XXVII Niedziela w ciągu roku B

Azory (fot. M. Rosik)

O małżeńskiej szczęśliwości

Status kobiet w patriarchalnej społeczności dawnego Izraela był nie do pozazdroszczenia. Ostatnie przykazanie żydowskiego Dekalogu stawia na jednej linii dom, żonę, niewolnika, wołu, osła i rzeczy materialne. To właśnie ich zabrania się Izraelicie pożądać. Aby dowartościować pozycję kobiety, Kościół inaczej ponumerował przykazania, nie przejmując się gramatyką, czyli faktem, że ostatnie z nich nawet nie jest zdaniem: Ani żadnej rzeczy, która jego jest. Starotestamentowy mędrzec Syrach uważał, że małe jest wszelkie zło wobec przewrotności kobiety. Żydowski pisarz, współczesny Jezusowi, Filon z Aleksandrii dowodził, że kobiety winny trwać w stosunku poddańczym wobec mężczyzny. Podobnym echem brzmi wyznanie żydowskiego historyka Józefa Flawiusza, który stwierdza wprost, że kobieta jest „gorsza” od mężczyzny. Tymczasem Jezus radykalnie odcina się od religijnych tradycji swego narodu, gdy zakazując rozwodów, podkreśla równość kobiet i mężczyzn: „na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę” (Mk 10,6).

W oparciu o naukę Jezusa ukształtowało się spojrzenie na małżeństwo Tertuliana, apologety z północnej Afryki żyjącego na przełomie II i III wieku. W traktacie Do żony swój zachwyt nad nim wyraził retorycznym pytaniem: „Jak mam opisać szczęśliwość owego małżeństwa, które Kościół łączy, wzajemne oddanie potwierdza, błogosławieństwo przypieczętowuje, aniołowie ogłaszają, a które Bóg Ojciec uważa za zawarte?… Spoglądając na takie rodziny, Chrystus się raduje i wysyła im swój pokój; gdzie jest dwoje, tam jest i On”.

Właśnie. On, Chrystus, jest tam, gdzie dwoje małżonków jest jednym ciałem. Więcej, On na różne sposoby chce być obecny także tam, gdzie ta jedność jest rozerwana. Nawet jeśli nie może to być obecność w Chlebie…

Rozwodowe świętowanie

Od wielu lat w Stanach Zjednoczonych i niektórych krajach Europy Zachodniej z wielkim powodzeniem działają agencje rozwodowe. Firmy te zajmują się pomocą psychologiczną, prawną dla osób rozwodzących się, ale także kompleksowym planowaniem rozwodu oraz wydarzeń, które następują już po nim. Amerykanie często – podobno – korzystają z oferty divorce party, czyli organizacji imprezy towarzyskiej po rozwodzie, wyjazdu na wypoczynek do ciepłych krajów, itp. Rozwód, przez wielu, sprowadzony jest do problemu prawnego i organizacyjnego – jak wiele innych wydarzeń, którym człowiek musi stawić czoło.

Słowa Chrystusa, powtórzone uczniom, że „Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo” (Mk 10,11), brzmią dziś rzeczywiście jak wyznanie z innego świata – bez znajomości współczesnych realiów, bez wiedzy o tym, jak trudna może być przez lata niezgodność charakterów – najczęściej w polskich sądach podawana przyczyna złożenia wniosku o rozwód. Ktoś mógłby pomyśleć, że Chrystus mówi tak radykalnie o rozwodzie, bo zupełnie nie zna się na tym, jak trudno wytrzymać razem przez tyle lat. Nigdy nie miał żony, nie wie, że codzienność z jedną kobietą przez całe życie może być nie do zniesienia. Może nie wie też, że nawyki jednego mężczyzny, znoszone dzień po dniu przez pół wieku, mogą złamać najświętszą niewiastę. A jednak Chrystus, który zna człowieka jak nikt inny, z całą nędza i grzesznością jest bezkompromisowy. Piękna i niezwykle wymowna jest kolejność obrazów w dziesiątym rozdziale Ewangelii Marka.

Zaraz po tym, jak Chrystus przypomina o nierozerwalności małżeństwa – błogosławi dzieci. To te osoby, które najbardziej i najdotkliwiej cierpią wtedy, gdy rodzice decydują się na rozwód. Płacą cenę surową, dotkliwą, niezasłużoną i bardzo wygórowaną.

W profesorskiej todze

Rabini czasów Jezusa wykazywali się dużą pomysłowością co do powodów, dla których zezwalano na rozwód. Raczej konserwatywny w swych poglądach rabbi Szammaj mówił zasadniczo, że cudzołóstwo żony usprawiedliwia rozwód (o podobnych wyczynach mężów nie wspominał). Nieco bardziej liberalny rabbi Hillel dowodził, że rozwód może być udzielony tylko dla „poważnej przyczyny”, jaką jest na przykład … przypalenie zupy. Akiba natomiast argumentował, że każdy powód jest dobry, by wręczyć żonie list rozwodowy. Ponieważ za pierwszy i główny cel małżeństwa uważano posiadanie dzieci (najchętniej synów), wszyscy zgadzali się co do tego, że mąż miał wręcz powinność napisania listu rozwodowego żonie, w przypadku braku potomstwa po dziesięciu latach pożycia. Praktyka rozwodów bazowała na przepisie prawnym: „Jeśli mężczyzna poślubi kobietę i zostanie jej mężem, lecz nie będzie jej darzył życzliwością, gdyż znalazł u niej coś odrażającego, napisze jej list rozwodowy, wręczy go jej, potem odeśle ją od siebie” (Pwt 24,1).

Gdy na religijną scenę Palestyny I wieku wkracza Jezus, zrywa całkowicie z dotychczasową tradycją. Radykalnie zakazuje rozwodów: „Kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo” (Mk 10,12). Dziś około jedna trzecia polskich małżeństw rozpada się. Mamy nowych Szammajów, Hillelów i Akibów. Z tą różnicą, że nie idą do synagogi, lecz do kościoła. No, przynajmniej na śluby… Ci nowi nauczyciele łatwo wysuwają listę przyczyn, dla których związek mężczyzny i kobiety nie powinien dalej trwać. A lista jest coraz dłuższa. Niemal nie mieści się za pazuchą ich nauczycielskiej togi.

Istnieje tylko obawa, że gdyby pod nią zaglądnąć, mogłoby się okazać, że zamiast Biblii za podręcznik służą im powiastki spod znaku Harlequina.

Miłością unoszony 

Urodzony w Witebsku w 1887, a zmarły w Paryżu w 1985 roku, Marc Chagall pisał: „Od młodości fascynowała mnie Biblia. Zawsze mi się wydawało i nadal wydaje, że jest największym źródłem poezji wszystkich czasów. Biblia jest jak rezonans natury i tę tajemnicę próbowałem przekazać… Lecz ja Biblii nie czytałem, ja ją śniłem”. Z tego Chagall’owskiego snu urodziło się pięć obrazów powstałych w oparciu o Pieśń nad pieśniami. Bije z nich siła i delikatność, barwy żywe i łagodne zarazem, dzikie, a pełne czułości.

Rosyjski malarz żydowskiego pochodzenia wyobrażał sobie Dawida i Batszebę jako oblubieńca i oblubienicę. W Muzeum Narodowym w Nicei znajduje się obraz inspirowany słowami tej najpiękniejszej chyba biblijnej księgi. Obraz powstał w 1958 roku. Na ciemnoczerwonym tle koń wywozi Dawida i Batszebę, a w dole widoczne są zarysy Jerozolimy z charakterystyczną sylwetką wieży Dawida. Kochankowie unoszą się nad miastem.

Obrazy artysty nie powstawały w oparciu o samą tylko księgę. Rodziły się z osobistego doświadczenia. Chagall nigdy nie ustał choćby na chwilę w płomiennej miłości do swojej żony Belli Rosenfeld. Gdy zmarła w 1944 roku, wyznał: „Wszystko stało się ciemnością”. Zakazywał mówić o żonie w czasie przeszłym. Dla niego żyła wciąż – w jego pamięci i w jego obrazach. Wspominając ją, przywoływał słowa samego Boga, powtórzone przez Jezusa w rozmowie z faryzeuszami: „Opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem” (Mk 10,7-8). I choć bardzo kochał swoją drugą żonę, Valentine Brodsky, często myślał o chwili, gdy jego dusza wzbije się nad miastem, by na nowo połączyć się z największą miłością jego życia.

Polub stronę na Facebook