Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata

fot. M. Rosik

Śmiercionośny brak decyzji

Archeologowie ogłosili sukces. Wcale nie tak dawno w końcu dowiedli, że Piłat był postacią historyczną. W Cezarei Nadmorskiej z czasów rzymskich do dziś pozostały resztki akweduktu, murów miejskich, świątyni Augusta, portu, hipodromu i amfiteatru, który w IV wieku przebudowywano, naprawiając schody. Do naprawy używano kamieni z pobliskich ruin. Na szczycie nowych schodów przypadkowo znalazł się kamień z inskrypcją „Poncjusz Piłat, prefekt Judei”. Pochodził on z leżącej wówczas w gruzach świątyni wybudowanej przez Piłata na cześć Tyberiusza. Oprócz pism Flawiusza, inskrypcja ta stanowi jedyną pozabiblijną wzmiankę o Piłacie.

Prefekt Judei Poncjusz Piłat rezydował przez pewien czas w Cezarei. Na jego rozkaz wojsko rzymskie oparło u mur świątyni jerozolimskiej chorągwie z wizerunkiem cesarza. Dla Żydów był to jawny gest profanacji świętego miejsca. Wszczęli oni bunt i udali się tłumnie do Cezarei, by manifestować przed rezydencją Piłata. Ten otoczył ich wojskiem sądząc, że to wystarczy, aby przestraszyć manifestantów. Ci jednak położyli się na ziemi, gotowi umrzeć za wiarę. Determinacja Żydów skłoniła ostatecznie prefekta do zabrania proporców sprzed świątyni. Ustąpił pod naciskiem Żydów.

Niezdecydowanie i uleganie naciskom to zapewne stałe cechy osobowości Piłata. Usłyszał od Jezusa wyznanie: „Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd” (J 18,36). Uznał, że nie może być ono wystarczającym dowodem oskarżenia. Nie znalazł w Jezusie winy. Obmył ręce. Pod naciskiem Żydów jednak, wydał Jezusa na ukrzyżowanie. Niezdecydowanie przesądziło o śmierci…

Nie z tej ziemi

Piłat wkradł się nie tylko do Credo, ale i do Ewangelii. Wyglądając zza jej kart, słyszy wyjaśnienia Jezusa:„Królestwo moje nie jest z tego świata” (J 18,36). Skąd więc jest?

Temat ten obecny był, choć w odmienny niż u Jezusa sposób, w nauczaniu judaizmu. W czasie istnienia niezależnej monarchii Izraela, od Dawida aż do upadku Jerozolimy za Nabuchodonozora, królestwo Boże rozumiane było jako odwrotna strona, niebiańskie odbicie ziemskiego królestwa narodu wybranego. Naród ten rządzony był boskimi prawami przez króla, którego od momentu jego wstąpienia na tron postrzegano jako reprezentanta Boga na ziemi. Perspektywa ta zmieniła się diametralnie wraz z upadkiem Królestwa Judy podczas najazdu Babilończyków w 586 r. przed Chr. i utratą politycznej niezależności. Wtedy to narodził się biblijny mesjanizm, wyczekujący nadejścia króla, który przywróci Boże panowanie nad narodem żydowskim uwolnionym spod władzy obcych. Królestwo to różnie sobie wyobrażano. Począwszy od Księgi Daniela idea królestwa Bożego coraz ściślej łączy się z motywem walki pomiędzy dobrem a złem. Reguła wojny z Qumran ukazuje tę walkę jako wysiłek zjednoczonych z „synami światłości” zastępów anielskich pod przewodem Księcia Michała przeciw siłom demonicznym i „synom ciemności”.

Nauczanie Jezusa o królestwie Bożym zostało zawarte przede wszystkim w przypowieściach. Pozbawione jest ono całkowicie wymiaru politycznego. Granica królestwa Bożego nie biegnie zasiekami i kolczastymi drutami; wyznacza ją myśl oddana Prawdzie i serce gotowe, by służyć. W tak pojmowanym królestwie Boga nie tylko On jest Królem. Każda może być „księżniczką”, i każdy „królewiczem”. Jakże inaczej brzmią w takim ujęciu słowa hymnu „God, save the Queen / the King!”.

Król przed trybunałem

Gdy Żyd w czasach Jezusa słyszał słowo „król”, myśl jego wędrowała do początków, a jednocześnie czasów świetności monarchii. Saul kojarzył się z założeniem królestwa. Dawid wybudował pałac w Jerozolimie i sprowadził tam arkę przymierza – znak obecności Bożej. Salomon wystawił świątynię – centrum całej religijności Izraelitów. Złoty wiek królestwa Izraela przypada na czasy panowania tych trzech władców: Saula, Dawida i Salomona. Gdy Żyd w czasach Jezusa słyszał słowo „król”, myśl jego wędrowała niestety także ku Herodowi Wielkiemu – wielkiemu zabójcy członków własnej rodziny, a także ku jego synom, którzy okazali się nie mniej krwawymi władcami.

Przy tak odległych od siebie skojarzeniach pojawia się nagle nowy głos. Czyżby nowy pretendent do tronu? „Tak, jestem Królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu” (J 18,37) – wyznaje Jezus przed Piłatem. Wyznaje z całą swobodą, z wewnętrzną wolnością, bez lęku. Wyznaje, choć wie, do czego wyznanie to doprowadzi. Oto wolność Króla, który poświadcza prawdę! A potem już tylko milczy. Nie wypowie ani jednego słowa.

Boski Król stał przed ludzkim trybunałem. Każdemu z nas, ludzi, przyjdzie kiedyś stanąć przed boskim trybunałem. Będziemy rozliczeni z każdego wypowiedzianego słowa. I z każdego słowa, którego nie wypowiedzieliśmy. Będziemy rozliczeni z naszego milczenia w sytuacjach, gdy należało dać świadectwo prawdzie.

fot. M. Rosik

Wszechświata Król

Edgar  Mitchell w  1971  roku, jako pilot Apollo 14, został szóstym człowiekiem, który postawił swą nogę na srebrnym globie. Astronauta tak wspomina tamte chwile:

„Pierwszą rzeczą, która przyszła mi na myśl, kiedy patrzyłem za  Ziemię, było  jej  niewiarygodne piękno. Nawet najbardziej spektakularne fotografie  nie  są w  stanie tego oddać. To był majestatyczny widok. Wspaniały niebieskobiały klejnot zawieszony na  tle atłasowego nieba. W punkcie kulminacyjnym tego przeżycia obecność  Boga stała się niemal namacalna i zdałem sobie sprawę, że to On jest Królem Wszechświata”.

Nie potrafimy wyznaczyć granic Jego królestwa. Brak w nim punktów granicznych, murów obronnych i określonego terytorium. Granice królestwa Bożego biegną przez ludzkie serca. Kto więc należy do królestwa Bożego? Kto może się poszczycić, że ma Chrystusa za Króla? Poszukajmy odpowiedzi na te pytania w słowach samego Jezusa. Jego nauczanie często dotyczyło królestwa Bożego. Co sam mówił o swoim królestwie?

„Szukajcie najpierw królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam dodane”

Do królestwa Bożego należy więc ten, kto szuka sprawiedliwości. Jeden ze starożytnych filozofów, Diogenes, w samo południe przy pełnym słońcu zapalał pochodnię i chodził po ateńskim rynku wołając: „Hominem quero!” („Szukam człowieka”). Zadziwieni przechodnie drwili: „Oszalałeś? Otaczają cię tłumy, a ty mówisz: szukam człowieka”. Diogenes miał odpowiedzieć: „Szukam człowieka, który jest godny swego miana – człowieka sprawiedliwego”.

Do królestwa Bożego należą ci, którzy starają się o sprawiedliwość. Autor psalmu stwierdza wprost: „Nie ma sprawiedliwego ani jednego”. To prawda, że każdy z nas obciążony jest grzechem. Naszym zadaniem jest jednak dążenie do sprawiedliwości, szukanie sprawiedliwości. A to oznacza najpierw pokorne uznanie swego grzechu i prośbę o przebaczenie. Kościół wskazuje nam konfesjonał jako miejsce pojednania z Bogiem.

Amerykański pisarz i psycholog zarazem, John Powell, opowiada w jednej ze swoich książek o kobiecie, która prowadziła grzeszne życie i później czuła wielką pogardę do samej siebie. Pomyślała, że takie życie nie ma sensu. Wyszła na brzeg morza z tą myślą, że popłynie tak daleko, jak wystarczy jej sił, a później woda dokona reszty. Gdy weszła do wody, odwróciła się na chwilę i zobaczyła, w jaki sposób morskie fale zmywają ślady jej stóp na piasku. I wtedy przyszła jej do głowy nieoczekiwana myśl: „Tak samo mogą zostać zmyte moje grzechy”. Zawróciła i skierowała swe kroki do konfesjonału. To był moment zwrotny w całym jej życiu. Do królestwa Bożego należy więc ten, kto pomimo swoich grzechów wciąż szuka sprawiedliwości.

„Nie każdy, który mówi mi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa Bożego, lecz ten, kto spełnia wolę Ojca mojego”

Warunkiem wejścia do królestwa Bożego jest wypełnienie woli Boga. Aby ją wypełnić, trzeba ją najpierw rozpoznać. W jaki sposób rozpoznać wolę Boga dla mojego życia? Nikt nie ma wątpliwości, że grzech nie jest wolą Boga. Rezygnacja z grzechu – o czym wspomnieliśmy już wcześniej – jest więc podstawowym wypełnieniem woli Bożej. A dalej naszym zadaniem jest rozpoznanie głosu Boga, który mówi do nas. W tym właśnie głosie odczytamy wolę Bożą wobec nas. Bóg mówi do nas na różne sposoby: przez słowa Pisma Świętego, na modlitwie, przez innych ludzi czy przez wydarzenia z naszego życia. Gdy w ciszy i skupieniu przewracamy stronice Biblii, sam Bóg mówi do nas – wtedy łatwiej odczytać Jego wolę. Podobnie dzieje się na modlitwie, gdy traktujemy ją poważnie. Często myśli, które kołaczą się wtedy w naszych sercach mogą pochodzić od Boga. Niekiedy Bóg może przemówić do nas przez innych ludzi – zwłaszcza tych, którzy żyją blisko Niego, którzy unikają grzechu. Również poprzez wydarzenia z naszego życia Bóg może skierować do nas swoje słowo. Często to, co nazywamy przypadkiem czy zbiegiem okoliczności jest po prostu mową Boga skierowaną do nas. Tak więc do królestwa Bożego należy ten, kto spełnia wolę Boga.

„Jeśli nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa Bożego”

Jedną z naturalnych cech dzieci jest zaufanie; przede wszystkim zaufanie wobec swoich rodziców. Telewizja powtarzała niedawno reportaż o porwaniu samolotu. Po długich pertraktacjach udało się obezwładnić terrorystów i uwolnić zakładników. Kamera pokazywała zbliżenia twarzy ludzi opuszczających pokład. Niektóre były przerażone, inne jakby nieobecne, w oczach rysował się strach. Uwagę zwrócił pewien ojciec, który trzymał w ramionach kilkuletnie dziecko. Dziewczynka słodko spała, uśmiechając się przez sen, zupełnie nieświadoma grozy sytuacji. Czuła się bezpieczna w ramionach ojca.

Podobnie bezpiecznym może czuć się ten, dla którego Ojcem i Królem jest Bóg. Poczucie bezpieczeństwa rodzi się z ufności złożonej w Bogu; dziecko czuje się bezpieczne, dlatego że ufa swojemu ojcu. Podobnie i chrześcijanin może czuć się bezpiecznie, jeśli ufa w dobroć i potęgę Boga. Taki z pewnością należy do królestwa Bożego.

Do królestwa Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata należą ci, którzy szukają sprawiedliwości; ci, którzy pełnią wolę Boga; i ci, którzy jak dzieci mają zaufanie do swego Ojca w niebie. A skoro Bóg jest naszym Królem, to nie musimy chodzić po tym świecie z pochyloną głową. Odkryjmy swoją godność – godność dzieci królewskich. Tej godności uczył nas przed laty ksiądz Popiełuszko, gdy wołał: „Musicie mieć w sobie coś z orłów, serce orle i wzrok orli. Musicie ducha hartować i wznosić się wysoko, ponad inne ptaki. Pamiętajcie, orły to wolne ptaki, bo szybują nad ziemią wysoko, a nie pełzają nisko po ziemi”.

Homilia wygłoszona w par. Michała Archanioła w Polkowicach (25.11.2012)

Z berłem w ręku

Kilkanaście lat temu w wieku osiemdziesięciu dziewięciu lat zmarł w Pekinie były król Kambodży Norodom Sihanouk. Był symbolem tragicznej historii swojego królestwa i jednym z najbardziej kontrowersyjnych polityków XX w. Kraj, w którym królował, przeszedł za jego życia długą drogę politycznych i społecznych transformacji – od kolonii francuskiej poprzez niepodległą monarchię, proamerykański rząd, reżim Czerwonych Khmerów, aż po marionetkowy rząd popierający dyspozycje Wietnamu.

Król był obecny na każdym z etapów tych przemian. Od koronacji w 1941 roku pełnił tyle funkcji, że zapisano je jako rekord w Księdze Guinnessa. Próbował ocalić neutralność swojego kraju w czasie zimnej wojny, lawirował między potęgami mocarstw, ale nie udało mu się ocalić Kambodży, swojego królestwa. Ekscentryczny i zmanierowany. Sześciokrotnie żonaty, ojciec czternaściorga dzieci – współczesny polityk, współczesny król.

„Tak, jestem królem” – mówi Jezus (J 18,37). Nie lawiruje między Piłatem, Sanhedrynem i przekupionym tłumem. Niezależnie od tragicznej sytuacji, w której się znajduje nie zmienia zeznań i nie wypiera się Ojca i swojej misji. Ryzykuje ośmieszenie, pogardę i wystawia swój królewski majestat na pośmiewisko tłumu. Za wierność temu, kim jest i kogo kocha, oddaje życie. Broni Bożego królestwa ludzkimi metodami i Boską krwią. Taki to król.

Polub stronę na Facebook