Sakrament – jak mówi najbardziej powszechne dziś określenie – jest widzialnym znakiem niewidzialnej łaski. Za pomocą znaków (gestów i czynności) i słów człowiek w sposób absolutnie pewny łączy się z Bogiem. Człowiek przyjmujący sakrament ma pewność, że spotkał Boga bez względu na swoje subiektywne odczucia, gdyż właśnie taka jest natura siedmiu ustanowionych przez Chrystusa znaków. Przyjąć Bożą łaskę płynącą z sakramentu można na tyle, na ile otwarte jest nasze serce, jednak w sposób obiektywny łaska ta zawsze jest udzielana.
Grecki termin oznaczający sakrament to misterion, czyli „tajemnica”. Tajemnica tym różni się od sekretu, że ten drugi można ujawnić, tajemnica natomiast nigdy nie może być zgłębiona w całej pełni. Możemy więc zgłębiać znaczenie sakramentów, jednak ich pełny sens odkryjemy być może dopiero przy ostatecznym spotkaniu z Bogiem. Katechizm Kościoła Katolickiego stwierdza: „Sakramenty są skutecznymi znakami łaski, ustanowionymi przez Chrystusa i powierzonymi Kościołowi. Przez te znaki jest nam udzielane życie Boże. Obrzędy widzialne, w których celebruje się sakramenty, oznaczają i urzeczywistniają łaski właściwe każdemu sakramentowi. Przynoszą one owoc w tych, którzy je przyjmują z odpowiednią dyspozycją” (KKK 1131).
Wczesnochrześcijańscy pisarze nazwali chrzest „bramą sakramentów” (łac. ianua sacramentorum). Chrzest nie tylko gładzi grzech pierworodny, ale włącza katechumena do wspólnoty Kościoła. Właśnie dlatego św. Cyprian, żyjący w III wieku biskup Kartaginy, przekonywał: „Nie może mieć Boga za Ojca ten, kto nie ma Kościoła za Matkę”. Łaska chrztu zostaje wzmocniona przez bierzmowanie. Na takie działanie sakramentu wskazuje sama jego nazwa: confirmatio to tyle co umocnienie. W języku staropolskim bierzmem nazywano główną belę w konstrukcji dachu. To do niej mocowano pozostałe elementy budowy. Od trwałości bierzma zależała stabilność całego budynku. W świadomie przyjętym sakramencie bierzmowania Duch Święty poprzez swoje dary umacnia wierzącego do mężnego dawania świadectwa o przynależności do Chrystusa, zgodnie z Jego własnymi słowami: „Gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami” (Dz 1,8).
Eucharystia natomiast to przede wszystkim sakrament spotkania – z Bogiem i człowiekiem. Bóg jest rzeczywiście obecny i aktywny pośród ludu zbierającego się, by uczestniczyć w Eucharystii. Można mówić przynajmniej o różnych formach obecności Chrystusa. Pierwsza to obecność pod postaciami chleba i wina. Druga – w Słowie Bożym, zgodnie z soborową Konstytucją o liturgii świętej: „Jezus jest obecny w swoim Słowie, albowiem gdy w Kościele czyta się Pismo święte, wówczas On sam mówi”. Chrystus obecny jest także w całym zgromadzeniu. Obiecał przecież: 'Gdzie dwaj albo trzej zbierają się w Imię moje, tam Ja jestem pośród nich’” (Mt 18,20). Czwarta forma bliskości Pana to obecność w osobie przewodniczącego liturgii, który na mocy święceń kapłańskich jest narzędziem w ręku Boga. Ewangelia Marka opowiada o kobiecie cierpiącej na upływ krwi. Przez dwanaście lat jej życie było złamane przez chorobę. Przez dwanaście lat cierpiała fizycznie. Przez dwanaście lat była obolała duchowo, gdyż Prawo zakazywało jej wstępu do świątyni. Pomimo tego nie straciła zdolności do marzeń. Szczególnie pielęgnowała jedno z nich: „Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa” (Mk 5,28). Jezus spełnił to marzenie. Jesteśmy w o wiele szczęśliwszej sytuacji. Możemy co dzień w Komunii świętej dotykać nie tylko płaszcza Jezusa, ale Jego samego! Przeżywana świadomie Eucharystia – to najbardziej uzdrawiające i przemieniające spotkanie.
W ścisłym związku z Eucharystią pozostaje sakrament kapłaństwa. Jeden i drugi został ustanowiony podczas Ostatniej Wieczerzy, którą Jezus przed swą męką spożywał z uczniami. Kapłan jako pośrednik pomiędzy Bogiem a wierzącymi ma zasadniczo dwa zadania: sprawowanie sakramentów i głoszenie słowa Bożego.
Sakrament kapłaństwa ustanowiony został podczas Ostatniej Wieczerzy
Sakrament pojednania naprawia zniszczone relacje – z Bogiem i ludźmi, bo przecież miłość realizuje się w relacji. A istotą tego sakramentu na zawsze pozostaje nie tyle doświadczenie grzechu, co doświadczenie miłości, która, jak przekonuje apostoł narodów św. Paweł, „jest największa” (1Kor 13,13). Graham Green w Mocy i chwale przedstawia wymowną scenę. Kapłan pyta podczas spowiedzi kobietę: „Czy kochasz kogokolwiek oprócz samej siebie?”. „Kocham Boga, proszę księdza” – pada odpowiedź. „Skąd wiesz? Nie ma różnicy między kochaniem Boga a kochaniem człowieka. Miłość oznacza pragnienie przebywania z Nim, blisko Niego”. Osoba przystępująca do sakramentu pojednania daje wyraz swemu pragnieniu, by przebywać blisko Boga. Jest to jednocześnie pragnienie, by przebywać blisko ludzi, bo miłość do Boga wyraża się w miłości ku człowiekowi.
Jednym z najbardziej zaniedbywanych sakramentów jest namaszczenie chorych. Zasadza się on na słowach Listu św. Jakuba: „Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana. A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie, a jeśliby popełnił grzechy, będą mu odpuszczone” (Jk 5,14-15). Sakrament namaszczenia może być udzielony nawet dziecku, jeśli rozumie ono jego znaczenie. Można go przyjąć jeden raz w danej chorobie, ewentualnie, gdy stan chorego pogarsza się – także po raz drugi w tej samej chorobie. Sakrament może być udzielony osobom starszym, których siły słabną, a także osobom, którym brak sił psychicznych, np. często ulegają lękowi czy depresji. Nieporozumieniem jest natomiast wzywanie kapłana z namaszczeniem do osób zmarłych.
Małżeństwo to sakrament, którego udzielają sobie kobieta i mężczyzna ślubujący wzajemną miłość, wierność i dozgonną uczciwość. Kapłan jest tylko świadkiem sakramentu i w imieniu Kościoła winien dopilnować, by małżeństwo zostało zawarte ważnie i godziwie. Jego celem jest nie tylko zrodzenie potomstwa, ale także wszechstronny osobowościowy rozwój małżonków. Miłość bowiem to nie tylko uczucie zakochania, oczarowania czy zachwytu, lecz świadoma decyzja o wzajemnej trosce. Uczucia rodzą się w nas często niezależnie od naszej woli, a nie można zobowiązywać się do czegoś, co od nas nie zależy. Miłość to także nie tylko akceptacja, czyli postawa, którą można zawrzeć w słowach: przyjmuję cię takiego, jakim jesteś. Akceptacja to postawa bierna, miłość natomiast jest dynamiczna i zawsze daje impuls do dalszego rozwoju. Miłość to także nie tolerancja, bo tolerować można nawet zło i grzech, tymczasem Jezus wzywa do kategorycznego zerwania z grzechem. Jezus wzywa małżonków do miłości, która jest decyzją: chcę twojego dobra, twojego szczęścia, twojego rozwoju, chcę, abyś był/a bardziej prawym i szlachetnym człowiekiem, i zrobię to, co w mojej mocy, aby taki twój rozwój umożliwić.