XXVIII Niedziela w ciągu roku C

W welonie na Syberii 

Usole Syberyjskie. Dom polskich sióstr albertynek, w którym prowadzą przedszkole. Zgromadzenie zostało założone przez Alberta Chmielowskiego, zmagającego się z nieszczęściem, które obserwował wokół siebie. W swoich zapiskach zanotował: „Już nie mogłem dłużej znosić tego złego życia, którym nas świat karmi. Świat, jak złodziej, wydziera co dzień i w każdej godzinie wszystko dobre z serca, wykrada miłość dla ludzi, wykrada spokój i szczęście, kradnie nam Boga i niebo”.

Tonąc w błocie, bo dzień jest akurat deszczowy, docieram przed niewysoki budynek położony kilka metrów za niskim płotem. Sprawdzam adres. To tutaj. Już po chwili wita mnie szeroki uśmiech promieniujący zza welonu. Dobrze oświetlona sala sprawia bardzo przytulne wrażenie. Kontrast między domami rodzinnymi wychowanków a przedszkolem u sióstr jest ekstremalny. Na dwadzieścioro jeden dzieci tylko jedno ma obojgu rodziców. Większość mieszka w budynkach przypominających hotele robotnicze. Długi korytarz i kilkadziesiąt pokoi po obu stronach. Pokoje mają po dwanaście metrów kwadratowych. Niezależnie od tego, ile osób liczy rodzina, każda ma do dyspozycji tylko jedno pomieszczenie. Łazienka jest jedna, wspólna dla wszystkich, na końcu korytarza. W „dietskim sadie” zbliża się pora posiłku. Uśmiechnięta wychowawczyni w welonie, jak mama zaprasza dzieci do stołu. Pewien chłopczyk natychmiast na czworaka wchodzi pod stół i wyczekuje. „Misza, siadaj ze wszystkimi przy stole” – zaprasza siostra, a mnie wyjaśnia: „Misza całymi dniami siedzi w domu tylko z psem. Matka pije. Gdy wieczorem wraca do domu, karmi psa i swoje dziecko pod stołem. Ale zdarza się, że Misza się uśmiechnie”.

Uzdrowiony przez Jezusa trędowaty „wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do Jego [Jezusa] nóg i dziękował Mu” (Łk 17,16). Albertynki z Usola twierdzą, że uśmiech dziecka jest najcenniejszym podziękowaniem za ich pracę.

Mowa wdzięczności

Aby pojawił się zachwyt, trzeba umieć wzruszyć serce. Papież Paweł VI posiadał niezwykły dar zachwycania się.  W testamencie, który nam pozostawił, pisał tak: „Ten świat, nieprzebrany, nieodgadniony, ten wszechświat miotany tysiącem cudów, tysiącem głębi. Ten świat jest zachwycającym pejzażem. Nieograniczonym w swej szczodrości. Patrząc na niego teraz, retrospekcyjnym spojrzeniem, ogarnia mnie smutek, że nie potrafiłem dostatecznie podziwiać jego obrazów, że nie potrafiłem przyglądać mu się tak, jak na to zasługiwały jego nieprzebrane cuda natury, zadziwiające skarby makro – i mikrokosmosu. Dlaczego nie zachwycałem się wystarczająco, nie wnikałem w cuda przyrody, przebywając przez większą część życia w pomieszczeniach? Cóż za przerażające roztargnienie! Zasłużyłem na naganę za swoja powierzchowność!” – wołał następca św. Piotra.

Chrystus w drodze do Jerozolimy uzdrawia wołających o pomoc dziesięciu trędowatych. Nie wykonuje żadnych gestów, nie przemawia. Nakazuje im tylko, aby poszli pokazać się kapłanom. W drodze zdarza się cud. Ich prośba zostaje wysłuchana i mężczyźni zostają oczyszczeni z trądu. Jeden z nich, Samarytanin, wraca i pada na twarz przed Jezusem oddając hołd Bogu, który go wysłuchał i uleczył. Tylko jeden z dziesięciu zawrócił z drogi, choć oczyszczeni zostali wszyscy. „Gdzie jest dziewięciu?” – pyta Jezus (Łk 17,17).

Aby pojawił się zachwyt, aby pojawiła się wdzięczność, trzeba umieć wzruszyć serce. Bóg, obdarowując nas bezgranicznie i hojnie każdego dnia – tym, o co prosimy, i tym, o czym nawet nie potrafilibyśmy marzyć, uprzedzając nasze pragnienia i potrzeby – nie oczekuje naszej wdzięczności – w swych darach jest przecież bezinteresowny. Jednak to my potrzebujemy Mu dziękować. Kształtowanie w sobie tej postawy przemienia nas i uświęca, wyzwala z powierzchowności.

Smutna historia dziewięciu malkontentów

Po 11 września perspektywa widzenia świata rysuje się odmiennie niż dotychczas. Tak w życiu społeczeństw, jak i indywidualnych ludzi. Pewien mężczyzna, który w ostatniej chwili został przeszkodzony i nie wsiadł do feralnego samolotu, powiedział w wywiadzie: „Od tej chwili każdy dzień mojego życia traktuję jako dar; jako wielki niczym niezasłużony dar”.

Wdzięczność to postawa, która każe widzieć życie jako dar. Dlatego wciąż pozostaje zasadne pytanie Jezusa po dokonaniu cudownego uzdrowienia trędowatych: „Czyż nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzież jest dziewięciu? Żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu?” (Łk 17,18). Jedynym, który okazał wdzięczność, był Samarytanin, przedstawiciel pogardzanej rasy, do którego najlepiej się nie zbliżać, by nie zaciągnąć nieczystości rytualnej. Nie na darmo tradycja talmudyczna głosi, że kto je chleb Samarytan równy jest temu, kto spożywa wieprzowinę. Żydzi czasów Jezusa unikali Samarytan. Wędrując do Jerozolimy, omijali Samarię, naddając drogi. Jezus budził zgorszenie, gdy prosił Samarytankę o wodę. Dlatego Jego słowa brzmią niczym proroctwo: jedynie jeden na dziesięciu potrafi dziękować. Jedynie co dziesiąty umie oddać chwałę Bogu.

Czy nasze modlitwy nie przypominają często listy zakupów? Prosimy często. Tymczasem badania psychologów uniwersytetu w Los Angeles dowodzą, że osoba, która umie dziękować, wytwarza wokół siebie specyficzny klimat – klimat wdzięczności. Taka postawa przyciąga innych, promieniuje, przemienia. Taka postawa pozyskuje przyjaciół. Taka postawa zaskarbia sobie Boże dary. Może więc warto o brzasku dnia lub przy wieczornej lampie powiedzieć Bogu proste słowo: „dziękuję”. Wysłać uśmiech w stronę nieba. Charles de Foucould, założycie wspólnot ludzi żyjących i modlących się wśród najuboższych, mówił: „Gdy przyjdzie nam pokazać Bogu ręce, ważne jest nie tylko, aby były one czyste, bo nikomu nic złego nie zrobiliśmy, ale by nie były one puste”.

Nieco interesowna bezinteresowność

„Czyż nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzież jest dziewięciu? Żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu?” (Łk 17,18) – pytał Jezus swych słuchaczy na pograniczy Samarii i Galilei. Oddawanie chwały Bogu to nic innego jak modlitwa uwielbienia.

Najchętniej zapewne sięgamy po modlitwę prośby. Bóg jest naszym Ojcem i troszczy się o swoje dzieci, więc prośba to zupełnie naturalny sposób zwracania się do Niego. Innym razem ukorzeni przepraszamy za słabości i grzechy. Jednak postawę wdzięczności wyrażamy modlitwą dziękczynienia i uwielbienia. Wielu mistyków za najważniejszą formę modlitwy uważa właśnie modlitwę wielbiącą Boga. Uwielbienie tym się różni od dziękczynienia, że ma za swój przedmiot wychwalanie samego Dawcy, nie darów. O ile w modlitwie dziękczynnej osoba wierząca skupia się na darach otrzymanych od Boga i za nie wyraża swą wdzięczność, o tyle podczas uwielbienia chwali Boga dla Niego samego, zupełnie bezinteresownie. Modlitwa uwielbienia polega często na kontemplacji przymiotów Boga i Jego imion. Wielu mistyków uznawało ją za najbardziej wzniosłą formę modlitwy. Jest bowiem niczym innym jak wpadnięciem w zachwyt nad Bogiem!

Modlitwę wielbiącą często nazywamy najbardziej bezinteresowną formą zwracania się do Boga. Czy rzeczywiście tak jest? Odpowiedź znajdujemy w IV prefacji zwykłej: „Nasze hymny pochwalne niczego Tobie nie dodają, ale się przyczyniają do naszego zbawienia”.

Wdzięczność

„Jezus zaś rzekł: Czyż nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzież jest dziewięciu? Żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu?”

Dzisiejsze czytania proponują nam do rozważenia temat wdzięczności. Czym jest wdzięczność? Jak ją okazywać? Jakie są jej przejawy? Poszukajmy odpowiedzi na te pytania w czytaniach dzisiejszej niedzieli.

Wdzięczność to sposób patrzenia na świat

Wdzięczność jest sposobem spojrzenia na życie; jest postawą, która każe życie traktować jako dar. Dla nas, chrześcijan, jest to dar Boga. Gdyby nie On, nie istnielibyśmy. Taką właśnie postawę osiągnął cudownie uzdrowiony Naaman: „Oto przekonałem się, że na całej ziemi nie ma Boga poza Izraelem”. Życie jest więc darem Boga. Tak więc wdzięczność to postawa, która każe nam widzieć życie jako dar.

Postawa wobec Boga

Wdzięczność to postawa, która winna być okazywana wobec Boga. W dzisiejszej Ewangelii mówił Jezus: „Czyż nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzież jest dziewięciu? Żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu?”. Oddać chwałę Bogu, podziękować Bogu. Zauważmy, że nasze modlitwy przypominają często listę zakupów. Prosimy często. Ale trzeba nam również dziękować. Dlatego zachęcam, aby o brzasku dnia lub przy wieczornej lampie (bo każdy z nas ma swój ulubiony czas modlitwy) usiąść i powiedzieć Bogu: dziękuję. Dziękuję za wszystko to, co widzę w mym życiu jako Jego dar. Powiedzieć: „Boże, wiem, że mnie kochasz i że nie jestem sam, bo Ty zawsze czuwasz nade mną”.

Postawa wobec człowieka

Wdzięczność to również postawa, która winna być okazywana człowiekowi. „Wtedy jeden z nich – mówi dzisiejsza ewangelia – widząc, że jest uzdrowiony, wrócił…, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował mu”. Podobnie uzdrowiony Naaman prosił proroka: „Teraz przyjmij dar wdzięczności swojego sługi”. W gronie najbliższych często bywa tak, że łatwo przyzwyczaić się do dobra wyświadczanego nam przez innych i nie dziękujemy za nie. Z pewnością jesteśmy wdzięczni, lecz nie okazujemy tej wdzięczności. A można ją okazać choćby zwykłym słowem. Mówił św. Jakub: „Niech nie wychodzi z waszych ust żadna mowa szkodliwa, lecz tylko budująca, by wyświadczała dobro”. Wdzięczność można wyrazić słowem, gestem, drobnym upominkiem czy uśmiechem. Wdzięczność można wyrazić modlitwą czy zamówioną Mszą św. Eucharystia znaczy przecież dziękczynienie. W ten sposób mówimy dziękuję naszym zmarłym, których nie ma już pośród nas. Św. Paweł pytał: „Cóż masz, czego byś nie otrzymał?”. W dużej mierze to, co posiadamy i to, kim jesteśmy, zawdzięczamy innym.

Dzisiejsze czytania mówią nam o wdzięczności. Wdzięczność to sposób patrzenia na życie jak na  niczym nie zasłużony dar. Wdzięczność to postawa, którą winniśmy okazywać Bogu. Wdzięczność należy się również człowiekowi. Dlatego pójdźmy za wskazaniem poety: „Napisz na piasku to, co dajesz, wyryj na skale to, co otrzymujesz”.

Polub stronę na Facebook