XIV Niedziela w ciągu roku C

Męczennicy z Pariacoto (fot. M. Rosik)

Bóg w dom – pokój w dom

Wysyłając swych uczniów na misje, Jezus daje im szczegółowe wskazania, jak powinni postępować. Właśnie w ramach tzw. Mowy Misyjnej pojawia się nakaz: „Gdy do jakiego domu wejdziecie, mówcie: Pokój temu domowi” (Łk 10,5). Jaką treść podsuwał Jezus pod pojęcie „pokoju”? Zapewne w Ewangelii pisanej po grecku dopatrywać się można tu nie tylko myśli judaistycznej, a więc środowiska życia Jezusa, ale także konotacji greckich, a może nawet rzymskich.

Eirene, grecka bogini pokoju, przedstawiana była z rogiem obfitości, z którego rozdawała swe bogactwa. W niektórych wyobrażeniach towarzyszy jej Pluton symbolizujący dobrobyt, a stąd już niedaleko do utożsamienia pokoju ze spokojem. Zgoła inaczej ów pokój widzieli mieszkańcy Brytanii. Tacyt, w biografii swojego teścia Gnejusza Juliusza Agrykoli, zarządcy Brytanii w latach 77-84 po Chr., zamieścił mowę Kalgakusa, brytyjskiego dowódcy. Mówca niezbyt pochlebnie wypowiada się o Rzymianach:

Grabieżcy świata, kiedy im wszystko pustoszącym ziemi nie stało, przeszukują morze; chciwi, jeżeli nieprzyjaciel jest zamożny, żądni sławy, jeżeli jest biedny; ani Wschód, ani Zachód nie zdołałby ich nasycić; jedyni wśród wszystkich ludzi tak bogactw, jak i niedostatków z równą pożądają namiętnością. Grabić, mordować, porywać nazywają fałszywym mianem panowania, a skoro pustynię uczynią – pokoju (Tacyt, Żywot Juliusza Agrykoli).

Ta surowa krytyka pokoju zaprowadzanego bronią wskazuje, że jego źródła należy szukać gdzie indziej. Intuicję tę znakomicie odczytali Hebrajczycy. W Starym Testamencie „pokój” zawsze zakotwiczony jest w Bogu. Relacja z Nim, zwana przymierzem, zapewnia pokój; złamanie tej więzi nieuchronnie wiedzie ku niepokojowi.

Łukasz jest pisarzem, który spośród synoptyków najwięcej miejsca poświęca pokojowi. Oprócz sceny narodzenia, przy której aniołowie zwiastują ziemi pokój, sam Zachariasz określa Jezusa jako „z wysoka Wschodzące Słońce, by oświecić tych, co w mroku i cieniu śmierci mieszkają, aby nasze kroki skierować na drogę pokoju”. Jako kapłan pełniący swój świątynny dyżur, miał świadomość, że spełniają się zapowiedzi proroków i Mesjaszu, który nazwany będzie „księciem pokoju”. Życie i działalność Jezusa z Nazaretu wypełniały oczekiwania mesjańskie. Wypowiadając żydowskie „Idź w pokoju!”, przywracał zdrowie czy odpuszczał grzechy. Życzenie „Pokój temu domowi!”, które apostołowie winni wypowiadać głosząc dobrą nowinę, jest niczym innym, jak życzeniem bliskości Boga.

A nieustanne trwanie w bliskości Boga – jak głoszą teologowie duchowości – to świętość.

Grzeszne życie miast?

Siostra Anna Bałchan ze Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej z zawodu jest mechanikiem obróbki skrawaniem, nigdy jednak nie pracowała w zawodzie. Ukończyła teologię i od ponad 15 lat zajmuje się pomocą osobom zmuszanym do prostytucji. W Katowicach założyła Stowarzyszenie im. Maryi Niepokalanej na rzecz Pomocy Dziewczętom i Kobietom. Niemal codziennie wychodzi na ulicę i wyciąga rękę do tych, które świat niszczy, wykorzystuje i jednocześnie piętnuje za to, kim są. O pierwszej, poznanej na ulicy dziewczynie, będzie pamiętać zawsze. Była jedną z młodszych. Przerwała szkołę podstawową i uciekła z domu. Pojechała na Śląsk, gdzie natychmiast „zaopiekowano się” nią. Ta opieka polegała na pomocy materialnej, zapewnieniu utrzymania, ale ceną było świadczenie usług seksualnych. Wcześniej była wykorzystywana seksualnie. We własnym domu. Kiedy Siostra Anna spotkała ją na ulicy, zaczęły po prostu rozmawiać o tym, jak mogłaby z tego wszystkiego wyjść. Ta praca jest trudna, czasem doświadcza się bezsensu własnych działań, ale w gruncie rzeczy w tej pracy nie ma ludzkiej siły, jest Bóg – mówi w jednym z wywiadów.

Gdy Chrystus wyznaczył i rozesłał uczniów, nie zaprosił ich na sielankowy spacer. Nie zaproponował im wędrówki przez miasta kipiące od życzliwości ich mieszkańców. Nie tylko nie złożył im obietnicy wygodnej podróży, ale mówiąc: „Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki” (Łk 10,3) ostrzegł przed realnym niebezpieczeństwem utraty własnego życia. Dla ucznia Chrystusa przybliżanie królestwa Bożego innym ludziom zawsze wiąże się z ryzykiem odrzucenia, negacji, pogardy, a nawet utraty własnego bezpieczeństwa i narażenia życia. Jednak ufne podążanie za Panem owocuje tym, że – przez wzgląd na Jego imię – nawet złe duchy nam się poddają.

Siostra Anna, podając rękę zniszczonym prostytucją kobietom, niemal codziennie tego cudu doświadcza.

Odwaga owiec

W Peru, w Cordillera Negra, w odległości godziny drogi od wybrzeża leży Pariacoto. Miasteczko jest siedzibą gminy, zaopatrzone w energię elektryczną, telefony i system wody pitnej. To tu zaczęła się peruwiańska misja franciszkanów. W Cordillera Negra nie było żadnego duchownego. Pierwsi dotarli tu o. Jarosław Wysoczański, o. Zbigniew Strzałkowski i o. Michał Tomaszek. Misjonarze z Polski, korzystając z pomocy miejscowego biskupa, szybko zorganizowali placówkę. Misja w Pariacoto została oficjalnie otwarta 30 sierpnia 1989 roku, w uroczystość św. Róży z Limy, patronki Peru. Był to czas wojny domowej prowadzonej przez maoistowską organizację „Świetlisty Szlak”.

Działania duszpastersko – charytatywne franciszkanów natychmiast zostały uznane przez terrorystów za szkodliwe dla rewolucji w Peru. To dlatego ich bojówkarze wtargnęli 9 sierpnia 1991 roku do klasztoru w Pariacoto i po Mszy św. wyprowadzili o. Zbigniewa i o. Michała. Wepchnęli ich do samochodu razem z s. Bertą Hernández. Przed przekroczeniem mostu wyrzucili zakonnicę, podpalili most i wywieźli Braci do miejsca zwanego Pueblo Viejo. O. Michał został zabity strzałem w tył głowy, o. Zbigniew dwoma strzałami w kręgosłup i w głowę. Wojownicy „Świetlistego Szlaku” zamordowali ich twierdząc, że

poniżali lud, rozdzielając żywność pochodzącą od imperialistów, że religia jest opium dla ludu, że głosząc pokój i podejmując działania ewangelizacyjne oraz charytatywne usypiają lud po to, aby masy nie podejmowały zrywu rewolucyjnego

– tak zeznała s. Berta. Ciała franciszkańskich męczenników spoczywają w Pariacoto, w kościele parafialnym.

Minęło dwa tysiące lat lat od narodzin Jezusa i nic się nie zmieniło. Słowa Chrystusowego rozesłania „Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki” (Łk 10,3) wciąż błogosławią kroki nowych męczenników. Owce idą pokorne, ale odważne, posłane przez Pasterza. Wilki, otumanione szatańską ideologią, mordują w imię rewolucyjnych haseł. Nic się nie zmieniło.

Polub stronę na Facebook