Warunki dobrej spowiedzi. Wiara i życie
PALABRA. Wydawnictwo Misjonarzy Klaretynów
Wrocław 2008, ss. 53
Opis
Kiedy Jezus ukazał się apostołom w wieczerniku w niedzielę zmartwychwstania, rzekł do nich: „Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane” (J 20,22-23). Wydarzenie to jest konstytutywne dla sakramentu zwanego sakramentem pojednania. Najbardziej powszechne określenie sakramentu głosi, że jest on „widzialnym znakiem niewidzialnej łaski”. Kto przyjmuje sakrament, ten w sposób absolutnie pewny spotyka Boga. To, czy sakrament przyniesie w życiu spodziewane owoce, w dużej mierze zależy od wiary przyjmującego, sam Bóg natomiast działa w sakramentach bez względu na to, czy wiara przyjmującego jest wielka czy nie. Twierdzenia te prawdziwe są także w stosunku do sakramentu pojednania. O ile we chrzcie dokonuje się obmycie z grzechu pierworodnego, a w przypadku chrztu dorosłych – z każdego grzechu popełnionego po chrzcie, o tyle w sakramencie pojednania Bóg przebacza penitentowi grzechy popełnione po ostatniej spowiedzi. Przepięknym komentarzem do tych dwóch sakramentów zdają się słowa św. Ambrożego, biskupa Mediolanu, żyjącego w IV stuleciu: Kościół ma wodę i łzy: wodę chrztu i łzy pokuty” (Epistulae 41,12).
Spis treści
Wprowadzenie
1. Rachunek sumienia
2. Żal za grzechy
3. Mocne postanowienie poprawy
4. Szczera spowiedź
5. Zadośćuczynienie Bogu i bliźnim
Konkluzja
Treść
Kiedy Jezus ukazał się apostołom w wieczerniku w niedzielę zmartwychwstania, rzekł do nich: „Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane” (J 20,22-23). Wydarzenie to jest konstytutywne dla sakramentu zwanego sakramentem pojednania. Najbardziej powszechne określenie sakramentu głosi, że jest on „widzialnym znakiem niewidzialnej łaski”. Kto przyjmuje sakrament, ten w sposób absolutnie pewny spotyka Boga. To, czy sakrament przyniesie w życiu spodziewane owoce, w dużej mierze zależy od wiary przyjmującego, sam Bóg natomiast działa w sakramentach bez względu na to, czy wiara przyjmującego jest wielka czy nie. Twierdzenia te prawdziwe są także w stosunku do sakramentu pojednania. O ile we chrzcie dokonuje się obmycie z grzechu pierworodnego, a w przypadku chrztu dorosłych – z każdego grzechu popełnionego po chrzcie, o tyle w sakramencie pojednania Bóg przebacza penitentowi grzechy popełnione po ostatniej spowiedzi. Przepięknym komentarzem do tych dwóch sakramentów zdają się słowa św. Ambrożego, biskupa Mediolanu, żyjącego w IV stuleciu: „Kościół ma wodę i łzy: wodę chrztu i łzy pokuty” (Epistulae 41,12).
Kto się spowiada, ten na pewno spotyka Boga, który udziela swej łaski i przebaczenia. Sakrament pojednania bywa określany także sakramentem nawrócenia, pokuty, spowiedzi i przebaczenia. Każda z tych nazw akcentuje nieco inny aspekt teologii sakramentu. Pierwsza z nich to „sakrament nawrócenia”. Grecki, a więc wykorzystywany w Nowym Testamencie, termin oznaczający nawrócenie to metanoia. Oznacza on „zmianę sposobu myślenia”; zawarty w rzeczowniku metanoia rdzeń brzmi bowiem nous i wskazuje na „umysł”. Nawrócenie więc dokonuje się najpierw w świecie umysłu. Człowiek porzuca myśli złe i grzeszne, myśli czysto ludzkie i przyjmuje Boży sposób myślenia. Bóg skarżył się przez proroka Izajasza:
„Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami – wyrocznia Pana. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje – nad waszymi drogami i myślimoje – nad myślami waszymi” (Iz 55,8-9).
Z tego właśnie powodu Jezus wzywał do nawrócenia: „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże! Nawracajcie się i wierzcie w ewangelię!” (Mk 1,15).
Nieco szersza jest nazwa „sakrament pokuty”, oprócz nawrócenia obejmuje bowiem także cały proces z niego wynikający, na który składają się żal z powodu grzechów i zadośćuczynienie za popełnione zło. Zadośćuczynienie dokonuje się przed Bogiem i wobec ludzi. Niekiedy sakrament pojednania nazywany bywa po prostu spowiedzią, gdyż ta – dokonana przed Bogiem w obecności kapłana – stanowi istotny element sakramentu. Spowiedź obejmuje wyznanie grzechów, w myśl zapisu św. Jana: „Jeżeli wyznajemy nasze grzechy,Bóg jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości” (1J 1,9). Jeszcze inne określenie omawianego sakramentu głosi, iż jest on „sakramentem przebaczenia”. Bóg rzeczywiście udziela w nim penitentowi – zgodnie z formułą rozgrzeszenia – „przebaczenia i pokoju”.
Simone Weil mawiała: „Niepodobieństwem jest naprawdę pragnąć dobra i nie osiągnąć go. Albo odwrotnie: to, czego można naprawdę pragnąć i nie otrzymać, nie jest naprawdę dobrem” (z książki Świadomość nadprzyrodzona). Kto decyduje się na przystąpienie do sakramentu pojednani, ten daje wyraz swojemu pragnieniu dobra; wyraża swoje otwarcie na Boga i wspólnotę z ludźmi.
W języku hebrajskim termin tefillah, oznaczający modlitwę, pochodzi od czasownika „sądzić”. Ten, kto się modli, dokonuje swego rodzaju sądu nad sobą; osądza swoje postępowanie. W chrześcijaństwie praktyka podobna nazywana bywa rachunkiem sumienia. Również rachunek sumienia jest bowiem osądem nad swym postępowaniem w świetle słowa Bożego, dokonującym się w atmosferze modlitwy. Sumienie w Nowym Testamencie oznacza pewien rodzaj wiedzy, który wynika z refleksji nad swymi czynami. Ocena tych czynów dokonuje się w kategoriach moralnych. Troska o sumienie wyraża się w pragnieniu „czystego serca”, o jakie modlił się psalmista: „Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste i odnów w mojej piersi ducha niezwyciężonego” (Ps 51,12). Na kartach Nowego Przymierza mowa jest o „dobrym”, „czystym” lub „spokojnym” sumieniu (Dz 23,1; 24,16; 1Tm 1,5.19; 3,9; 4,2; 2Tm 1,3; Tt 1,15; Hbr 10,22; 13,18; 1P 3,16.21).
Zasadniczym warunkiem dobrej spowiedzi jest dobrze przeprowadzony rachunek sumienia. Wielu wierzących czyni go często, inni decydują się nań jedynie przed przystąpieniem do sakramentu pojednania. Częsta praktyka rachunku sumienia jest ważna o tyle, iż łatwiej jest w sobie zauważyć mechanizmy, które prowadzą do zła i dostrzec sytuacje, które doprowadzają do upadku i okazania słabości. Zaobserwowanie takich mechanizmów i sytuacji pozwala na unikanie ich w przyszłości. Osoba staje się wyczulona na określone okoliczności, w których łatwo popaść w grzech i dzięki temu może przedsięwziąć środki zaradcze, by uniknąć zła. Warto więc starać się o codzienny (np. wieczorny) rachunek sumienia, w którym można przebiec myślą wszystkie wydarzenia minionego dnia i ze skruchą przeprosić Boga za popełnione zło.
Jak czynić rachunek sumienia
Z praktycznego punktu widzenia rachunek sumienia czynić można na kilka sposobów. Niektórzy chętnie sięgają po pomoce zawarte w modlitewnikach czy ascetycznych książkach. Pomoce te zazwyczaj zapisano w formie pytań, na które osoba dokonująca rachunku sumienia winna w szczerości odpowiedzieć. Inni czynią rachunek sumienia w oparciu o Dekalog i przykazania kościelne. Zatrzymują się w swej refleksji nad każdym przykazaniem, starając się sobie przypomnieć, czy nie zawinili ich przekroczeniem. Praktyka ta bazuje na prawdzie, iż przedmiotem spowiedzi winny być wszystkie grzechy ciężkie (śmiertelne), a te definiuje się jako świadome i dobrowolne przekroczenie przykazań Bożych lub kościelnych w ważnej materii. Jeszcze inni czynią rachunek sumienia w oparciu o refleksję nad swą relacją z Bogiem, z ludźmi i z sobą samym. Te trzy wymiary pozwalają uporządkować krytyczną ocenę własnego postępowania, która dokonuje się w sumieniu. Osoba dokonująca rachunku sumienia pyta najpierw o swoją relację z Bogiem, o swą modlitwę, życie religijne, udział w Eucharystii i innych sakramentach, o lekturę Pisma Świętego i kierowanie się Słowem Boga w podejmowaniu decyzji. Następnie przychodzi czas na refleksję nad relacjami z innymi ludźmi, z najbliższymi, z tymi, pośród których przyszło pracować, odpoczywać, z przyjaciółmi, znajomymi i nieznajomymi. Ostatecznie trzeba zastanowić się także nad sobą samym, pytając o grzechy popełniane w samotności lub dotyczące własnego zdrowia i życia.
W pogłębionym rachunku sumienia człowiek wierzący stara się przypomnieć sobie nie tylko wszystkie grzechy popełnione od ostatniej spowiedzi, ale także stawia sobie pytanie o swój duchowy rozwój, zastanawiając się, co udało się osiągnąć w swej walce z grzechem i jakich upadków udało się uniknąć dzięki Bożej pomocy i własnej rozwadze. Jest więc w rachunku sumienia także czas na modlitwę dziękczynną za dobro, które udało się osiągnąć.
Niekiedy bardzo pomocne w codziennym i czynionym przed spowiedzią rachunku sumienia jest postawienie sobie pytań: co może myśleć o mnie o moim postępowaniu sam Bóg? Jak oceniłby mnie mój przyjaciel? Co pomyśleliby o mnie najbliżsi, zwłaszcza osoby, które kocham i które kochają mnie? Tego typu pytania, choć na pierwszy rzut oka tchną „psychologizowaniem”, pozwalają wziąć pewien dystans wobec własnej osoby i spojrzeć na siebie oczyma innych. Takie bardziej obiektywne spojrzenie dopełnia subiektywną ocenę własnego postępowania.
Rachunek sumienia należy czynić w miejscu ułatwiającym skupienie; może to być kościół, kaplica z Najświętszym Sakramentem czy cichy kąt we własnym domu, zgodnie z zaleceniem Jezusa: „Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie” (Mt 6,5). Ważne jest, aby otoczenie pozwalało na skupienie i swobodną refleksję. Dobrze jest rozpocząć rachunek sumienia od krótkiej modlitwy, w której zwracamy się do Boga o światło Ducha Świętego, który przyszedł po to, aby „przekonać o grzechu” (J 16,8). Po refleksji na swoim postępowaniem również można zwrócić się do Boga w modlitwie przeproszenia za popełnione zło, prośby o przebaczenie o odbycie dobrej spowiedzi, a także dziękczynienia za światło Ducha Świętego, który towarzyszył naszej refleksji.
Św. Ignacy Loyola proponował pięć kroków rachunku sumienia. Pierwszym z nich jest dziękczynienie Bogu za otrzymane od Niego dobra. Postawa wdzięczności otwiera człowieka wierzącego na działanie w Nim Ducha Świętego, a przez to ułatwia także właściwą rewizję własnego życia. Drugim proponowanym przez Ignacego krokiem w rachunku sumienia jest prośba o światło skierowana do Ducha Świętego. Prośba ta jest oznaką pokory: człowiek pragnie poznać swoje wnętrze tak, jak widzi je sam Bóg, dlatego potrzebuje Jego światła. K. Grzywocz zauważa: „Gdy człowiek, przygotowując się do sakramentu pojednania, doświadcza, że nie potrafi siebie samego przekonać o grzechu, pokornie prosi Boga o odkupieńcze światło, gdzie ta prośba nie jest już dyplomatycznym dodatkiem, za którym kryje się przemądrzałe przekonanie, że i tak sam sobie poradzę. Im dłużej człowiek się spowiada i im żyje bliżej rozświetlającej wszystko miłości Ojca, tym bardziej adekwatnie widzi grzech”. Krok trzeci to rewizja życia, a więc ten moment, w którym osoba wierząca przypomina sobie konkretne sytuacje grzechu. Święty zachęca, by rewizji tej dokonywać w oparciu o konkretne wydarzenia, to znaczy, by przypominać sobie okoliczności grzechu, analizować swoje reakcje, pytać, co spowodowało upadek. Wszystko to winno odbywać się ze świadomością bliskości Boga. Kolejnym krokiem rachunku sumienia jest prośba o przebaczenie. Można wyrazić żal z powodu grzechów własnymi słowami lub posłużyć się jakąś znaną formułą. Modlitwę kończy wreszcie postanowienie poprawy. Jest ono wyrazem nadziei, że w przyszłości z pomocą Bożą uda się unikać popełniania zła, zwłaszcza grzechów ciężkich.
Ciężar grzechu
Do ważności spowiedzi konieczne jest wyznanie wszystkich grzechów ciężkich, zwanych także śmiertelnymi. Warto zastanowić się najpierw nad podziałem grzechów ze względu na ich ciężkość – na grzechy powszednie (lekkie) i śmiertelne (ciężkie). W niektórych nurtach chrześcijaństwa utarło się przekonanie, że skoro każdy grzech jest obrazą Boga, nie ma sensu mówić o grzechach większych czy mniejszych. Skoro Paweł naucza mieszkańców Rzymu, że „zapłatą za grzech jest śmierć” (Rz 6,23), oznacza to, że każdy grzech jest śmiertelny, czyli tak samo ciężki. Tymczasem hermeneutyczna zasada głosi, że należy uwzględniać całość nauczania Biblii na dany temat, by właściwie rozumieć poszczególne fragmenty. Należy więc na Pawłową formułę „zapłatą za grzech jest śmierć” spojrzeć przez pryzmat wyznania Jana ewangelisty, który poucza swych czytelników:
„Jeśli ktoś spostrzeże, że brat popełnia grzech, który nie sprowadza śmierci, niech się modli, a przywróci mu życie; mam na myśli tych, których grzech nie sprowadza śmierci. Istnieje taki grzech, który sprowadza śmierć. W takim wypadku nie polecam, aby się modlono. Każde bezprawie jest grzechem, są jednak grzechy, które nie sprowadzają śmierci” (1J 5,16-17).
Istnieją więc grzechy poważniejsze i lżejsze; innymi słowy – ciężkie i lekkie lub śmiertelne i powszednie.
Wspomniano już wyżej, że „grzechem śmiertelnym jest ten, który dotyczy materii poważnej i który nadto został popełniony z pełną świadomością i całkowitą zgodą” (Jan Paweł II, Reconciliatio et paenitentia, 17). Za materię poważną uważa się tę, która dotyczy bezpośrednio jednego z przykazań Bożych lub kościelnych. Tak więc grzech, który jest przekroczeniem wprost i bezpośrednio jednego z tych przykazań, dotyczy materii poważnej. Aby jakiś grzech został uznany za ciężki, winny zajść jeszcze dwa warunki: musi to być czyn całkowicie świadomy i całkowicie dobrowolny. Osoba popełniająca grzech ciężki ma świadomość, że ten właśnie grzech dotyczy poważnej materii, czyni to dobrowolnie i chce to uczynić. Jeśli w grę wchodzi ignorancja zawiniona, zwiększa ona ciężkość grzechu. Ignorancja niedobrowolna zmniejsza winę. Osoba wierząca ma jednak moralny obowiązek poznawania prawa Bożego, by wiedzieć, czego Bóg wymaga od wiernych. Grzech śmiertelny powoduje utratę łaski uświęcającej.
Grzech powszedni zachodzi wówczas, gdy nie jest spełniony przynajmniej jeden z powyżej wspomnianych warunków, czyli gdy czym grzeszny nie dotyczy materii poważnej (nie sprzeciwia się wprost żadnemu z przykazań Bożych lub kościelnych), nie jest popełniony z całkowitą zgodą lub w pełni świadomie. Grzech powszedni (lekki) nie powoduje utraty stanu łaski uświęcającej, aczkolwiek osłabia wolę i jest oznaką nieuporządkowania moralnego. Grzechy powszednie mogą zostać zgładzone na różne sposoby: poprzez osobistą modlitwę, poprzez akt żalu i skruchy uczyniony samemu bądź we wspólnocie eucharystycznej, poprzez świadomie dokonany znak krzyża z intencją prośby o przebaczenie. Dokument Soboru Trydenckiego stwierdza, że Eucharystia „jest środkiem zaradczym uwalniającym nas od grzechów powszednich i zachowującym od grzechów śmiertelnych” (DS 1638). Katechizm Kościoła Katolickiego natomiast wyjaśnia:
„Czytanie Pisma świętego, Liturgia Godzin, modlitwa ‘Ojcze nasz’, każdy szczery akt kultu lub pobożności ożywia w nas ducha nawrócenia i pokuty oraz przyczynia się do przebaczenia grzechów” (KKK 1437). Grzechy powszednie nie muszą być wyznane w sakramencie pojednania, nie należy jednak ich lekceważyć. Św. Augustyn wzywał: „Jak długo bowiem chodzi człowiek w ciele, nie może uniknąć wszystkich grzechów, nawet lekkich. Lecz tych grzechów, które nazywamy lekkimi, wcale sobie nie lekceważ, jeśli je ważysz. Lękaj się, jeśli je liczysz” (In epistulam Johannis ad Parthos tractatus, 1,6).
Sumienie laksystyczne
Niektórzy teologowie diagnozują współczesne społeczeństwa jako charakteryzujące się zanikiem poczucia grzechu. Tendencja ta może mieć swoje podłoże w zwykłym braku wiedzy, co nazywamy grzechem. Niejednokrotnie towarzyszy jej trend zwany „laksyzmem”. Osoba o sumieniu laksystycznym w wielu wypadkach nie traktuje jako grzech czynów, które w oficjalnym nauczaniu Kościoła, opartym o Biblię, są za taki uważane. Zdarza się wybiórcze podchodzenie do przykazań. Osoba o sumieniu laksystycznym często nie liczy się także z faktem, że jej postawy lub poglądy mogą być przyczyną zgorszenia dla innych, zwłaszcza dla ludzi, których wiara nie jest jeszcze umocniona.
Sytuacje takie zdarzały się już w pierwotnym Kościele. Apostoł Paweł musiał interweniować w gminie korynckiej, w której niektórzy – o „słabym sumieniu” – byli zgorszeni postępowaniem innych chrześcijan. Chrześcijanie zdawali sobie sprawę, że jest tylko jeden Bóg oraz że ofiary składane w pogańskich świątyniach są ofiarami ku czci bożków. Ponieważ na publicznych straganach w Koryncie sprzedawano mięso, które mogło być wcześniej ofiarowane bożkom, wrażliwsi wyznawcy Chrystusa nie chcieli spożywać pokarmów, co do których pochodzenia nie byli pewni. Paweł więc zachęca, aby ci, którzy nie mają żadnych wyrzutów sumienia, by takie mięso spożywać, powstrzymali się od tego, jeśli ich postępowanie miałoby być powodem zgorszenia:
„pokarm nie przybliży nas do Boga. Ani nie będziemy ubożsi, gdy przestaniemy jeść, ani też jedząc nie wzrośniemy w znaczenie. Baczcie jednak, aby to wasze prawo do takiego postępowania nie stało się dla słabych powodem do zgorszenia. Gdyby bowiem ujrzał ktoś ciebie, oświeconego „wiedzą”, jak zasiadasz do uczty bałwochwalczej, czyżby to nie skłoniło również kogoś słabego w sumieniu do spożywania ofiar składanych bożkom? I tak to właśnie „wiedza” twoja sprowadziłaby zgubę na słabego brata, za którego umarł Chrystus” (1Kor 8,8-11).
Tak więc Paweł zachęca, by ci, których sumienie jest mniej wrażliwe, nie gorszyli swoim postępowaniem braci słabszych w wierze.
Jan Paweł II zauważał różne przyczyny zaniku poczucia grzechu. W adhortacji apostolskiej Reconciliatio et poenitentia pisał:
„Zanikanie poczucia grzechu we współczesnym społeczeństwie jest również wynikiem dwuznaczności, w którą się popada, przyjmując niektóre wyniki wiedzy ludzkiej. Tak więc na podstawie niektórych twierdzeń psychologii, troska, by nie obciążać winą czy nie hamować wolności, prowadzi do nieuznawania w żadnym wypadku jakiegokolwiek uchybienia. Wskutek niewłaściwej ekstrapolacji kryteriów wiedzy socjologicznej dochodzi się – jak już zaznaczyłem – do zrzucenia na społeczeństwo wszelkich win, od których uwalnia się jednostkę. Podobnie pewien rodzaj antropologii kulturalnej, poprzez wyolbrzymianie skądinąd niezaprzeczalnych uwarunkowań i wpływów środowiskowych i historycznych oddziaływujących na człowieka, nazbyt ogranicza jego odpowiedzialność, nie uznając, że człowiek jest zdolny do wykonywania aktów prawdziwie ludzkich, a zatem nie uznaje możliwości popełnienia grzechu” (Reconciliatio et poenitentia, 18).
Z praktycznego punktu widzenia, jeśli ktoś wie, że jego sumienie może być zbyt szerokie, winien wyznać na spowiedzi także te grzechy, co do których ma wątpliwości, czy są ciężkim przewinieniem.
Sumienie skrupulanckie
W praktyce konfesjonału spotkać można ludzi, których sumienie jest nie tylko wrażliwe, ale przewrażliwione. Skrupulaci najmniejsze uchybienia widzą jako grzech ciężki. Zasadniczym powodem powstawania skrupułów jest nadmierna koncentracja na sobie, nie na Bogu. Człowiek patrzy na swój grzech, a nie dostrzega przeogromnej Bożej miłości. Jak mała dłoń człowieka wyciągnięta przed oczy przesłania światło słońca tylekroć większego od ziemi, tak drobny niekiedy grzech przesłania miłość, jaką Bóg ma ku człowiekowi. Skrupuły prowadzić mogą do kilku objawów:
– perfekcjonizm: osoba stara się wykonać wszystko jak najlepiej, z największą dokładnością, ale i tak jest z siebie niezadowolona. Z tego powodu złości się na siebie, ale ponieważ złość uważa za grzech, więc nie chce się do niej przyznać, co ostatecznie prowadzi do wewnętrznych napięć;
– tyrania powinności: osoba wyznacza sobie całą masę różnych zadań i obowiązków. Jest ich tak dużo, że czasem przekraczają ludzkie siły i nie są możliwe do wykonania przez jednego człowieka, jednak każda chwila odpoczynku uważana jest za grzech. Osoba taka rezygnuje więc z odpoczynku, a i tak nie nadąża z wykonaniem zaplanowanych zadań, co staje się przyczyną frustracji i oskarżeń;
– legalizm: osoba stara się w najdoskonalszy sposób wypełnić wszelkie przykazania, choć niekiedy czyni to bezdusznie, pozbawiona miłości. Właśnie taką postawę niejednokrotnie krytykował Jezus w swych rozmowach z faryzeuszami:
„Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dajecie dziesięcinę z mięty, kopru i kminku, lecz pomijacie to, co ważniejsze jest w Prawie: sprawiedliwość, miłosierdzie i wiarę. To zaś należało czynić, a tamtego nie opuszczać. Przewodnicy ślepi, którzy przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda! Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dbacie o czystość zewnętrznej strony kubka i misy, a wewnątrz pełne są one zdzierstwa i niepowściągliwości. Faryzeuszu ślepy! Oczyść wpierw wnętrze kubka, żeby i zewnętrzna jego strona stała się czysta. Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa” (Mt 23,23-27).
Paweł apostoł napominał Rzymian, że usprawiedliwienia przed Bogiem nie otrzymuje się dzięki zachowywaniu z największą dokładnością wszelkich przepisów Prawa, lecz dzięki wierze w Jezusa Chrystusa: „Sądzimy bowiem, że człowiek osiąga usprawiedliwienieprzez wiarę, niezależnie od pełnienia nakazów Prawa” (Rz 3,28). Chrześcijaństwo nie jest bowiem systemem nakazów i zakazów, lecz pełną miłości, intymną więzią z Bogiem i Jego Synem Jezusem Chrystusem w Duchu Świętym.
Jeśli ktoś jest pewien, iż jest skrupulantem (np. przez to, iż spowiednicy często tak charakteryzują jego sumienie), może w razie wątpliwości, czy popełnił grzech ciężki, czy nie, przystąpić do Komunii świętej, a przy najbliższej spowiedzi wyznać, iż właśnie w wątpliwościach przyjął Eucharystię. Należy wówczas wyjaśnić naturę tych wątpliwości. Inaczej rzecz ma się z osobami, które są przekonane, iż ich sumienie jest zbyt szerokie. W razie wątpliwości co do ciężkości grzechu, powinni najpierw przystąpić do sakramentu pojednania, a następnie przyjąć Komunię świętą.
Żal za grzechy zazwyczaj definiowany bywa jako „ból duszy i znienawidzenie popełnionego grzechu z postanowieniem niegrzeszenia w przyszłości” (Sobór Trydencki, DS 1676). Występowanie żalu jest konieczne do ważności przyjmowanego sakramentu. Może być to żal tzw. doskonały lub niedoskonały, jednak jest konieczny, by otrzymać rozgrzeszenie. Nie może otrzymać rozgrzeszenia (a w razie otrzymania jest ono nieważne), która absolutnie nie żałuje popełnionych grzechów i planuje je powtórzyć, gdy tylko nadarzy się ku temu stosowna okazja.
Żal doskonały i mniej doskonały
Żal doskonały to żal powodowany miłością wobec kochającego Ojca, nie lękiem przed karą. Prawdy tej doświadczył osobiście jeden z najbliższych Jezusowi uczniów, Piotr, który całe życie zmagał się ze strachem. Symptomatyczne jest w takim ujęciu zawołanie Piotra „Panie, ratuj mnie!” (Mt 14,30), skierowane do Jezusa, gdy fale zaczynały topić kroczącego po nich apostoła. Naturalny strach ujawniony w tej sytuacji niejednokrotnie brał górę nad innymi uczuciami w życiu Piotra. Jezus zapowiedział jego prymat w rodzącym się Kościele:
„Ty jesteś skała i na tej skale zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 16,18-19).
Tuż po tej zapowiedzi, gdy Piotr usłyszał, że Jezus zmierza do Jerozolimy, aby tam ponieść mękę i śmierć, pozwolił, by jego sercem zawładnął strach. Bał się, że jako uczeń będzie musiał podzielić los swego Nauczyciela i dlatego zaczął odwodzić Jezusa od Jego zamiarów. Jezus musiał surowo skarcić Piotra: „Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o ty, co Boże, ale na sposób ludzki” (Mt 16,20). Motyw lęku pojawia się także w Piotrowym pytaniu o to, ile razy ma przebaczać (Mt 18,21); apostoł lękał się o swoje relacje z innymi. Najwyraźniej jednak lęk Piotra przejawił się w dniach procesu Jezusa. Choć wcześniej zapewniał, że nigdy nie wyprze się Jezusa (Mt 26,33), w godzinie próby trzykrotnie zdradził Mistrza (Mt 26,69-75). Simone Weil mawiała, że już stwierdzenie Piotra „Nie zaprę się Ciebie”, było zdradą; zakłada bowiem, że źródło wierności jest w człowieku, a nie w łasce. Piotr więc nieustannie zmagał się ze swoim strachem. Ostatecznie jednak odniósł nad nim zwycięstwo, gdy na pytanie Jezusa „czy kochasz Mnie?”, trzykrotnie odpowiada twierdząco. Tym, co pozwoliło Piotrowi pokonać strach, była miłość do Jezusa. Prawdę tę w zwięzłych słowach przekazuje św. Jan apostoł: „W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą, a każdy, kto się lęka, nie wydoskonalił się z miłości” (1J 4,18).
Żal doskonały z powodu grzechów to inaczej żal powodowany miłością Boga ponad wszystko. Przynosi on odpuszczenie grzechów powszednich, a jeśli jest połączony z mocnym postanowieniem przystąpienia do sakramentu pojednania, gdy tylko nadarzy się ku temu okazja – także grzechów śmiertelnych. Antoni Gołubiew, odpowiadając na pytanie, dlaczego jest katolikiem, mówił:
„Ta, ona [miłość] w nas żyje, ale czym jest, tego nie wiem, nie potrafię określić, aczkolwiek potrafię ją poznać, odróżnić od wszystkiego innego, a nawet – mimo mojego egoizmu – w jakiś niedoskonały sposób ją przeżyć. I choć tak bardzo do niej nie dorastam, muszę stwierdzić, że wierzę w miłość”.
Żal niedoskonały, najczęściej powodowany lękiem przed karą, nie powoduje przebaczenia grzechów śmiertelnych, ale przygotowuje do tego przebaczenia, które przynosi sakrament pojednania.
Skąd więc wiadomo, czy żal, który pojawia się w penitencie przed przystąpieniem do sakramentu pojednania jest żalem wystarczającym? Praktyczną wskazówką w uzyskaniu takiej wiedzy jest pytanie o postanowienie poprawy. Jeśli penitent rzeczywiście postanawia poprawę i chciałby nie wracać do grzechów, które należy wyznać w konfesjonale, oznacza to, że jego żal – nawet jeśli nie jest doskonały – jest wystarczający, by w sposób ważny przyjąć ten sakrament. Należy przy tym zaznaczyć, że liczy się żal w chwili spowiadania się i otrzymywania rozgrzeszenia. W tym właśnie momencie penitent trwać w postanowieniu, żeby nie popełniać wyznanych grzechów ciężkich.
Oskarżenia
Żal za grzechy jest istotnym warunkiem dobrej spowiedzi. W praktyce zdarza się niekiedy tak, że penitent żałując za popełnione zło, otrzymuje rozgrzeszenie sakramentalne, a pomimo tego nie potrafi sam sobie przebaczyć tego, co uczynił. Choć Bóg wymazał już grzechy, osoba nie potrafi sama sobie ich przebaczyć. Powracają oskarżenia. Jeśli penitent oskarża samego siebie za popełnione zło przed wyznaniem grzechów w spowiedzi, jest to stan naturalny i właściwy. Jeśli czyni to już po otrzymaniu rozgrzeszenia, zupełnie niepotrzebnie powraca do sytuacji, które powodują jego przygnębienie. Jeśli Bóg przebaczył komuś grzechy, osoba taka nie powinna już więcej sama sobie ich wyrzucać. Należy wyciągnąć mądre wnioski ze swojej przeszłości, by unikać na przyszłość dawnych grzechów, ale nie należy pogrążać się w rozpaczy.
Przyjmowanie oskarżeń po otrzymaniu rozgrzeszenia nie jest po Bożej myśli. Autor Księgi Zachariasza przedstawia wizję, którą otrzymał od Boga. W wizji tej dużą symbolikę odgrywa biel szat, w które przyodziany zostaje arcykapłan o imieniu Jozue:
„Potem Panukazał mi arcykapłana Jozuego, który stał przed aniołem Pańskim, a po jego prawicy stał szatan oskarżając go. AniołPański tak przemówił do szatana: ‘Pan zakazuje ci tego, szatanie, zakazuje ci tego Pan, który wybrał Jeruzalem. Czyż nie jest on niby głownia wyciągnięta z pożogi?’ A Jozue, stojący przed aniołem, miał szaty brudne. I zwrócił się anioł do tych, którzy stali przed nim: ‘Zdejmijcie z niego brudne szaty!’ Do niego zaś rzekł: ‘Patrz – zdejmuję z ciebie twoją winę i przyodziewam cię szatą wspaniałą’” (Za 3,1-4).
Przyodzianie białą szatą jest oznaką Bożego przebaczenia. Jozue nie może już przyjmować szatańskich oskarżeń, ponieważ to sam Bóg zakazuje szatanowi oskarżać arcykapłana.
Postanowienie poprawy jest wyrazem dążenia do moralnego nawrócenia. Do takiego nawrócenia, rozumianego jako porzucenie grzechu, wzywał Jan Chrzciciel (Mt 3,1-12; Mk 1,1-8; Łk 3,1-20). Cała działalność nauczycielska Jezusa miała na celu spowodowanie nawrócenia ludzi; chodzi o zmianę kierunku życia poprzez wiarę w Boga i Jego Syna oraz poprzez staranie się o miłość, która jest najwyższą formą moralnej doskonałości. Używany w Biblii hebrajski termin oznaczający „nawrócenie” to szub. Jego znaczenie jest wręcz banalne: opisuje czynność człowieka, który w pewnym momencie zdał sobie sprawę, że kroczy niewłaściwą drogą, podejmuje więc decyzję, by zawrócić i obrać dobrą drogę.
Jeśli sakrament pokuty ma prowadzić do autentycznego nawrócenia, winien się łączyć z postanowieniem poprawy grzesznego sposobu postępowania czy niewłaściwych postaw. Poprawa taka winna być bardzo roztropnie planowana. Wydaje się, że nie jest planowana roztropnie wówczas, gdy na pytanie kapłana w konfesjonale „Z czego zamierzasz się poprawić i nad czym szczególnie pracować?”, penitent odpowiada: „Ze wszystkiego”. Drogę naprawy własnego postępowania należy umiejętnie wytyczyć. Należy unikać rozwiązań skrajnych: z jednej strony plan poprawy nie może być minimalistyczny, drugiej zbyt wymagający. Warto więc planować poprawę z jednego, ewentualnie dwóch konkretnych grzechów czy słabości. Należy wówczas korzystać z wniosków wypływających z rachunku sumienia: wiedzieć, w jakich sytuacjach dochodzi do upadku i starać się okoliczności prowadzących do grzechu unikać. Swą decyzję o poprawie należy wesprzeć modlitwą.
Systematycznie realizowane postanowienie poprawy prowadzi do zniwelowania skutków grzechu. Grzech bowiem niesie za sobą konsekwencje. Może prowadzić do nadwyrężenia lub nawet zerwania relacji z Bogiem, z ludźmi, a także do zniszczenia wewnętrznego pokoju. Biblia wyraźnie ukazuje te konsekwencje. O zerwaniu relacji z Bogiem poprzez grzech mówił już Izajasza: „wasze winy wykopały przepaść między wami a waszym Bogiem; wasze grzechy zasłoniły Mu oblicze przed wami tak, iż was nie słucha” (Iz 29,2). O tym, że grzech jednego człowieka sprawia cierpienie całej wspólnoty Kościoła, pisał Paweł do Koryntian:
„Tak więc, gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki; podobnie gdy jednemu członkowi okazywane jest poszanowanie, współweselą się wszystkie członki. Wy przeto jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami” (1Kor 12,26-27).
Postępowanie zgodne z Bożymi nakazami prowadzi do wewnętrznego pokoju; postępowanie przeciwne niszczy go: „Czyńcie to, czego się nauczyliście, co przejęliście, co usłyszeliście i co zobaczyliście u mnie, a Bóg pokoju będzie z wami” (Flp 4,9).
Władzę odpuszczania grzechów ma jedynie Bóg; ponieważ Jezus jest Synem Bożym, a więc samym Bogiem, odpuszczał ludziom ich winy. Do człowieka sparaliżowanego rzekł: „Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy” (Mk 2,5); o kobiecie cudzołożnej powiedział: „odpuszczone są twoje grzechy” (Łk 7,48); uczonym w Piśmie wyjaśniał: „Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów” (Mk 2,10). Władzę tę Jezus przekazał apostołom i ich następcom: „Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane” (J 20,22-23). Dziś apostołów reprezentują biskupi i ci, którym oni zlecili władzę rozgrzeszania „w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”.
Istota spowiedzi
Istotne elementy sakramentu pojednania i wiary Kościoła dotyczącej przebaczenia grzechów zawarte zostały w formule rozgrzeszenia: „Bóg Ojciec miłosierdzia, który pojednał świat ze sobą przez śmierć i zmartwychwstanie swojego Syna i zesłał Ducha Świętego na odpuszczenie grzechów, niech ci udzieli przebaczenia i pokoju przez posługę Kościoła. I ja odpuszczam tobie grzechy w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”. Otrzymanie przebaczenia jest możliwe dlatego, że Bóg jest miłosiernym Ojcem. Przepiękną metaforą miłosiernego ojca posłużył się Jezus w przypowieści o synu marnotrawnym (Łk 15,11-32). Gdy wraca do domu ten, który roztrwonił majątek ojca, żyjąc rozrzutnie, ojciec nie tylko przebacza mu grzech, ale obdarza go nową szatą, pierścieniem i sandałami. Szata jest symbolem przywrócenia godności synowskiej, pierścień – przywróceniem prawa dziedziczenia, sandały – oznaką uzyskanej wolności: powracający syn nie będzie traktowany jak niewolnika, ale powróci do swej pełnej godności. To właśnie dokonuje się, gdy skruszony grzesznik klęka przed kratami konfesjonału: Bóg jak ojciec wyciąga swe ramiona, by obdarzyć go na nowo godnością dziecka Bożego.
Pojednanie to staje się możliwe dzięki śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa. Ewangeliści podkreślają, że w chwili śmierci Jezusa na krzyżu, zasłona świątyni, która oddzielała najbardziej wewnętrzną część sanktuarium, zamieszkiwaną przez Boga, od pozostałej części kompleksu świątynnego (Mk 15,33-39). Według żyjącego w I stuleciu po Chr. żydowskiego historyka, Józefa Flawiusza, zasłona ta przedstawiała sklepienie niebieskie. W tan sposób wyrażona została prawda, że Bóg, który mieszka w niebie, obrał sobie za mieszkanie tę cząstkę ziemi: Miejsce Najświętsze świątyni to kawałek nieba na ziemi (De bello judaico 5.5.4). Fakt rozdarcia się zasłony przybytku ma znaczenie symboliczne: Boża obecność została teraz „uwolniona” z jedynego miejsca na ziemi. Bóg nie mieszka już tylko w Miejscu Najświętszym, ale każdy, kto uwierzy w to, co dokonało się na krzyżu, może mieć przystęp do Boga. Można odwołać się w tym miejscu do hebrajskiej symboliki rozdarcia szat. Był to dramatyczny gest bólu. Otóż jedna z interpretacji motywu rozdarcia zasłony przybytku w chwili śmierci Jezusa głosi, iż Bóg Ojciec patrząc na śmierć swojego Syna, w geście bólu rozrywa swą szatę – zasłonę świątyni, w której mieszka. W ten sposób otwiera przystęp do siebie przed każdym człowiekiem. Właśnie dlatego śmierć Jezusa ma znaczenie zbawcze i odkupieńcze. To ona sprawia, że człowiek może nawiązać kontakt z Bogiem, czyli zyskać przebaczenie grzechów.
Formuła rozgrzeszenia, którą penitent słyszy w konfesjonale, głosi, że Bóg zesłał Ducha Świętego na odpuszczenie grzechów. Jest to wyraźne nawiązanie do Jezusowego nakazu: „Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane” (J 20,22-23). Podobnym echem brzmią słowa Piotra, który w dniu Pięćdziesiątnicy wzywał swoich słuchaczy:
„Nawróćcie się – powiedział do nich Piotr – i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego. Bo dla was jest obietnica i dla dzieci waszych, i dla wszystkich, którzy są daleko, a których powoła Pan Bóg nasz” (Dz 2,38-39).
Skutkiem sakramentu pojednania jest „przebaczenie i pokój”. Obydwa te wymiary są zazwyczaj nierozerwalne. Fakt otrzymania przebaczenia grzechów zazwyczaj pociąga za sobą wewnętrzny pokój i pogodę ducha. Obydwie te wartości wynikają przede wszystkim z nadprzyrodzonego charakteru spowiedzi, dużo mniej zaś z jej wymiaru psychologicznego. Sięgnijmy w tym kontekście po wypowiedź Jana Pawła II zapisaną w przesłaniu do spowiedników, które trafiło w 2002 roku na ręce abpa Luigiego de Magistro, Propenitencjarza Większego:
„Warto także podkreślić, że sakrament pokuty nie jest aktem terapii psychologicznej, ale rzeczywistością nadprzyrodzoną, mającą przywrócić w sercu pogodę ducha i pokój, które są owocami łaski. Nawet gdyby uznano za użyteczne zastosowanie metod psychologicznych zewnętrznych w stosunku do sakramentu, mogłyby one być z roztropnością zalecane, ale absolutnie nie narzucone” (Niezastąpiona wartość sakramentu pokuty, 5).
Osoba, która otrzymała rozgrzeszenie, nie tylko trwa w pokoju z Bogiem i ludźmi, ale także to odczuwa. Przebaczenie bowiem łączy nie tylko z Bogiem, ale także włącza na nowo do wspólnoty Kościoła. Trzeba jednak pamiętać, że niektóre grzechy śmiertelne objęte są ekskomuniką. Oznacza to, że udzielić rozgrzeszenia może jedynie papież, miejscowy biskup lub wyznaczony przez niego kapłan. Ekskomunika nie pozwala na przyjmowanie innych sakramentów, ani na wykonywanie niektórych aktów kościelnych. Ekskomunika grozi między innymi za następujące grzechy: znieważenie postaci eucharystycznych, użycie siły fizycznej wobec papieża, zabójstwo papieża, rozgrzeszenie przez kapłana wspólnika grzechu nieczystości, udzielenie i przyjęcie sakry biskupiej bez zgody papieża, bezpośrednie naruszenie tajemnicy spowiedzi. Do sakramentu pojednania nie może przystąpić również ten, na kogo wydany został interdykt. Interdyktem, z którego zwolnić może biskup diecezjalny, objęte są między innymi następujące grzechy: użycie siły fizycznej wobec biskupa, zabójstwo biskupa, usiłowanie odprawienia Mszy świętej przez kogoś, kto nie ma święceń kapłańskich, usiłowanie udzielenia rozgrzeszenia sakramentalnego lub słuchanie spowiedzi przez kogoś, kto nie może ważnie udzielić rozgrzeszenia, fałszywe oskarżenie spowiednika wobec przełożonego o namawianie podczas spowiedzi do grzechu przeciwko szóstemu przykazaniu, usiłowanie zawarcia małżeństwa przez zakonnika po ślubach wieczystych lub przez duchownego. Jednak w przypadku niebezpieczeństwa śmierci każdy kapłan może udzielić rozgrzeszenia wszystkich grzechów, również tych objętych wszelkimi karami kościelnymi.
Wskazania praktyczne
Osoba przystępująca do sakramentu pojednania winna rozpocząć go od chrześcijańskiego pozdrowienia (np. „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!” lub „Szczęść Boże!”) i znaku krzyża. W następnej kolejności dobrze jest w kilku słowach przedstawić się spowiednikowi (płeć, wiek, stan cywilny i społeczny, praca zawodowa), gdyż informacje te mogą okazać się pomocne w dalszej rozmowie. Należy podać przynajmniej przybliżoną datę ostatniej spowiedzi, poinformować, czy penitent otrzymał rozgrzeszenie i czy nie zataił wówczas świadomie jakiegoś grzechu i czy wypełnił pokutę. Jeśli jakiś grzech ciężki został wówczas zapomniany, należy wspomnieć o tym spowiednikowi.
Zasadniczą częścią spowiedzi jest wyznanie wszystkich grzechów ciężkich popełnionych po ostatniej spowiedzi. Należy podać ich ilość (przybliżoną) i okoliczności. Można także wymienić wszystkie bądź niektóre grzechy powszednie. Należy także wyraźnie zaznaczyć, czy osoba żałuje za popełnione grzechy i czy postanawia szczerą z nich poprawę. Jeśli ktoś posiada stałego spowiednika, winien również zrelacjonować, co udało mu się osiągnąć od ostatniej spowiedzi i jak wypełniał swoje postanowienie poprawy. Jeśli ktoś szczerze wyznał swoje grzechy, powinien wsłuchać się w pouczenie przekazywane przez kapłana. Nie należy w tym czasie zastanawiać się, czy na pewno wszystkie grzech zostały wyznane i czy uczyniono to w sposób poprawny. Po wyznaniu grzechów należy całą uwagę skierować w stronę przebaczającej miłości Zbawiciela. To On, nie nasze grzechy, są centrum chrześcijańskiego życia. Gdyby po odejściu od konfesjonału okazało się, że któryś z grzechów został zapomniany – a stało się to przez przeoczenie, nie ze złej woli – należy postanowić sobie wyznać go w kolejnej spowiedzi. Jeśli ktoś natomiast świadomie zataił jakiś grzech, rozgrzeszenie nie jest ważne i przy kolejnej spowiedzi należy wyznać wszystkie grzechy już wyznane raz w sakramencie oraz grzech zatajony.
Kończąc spowiedź należy przyjąć i zapamiętać zadaną pokutę oraz wyrazić żal z powodu grzechów. Można to uczynić poprzez powtarzanie zawołania: „Boże, bądź miłościw mnie, grzesznemu, dla Ciebie odpuszczam bliźniemu”, bijąc się jednocześnie w piersi. Po usłyszeniu formuły rozgrzeszenia należy potwierdzić ją świadomie wypowiedzianym „Amen”. Jeśli zadana przez kapłana pokuta ma charakter cykliczny, to znaczy, że należy ją wykonywać przez pewien czas, a w międzyczasie penitent chciałby po raz kolejny skorzystać z sakramentu pojednania, należy zaznaczyć, że jest w trakcie wykonywania pokuty z poprzedniej spowiedzi.
Skutkiem sakramentu pokuty jest nie tylko pojednanie z Bogiem, ale także z Kościołem. Z tego też powodu za popełnione zło wymagana jest forma zadośćuczynienia, które należy okazać zarówno Bogu, jak i ludziom. Odpowiedni dokument Soboru Watykańskiego II stwierdza:
„Ci, którzy przystępują do sakramentu pokuty, otrzymują od miłosierdzia Bożego przebaczenie zniewagi wyrządzonej Bogu i równocześnie dostępują pojednania z Kościołem, któremu grzesząc zadali ranę, a który przyczynia się do ich nawrócenia miłością, przykładem i modlitwą”.
Sam Jezus włączał do wspólnoty ludu Bożego grzeszników, którzy oddalili się od Boga, a nawet zostali z tej wspólnoty wykluczeni. Znakiem ponownego zaproszenia do tej wspólnoty grzeszników, którym okazane zostało przebaczenie, są wspólne z nimi posiłki Jezusa.
Zadośćuczynienie w pierwszych wiekach istnienia Kościoła było w wypadku niektórych grzechów bardzo surowe. Publiczną pokutę stosowano często w przypadku grzechów bałwochwalstwa, zabójstwa czy cudzołóstwa. Niekiedy, zanim penitent otrzymał przebaczenie, musiał pokutować latami. Co więcej, w niektórych kościołach lokalnych do stanu pokutników dopuszczano tylko raz w życiu. Dziś sytuacja diametralnie się zmieniła. Nie praktykuje się już publicznej pokuty, a zadośćuczynienie należy wykonać osobiście przed Bogiem (pokuta) oraz bezpośrednio wobec ludzi przez nas skrzywdzonych czy poszkodowanych.
Zadośćuczynienie przejawia się także w przebaczeniu innym. Jezus wzywał swych uczniów w Kazaniu na Górze:
„Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przez ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj!” (Mt 5,23-24).
Nie jest możliwe uzyskanie przebaczenia od Boga, jeśli ktoś świadomie żywi złość i urazę przeciw drugiemu i wcale nie ma zamiaru z tego zrezygnować. Nie oznacza to, że Bóg nie chce przebaczyć; brak przebaczenia drugiemu wskazuje raczej na niemożność osoby, by przyjąć Boże przebaczenie. Jej serce jest już zajęte przez niewłaściwe postawy wobec innych, stąd nie jest w stanie przyjąć przebaczającej miłości Boga. Przypowieść o nielitościwym dłużniku opowiada o człowieku, któremu darowano olbrzymi dług, a który nie chciał darować swemu dłużnikowi małej kwoty (Mt 18,23-35). Został za taką postawę wtrącony do więzienia. Jezus kończy tę przypowieść słowami: „Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeśli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu” (Mt 18,35). Przebaczenie drugiemu jest więc nieodzownym warunkiem uzyskania przebaczenia od Boga. Właśnie dlatego, gdy Jezus uczył, w jaki sposób należy się modlić, nakazał: „Gdy się modlicie, mówcie: ‘Ojcze nasz, […] przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili’” (Mt 6,9-13), o starożytny mędrzec Syrach napominał: „Jeśli człowiek żywi złość przeciw drugiemu, jakże u Pana szukać będzie uzdrowienia” (Syr 28,3). Przebaczenie drugiemu obejmować może przynajmniej trzy kroki:
– uświadomienie sobie faktu otrzymania przebaczenia od Boga: Bóg przebacza nam grzechy, choć w żaden sposób na to nie zasługujemy. Wdzięczność za otrzymanie takiego przebaczenia winna skłaniać do okazania przebaczenia drugiemu;
– decyzja o przebaczeniu: przebaczenie jest decyzją, a nie aktem emocjonalnym. Przebaczyć nie oznacza polubić kogoś, kto wyrządza nam zło; oznacza podjęcie decyzji o rezygnacji z zemsty czy odwetu i pragnienie, by osoba, która nas krzywdzi zrozumiała, że popełnia zło;
– modlitwa za tych, którzy wyrządzają nam zło. Uczył Jezus: „Błogosławcietym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają.” (Łk 6,28). Podobnym echem brzmią słowa św. Pawła: „Błogosławcietych, którzy was prześladują! Błogosławcie, a nie złorzeczcie!” (Rz 12,14).
Ponieważ grzechy przynoszą szkodę bliźniemu, należy uczynić, co tylko możliwe, by szkodę tę naprawić. Dotyczy to nie tylko np. oddania rzeczy skradzionych, ale także przywrócenia dobrej sławy temu, kto został oczerniony czy niesprawiedliwie osądzony. Zadośćuczynienie winno obejmować także modlitwę za tych, którym penitent wyrządził zło swoimi grzechami.
Pokuta, którą kapłan nakłada na penitenta, ma na uwadze jego duchowe dobro. Może ona przybierać różne formy; może być modlitwą, służbą innym, ofiarą czy czynem miłosierdzia. Jeśli z jakichś powodów nałożona pokuta wydaje się penitentowi niemożliwa do realizacji, może prosić o jej zamianę, uzasadniając dlaczego nie jest w stanie spełnić tej formy zadośćuczynienia, które proponuje spowiedn
Graham Green w Mocy i chwale przedstawia wymowną scenę. Kapłan pyta podczas spowiedzi kobietę:
„Czy kochasz kogokolwiek oprócz samej siebie?”. „Kocham Boga, proszę księdza” – pada odpowiedź. „Skąd wiesz? Nie ma różnicy między kochaniem Boga a kochaniem człowieka. Miłość oznacza pragnienie przebywania z Nim, blisko Niego”.
Osoba przystępująca do sakramentu pojednania daje wyraz swemu pragnieniu, by przebywać blisko Boga. Jest to jednocześnie pragnienie, by przebywać blisko ludzi, bo miłość do Boga wyraża się w miłości ku człowiekowi.
Sakrament pojednania jest sakramentem miłości Boga do człowieka. Jego celebracja jest świętem w życiu nawracającego się grzesznika: świętuje on miłość Boga, którą Ojciec objawił w Jezusie Chrystusie. Miłość, która Syna Bożego zaprowadziła na krzyż. W ewangelii Janowej zamieszczona została znamienna scena: do Jezusa przychodzi w nocy na rozmowę Nikodem, jeden z faryzeuszów. Ewangelia Jana pełna jest symboliki. Nikodem rozmawia z Jezusem w nocy, a noc i ciemność są symbolem poszukiwania i grzechu. Tak więc grzeszny Nikodem, poszukujący kierunku swojego życia, zadaje Jezusowi pytania. Już po kilku chwilach dialogu słyszy znamienne wyznanie: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16). Wspomniana już wyżej Simone Weil mówiła: „Bóg nie zna słowa, którym by mógł powiedzieć istocie stworzonej przez siebie: nienawidzę cię”. Miłość Boga wobec człowieka jest miłością powszechną. Oznacza to, że dotyczy wszystkich ludzi wszystkich czasów. Kocha każdego człowieka jednakową miłością, w myśl słów Jezusa: „On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych” (Mt 5,45). Jego miłość jest także bezwarunkowa. Bóg nie kocha człowieka dlatego, że ten stara się unikać grzechu, ale po prostu dlatego, że jest Ojcem. Jego miłość jest także niezmienna: „Każde dobro, jakie otrzymujemy, i wszelki dar doskonały zstępują z góry, od Ojca świateł, u którego nie ma przemiany ani cienia zmienności” (Jk 1,17). Z niezmienności miłości Boga wynika kolejny jej przymiot: jest to miłość wierna. Apostoł Paweł tłumaczył Tymoteuszowi: „Jeśli my odmawiamy wierności, On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego” (2Tm 2,13).
Każdy, kto przystępuje do sakramentu pojednania, zostaje ogarnięty taką miłością Ojca. Bóg wprowadza go we wspólnotę trzech Boskich Osób: Ojca, Syna i Ducha Świętego. Wprowadza go także we wspólnotę Kościoła, z którą penitent tworzy jedno ciało (1Kor 12,12-27). Sakrament pojednania naprawia zniszczone relacje – z Bogiem i ludźmi, bo przecież miłość realizuje się w relacji. A istotą tego sakramentu na zawsze pozostaje nie tyle doświadczenie grzechu, co doświadczenie miłości, która „jest największa” (1Kor 13,13).
Polub stronę na Facebook