Nigdzie indziej na świecie nie zgromadzono na tak małej powierzchni snobistycznych hoteli, wyznaczających nowe trendy w turystyce jak tutaj. Wyposażenie hotelu autorstwa Armaniego, apartamenty urządzone przez Lagerfelda, pałac Vercasce z klimatyzowaną plażą i chłodzonym piaskiem mile łechcą próżność bogaczy, którzy w nich wypoczywają i turystów, którzy chcą je choć zobaczyć. Stok narciarski w hali położonej na środku pustyni i imprezy sportowe, w których pule nagród liczone są w milionach są bez wątpienia magnesem przyciągających tu wielu gości. (www.traveladisor.pl)
Na początku była pustynia. I zatoka. A że piachu na pustyni co nie miara, postanowiono wsypać trochę do zatoki, tworząc sztuczne wyspy. Był rok 1971. Witamy w Dubaju.
Zayed z pustyni
Za całą historią stoi Zayed bin Sultan Al Nahyan, zmarły w 2004 roku szejk, który w momencie dojścia do władzy praktycznie był półanalfabetą. Przez trzydzieści trzy lata był prezydentem państwa, które sam stworzył. Nie bez powodu więc nazywany jest ojcem narodu.
Urodzony w 1918 roku, tuż przed zakończeniem I wojny światowej, Zayed był najmłodszym z czterech synów szejka Sułtana bin Khalifa Al Nahyana. Jego ojciec był władcą Abu Zabi, został jednak zamordowany w 1926 roku. Władzę przejął wuj Zayeda, ale po dwóch latach również i on stracił życie w zamachu. Po tych wydarzeniach matka czterech braci skłoniła ich do obietnicy, że nigdy nie będą używali przemocy. Obietnicy dotrzymali.
Młody Zayed dorastał w warunkach pustynnych. Wzdłuż wybrzeża nie było żadnych szkół. Prowadził życie wśród plemienia Beduinów. Otrzymał podstawowe instrukcje co do tego, jak winien żyć muzułmanin i solidną szkołę przetrwania w trudnych warunkach klimatycznych. Jednak już jako dziecko uczestniczył we wszelkich rozmowach jego ojca z przywódcami innych plemion, a nawet Anglikami, którzy zajęli się wydobyciem ropy, której złoża odkryto w 1958 roku.
Na czele Abu Zabi stanął w 1966 roku, po przewrocie pałacowym skierowanym przeciwko poprzedniemu władcy. Po koniec lat sześćdziesiątych zatrudnił japońskiego architekta Katsuhiko Takahashi, by ten zaprojektował miasto. Po decyzji Anglików o wycofaniu się z tego regionu Zayed skontaktował się z szejkiem Dubaju, proponując założenie konfederacji z zamiarem zaproszenia do niej innych plemion. Po trudnych konsultacjach w 1971 roku powstaje nowe państwo – Zjednoczone Emiraty Arabskie, złożone z siedmiu regionów.
W Emiratach nie ma demokracji. Zayed, zapytany o to przez dziennikarza The New York Times w 1997 roku, odpowiedział:
Dlaczego mielibyśmy porzucić system, który zadowoli naszych ludzi, aby wprowadzić system, który wydaje się wywoływać sprzeciw i konfrontację? Nasz system rządów opiera się na naszej religii i tego chcą nasi ludzie. Jeśli szukają alternatyw, jesteśmy gotowi ich wysłuchać.
Prezydentem państwa jest każdorazowy szejk Dubaju, premierem natomiast – szejk Abu Zabi. Pełniąc tę funkcję, Zayed zmarł w wieku 86 lat i został pochowany w Meczecie Szejka Zayeda.
Burj Al Arab i raj podatkowy
Jeszcze kilka lat temu nie było tu żadnych podatków. Niewiarygodne? Owszem, ale prawdziwe. Ludzie pracowali, odkładając na emeryturę. Później żyli tylko z własnych oszczędności. I nie myślcie, że odczuwali biedę. Kilka lat temu wprowadzono podatek. Jaki? Pięcioprocentowy. I tak zostało do dnia dzisiejszego. Warto więc założyć firmę w Dubaju i odprowadzać 5 zamiast 23 procent!
5 procent podatku muszą dziś odprowadzać właściciele najdroższego hotelu na świecie. Burj Al Arab stoi na sztucznej wyspie, do której prowadzi most. Może go przekroczyć jedynie ten, kto jest zameldowany w hotelu. A sam budynek jest w formie żagla. Jego powstanie łączy się z dość romantyczną historią. Gdy zapytano Zayeda, jak miałby wyglądać najnowocześniejszy hotel świata, ten zapragnął, by przypominał mu lata jego dzieciństwa. Wybudowano wiec ogromny żagiel, by upamiętnić chwile, gdy przyszły premier wpatrywał sie w wody zatoki i z nostalgią spoglądał na żaglowce.
Główna fasada pokryta jest powłoką, dzięki której może ona zmieniać barwy z białej w dzień, aż po mieniącą się wszystkimi kolorami tęczy w nocy. Projektantka wnętrz Khuan Chew chcąc zrównoważyć przepych wnętrza, pomalowała ogromny hol, wznoszący się poprzez wszystkie kondygnacje, na biało. Jednak w Dubaju nie ma być skromnie i elegancko. Tu ma być „na bogato”, wobec czego wnętrze holu uzupełniają monumentalne, złote kolumny i strzeliste fontanny, wyrzucające słupy wody na wiele metrów wzwyż. (www.traveladvisor.pl)
To nieprawda, że hotel ma siedem gwiazdek, bo najwyższa kategoria na świecie to gwiazdozbiór pięciogwiazdkowy. Możecie w nim wynająć pokój za sto dwadzieścia tysięcy złotych za dobę. Nie ma się co wahać, bo macie do swoich usług trzech lokajów dwadzieścia cztery godziny na dobę. No i nie musicie się martwić korkami w mieście. Helikopter na życzenie odlatuje z dachu hotelu, kiedy tylko zapragniecie.
Palmowe Wyspy i nie tylko
Zayed był Beduinem. Nauczył się czytać, ale ponoć przez wiele lat nie towarzyszyła temu umiejętność pisania. Przez lata podpatrywał swojego ojca, ucząc się sztuki rządzenia. A potem po prostu zrealizował swój sen. Sen o najnowocześniejszym na świecie mieście na pustyni i usypanych niczym babki z piasku wyspach na wodach Zatoki Perskiej. Bajka? Nowa wieża Babel? Czy spełniony sen? A może wszystko naraz?
Wyspy najlepiej oglądać na zdjęciach satelitarnych lub z samolotu kołującego nad lotniskiem. I dobrze byłoby, aby były to linie Emirates. Gdy witano nas na pokładzie, stewardessa zachęciła: „Proszę zwracać się do nas z wszelkimi potrzebami. Postaramy się im zaradzić. Załoga mówi w dwunastu językach”.
Wykonawcami pierwszej palmowej wyspy Jumeirah byli Holendrzy. Dobrze znali sztukę zabierania ziemi z dna morskiego i zamieniania jej na stały ląd. Apartamenty sprzedano w ciągu kilku dni na długo przed ich ukończeniem. Warto więc było zainwestować w kolejne wyspy, Ali Deirah i Jebel. Największa ma czterysta kilometrów linii brzegowej! Na niej powstał hotel Atlantis, którego otwarcie
uświetniło wielu celebrytów i najdroższy w historii pokaz sztucznych ogni, transmitowany przez telewizje z całego świata. Fantastyczna architektura, przepych orientu, ogromny park wodny, dwukilometrowa sztuczna rzeka, laguna, podziemne tunele i komnaty nawiązujące do mitycznej Atlantydy czy basen z rekinami, to tylko niewielki wycinek atrakcji na jakie mogą liczyć odwiedzający hotel turyści. (www.traveladvisor.pl)
Ostatecznie usypano trochę wysp. Ile? Uwaga … ponad trzysta! Tak, stworzono sztuczny glob. Usypano wszystkie kontynenty w taki sposób, aby każdy kraj był osobną wyspą. Bogacze tego świata rozkupują je. Nie udało mi się dociec, kto jest właścicielem Polski w Zatoce Perskiej. Projekt nosi nazwę The World, ale gotowy jest już następny, o nazwie The Universe. Wyspy mają układać się na kształt Drogi Mlecznej i Układu Słonecznego.
Co słychać w mieście?
Miasto kapie złotem. Na targach jak na arabskich sukach można kupić wszystko, z tą różnicą, że jakość towarów jest zdecydowanie wyższa niż w Izraelu, Palestynie, Libanie czy Iranie. Może złote buty dla wybranki serca? Albo sukienka cała z koronkowego złota? Takież rękawiczki? Proszę bardzo! Bo chyba niewielu skusi się na 646-kilogramową złotą obrączkę.
Zapraszamy także do galerii handlowych. Komu znudzi się Gucci, Armani czy Calvin Klein, ten z powodzeniem może oddać się jeździe na łyżwach, skokom narciarskim lub śledzeniu rekinów i płaszczek.
Tęsknota za dawnym
Najnowocześniejsze miasto świata … a jednak ludzie tęsknią za tym, co dawniej. Dawniej, czyli pół wieku temu. Dokładnie w 1971 roku. Osada o nazwie Dubaj została wówczas zburzona, ale dawni mieszkańcy (a jest ich zaledwie 20 procent; 80 procent ludności Emiratów to obywatele innych krajów) zapragnęli dawnych widoków. Na szczęście pozostały zdjęcia. Dlatego – uwaga! zamieszczony poniżej pokaz slajdów przedstawia zrekonstruowane miasto sprzed pięćdziesięciu lat.
Rekonstrukcji dokonano trzy lata temu! Starano się oddać wiernie sypiące się tynki, stare pojemniki na śmieci, a nawet kable ciągnące się na zewnątrz domów!
Wariactwo? A jakże. Tylko w Dubaju!
Burj Khalifa wcale nie taki mały
Udało mi się kiedyś stanąć na najwyższym budynku świata. To było w 1994 lub 95 roku. Kompleks nazywał się World Trade Center.
Kilka lat później zniknął z powierzchni ziemi. A ja często opowiadam historię, która bardzo mnie poruszyła:
Korek na drodze stanowej w Nowym Jorku był niemiłosierny. Gdy wpadli na lotnisko, okazało się, że właśnie zamknięto bramki check-in. Byli wściekli. Ona, on z trójką dzieci. Godzinę później wściekłość ustąpiła miejsca przerażeniu. Mieli wykupiony ten właśnie rejs… Był poranek 11 września 2001 roku. Gdy odebrała telefon od swego ojca Stanley’a (imię zmienione), on również nie mógł uwierzyć, że żyją. Kamień spadł mu z serca. Dopiął swój strażacki kombinezon, włożył hełm i wbiegł na klatkę schodową zaatakowanego wieżowca. Niedługo później już nie żył. Drugi budynek zawalił się, grzebiąc setki osób.
Stanley wiele lat temu porzucił Kościół. Kpił z ludzi wierzących. Również ze swojej córki. A ta przez miesiące po katastrofie wciąż na modlitwie zmagała się z pytaniem: „Panie, ocaliłeś naszą rodzinę, ale dlaczego mój ociec musiał zginąć bez szansy na pojednanie z Tobą?” Pewnej soboty pod dom ocalonej rodziny podjechał samochód, z którego wysiadło młode małżeństwo z niemowlęciem na ręku. „Przyjechaliśmy wam podziękować – powiedziała mama. – Nasz syn żyje dzięki waszemu ojcu. Byłam w ciąży z tym maleństwem, gdy wbiegł do mojego biura, wziął mnie na ręce i kilkanaście pięter sprowadzał po schodach. Potem wrócił do budynku…” Chłopcu nadano imię Stanley. Jego mama kontynuowała opowieść: „Gdy schodziliśmy zadymionymi schodami, wasz ojciec mówił, że odszedł od Boga i że to był błąd, a zaraz może umrzeć. Powiedziałam mu wtedy, że w każdej chwili może przyjąć Jezusa. Zatrzymaliśmy się na półpiętrze. On ukląkł i powtarzał za mną: Panie Jezu, przebacz mi moje grzechy. Otwieram Ci moje serce. Bądź moim Panem i Zbawicielem”.
To była pierwsza po wielu latach i jednocześnie ostatnia modlitwa strażaka.
Tym razem po raz kolejny pojawiłem się na największym budynku świata. Dokładnie na jego 124 piętrze. Budynek o wysokości 828 metrów i meczet na sto pięćdziesiątym ósmym piętrze. Gdzie to? W Burj Khalifa.
Najbardziej zaludniony mieszkańcami budynek na ziemi, bo zameldowanych jest w nim trzydzieści pięć tysięcy osób? Proszę bardzo – Burj Khalifa! Największa zagadka Dubaju: dlaczego pierwotną nazwę Burj Dubaj zmieniono na obecną? Odpowiedzi szukajcie w Burj Khalifa!
W każdym razie mała czarna w tym miejscu to niezapomniane przeżycie. Tym bardziej, że pod nogami ściele się całe miasto, a na horyzoncie majaczy pustynia…
I na koniec
Wiecie co? Zobaczyć Dubaj to niezapomniane przeżycie! Było kosmicznie! Ale raczej tu nie wrócę…
A na koniec na pionowo!
Wszystkie fot.: M. Rosik
Polub stronę na Facebook