Święty Józef z Montrealu

 fot. M. Rosik

Midland w Ontario znane jest przede wszystkim ze względu na sanktuarium pierwszych męczenników w Kanadzie. Spośród ośmiu umęczonych przez Indian, sześciu było jezuitami. Wszyscy zginęli w połowie XVII stulecia z rąk Indian, którym mieli głosić dobrą nowinę.

W sanktuarium nie ma tłumów. Ci, którzy przyjeżdżają, pogrążeni są w cichej modlitwie. Wtopieni w ławki, często z zamkniętymi oczyma w milczeniu polecają swe sprawy wstawiennictwu świętych. Idą w ten sposób za wezwaniem Augustyna, który mówił: Iniuriam martyri fecit, qui pro eo orat.

Sanktuarium w Midland

Niedługo po wizycie w sanktuarium wyruszam do Montrealu.

Wizytówką miasta jest oratorium św. Józefa, powstałe z inicjatywy brata André. Urodzony 9 sierpnia 1845 roku w Saint-Grégoire d’Iberville, miejscowości położonej na południowy wschód od Montrealu, Alfred Bassette był ósmym spośród dwanaściorga dzieci. Jego ojciec zmarł, gdy chłopiec miał dziewięć lat; matka w trzy lata później.

W takich warunkach żyli pierwsi misjonarze

Żyjący w skrajnym ubóstwie, chorowity i niewykształcony chłopiec znalazł zatrudnienie najpierw w okolicznych wioskach, a później w zakładach tekstylnych w Nowej Anglii. Powrócił do Kanady w 1867 roku. Trzy lata później wstąpił do Zgromadzenia Świętego Krzyża, gdzie przyjął imię André.

Nieopodal sanktuarium, nad jeziorami, rozsiadła się wioska zwana tu Sainte-Marie. Założona przez francuskiego jezuitę w 1639 roku na terytorium Wendtów, zwanych także Huronami, udostępniona jest dziś zwiedzającym, którzy pragną poczuć smak życia Indian sprzed kilku wieków.

Jest to wspaniały przykład pomieszania tubylczej kultury indiańskiej ze zdobyczami cywilizacji Zachodniej Europy. Francuzi bowiem zamieszkiwali tu w symbiozie z Huronami, którzy przyjęli chrześcijaństwo. Indianie dzielili się tajnikami swej wiedzy dotyczącej ziół, sposobów przetrwania ostrych zim czy polowania, natomiast jezuici obdzielali ich hojnie wynalazkami techniki, co ostatecznie wychodziło na dobre obu stronom; osada szybko stała się samowystarczalna.

Widok miasta spod sanktuarium

Jezuici nauczyli się budować canoe, by przywozić z Quebeku potrzebną żywność i lekarstwa. Trudnili się rybołówstwem, łowiectwem i rolnictwem. Gromadzili skóry i futra zwierząt. Niekiedy udawało się zgromadzić zapasy żywności na trzy lata; tak przynajmniej wynika z zachowanych dzienników.

Mieszkańcy Sainte-Marie nie prowadzili jednak tylko sielankowego życia. Największe spustoszenia czyniła zaraza i walki z Irokezami. W 1648 roku Irokezi zaatakowali osadę Saint Joseph. Właśnie wtedy jeden z męczenników, Antonie Daniel, postradał życie. W rok później śmierć ponieśli kolejni jezuici. Mieszkańcy Sainte-Marie czekali na kolejny atak, który nigdy nie nadszedł. Zmęczeni życiem w ciągłym napięciu, zdecydowali się przesiedlić do Quebeku.

Z nieprzerwaną natarczywością i niesłabnącym zaufaniem modlił się wciąż za wstawiennictwem św. Józefa. Obrał go sobie za patrona, gdyż – jak mówił – Józef równie dobrze zaznajomiony był z biedą, tułaczką i pracą manualną.

Gdy André miał trzydzieści lat, ściągnął na siebie uwagę z powodu licznych uzdrowień, które mu przypisywano. Według brata, uzdrowienia należy przypisywać wstawiennictwu Józefa. Postanowił wybudować kaplicę ku jego czci. Przedsięwzięcie udało się sfinalizować przy pomocy jednego z braci w 1904 roku.

Kilka lat później André zamieszkał w pokoju przy kaplicy i zaczął przyjmować pielgrzymów. Z czasem kaplica stała się bazyliką. Gdy brat zmarł w opinii świętości, 6 stycznia 1937 roku, ponad milion osób przybyło, by oddać mu ostatnią przysługę. 23 maja 1982 roku został beatyfikowany przez Jana Pawła II.

Każdego roku ponad dwa miliony pielgrzymów odwiedza sanktuarium.

Polub stronę na Facebook

Na ulicach Montrealu