On [Bóg] to dla nas grzechem uczynił Tego,
który nie znał grzechu,
abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą.
(2Kor 5,21)
Chrystus nie tylko przyjął na siebie wszystkie ludzkie grzechy, ale wręcz utożsamił się z nimi. Paweł pisze o tym w liście skierowanym do Koryntian, w którym przygotowuje adresatów na kolejną jego wizytę w mieście: „On [Bóg] to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą” (2Kor 5,21). Utożsamienie Chrystusa z grzechem wydaje się paradoksalne. Apostoł narodów jednak bez wahania sięga po ten obraz, gdyż zamierza z całą stanowczością zapewnić adresatów, że Chrystus wziął na siebie wszelkie konsekwencje grzechu pierwszych rodziców – śmierć, wszelkie formy cierpienia i ludzkie grzechy – a przyjąwszy je na siebie, został wraz z nimi przybity do krzyża. Wyraźniej jeszcze podkreśla tę myśl w korespondencji z chrześcijanami mieszkającymi w Kolosach: „was, umarłych na skutek występków i nieobrzezania waszego grzesznegociała, razem z Nim przywrócił do życia. Darował nam wszystkie występki, skreślił zapis dłużny obciążający nas nakazami. To właśnie, co było naszym przeciwnikiem, usunął z drogi, przygwoździwszy do krzyża” (Kol 2,14). W niedzielny poranek Chrystus opuścił grób, natomiast konsekwencje grzechu pierwszych rodziców pozostają nadal „ukrzyżowane”, czyli unicestwione. Oto niezwykłe dzieło odkupienia, dostępne dla każdego, kto wierzy w Jezusa.
Przytoczone powyżej sformułowanie Pawła na pierwszy rzut oka brzmi paradoksalnie. To przecież Chrystus został przybity do krzyża, tymczasem apostoł podkreśla, że do krzyża zostało przygwożdżone to, co było naszym przeciwnikiem – grzech, cierpienie i śmierć. W taki obrazowy sposób apostoł rodem z Tarsu stara się pokazać, że Chrystus przyjął na siebie konsekwencje grzechu pierwszych rodziców i unicestwił moc tych konsekwencji na krzyżu. W innych miejscach korespondencji z gminami chrześcijańskimi apostoł narodów nie zawaha się nawet utożsamić Chrystusa z przekleństwem: Chrystus wykupił nas z przekleństwa Prawa, „sam stawszy się przekleństwem” (Ga 3,13).
Obraz przygwożdżenia do krzyża „naszego przeciwnika” w sposób zupełnie naturalny może kojarzyć się z umieszczeniem węża na wysokim palu, gdy podczas wędrówki Izraelitów przez pustynię dotknęła ich plaga węży: „Sporządziłwięc Mojżesz węża miedzianego i umieściłgo na wysokim palu. I rzeczywiście, jeśli kogo wążukąsił, a ukąszony spojrzałna węża miedzianego, zostawałprzy życiu” (Lb 21,9). Wąż jest w Biblii symbolem szatana. Dlaczego spojrzenie na miedzianego węża ratowało życie Izraelitom? Właśnie dlatego, że wąż był miedziany, czyli martwy! Miedziany wąż nikomu nie może wyrządzić zła. W ten sposób miedziany symbol szatana przybitego do drzewa zapowiada unicestwienie prawdziwego szatana na drzewie krzyża.
Teologowie jednym głosem twierdzą, że przez swą mękę, śmierć i zmartwychwstanie Chrystus pokonał szatana oraz przezwyciężył grzech, cierpienie i śmierć. Skoro tak, w naturalny sposób rodzi się pytanie, dlaczego wciąż cierpimy, grzeszymy i umieramy? Paweł mówi o zwycięstwie Chrystusa w czasie przeszłym. Apostoł stwierdza, że to zwycięstwo już się dokonało: „Po rozbrojeniu Zwierzchności i Władz, jawnie wystawił je na widowisko, powiódłszy je dzięki Niemu w triumfie” (Kol 2,15). W całym fragmencie apostoł wciąż używa aorystu, a więc czasu wskazującego na jednorazową czynność przeszłą dokonaną.
Choć zwycięstwo Chrystusa nad szatanem już definitywnie się dokonało, to jeszcze nie w pełni się ujawniło. Kaznodzieje niekiedy – i słusznie – przywołują w tym kontekście obraz zakończenia II wojny światowej. Choć na początku maja 1945 Niemcy podpisały bezwarunkową kapitulację, niemieckie oddziały do końca maja wciąż na terenach Francji zabijały ludność cywilną. Ginęły kobiety i dzieci. Wojna była definitywnie przegrana przez faszystowskie państwo, ale pokonani wciąż czynili zło. Szatan już został definitywnie pokonany na drzewie krzyża, jednak zwycięstwo Chrystusa jeszcze nie w pełni się ujawniło. Stanie się to dopiero przy paruzji, gdy nasz Pan powróci na ziemię. Bo przecież Bóg „poddał Mu wszystko, nic nie zostawił nie poddanego Jemu. Teraz wszakże nie widzimy jeszcze, aby wszystko było Mu poddane. Widzimy natomiast Jezusa” (Hbr 2,8-9).