wykładał św. Augustyn. Przyznaję, że to moja ulubiona interpretacja. Według biskupa Hippony człowiek napadnięty i pobity to Adam, a w nim – każdy z nas. Rozbójnicy to diabeł i jego aniołowie. Kapłan i lewita reprezentują kapłaństwo i służbę świątynną Starego Testamentu, które – pomimo całych wieków składania ofiar w świątyni jerozolimskiej – nie zdołały zapewnić zbawienia. Samarytaninem jest sam Chrystus. To On nad poszkodowanym „wzruszył się głęboko, podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem” (Łk 10,33-34). Oliwa wskazuje na chrzest święty, gdzie używa się oleju krzyżma. Wino to oczywisty symbol Eucharystii. Gospoda, do której został zaniesiony ranny, to nic innego jak Kościół.
Bo drogę do zbawienia odnajdujemy dzięki Chrystusowi w Kościele poprzez sakramenty.