Tekst wywiadu zainspirowanego książkowymi relacjami z podróży: „Trzeci kubek kawy” (Wrocław 2007), „Długie cienie małych zdarzeń” (Wrocław 2009) oraz „Ziemia Słowa. Biblijny przewodnik po Ziemi Świętej” (Wrocław 2013). Dla pisma parafii pw. Opieki św. Józefa we Wrocławiu rozmowę prowadzi red. Tomasz Włodarski. Fotografie pochodzą z archiwum ks. Mariusza Rosika
Liczne wyprawy Księdza profesora świadczą o Księdza niezwykłej fascynacji światem: ciekawymi miejscami, kulturami i ludźmi. Proszę wyjaśnić, jakie są początki tej fascynacji. Skąd się ona wzięła?
Mam młodszego o półtora roku brata. Gdy byliśmy dziećmi i zbliżała się pora snu, do naszego pokoju przychodzili rodzice, by powiedzieć „dobranoc”. Tato często zatrzymywał się, by snuć swoje opowieści. A trzeba wiedzieć, że to zawodowy geograf. Zamiast „Czerwonego kapturka” słuchaliśmy przy zgaszonym świetle, z zamkniętymi oczyma opowieści o dalekich lądach i ludziach o innym kolorze skóry, o niebezpiecznych dżunglach i biegu najdłuższych rzek świata, o odmiennych językach i nieznanych religiach… Tak to się zaczęło.
W chińskich szkołach do dziś obowiązują mundurki
Ta niezwykła chęć podróżowania i smakowania świata zaprowadziła Księdza do przeróżnych miejsc, nieraz bardzo egzotycznych dla Europejczyków, jak i w ogóle mieszkańców tzw. Świata Zachodniego. Proszę opowiedzieć, jakie były początki tego podróżowania: czy były to krótkie wypady poza miasto, wycieczki szkolne, a później coraz dalsze i dłuższe podróże bogatsze w rozmaite doświadczenia?
Dokładnie tak było. Byłem o tyle szczęściarzem, że w domu taty geografa zawsze było dużo map, wielki globus i znaczna ilość przewodników. Gdy więc wybieraliśmy się na przykład na szkolną wycieczkę, potrafiłem już dużo powiedzieć o miejscach, których jeszcze nie widziałem.
Jaka była pierwsza zagraniczna podróż Księdza Profesora? Czy ta podróż wpłynęła znacząco na postrzeganie własnego kraju, zarówno tzw. małej ojczyzny, tj. miasta, regionu, jak i ojczyzny jako tej przestrzeni geograficznej, społecznej, ekonomicznej i kulturowej całego narodu?
To był rok 1986. Wybrałem się wtedy do Niemiec Zachodnich na doroczne święto katolików – Katholikentag. Mieszkałem w Dortmundzie, ale zwiedziłem Kolonię, Monastyr, Aachen, czyli dawny Akwizgran, sanktuarium w Werl i Getyngę, miasto studiów Edyty Stein. Było to na trzy lata przed upadkiem muru berlińskiego, więc różnice pomiędzy poziomem życia w Polsce i Europie Zachodniej były wtedy ogromne. To zdecydowanie rozszerzyło moje horyzonty. Popatrzyłem na świat innymi oczyma. Zdałem sobie sprawę, że nie wszystko musi być szare. I na szczęście nie jest.
Co decyduje o wyborze miejsc, w które Ksiądz podróżuje?
Dwa czynniki. Pierwszy – pragnienie poznania nowego zakątka świata. Staram się, jeśli to możliwe, trafić gdzieś, gdzie jeszcze nie byłem. Drugi – ludzie, których mogę poznać. To w podróżach fascynuje najbardziej: odkrywania świata innych, rozmowy z nimi, poznawanie sposobu myślenia i postrzegania wielu rzeczy.
Hong Kong nocą
Jakie zakątki świata szczególnie lubi Ksiądz odwiedzać? Czy często powraca Ksiądz w te same miejsca? Jakie są motywy tych powrotów?
Często wracam do Ziemi Świętej, po której oprowadzam grupy pielgrzymkowe. Jest to jednak także miejsce pełne nostalgii, bo tam spędziłem dużą część moich studiów. Podobnie jest z Rzymem. Czasem jestem tam dwa, trzy razy w roku z racji sympozjów naukowych, w których biorę udział. A fascynacją ostatnich lat są wyspy Północy, Grenlandia, Wyspy Owcze, Szetlandy czy Spitsbergen.
Wyprawa psim zaprzęgiem, Spitsbergen
Czy może Ksiądz Profesor opowiedzieć o podróżach, które były szczególnie ważne dla Księdza, które pozostawiły niezatarty ślad w umyśle, a może jeszcze bardziej w sercu?
W pamięci utkwiło mi urzekające w swej prostocie i ubóstwie, niemal całkowitym ogołoceniu spotkanie z człowiekiem, którego imienia nigdy nie poznałem. W Ajutija w sercu Tajlandii wylewał się z niebieskich zbiorników deszcz. „Wylewał się”, bo „padał” to zupełnie nieodpowiedni czasownik. Na dworcu, gdzie czekałem na powrotny pociąg do Bangkoku, stał starszy mężczyzna, niski, skromny, bez butów, jakby nie zauważający deszczu. Woda spływała po nim, a on wcale tego nie dostrzegał. Uśmiechał się lekko do siebie i rozmyślał. Gdy zobaczył wśród oczekujących pasażerów postać spoza azjatyckiego typu antropoficznego, natychmiast podbiegł i – jakbyśmy znali się od lat i rozmawiali kilka sekund temu – zaczął mówić.
Mówił śmiesznym, miękko brzmiącym angielskim. „Czekam na przyjaciela z Europy. Ma przyjechać tym pociągiem. Spotkałem go wiele lat temu we Włoszech. Bo kiedyś tam byłem. Ma mnie odwiedzić. Będziemy długo rozmawiać. Kupiłem świeży bochen chleba. Gdy jestem sam, nigdy nie kupuję całego chleba. Dzisiaj na pewno się przyda”. Był szczęśliwy, że spotka przyjaciela. Był szczęśliwy, bo dzisiejszej nocy nie będzie samotny. Promieniał. Miał wypieki na twarzy, jak dziecko przy rozpakowywaniu prezentów. Później często wracałem do tej sceny. Przypominałem sobie, jak mało potrzeba, by poczuć się szczęśliwym.
Niemal z każdej podróży można przywieźć tak niezapomniane wspomnienie.
Wieczór w Merida, Meksyk
Czy w historii wojaży Księdza Profesora są miejsca, do których nie chciałby Ksiądz wracać, które przyczyniły się do bolesnych, choć być może cennych, życiowych doświadczeń?
Szczerze? Nie stawiam sobie takich pytań. Nie wiadomo, co przyniesie życie. Często pośród tego, co bolesne, wyrasta piękno i czegoś najważniejszego w życiu można nauczyć się w dramatycznych czasem warunkach zewnętrznych. Niedługo po zakończeniu wojny na Bałkanach odwiedziłem tamte kraje. Miasta leżały w gruzach, ale chyba nigdzie nie doświadczyłem tak wielkiej gościnności. Tego, jak ważna jest wiara i poczucie więzi z innymi doświadczałem w skrajnej nędzy na brazylijskich fawelach…
Tzw. morscy cyganie – ludzie całe życie spędzający na łodziach, Malezja
Jak wyglądają przygotowania do podróży, tych mniejszych jak i tych dłuższych, wielotygodniowych?
Czytanie, czytanie, czytanie. I trochę obrazów z sieci.
Widok z Armenii na turecką górę Ararat
Styl podróżowania? Samemu czy w grupie? Spontaniczne wyprawy, czy dobrze zorganizowane, czy może częściowo spontaniczne, częściowo szczegółowo zaplanowane?
Zazwyczaj wyprawy organizuję sam, korzystając z możliwości Internetu. Niekiedy jakieś biuro podróży pośredniczy w otrzymaniu wizy, jeśli to konieczne. Nawet, gdy w podróż wybieram się sam, to najczęściej docelowo spotykam się z kimś kogo znam, przynajmniej wirtualnie. W Rzymie podczas studiów biblijnych mieszkałem w kolegium, które stało się akademikiem dla księży z dwudziestu sześciu krajów. To bardzo ułatwia podróżowanie, bo dziś wszyscy oni wrócili już do swych diecezji i chętnie czekają na wizytę.
Na Wyspie Słońca, Boliwia
Jakimi radami Ksiądz Profesor jako doświadczony obieżyświat mógłby podzielić się z początkującymi niezamożnymi globetrotterami? Co jest najważniejsze w organizowaniu wypraw, zarówno tych krajowych jaki i zagranicznych?
Najważniejsze jest marzenie. Jeżeli pozostaje w nas długo, często do niego wracamy, w wolnych chwilach dużo czytamy czy oglądamy fotografie z zakątków świata, które chcielibyśmy poznać, to po pewnym czasie realizacja marzenia staje się coraz bardziej konkretna. Oczywistym jest, że często poddani jesteśmy różnym ograniczeniom. Często nie można sobie pozwolić na luksus. Ale przekonałem się, że marzenie plus determinacja najczęściej równa się sukces.
Msza święta w sanktuarium Miłosierdzia Bożego, Korea Południowa
Czy można scharakteryzować właściwą postawę prawdziwego obieżyświata?
Już drugi raz w naszej rozmowie pada podobne słowo: obieżyświat – globtrotter. Szczerze mówiąc, nie wiem, jak można scharakteryzować kogoś takiego. Trzeba by pewnie zapytać Wojtka Cejrowskiego czy Beatę Pawlikowską. Jestem przede wszystkim kapłanem, dodatkowo wykładowcą akademickim. Na wyprawy mogę pozwolić sobie jedynie w ramach urlopu. A obieżyświat w moim przekonaniu to ktoś, kto może miesiącami przemierzać kontynenty.
Tańce Masajów, Kenia
Można powiedzieć, że podróże Księdza Profesora w jakiejś mierze znajdują swoje dopełnienie w książkach podróżniczych Księdza. Czy planuje Ksiądz kolejne publikacje, a może tłumaczenie starszych publikacji na języki obce?
Wspomniałem o tacie geografie. Moja mama natomiast jest polonistką. Stąd moje zamiłowanie do pisania. W czasie podróży robię sporo notatek, które po powrocie opracowuję. Stąd kilka takich książek. Co do tłumaczeń – jeśli tylko znajdzie się ktoś, kto uzna, że warto, jak najbardziej.
W Królestwie Brunei
Czy podróże Księdza są okazją do odnajdywania śladów Boga, sposobnością do wchodzenia w sferę sacrum. W czym to się przejawia.
Starożytny mędrzec pisał, że z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę (por. Mdr 1,13). A naszym zadaniem jest kochać Boga i coraz lepiej Go poznawać. Tak uczy katechizm. Oddajmy więc głos na koniec doświadczonemu Syrachowi: „Mąż, który podróżował, zna wiele rzeczy… Wiele widziałem w swoich podróżach” (Syr 34,9-11). I za to jestem Bogu bardzo wdzięczny.
W tle wodospad Gullfoss, Islandia
Polub stronę na Facebook