Mędrzec Syrach na dwa wieki przed Chrystusem pisał: „Gdy człowiek żywi złość przeciw drugiemu, jakże u Pana szukać będzie uzdrowienia” (Syr 28,3). Na kartach Ewangelii bardzo łatwo zauważymy pewien charakterystyczny rys działalności Jezusa. Jezus przebacza i uczy przebaczać. Do kobiety cudzołożnej powiedział: „Ja Ciebie nie potępiam” (J 8,11) i aby jej nie zawstydzić – pochylił się i pisał palcem po ziemi. Do człowieka sparaliżowanego zanim go uzdrowił rzekł: „Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy” (Mk 2,5). Piotrowi, który był zatroskany o właściwe relacje z ludźmi tłumaczył, że trzeba przebaczać, aż siedemdziesiąt siedem razy (Mt 18,22). Gdy uczył nas jak się modlić, mówił: „Ojcze nasz […] przebacz nam nasze winy, jak o my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili” (Mt 6,9-12). Sam naukę o przebaczeniu stosował umierając na drzewie krzyża, gdy modlił się: „Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą co czynią” (Łk 23,34).
Czym zatem jest przebaczenie? Czy przebaczyć to znaczy zapomnieć wyrządzoną krzywdę? Czy w ogóle można zapomnieć zło, zadaną ranę? Czy może mamy być na tyle naiwni, by pozwolić się krzywdzić? Na czym polega przebaczenie, do którego wzywa nas Jezus?
Krok pierwszy: Bóg przebaczył nam
Jest kilka kroków, które wiodą ku przebaczeniu. Krok pierwszy to uświadomienie sobie faktu, że Bóg przebaczył nam, choć zupełnie na to nie zasłużyliśmy. Przez proroka Izajasza wołał: „Grzechy wasze wykopały przepaść między wami a waszym Bogiem” (Iz 59,2). Przepaść tak wielką, że żaden ludzki wysiłek nie jest w stanie jej pokonać. Człowiek choćby najbardziej się starał nie jest w stanie pokonać tej przepaści, którą buduje grzech, oddzielając go od Boga.
Wrocławianka, kobieta, która na zawsze pozostała w górach, Wanda Rutkiewicz, mawiała, że są w górach takie przepaści, których jeden człowiek nie potrafi pokonać. Potrzebny jest ktoś drugi, kto poda linę. Bóg nie tylko podaje linę, ale przerzuca most nad przepaścią, która dzieli Go od człowieka. Mostem tym jest krzyż Chrystusa. To niczym most pomiędzy niebem a ziemią. Każdy kto wierzy w to, co dokonało się na krzyżu i przyjmuje dzieło zbawienia przez wiarę, może otrzymać przebaczenie grzechów. Z grzechem trochę jest tak, jak z małą dłonią człowieka wyciągniętą przed oczy: choć jest ona mała potrafi przysłonić światło słońca miliony razy większego od ziemi. Podobnie drobny grzech potrafi przeszkodzić w doświadczaniu na co dzień ogromnej miłości Boga ku nam. Bóg tak ukochał człowieka, że dał własnego Syna.
Pamiętam duży napis w jednym wrocławskich kościołów nad głównym ołtarzem, który głosił o Jezusie: „Bóg dał Mu mądrość i bardzo wielką roztropność, i serce szerokie jak piaszczyste wybrzeże morskie”. Bóg rzeczywiście ma serce szerokie! Tak szerokie, że giną w Nim wszystkie nasze grzechy!
Krok drugi: decyzja o przebaczeniu
Na początek trzeba rozwiać pewne zamieszanie, które dostało się do serc wielu ludzi wierzących. Otóż czasem myślimy, że przebaczyć to polubić kogoś, kto wyrządza nam krzywdę, to mieć pozytywne uczucia, emocje wobec takiej osoby. Jest to przekonanie błędne, zwłaszcza jeżeli żyjemy w środowisku lub znajdujemy się w sytuacji, gdy ktoś zupełnie świadomie z premedytacją jest złośliwy, czy wyrządza zło i wcale nie chce z tego zrezygnować. Nie sposób emocjonalnie lubić kogoś takiego. Jezus jednak wzywa do przebaczenia. Wzywa, gdyż wie, że przebaczenie jest decyzją: chcę przebaczyć, nawet jeśli moje emocje temu przeczą. ‘Chcę przebaczyć’ to znaczy nie chcę zemsty, nie chcę odwetu, zła dla tego człowieka, ale raczej chcę aby zrozumiał, że błądzi.
Corrie ten Boom to holenderska pisarka, która w czasie II wojny światowej wraz ze swoją siostrą Betsy dostała się do obozu jenieckiego w Ravensbrück. Jej siostra tam zginęła, ją natomiast uwolniły wojska amerykańskie. Opuszczając obóz postanowiła, że nigdy nie wróci do Niemiec. Minęły długie lata, gdy została znaną pisarką. Pewnego razu otrzymała zaproszenie na konferencję w Monachium. Długo się wahała, ale ponieważ minęło dużo czasu zdecydowała się pojechać. Po jej wykładzie podszedł do niej starszy człowiek mówiąc, że był jednym z oprawców w obozie, w którym zginęła jej siostra. Corrie natychmiast rozpoznała byłego esesmana. Mężczyzna wyciągnął do niej rękę. Pisarka relacjonuje, że w jednej sekundzie różne uczucia zawładnęły jej sercem: nienawiść, złość, krzyk rozpaczy Jednak podjęła decyzję o przebaczeniu, ich dłonie spotkały się. I wtedy cała fala nienawiści opadła, a Corrie poczuła tylko jedno – litość, a nawet współczucie dla człowieka, który po ludzku przegrał swoje życie, zadając ból i śmierć innym. Cornelia ten Boom podjęła decyzję o przebaczeniu wbrew swoim emocjom. Te zaczęły zmieniać się później.
Niekiedy decyzja o przebaczeniu sięgać musi jeszcze dalej. Wtedy mianowicie, gdy próby pojednania i wyjaśnienia konfliktowej sytuacji nie przynoszą rezultatu. Gdy ktoś odrzuca wyciągniętą do niego dłoń, wówczas przebaczenie polega na … zamilknięciu na temat wyrządzonego zła. Przebaczyć to powiedzieć krzywdzicielowi: nie będę już o tym rozmawiał ani z tobą, ani z nikim innym, i nigdy nie wykorzystam tej sytuacji przeciw tobie. Emocjonalnie bardzo trudno jest podjąć taką decyzję, ale to jedyny sposób, by przerwać łańcuch zła.
Podejmując decyzję o przebaczeniu, nie wolno go mylić z naiwnością. Mylić przebaczenie z naiwnością oznacza pozwalać się krzywdzić osobom, które kochamy. Często dzieje się tak w przypadku małżeństw, w których mąż z chorobą alkoholową niszczy życie całej rodziny, niekiedy powodując także cierpienia fizyczne żony i dzieci. Kościół uczy, że zadaniem kochającej żony w takich przypadkach jest uczynienie wszystkiego, wy wydobyć męża z choroby alkoholowej – wszystkiego, to znaczy od rozmowy i próśb poczynając, poprzez skłanianie do leczenia, zalecanie terapii odwykowych, umieszczenie męża w ośrodku leczniczym, aż po zamieszkanie osobno, czyli przewidzianą przez Kodeks Prawa Kanonicznego separację małżeńską (kanony 1151-1155). Szczególne zastosowanie znajduje w takich okolicznościach kanon 1153: „Jeśli jedno z małżonków stanowi źródło poważnego niebezpieczeństwa dla duszy lub ciała drugiej strony albo dla potomstwa, lub w inny sposób czyni zbyt trudnym życie wspólne, tym samym daje drugiej stronie zgodną z prawem przyczynę odejścia, bądź na mocy dekretu ordynariusza miejsca, bądź też gdy niebezpieczeństwo jest bezpośrednie, również własną powagą” (par. 1). Kościół staje w obronie krzywdzonego małżonka i dzieci, ucząc autentycznej miłości, nie zaś naiwności. W niektórych wypadkach miłość, którą ślubuje się podczas zawarcia sakramentalnego małżeństwa, domaga się separacji, czyli osobnego zamieszkania małżonków. Miłość bowiem jest decyzją: „chcę twojego dobra”. Niekiedy dla dobra współmałżonka konieczne jest osobne zamieszkanie.
Krok trzeci: modlitwa za tych, którzy wyrządzają nam zło
Jako Polacy nie musimy daleko szukać ludzi, którzy modlili się za swoich prześladowców, stosując w ten sposób słowa Chrystusa „módlcie się za tych, którzy was prześladują” (Łk 6,27-29). Jezusowi wtórował św. Paweł, gdy w liście do Rzymian wzywał: „błogosławcie tych którzy was prześladują” (Rz 7,14-27). Maksymilian Kolbe w celi śmierci modlił się za tych, którzy skazali go na śmierć. Święty Jan Paweł II przebaczył Ali Agcy, modląc się za niego. Ksiądz Jerzy Popiełuszko co miesiąc podczas Mszy za ojczyznę modlił się za tych, którzy później odebrali mu życie.
W jaki sposób i jak długo się modlić ? Do momentu w którym zauważymy, że zaczynają zmieniać się nasze emocje wobec osób, które nas skrzywdziły. Do chwili, kiedy zamiast nienawiści, czy złości zaczniemy odczuwać litość i współczucie. Jeśli drugi człowiek nas rani, to znaczy, że sam jest zraniony. Jeśli zadaje ból innym, to znaczy, że sam nie doświadcza miłości, że czuje się w życiu zagubiony, że nie potrafi inaczej żyć i funkcjonować, jak tylko zadając ból innym. Taki ktoś godzien jest współczucia. Jeśli nasze uczucia zaczną się zmieniać, jeśli nabierzemy pewnego dystansu do całej sytuacji to jest już pierwszy dobry owoc modlitwy za tych, którzy wyrządzają nam zło.
Krok czwarty: trwanie w postawie przebaczenia
Przebaczenie jako decyzja jest jednorazowym aktem, w decyzji tej trzeba jednak wytrwać. Pewnego razu Jezus opowiadał przypowieść o człowieku, któremu darowano olbrzymią sumę pieniędzy. Gdy ten spotkał swego współsługę, który był mu winien małą kwotę, nie potrafił mu darować. Został za to wtrącony do więzienia. Jezus kończy tę przypowieść słowami: „Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu” (Mt 18,21-35). Czyżby Bóg był rzeczywiście tak małostkowy, że nie chce nam przebaczyć, gdy mamy kłopoty z przebaczeniem innym. Oczywiście nie, Bóg zawsze gotowy jest do przebaczenia, gdy z żalem zwracamy się do Niego. Problem jednak w tym, że nie jesteśmy w stanie przyjąć Bożego przebaczenia i Bożej miłości, bo nasze serce jest już zajęte poprzez złość czy gniew wobec innych. Święta Teresa porównywała taką sytuację do bardzo prostej sceny. Mówiła swoim współsiostrom: jeśli ktoś chciałby napić się soku z kubka, w którym jest woda, to musi najpierw opróżnić kubek. Trzeba wylać wodę i napełnić go sokiem. Podobnie jest z przebaczeniem: jeśli chcemy w pełni przyjąć Boże miłosierdzie, Jego przebaczenie i Jego miłość, musimy pozbyć się ze swego serca złości i gniewu wobec innych.
Bo przecież „gdy człowiek żywi złość przeciw drugiemu, jakże u Pana szukać będzie uzdrowienia” (Syr 28,3).