Od zakończenia rzymskiego synodu biskupów na temat Słowo Boże w życiu i misji Kościoła minęło dwa lata. Dziś, gdy mamy w ręku posynodalną ahortację Benedykta XVI Verbum Domini, warto wspomnieć tamte wydarzenia, patrząc na nie z perspektywy treści dokumentu. Sformułowanie tematu zebrania sprawia, że pierwsza myśl biegnie ku Biblii. To ona wydaje się przede wszystkim słowem Boga. Papież zaznacza jednak już od początku dokumentu, trzeba mówić o „analogii słowa Bożego” (Verbum Domini 7), co oznacza, że słowo Boga nie ogranicza się wcale do Pisma świętego. Ta myśl często powracała w wypowiedziach ojców synodalnych, którzy podkreślali, że jeśli Biblia nie jest przyjmowana z wiarą, pozostaje zwykłą księgą. Aby stała się rzeczywiście słowem Boga, winna być głoszona, czytana i przyjęta w klimacie otwarcia i wiary. Poza tym Bóg mówi nie tylko przez Biblię. Mówi przez ludzi, przez Magisterium Kościoła, przez jego Tradycję. Wszędzie tam zawarte jest słowo Boga. Zaproszony, by przemówić do zgromadzonych na synodzie biskupów Ekumeniczny Patriarcha Konstantynopola Bartolomeusz podkreślał, że słowo Boga to także przebogata ikonografia i cała stworzona natura. Bóg przemawia przez piękno świata stworzonego i przez mistykę ikon. I oczywiście najpełniejszym, najbardziej wyrazistym Słowem Boga do człowieka jest Jego Syn, Jezus Chrystus. To Jego samego najpierw słuchamy, a później przyjmujemy w Komunii świętej podczas Eucharystii.
Określeniu natury słowa Bożego poświęcona została pierwsza część papieskiej adhortacji, zatytułowana „Verbum Dei”. Dwie kolejne precyzują znaczenie słowa Bożego w relacji do Kościoła („Verbum in Ecclesia”) i świata („Verbum mundo”). W poniższej refleksji przeplatać się będą treści adhortacji ze wspomnieniami tych gorących (nie tylko z powodu klimatu) październikowych dni 2008 roku. Doświadczenie uniwersalizmu Kościoła podczas obrad synodu stało się wówczas wręcz namacalne. Uniwersalizmu, a jednocześnie zróżnicowania. Przykłady można mnożyć. Podczas gdy niektórzy z uczestników zajmowali się wysoce specjalistycznymi metodami współczesnej egzegezy, inni martwili się, że nie mają jeszcze tłumaczenia Biblii na ich własny język. Tak jest choćby na pobliskiej Białorusi, która do dziś nie doczekała się całościowego przekładu Pisma świętego. W innych zakątkach świata panują odmienne problemy. Biskup Madagaskaru chętnie rozdałby Biblię swoim wiernym. Kłopot w tym, że gros z nich to analfabeci. Problemem jest w niektórych rejonach fundamentalistyczna lektura Biblii. Pismo święte wydaje się niekiedy niedowartościowane w katechezie i przepowiadaniu. Plejada poruszanych przez ojców synodu zagadnień była więc przebogata. Poniżej zaprezentowane zostaną tylko niektóre z nich, choć przecież niemal wszystkie znalazły swój refleks w posynodalnej adhortacji Benedykta XVI.
Ojcowie synodu wiele czasu poświęcili metodom egzegetycznym, które dominują obecnie w interpretacji Biblii. Zauważyli niewystarczalność najchętniej używanej przez biblistów metody historyczno-krytycznej i proponowali uzupełnienie jej innymi metodami, zwłaszcza o nachyleniu egzystencjalnym i pastoralnym. W tym kontekście papież zauważa: „Badania świętego tekstu abstrahujące od wiary, koncentrując się na strukturze tekstu i jego formach, mogą zwracać uwagę na ciekawe elementy, jednak tego rodzaju próba byłaby niechybnie jedynie wstępna i strukturalnie niepełna” (Verbum Domini 30). Koncentracja na metodzie historycznej utrudnia sam cel lektury Biblii, a mianowicie jej odniesienie do życia. Trzeba wprost odpowiedzieć na pytanie: w jaki sposób przejść od Biblii do życia i w jaki sposób swoje życie odnieść do Biblii? Jak sprawić, by Biblia stała się księgą życia? Jak przełożyć jej wskazania na praktykę? Jak zamienić ją w codzienność?
Jednym z zagrożeń przy lekturze Biblii, zwłaszcza lekturze indywidualnej lub prowadzonej w nieformalnych grupach formacyjnych, jest fundamentalizm. W Ameryce Południowej kilkadziesiąt milionów ludzi wybrało w ostatnich dziesięcioleciach sekty o podłożu protestanckim, decydując się na odejście z Kościoła katolickiego. Siłą przyciągania jest nie tylko niezwykle żywotne przepowiadanie, płomienne kazania czy proste odpowiedzi na życiowe trudności, ale także fundamentalna lektura Biblii. Do takiej lektury nie trzeba być przygotowanym, nie wymaga ona wysiłku. A przecież takiego zagrożenia nie możemy nie dostrzegać także w Polsce. Dlatego na aktualności nabiera przestroga Papieskiej Komisji Biblijnej, wyrażonej w dokumencie Interpretacja Pisma świętego w Kościele: „Fundamentalistyczna lektura Biblii opiera się na założeniu, że Biblia […] powinna być odczytywana dosłownie we wszystkich szczegółach. Jednakże przez interpretację dosłowną rozumie się tu jakby pierwsze rozumienie, literalne czyli wykluczające wszelkie próby rozumienia Biblii z uwzględnieniem jej historycznego powiększania się i rozwoju”. Idąc po tej samej linii, papież stwierdza w adhortacji: „Prawdziwą odpowiedzią na interpretację fundamentalistyczną jest lektura Pisma świętego przeniknięta wiarą. Praktykowana od czasów
starożytnych w Tradycji Kościoła, szuka ona zbawczej prawdy dla życia poszczególnych wiernych i dla Kościoła. Lektura ta uznaje wartość historyczną tradycji biblijnej. Właśnie ze względu na tę wartość historycznego świadectwa pragnie ona odkryć na nowo żywe znaczenie Pism świętych odnoszących się także do życia dzisiejszego wierzącego, nie zapominając zatem o ludzkim wymiarze tekstu natchnionego i o jego rodzajach literackich” (Verbum Domini 44).
Dużo uwagi poświęcono na synodzie przepowiadaniu podczas Eucharystii. Wspomniano wyżej o opuszczaniu przez niektórych wiernych szeregów Kościoła. Podobno 38 milionów Brazylijczyków wystąpiło z Kościoła katolickiego i wstąpiło do różnych sekt. Brazylijczycy zarzucają księżom, że ich homilie są zbyt krótkie. „Protestanci mówią 45 minut i potrafią wzniecić ogień w sercach” – mówią. Odwrotnie niż w Polsce, gdzie większość wierzących woli homilie krótsze niż 15 minut. Zresztą w Brazylii około 70 procent katolików nie ma możliwości uczestniczenia w niedzielnej Eucharystii. Brak kapłanów jest nader dotkliwy. Czy nie należy bardziej jeszcze upowszechnić prowadzonych przez ludzi świeckich nabożeństw Słowa Bożego z udzielaniem Komunii świętej? – zadawali sobie pytanie ojcowie synodu. Na siedem tysięcy języków, które istnieją na naszym globie, Biblia w całości przetłumaczona jest zaledwie na 480. W wielu innych ukazał się tylko Nowy Testament. A nawet tam, gdzie wierni mają swobodny dostęp do Biblii, wydaje im się ona księgą niezrozumiałą. Tak jest w Europie, w której prawie 50 procent mieszkańców twierdzi, że lektura Pisma świętego jest zbyt trudna dla przeciętnego katolika. Dlatego ojcowie synodu podkreślali, że homilia winna być głoszonym żywym słowem Boga. Winna być kontynuacją i wyjaśnieniem czytań.
Podczas homilii przemawia do wiernych sam Chrystus, którego za chwilę przyjmą pod postaciami eucharystycznymi. Dlatego w Verbum Domini pojawia się klarowny postulat papieża: „Homilia uaktualnia przesłanie Pisma świętego, ażeby wierni mogli odkryć obecność i skuteczność słowa Bożego w swoim codziennym życiu. Powinna ona ułatwić zrozumienie sprawowanej tajemnicy, zachęcić do misji, przygotowując zgromadzenie do wyznania wiary, modlitwy powszechnej i liturgii eucharystycznej. Niech więc to zadanie naprawdę wezmą sobie do serca ci, których specyficzną posługą jest głoszenie Słowa. Trzeba unikać homilii ogólnych i abstrakcyjnych, przysłaniających prostotę słowa Bożego, jak również bezużytecznych dywagacji, które mogą prowadzić do skupienia uwagi bardziej na kaznodziei niż na istocie ewangelicznego orędzia” (Verbum Domini 59). Podobnie zresztą został podkreślony silny związek słowa Bożego z katechezą (Verbum Domini 74) i formacją chrześcijańską, która winna dowartościować sposób czytania Biblii zwany lectio divina (Verbum Domini 86). Przypominają się słowa Cezarego z Arles, biskup żyjący w V wieku, który pytał swych wiernych: „Co wydaje się Wam większe i bardziej znamienite: słowo Boga czy Ciało Chrystusa? Jeśli chcecie na to pytanie udzielić poprawnej odpowiedzi, musicie odrzec, że słowo Boga nie jest w niczym mniejsze od Ciała Chrystusa. A zatem z taką samą dbałością, z jaką przyjmujemy Ciało Chrystusa, uważając, by żadna jego cząstka nie upadła na ziemię, tak samo powinniśmy starać się, by nasze dusze nie utraciły danego nam Słowa Boga”. W adhortacji papież zwraca także uwagę, by lektura i objaśnianie słowa Bożego były ściśle złączone także ze sprawowaniem innych sakramentów i aktów liturgicznych. W tym kontekście podkreśla niezaprzeczalną wartość odmawiania Liturgii Godzin, która w większości jest przecież słowem Bożym zapisanym na kartach Biblii: „Niech ci, którzy ze względu na swój stan życia są zobowiązani do odmawiania Liturgii Godzin, wiernie wypełniają ten obowiązek dla dobra całego Kościoła. Biskupi, kapłani i diakoni przygotowujący się do kapłaństwa, którym Kościół polecił jej sprawowanie, mają obowiązek codziennie odmawiać wszystkie godziny” (Verbum Domini 62).
Podczas obrad synodu podjęto także problematykę inkulturacji Biblii w środowiskach odmiennych od europejskiego. Zdarza się, że w Indiach zamiast jednego z czytań mszalnych pojawia się fragment Wedy lub Bhagawadgity. Niektórzy chrześcijanie arabscy niechętnie czytają Stary Testament, w którym pada wiele obietnic Bożych wobec Izraela. Istnieje wiele krajów, które nie posiadają jeszcze pełnego tłumaczenia Pisma świętego. Ogromnym problemem jest wciąż analfabetyzm. A przecież do każdego z tych środowisk musi docierać słowo Boże. Z tego powodu Kościół winien solidniej uczyć zasad i kryteriów poprawnej aktualizacji Biblii, tak by odpowiednio przygotowani słudzy Słowa mogli otwierać na jej zbawcze orędzie ludzi różnych kręgów kultury. W tym kontekście papież przestrzega: „Dlatego inkulturacji nie należy mylić z powierzchownym przystosowaniem ani też z synkretycznym zamieszaniem, rozmywającym oryginalny charakter Ewangelii, aby uczynić ją łatwiejszą do przyjęcia” (Verbum Domini 114).
Ważny głos synodu dotyczył relacji z judaizmem. W niektórych kręgach kościelnych ugruntowało się przekonanie, że Kościół nie zastąpił Izraela, który nadal pozostaje narodem wybranym, w związku z czym w praktyce zaniechano wszelkiej działalności misyjnej wobec Żydów. Tymczasem przyjście Chrystusa dotyczy także narodu żydowskiego i jak chrześcijanie nie możemy dyspensować się od głoszenia dobrej nowiny także w środowisku judaizmu. Dialog z judaizmem, podejmowany przez Kościół, nie oznacza przecież indyferentyzmu misyjnego. Benedykt XVI w osobistym tonie zachęca do prowadzenia tego dialogu: „Pragnę jeszcze raz potwierdzić, że bardzo cenny dla Kościoła jest dialog z żydami. Byłoby dobrze, by tam, gdzie dostrzega się tego sposobność, stwarzać możliwości, również publiczne, spotkania i konfrontacji, które sprzyjałyby pogłębieniu wzajemnego poznania, obopólnego szacunku oraz współpracy, także w studium Pism świętych” (Verbum Domini 43).
Na papieską adhortację, która jest zwieńczeniem obrad synodu, czekaliśmy dwa lata. I choć w niniejszym posłowiu zaakcentowano jedynie niektóre zagadnienia poruszane w dokumencie, jego zasadnicze przesłanie jest jasne: chodzi o to, by przez słowo Boga poznawać Jego samego, by z Nim się spotykać i otwierać na przemianę, jakiej może w nas dokonać. Św. Augustyn porównywał Biblię do pełnego tajemnic, zagadek i skarbów lasu. Swoją lekturę Pisma świętego rozpoczynał modlitwą: „O, Panie! Dodaj mi siły i otwórz te lasy przede mną! Oto głos Twój rozkoszą moją, głos Twój przemagający nad gwarem innych rozkoszy!”. W kontekście publikacji posynodalnego dokumentu Verbum Domini potężnie brzmią słowa największego z greckich teologów, żyjącego na przełomie VI i VII wieku, Maksyma Wyznawcy: „Słowa Boże, jeśli są jedynie wypowiadane, nie zostaną wysłuchane, ponieważ brak im głosu, którym jest praktykowanie tego, co one mówią. Jeśli natomiast wypowiada się je, a zarazem wypełnia przykazania, to dzięki temu głosowi mają moc wyganiać demony i skłaniać ludzi do budowania świątyni Boga w sercu poprzez rozwijanie dzieł sprawiedliwości”.