Søren Kierkegaard chętnie porównywał społeczeństwo jego czasów do okrętu dryfującego po morskich falach. Na okręcie nie ma kapitana. Na mostek kapitański wchodzi jedynie kucharz, by informować rozbawionych pasażerów o godzinach posiłków. Swą diagnozę dziewiętnastowiecznego społeczeństwa duński filozof uzasadniał odrzuceniem autorytetów.
Po wygłoszeniu przypowieści o rolnikach – zabójcach Jezus zadaje swym słuchaczom retoryczne pytanie:
„Czy nigdy nie czytaliście w Piśmie: Ten właśnie kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła. Pan to sprawił i cudem jest w naszych oczach” (Mt 21,42).
I dodaje, że kto upadnie na ten kamień, rozbije się.
Przypowieściowi rolnicy nie chcieli oddać gospodarzowi plonu, z którego mógłby przygotować wyśmienite wino. Przelali krew jego syna. Duchowi przywódcy Izraela nie chcieli wydać owoców nawrócenia. Doprowadzili do przelania krwi Syna Bożego. Zamiast wina – krew.
Bóg jednak w swojej mądrości nie tylko przewidział taką postawę, ale włączył ją w dzieje zbawienia. Choć podczas Eucharystii kapłan wlewa do kielicha wino, potem spożywa krew. Czyli znów zamiast wina – krew. Z tą różnicą, że jest to krew życiodajna, tryskająca z kamienia węgielnego, jakim jest Jezus. Kto, odrzucając ten kamień, upadnie na niego – rozbije się. Podobnie jak pasażerowie okrętu bez kapitana.