Wraz z upadkiem świątyni jerozolimskiej w 70 roku i spaleniem miasta przez wojska rzymskie wielu Żydów straciło życie, inni natomiast zostali wzięci do niewoli. Część z nich przemaszerowała w orszaku jeńców wojennych przez Forum Romanum, a następnie została zmuszona do prac przy budowie Koloseum. Przypuszcza się, że niektórym udało się zamieszkać w różnych rejonach Italii, gdzie tworzyli społeczności diaspory.
Dla chrześcijan zburzenie świątyni jerozolimskiej oznaczało spełnienie zapowiedzi Chrystusa, iż z przybytku nie pozostanie kamień na kamieniu, a także potwierdzenie powszechnie przyjętej w Kościele prawdy, że ofiara Chrystusa zastąpiła ofiary przepisane w Torze. Przed uroczystym wjazdem do Jerozolimy, by tak podjąć mękę i śmierć, Jezus zapowiadał uczniom: „Widzisz te potężne budowle? Nie zostanie tu kamień na kamieniu, który by nie był zwalony” (Mk 13,2). Zapowiedzią zburzenia przybytku w oczach wielu egzegetów był także znak rozdarcia się zasłony świątyni podczas śmierci Chrystusa na krzyżu (Mk 15,38-39). Według chrześcijan, zasłona, która według Flawiusza przedstawiała sklepienie niebieskie (Bell. 5,211-212) została rozdarta, by zapowiedzieć otwarcie się niebios dla każdego, kto uwierzy w zbawcze dzieło dokonane na krzyżu. Jej rozdarcie w symboliczny sposób ukazuje, że przystęp do Boga został odzyskany dla każdego wierzącego przez śmierć Chrystusa na krzyżu. Bóg nie jest już „zamknięty” za zasłoną przybytku w Miejscu Najświętszym, do którego tylko raz w roku – w Dzień Pojednania – miał przystęp najwyższy kapłan. Każdy, kto przyjmie wiarą śmierć Jezusa na krzyżu i jej zbawcze owoce, może mieć kontakt z Bogiem „w Duchu i prawdzie” (J 4,23) i nie będzie musiał wędrować w pielgrzymce do Jerozolimy, by tam spotkać Boga. Można Go będzie spotkać w każdym miejscu i w każdym czasie, gdyż prerogatywy świątyni przejmuje osoba Jezusa Chrystusa. Z chwilą śmierci Chrystusa skończył się czas przybytku. Klarownie wyraził to autor Listu do Hebrajczyków: „Do pierwszej części przybytku zawsze wchodzą kapłani sprawujący służbę, do drugiej zaś części przybytku jedynie arcykapłan, i to tylko raz w roku, i nie bez krwi, którą składa w ofierze za grzechy swoje i swojego ludu. Przez to pokazuje Duch Święty, że jeszcze nie została otwarta droga do Miejsca Świętego, dopóki istnieje pierwszy przybytek… [Chrystus] przez własną krew wszedł raz na zawsze do Miejsca Świętego, zdobywszy wieczne odkupienie” (Hbr 9,6-12).
Ponieważ w przekonaniu chrześcijan ofiara Chrystusa zastąpiła ofiary składane w świątyni jerozolimskiej, w naturalny sposób członkowie rodzącego się Kościoła nie angażowali się w obronę świątyni. Nie warto narażać życia w obronie instytucji, która straciła swoje znaczenie. Co więc się stało z wyznawcami Chrystusa przebywającymi w Jerozolimie w chwili wybuchu powstania?
Zazwyczaj przyjmuje się, że większość ich opuściła Jerozolimę i przez Samarię udała się do Pelli w dzisiejszej Jordanii. Taką informację przekazał historyk Kościoła, Euzebiusz z Cezarei: „Przynależący do Kościoła w Jerozolimie otrzymali przez objawienie wyrocznię jeszcze przed wojną, skierowaną do tych, którzy zamieszkiwali miasto, aby wyjechali z niego i zamieszkali w jednym z miast Perei, zwanym Pella” (Hist. 3,5). W okresie rzymskim było to jedno z bardziej liczących się miast Dekapolu. O tym, że był to ważny ośrodek handlowy świadczyć mogą znalezione na Rodos ucha z dzbanów, na których wzmiankuje się nazwę Pelli.
Niemniej jednak kwestia rzekomej ucieczki chrześcijan do Pelli wciąż pozostaje dyskusyjna. Właściwie nie wspomina o niej nikt poza Euzebiuszem, który żył kilkaset lat później. Co prawda podobną informację przekazuje niejaki Epifaniusz (Haer. 29,8), ale ten zaczerpnął ją bez wątpienia właśnie od historyka z Cezarei Nadmorskiej. Jeśli rzeczywiście owa ucieczka chrześcijan do Pelli miała miejsce, była wyraźnym znakiem nabierającego na sile rozchodzenia się dróg Kościoła i Synagogi. Badania archeologiczne prowadzone w ostatnich latach na terenach starożytnej Pelli pozwalają na bardziej wyważoną ocenę obecności wspólnoty chrześcijańskiej na tych terenach począwszy od lat sześćdziesiątych I stulecia.
Badacze odkryli w Pelli groty, które nazwano „grotami uciekinierów” i które najprawdopodobniej były zamieszkałe w drugiej połowie I stulecia po Chr. Nie można jednak zidentyfikować żadnych artefaktów jako typowo chrześcijańskie, więc należy się wstrzymać z ostatecznym rozstrzygnięciem, czy rzeczywiście byli to wyznawcy Chrystusa, którzy opuścili Jerozolimę. Gdyby rzeczywiście było tak, jak chce Euzebiusz, ucieczka judeochrześcijan z Jerozolimy do Pelli mogłaby okazać się jednym z ważkich czynników na drodze rozejścia się dróg Kościoła i Synagogi nie tylko w tym sensie, że jerozolimski Kościół nie poparł walk w obronie świątyni, ale także utracił swą siedzibę w mieście, od którego dobra nowina zaczęła się rozprzestrzeniać. W takiej sytuacji, gdy wspólnota eklezjalna z Jerozolimy utraciła swe znaczenie, łatwiej było dominantę w ruchu Jezusa, który zataczał coraz szersze kręgi, przejąć etnochrześcijanom.
Mamy natomiast świadectwo o tym, że z Pelli wywodził się chrześcijanin o imieniu Aryston. Urodził się około 100 roku i stał się jednym z pierwszych apologetów chrześcijaństwa. Nie wiadomo jednak, czy do Chrystusa przylgnął w swym rodzinnym mieście, czy może np. w Aleksandrii. Otóż Aryston opowiada o losach kolejnego powstania Żydów przeciw Rzymianom, powstania pod wodzą Bar Kochby, które miało miejsce w latach 132-135. Wielu Żydów uważało w owym czasie przywódcę walk za mesjasza.
Pozostałości starożytnej Pelli
Chrześcijanie oczywiście nie przyłączyli się i do tego powstania, odnosząc żydowskie oczekiwania mesjańskie wyłącznie do osoby Jezusa z Nazaretu i uznając, że już się zrealizowały. Bar Kochbę przedstawiali raczej jako anty-mesjasza i uznając go za rozbójnika o despotycznym charakterze, który potrafił panować nad powstańcami jak nad niewolnikami. O upowszechnieniu się takiego portretu Bar Kochby świadczy notka Euzebiusza z Cezarei: „Tymczasem powstanie Żydów przybierało rozmiary coraz większe i coraz szersze zataczało kręgi. Wtedy Rufus, namiestnik Judei, po otrzymaniu posiłków od cesarza wykorzystał bezwzględnie ich szaleństwo i przeciwko nim wyruszył. Tysiące mężów, dzieci i niewiast w pień wyciął i według prawa wojennego, ziemię ich zagarnął. Wodzem Żydów był natenczas Barchochebas, a imię to znaczy tyle co gwiazda. Był to skądinąd pospolity zbój i łotr, ale dla imienia swego zawładnął nimi jak pan niewolnikiem, bo im naplótł, że przyszedł do nich z nieba jak gwiazda, by im świecić w nieszczęsnej ich doli.
Najgroźniej srożyła się wojna w osiemnastym roku rządów Hadriana około Bethery, miasta małego, lecz bardzo warownego, leżącego niezbyt daleko od Jerozolimy. Oblężenie już trwało długo, głód i pragnienie doprowadziły buntowników do nędzy ostatecznej, kiedy wreszcie sprawcę ich szaleństwa zasłużona kara dosięgła. Odtąd na podstawie wydanych przepisów prawnych i rozporządzeń Hadriana nikomu z narodu żydowskiego nie wolno było zbliżyć się do okolic Jerozolimy, zakazano im nawet z oddali patrzeć na ziemię ojczystą. Tak opowiada Aryston z Pelli.
Tak się stało, że miasto w obrębie swych murów już nie miało Żydów, i że w nim zabrakło dawnych jego mieszkańców, a zaludnili je ludzie obcy. Wznoszące się teraz miasto rzymskie zmieniło swą nazwę i ku czci cesarza Aeliusa Hadriana otrzymało imię Aelia. Również kościół tamtejszy utworzył się z pogan, a pierwszym, który po biskupach z obrzezania się wywodzących rządy jego objął, był Marek” (Hist. eccl. 4,6,1-4).
Ta nieprzychylna opinia Euzebiusza o przywódcy drugiego powstania żydowskiego wyszła spod pióra autora ponad półtora wieku po zakończeniu rebelii, w związku z czym należy ją czytać z dużą dawką ostrożności i niemałym sceptycyzmem. Budzi ona kilka pytań natury historycznej. Nie wiadomo przede wszystkim, jaka jest wartość historyczna przekazu Arystona z Pelli, oraz na ile wiernie przekaz ten utrwalony został przez Euzebiusza. Aryston żył w czasach Bar Kochby i kilka lat po zakończeniu powstania, najprawdopodobniej w Aleksandrii, napisał apologię chrześcijaństwa, w której niejaki Jazon udowadnia Żydowi o imieniu Papiskos, że proroctwa Starego Testamentu spełniły się w Chrystusie. Dzięki sile tych wywodów doprowadza adwersarza do przyjęcia wiary. Dzieło Arystona nie zachowało się jednak ani w oryginale, ani w łacińskim przekładzie, który powstał w III wieku. Znane są tylko nieliczne fragmenty z pism Cypriana, Orygenesa, Hieronima i Maksyma Wyznawcy.