Skye Island, Szkocja (fot. M. Rosik)
Piotra zmagania ze strachem
Współczesna egzegeza w duchu psychologii głębi akcentuje moment strachu w tradycji Piotrowej. Wydaje się, że pierwszy spośród apostołów rzeczywiście często borykał się z problemem strachu. Ewangeliści uwyraźniają ten fakt kilkukrotnie. Symptomatyczne jest tu opowiadanie o Piotrze kroczącym po wodzie. Strach spowodował, że zaczął tonąć. Gdy pod Cezareą Filipową Jezus oznajmił uczniom, że w Jerozolimie czekają Go prześladowania, Piotr miał wyraźną świadomość, że uczniom przyjdzie podzielić los Mistrza. Jeśli Jezus będzie prześladowany, to samo czeka i całe grono Dwunastu. Właśnie lęk przed prześladowaniami był motywem, dla którego Piotr starał się wpłynąć na Jezusa, odwodząc Go od realizacji Bożych zamierzeń. Niektórzy egzegeci dopatrują się motywu lęku także w Piotrowym pytaniu skierowanym do Jezusa: „Panie, ile razy mam przebaczać, jeśli mój brat zgrzeszy przeciw mnie? Czy aż siedem razy?” (Mt 18,21). Lęk miałby tu być wynikiem pewnej obawy wynikającej z nieumiejętności życia w pełnej harmonii ze wszystkimi. Najwyraźniej lęk Piotra przejawia się oczywiście w trzykrotnie powtórzonej scenie wyparcia się znajomości z Jezusem.
Co więcej, nawet po zmartwychwstaniu Piotr nadal szargany jest strachem. To przecież pod jego przewodem apostołowie zaryglowali drzwi wieczernika: „Wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia, tam gdzie przebywali uczniowie, gdy drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: «Pokój wam!»”(J 20,19). Owszem, w dniu Pięćdziesiątnicy Piotr odważnie przemówił do tłumu, a później wiele razy dał przykład swego męstwa. Ze strachem jednak zmagał się wciąż. Czyż Paweł nie musiał wyrzucać mu, że wplątał się w udawanie co do zachowania zwyczajów żydowskich? I tak było niemal do końca papieskiego życia Piotra. To obecność Jezusa pozwala uporać się ze strachem. Pozwala nauczyć się żyć pomimo strachu. Bo strach nie zniknął na zawsze. Gdyby tak było, sienkiewiczowski Piotr nie musiałby nigdy zadawać Jezusowi pytania „Quo vadis?”. Nie uciekałby z Rzymu. Nawet w fikcji literackiej.
A o tym, że znalazł lekarstwo na swój strach, świadczy jego męczeńska śmierć, płynąca z miłości do Chrystusa. Bo przecież
„w miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Każdy, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości” (1J 4,18).
Moc, miłość, myślenie
Apostoł Paweł więziony w Rzymie zdaje sobie doskonale sprawę, że zbliża się czas jego odejścia z tego świata. W 67 roku pisze swój ostatni list. Jest to jego duchowy testament. Kieruje go do swojego wieloletniego towarzysza podróży i wiernego przyjaciela. To Paweł ustanowił Tymoteusza biskupem w Efezie. W tym ostatnim piśmie przypomina, że Bóg dał chrześcijanom Ducha Świętego. Otrzymuję Go najpierw podczas sakramentu chrztu świętego. To Duch Święty sprawił, że stałem się dzieckiem Boga! Zstąpił na mnie także podczas sakramentu bierzmowania, czyli umocnienia. Ducha Pana umacnia mnie do mężnego wyznawania wiary i postępowania według jej zasad. Przychodzi nie tylko z siedmioma darami, które znam z katechizmu, ale także z innymi przejawami Jego delikatnej obecności. Domeną działania Ducha Świętego są trzy sfery: moc, miłość i myślenie.
Obrońca piękna
Urodzona w Tespiach, a mieszkająca w Atenach Fryne była ponoć niezwykłą pięknością. Niczym gejsza zajmowała bogatych Greków wyszukanymi tańcami, czarowała słowami oraz zadziwiała znajomością sztuki. Ta ostatnia cecha skłoniła ją pewnego razu do użycia podstępu. Jako kochanka i główna modelka Praksytelesa poprosiła go, by podarował jej najpiękniejszą z jego rzeźb. Artysta nie chciał zdradzić, którą cenił najbardziej. Gdy więc hetera zabawiała go w najlepsze, fałszywie podesłany goniec przyniósł wiadomość, że płonie dom rzeźbiarza. Praksyteles zawołał: „Ratujcie rzeźbę Erosa!” I właśnie o nią poprosiła piękna Fryne, autorka podstępu.
Przez podobne pomysły ostatecznie napytała sobie większych kłopotów: oskarżono ją o bezbożność. Jej sądowy obrońca najpierw wygłosił płomienną mowę, która obiegła całą Grecję, a później na oczach sędziów zerwał szaty z ciała oskarżonej. Nikt nie mógł oprzeć się jej pięknu. Nikt nie odważył się jej potępić. Oto greckie umiłowanie piękna!
„Weźmijcie Ducha Świętego” (J 20,22) – zachęca Jezus apostołów. Wcześniej nazwał Go Parakletem, czyli Obrońcą. Choć grecki termin jest ten sam, Duch Święty broni zupełnie innego piękna niż obrońca Fryne. Broni nieskazitelności ludzkich dusz i czystości serc. Broni przed mętnymi wodami fałszywych nauk i rozmywaniem Jezusowych wskazań. Broni przed ciemnością grzechu i samym władcą ciemności. A jeśli ktoś świadomie nie chce dać się obronić i popełni grzech, wciąż ma jeszcze jedną szansę. Jezusowa zachęta, by uczniowie otworzyli się na Ducha Świętego kończy się bowiem konstatacją: „którym grzechy odpuścicie, są im odpuszczone”.
Poliglota z Bożej łaski
Jezusowa zachęta: „Weźmijcie Ducha Świętego!” (J 20,22) doczekała się dopełnienia pięćdziesiąt dni później. Apostołowie w wielu językach głosili dzieła Boże. Badając współczesne mówienie językami w grupach charyzmatycznych amerykańscy językoznawcy stwierdzili, że ze względu na formę i kształt modlitewnego języków, a także ze względu na różnorodność kombinacji dźwiękowych, rzadkość powtórzeń i temu podobne cechy, jest rzeczą zupełnie niemożliwą sztuczne stworzenie takiej mowy poprzez świadome usiłowanie. Nie rozpoznali jednak w swych badaniach żadnego istniejącego lub wymarłego już języka.
Pomimo tego, że nie chodzi o język, który można zidentyfikować, nie należy tego fenomenu przekreślać. Nie przekreślali go chrześcijanie pierwszych wieków, choć ci niekiedy rozpoznawali obcą mowę. Ireneusz twierdził, że w jego gminie wierzący „mówią wszelkimi rodzajami języków”. Tertulian w polemikach wzywał Marcjona, by pokazał działanie Ducha Świętego w jego wspólnocie – poprzez dar języków. Nowacjan zdaje się potwierdzać korzystanie z daru języków w Rzymie w III stuleciu. Wiek później biskup Hilary z Poitiers mówi o używaniu tego daru w jego wspólnocie. Podobnie Teodoret z Cyru w połowie V wieku. Wzmianki o mówieniu językami znaleźć można u Jana Chryzostoma i Cyryla Aleksandryjskiego. Jedynie Augustyn, nie zauważając wprost pojawiania się charyzmatu, mówił o radosnym pokrzykiwaniu ku chwale Boga dźwięków, które nie mają określonego znaczenia – podobnie jak pracownicy pokrzykują przy winobraniu. I twierdził, że ponieważ Kościół ogarnął całe mnóstwo krajów, więc mówi wieloma językami.
A może idąc śladem biskupa Hippony, warto rozszerzyć interpretację daru języków? Może Duch Święty prowadzi dziś chrześcijan, by wielbili Boga językiem poezji i muzyki, językiem malarstwa i tańca, językiem całego istnienia?
Posłany do posłanych
Ścianę przebogatej w dzieła sztuki Kaplicy Scrovegnich w Padwie zdobi malowidło Giotta zatytułowane „Zesłanie Ducha Świętego”. Artysta, o którym napisano, że sztukę grecką przemienił w łacińską, odchodzi od przyjętych konwenansów w ukazywaniu wydarzeń Pięćdziesiątnicy.
Wieczernik, w którym przebywa dwunastu apostołów – jest już bowiem po wyborze Macieja – zamieniony został na budynek o gotyckich kształtach. Modlący się otaczają stół, siedząc wokół na ławach. Dlatego kilka postaci ukazano od tyłu. Brak wśród nich Maryi, choć Łukasz wyraźnie zaznacza Jej obecność w wieczerniku w niedzielny poranek siedem tygodni po zmartwychwstaniu. Ogniste języki nie spoczywają bezpośrednio nad głowami modlących się apostołów, lecz niczym świetliste promienie rozchodzą się spod stropu budowli niczym z niebios. W ten sposób spełnia się Jezusowa zachęta, wypowiedziana nad apostołami w chwili posłania ich ma misję przebaczania: „Weźmijcie Ducha Świętego! Którym grzechy odpuścicie, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane” (J 20,22-23).
„Zesłanie Ducha Świętego” to ostatnie dzieło z całego cyklu fresków, które zdobi ścianę czternastowiecznej kaplicy. Choć zamyka cykl malowideł, jednocześnie otwiera nowy rozdział historii rodzącego się Kościoła. Nie kto inny, jak sam Piotr, pierwszy papież, patrzy z fresku wprost na widza. Tak jakby jego spojrzenie wprost zapraszało do współuczestnictwa w wydarzeniach poranka Pięćdziesiątnicy.
O grzechów zatrzymaniu
Chrzcielnica i konfesjonał. Jeszcze do niedawna były nieodłącznymi elementami wnętrza każdego kościoła obrządku łacińskiego. Miejsca sprawowania dwóch sakramentów. Najbardziej powszechne określenie sakramentu głosi, że jest on „widzialnym znakiem niewidzialnej łaski”. O ile we chrzcie dokonuje się obmycie z grzechu pierworodnego, a w przypadku chrztu dorosłych – z każdego grzechu popełnionego do chrztu, o tyle w sakramencie pojednania Bóg przebacza penitentowi grzechy popełnione po ostatniej spowiedzi.
Przepięknym komentarzem do tych dwóch obrzędów zdają się być słowa św. Ambrożego, biskupa Mediolanu, żyjącego w IV stuleciu: „Kościół ma wodę i łzy: wodę chrztu i łzy pokuty”. Właśnie łzy pokuty są konieczne, by otrzymać przebaczenie grzechów. Jezus, który po swym zmartwychwstaniu pojawiał się wśród uczniów pomimo zamkniętych drzwi wieczernika, zachęcał ich:
„Weźmijcie Ducha Świętego! Którym grzechy odpuścicie, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane”(J 20,22-23).
To słowa z jednej strony pełne nadziei, z drugiej bardzo twarde. O jakich grzechach mówi Jezus, iż nie mogą być odpuszczone? Najpierw o tych, które objęte są ekskomuniką. Grozi ona między innymi za następujące przewinienia: znieważenie postaci eucharystycznych, użycie siły fizycznej wobec papieża, zabójstwo papieża, rozgrzeszenie przez kapłana wspólnika grzechu nieczystości, udzielenie i przyjęcie sakry biskupiej bez zgody papieża, bezpośrednie naruszenie tajemnicy spowiedzi. Do sakramentu pojednania nie może przystąpić również ten, na kogo wydany został interdykt. Interdyktem, z którego zwolnić może biskup diecezjalny, objęte są między innymi następujące grzechy: użycie siły fizycznej wobec biskupa, zabójstwo biskupa, usiłowanie odprawienia Mszy świętej przez kogoś, kto nie ma święceń kapłańskich czy usiłowanie udzielenia rozgrzeszenia sakramentalnego lub słuchanie spowiedzi przez kogoś, kto nie może ważnie udzielić rozgrzeszenia. Jednak w przypadku niebezpieczeństwa śmierci każdy kapłan może udzielić rozgrzeszenia wszystkich grzechów, również tych objętych karami kościelnymi. Wszystkie kary mają charakter czasowy.
Żal za grzechy i podjęcie kroków pokuty otwierają drogę do pełnej jedności z Kościołem.
Którym grzechy odpuścicie
Kiedy Jezus ukazał się apostołom w wieczerniku w niedzielę zmartwychwstania, rzekł do nich: „Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane” (J 20,22-23).
Wydarzenie to jest konstytutywne dla sakramentu zwanego sakramentem pojednania. Najbardziej powszechne określenie sakramentu głosi, że jest on „widzialnym znakiem niewidzialnej łaski”. Kto przyjmuje sakrament, ten w sposób absolutnie pewny spotyka Boga. To, czy sakrament przyniesie w życiu spodziewane owoce, w dużej mierze zależy od wiary przyjmującego, sam Bóg natomiast działa w sakramentach bez względu na to, czy wiara przyjmującego jest wielka czy nie.
Polub stronę na Facebook