XXI Niedziela w ciągu roku B

Witraż w sanktuarium Svatý Hostýn, Czechy (fot. M. Rosik)

Słowa padają na ziemię

Porządki przeprowadzone w naszych kościołach po Soborze rozdzieliły dwa ołtarze: stół Eucharystii i stół słowa Bożego, potocznie zwany ambonką. Wskazano w ten sposób na dwa sposoby obecności Chrystusa w Eucharystii: w konsekrowanym chlebie i głoszonym słowie. Jezus zapewnia uczniów: „Słowa, które powiedziałem do was, są duchem i życiem” (J 6,63). Znamienne, że padają one w Mowie Eucharystycznej, w której Jezus oznajmia, że da swoje ciało za pokarm, a krew za napój. Sprzeciwia się tym samym wprost nakazowi Tory: „Nie wolno wam tylko jeść mięsa z krwią życia” (Rdz 9,4). Nic dziwnego, że wielu pobożnych i obeznanych w przepisach Prawa słuchaczy Nauczyciela z Nazaretu po prostu Go opuściło.

Wielu Żydów znało na pamięć sześćset trzynaście przykazań Tory. Jednym z nich jest właśnie zakaz spożywania krwi. Na szczęście rozczarowanie ominęło apostołów, w których imieniu wypowiada się Piotr: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego”. Wysłuchawszy gorszącej Żydów nauki o spożywaniu Ciała Jezusa Piotr ośmiela się nazwać ją „słowem życia wiecznego”. Badacze pisma zwracają uwagę na połączenie w jednej mowie Jezusa tematów Eucharystii i słowa Bożego.

Cezary z Arles, biskup żyjący w V wieku, pytał: „Co wydaje się Wam większe i bardziej znamienite: słowo Boga czy Ciało Chrystusa? Jeśli chcecie na to pytanie udzielić poprawnej odpowiedzi, musicie odrzec, że słowo Boga nie jest w niczym mniejsze od Ciała Chrystusa. A zatem z taką samą dbałością, z jaką przyjmujemy Ciało Chrystusa, uważając, by żadna jego cząstka nie upadła na ziemię, tak samo powinniśmy starać się, by nasze dusze nie utraciły danego nam Słowa Boga, błędnie sądząc, że mówimy lub myślimy o czymś zupełnie innym. Ten, kto słucha niedbale słowa Boga, jest winien w takim samym stopniu, jak ów, który przez beztroskę dopuszcza tego, by ciało Chrystusa upadło na ziemię” (Kazanie 300, 2). Nie pozwólmy więc, by choć jedno słowo Boga upadło na ziemię! Chyba, że będzie to żyzna gleba naszych serc.

Metodologiczne nieporozumienie

Jan w swojej Ewangelii często stosuje zabieg literacki, który bibliści nazwali metodologicznym nieporozumieniem. Polega on na tym, że narracja ukazuje Jezusa, który nie jest rozumiany przez swoich rozmówców. Ów brak zrozumienia buduje napięcie, które Jezus rozładowuje, wyjaśniając niezrozumiałą kwestię.

Tak było w Kanie Galilejskiej. Jezus wydaje się nie rozumieć Maryi i pyta: „Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto?” (J 2, 4). Tak przebiegała rozmowa z Nikodemem, który zdziwiony pyta Jezusa: „Jakżeż może się człowiek narodzić będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się?” (J 3, 4). Nie rozumie Jezusa także Samarytanka, gdy słyszy słowa o wodzie żywej. Wciąż myśli o zwykłej wodzie studziennej: „Daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać” (J 4, 15). Za każdym razem Jezus wyjaśnia nieporozumienie i napięcie znika. Tak się dzieje zawsze, poza jednym wypadkiem – nauczaniem o chlebie życia. W przypadku spożywania Jego Ciała i Krwi Jezus nie wyjaśnia metafory, ponieważ po prostu jej nie ma. Chodzi o realne karmienie się Jego Ciałem i Krwią.

Logiczne jest, że gdyby Jezus nie miał na myśli rzeczywiście swego Ciała i Krwi, zatrzymałby odchodzących. Wyjaśniłby im nieporozumienie, jak było to w przypadku Nikodema czy Samarytanki. Jezus jednak nie tylko nie zatrzymał zgorszonych, choć doskonale rozumiejących Jego słowa Żydów, lecz także w całej mowie aż pięć razy podkreślił, że Jego Ciało jest prawdziwym pokarmem, a Krew prawdziwym napojem dającym życie wieczne.

Czerwony spray na murach kościoła

Misternie ułożona mozaika pod głównym ołtarzem Kościoła Rozmnożenia Chleba w Tabdze przedstawia kosz z czterema chlebami i dwie ryby. Zgodnie z zapisem Ewangelii, Jezus miał do dyspozycji pięć chlebów. Co się stało z piątym? Myśl artysty układającego mozaikę jest iście teologiczna, wręcz duchowa: piąty chleb to ten rozmnażany na ołtarzu. Chleb eucharystyczny. Pątniczka Egeria, która odwiedziła to miejsce w IV w., znalazła tu żywą wspólnotę chrześcijan. Już wtedy wokół kamienia, na którym złożono cudownie rozmnażane chleby, stał kościół. Powstał prawdopodobnie dzięki staraniom judeochrześcijanina Józefa z pobliskiej Tyberiady. Pierwszy budynek cechował styl syryjski. W połowie V w. wystawiono tu bazylikę bizantyńską, zorientowaną na wschód. W 614 roku Persowie zburzyli kościół i o miejscu tym zapomniano na ponad 1300 lat! Dopiero w 1932 roku niemieccy archeolodzy odsłonili ruiny fundamentów, na których postawiono obecną bryłę świątyni.

Przybywający do Tabgi pielgrzymi chętnie otwierali karty Ewangelii. Czytali nie tylko opis rozmnożenia chleba, ale także fragmenty Mowy Eucharystycznej Jezusa: „Kto spożywa moje ciało i pije moją krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem” (J 6,54-55). Tak było do tragicznej nocy z 15 na 16 czerwca bieżącego roku. Kościół został podpalony. Ogień podłożono w kilku miejscach jednocześnie. Na ścianie czerwonym sprayem po hebrajsku wypisano słowa potępienia czcicieli fałszywych bogów. Zatrzymanych przez policję szesnastu podejrzanych po wyjaśnieniach zwolniono bezwarunkowo. Władze żydowskie zapewniają, że śledztwo trwa…