Odcienie szarości. Aberdeen

W katedrze rzymsko-katolickiej w Aberdeen (wszystkie fot. M. Rosik)

Podróż zaczęła się nieciekawie.

Najpierw okazało się, że bagaż podręczny jest zbyt ciężki, by mógł go udźwignąć Ryanair na kabinie pasażerskiej, za to spokojnie sobie poradzi z udźwignięciem go pod pokładem za sto złotych.

Potem okazało się, że samolot Ryanair dźwigający w luku bagażowym mój bagaż podręczy spóźnił się z wylotem do Dublina o dwie godziny, wskutek czego straciłem swój connecting flight do Aberdeen.

Następnie okazało się, że tego dnia nie ma już innych lotów do Aberdeen i będę musiał na swój koszt przenocować w hotelu w Dublinie, bo firma Ryanair nie odpowiada za opóźnienie.

Gdy następnego dnia w końcu dotarłem na północ Szkocji, okazało się, że będę musiał zapłacić za wczorajszy, stracony w podróży dzień, za wynajęty samochód i hotel, choć wcale z nich nie korzystałem. Przyleciałem przecież dzień później niż widniało to na mojej rezerwacji.

Podróż więc zaczęła się rzeczywiście nieciekawie.

Za to później było już dużo ciekawiej, choć trudno powiedzieć – piękniej.

Pamiętacie utwór „Whither Shade of Pale”? Bielszy odcień szarości lub jaśniejszy odcień bladości lub jakkolwiek… Chodzi po prostu o to, że coś jest bardziej wyblakłe niż powinno. Trochę takie jest Aberdeen. Trochę, bo utwór jest piękny. A miasto? Oceńcie sami.

Jak na ironię, piękną aranżację utworu Hagar Schona Aaronsona Shrieve’a wykonała pochodząca właśnie z Aberdeen Annie Lenox! Akurat jej kariera to droga z szarości do światła. Córka pracownika naftowej platformy wiertniczej i kucharki, wychowana w ciasnym mieszkaniu, w wieku siedemnastu lat dostała się do Królewskiej Akademii Muzycznej w Londynie, którą z powodu swej nieśmiałości porzuciła tuż przed egzaminami końcowymi, na rzecz pracy w fabryce rybnej. Wieczorami, już po prysznicu, który miał zmyć z niej zapach rybich łusek, śpiewała w nocnych klubach. I tak się zaczęło…

Szare miasto

Lenox urodziła się w 1954 roku w szarym mieście Aberdeen. Mieście należącym do dziesięciu najlepszych miast do życia w Wielkiej Brytanii. Przynajmniej według niektórych rankingów. Być może dlatego, że je się tu całe tony łososi i śledzi, a przecież ryby są zdrowe!

Urząd miejski

W połowie XII wieku powstało tu biskupstwo zależne bezpośrednio od Stolicy Apostolskiej, ale cztery wieki później cały region został sprotestantyzowany. Dopiero w XIX wieku Kościół katolicki z nowym rozmachem wznowił swą działalność. Choć dziś i tak wydaje się mało widoczna, to jednak duszpasterstwo polonijne jest na wskroś aktywne. To dobry znak.

Typowe domy Aberdeen

Wróćmy jednak do miasta. Jest rzeczywiście szare. Szare domy, szare budynki użyteczności publicznej, szare ulice, szare chodniki, szare niebo, szarzy ludzie, szare twarze.

I szare kościoły. Właśnie one sprawiają, że miasto jest „ciekawe”, choć niekoniecznie piękne.

Prezbiteriańska katedra

Pierwszy szary kościół – prezbiteriańska katedra św. Andrzeja – zastałem zamknięty.

Drugi, równie szary i przygnębiający, dostał się w ręce jakiemuś nowemu wyznaniu w stylu Latającego Kościoła Spaghetti.

Muzeum Morskie w dawnym kościele

Równie szara, dawna katedra rzymsko-katolicka św. Machariusza przy ulicy Chanonry, została przemieniona w zbór Kościoła Szkocji, w którym dziś zdecydowaną większość pastorów stanowią kobiety.

Później było już tylko gorzej. Przepiękny, ogromny, wciąż szary kościół został przemieniony w Muzeum Morskie.

Galeria handlowa

Kolejny, piąty, The Trinity Church, stał się teatrem połączonym z kilkupoziomową galerią handlową.

Wygląd szóstego był dla mnie szokiem. Gdy tylko z odległości kilkudziesięciu metrów zobaczyłem, że jest otwarty, przyspieszyłem kroku. Tylko po to, by tuż przy wejściu uderzył mnie odór wylanego na wykładziny piwa i dymu papierosowego.

Kościół zamieniony na pub

Kościół z witrażami, kolumnami i amboną. Nic w jego wnętrzu się nie zmieniło poza tym, że miejsce ławek zajęły stoliki dla gości, a na środku wystawiono bar z setkami rodzajów alkoholu.

Jeden z lepszych pubów w Aberdeen

W końcu jesteśmy w światowej stolicy whisky! I myślę sobie, że tu dokładnie sprawdza się szkockie przysłowie: Better keep the devil at the door than turn him out of the house.

Katedra rzymsko-katolicka

I wtedy zdarzył się cud. Około godziny 19.30 dotarłem do rzymsko-katolickiej katedry Najświętszej Maryi Panny. Trwała właśnie Eucharystia – w zwykły, powszedni. Odprawiało ją trzech kapłanów. Pełna służba liturgiczna. Przy organach kilkunastoosobowy chór. Od razu poczułem się jak w domu! Poczułem się przyjęty – przez uśmiechy, pozdrowienia i powitania kierowane do mnie od garstki wiernych…

Komunia Święta udzielona została pod obiema postaciami. Przed błogosławieństwem wybrzmiało przepiękne chorałowe wykonanie Salve, Regina, Mater misericordiae. Atmosfera nagle zrobiła się bardzo serdeczna. W szarym mieście zajaśniało światło.

Wewnątrz katedry

Aberdeen to z pewnością miasto ciekawe. Nie powiem, że piękne. Po prostu na swój sposób ciekawe.

Polub stronę na Facebook