Z EWANGELIĄ NA KOZETCE

 

Apokryficzna Ewangelia Filipa zawiera intrygującą wzmiankę, którą poszukiwacze sensacji zazwyczaj tłumaczą w następujący sposób: „Maria Magdalena była towarzyszką Zbawiciela. Chrystus miłował ją bardziej niż uczniów. Całował ją często w usta”. Cały kłopot w tym, że papirusowa kopia apokryfu znalezionego w Nag Hammadi w środkowym Egipcie jest uszkodzona i w miejsce terminu „usta” z powodzeniem można włożyć rzeczownik „czoło” czy „policzek”. Jednak nawet pocałunek w usta na starożytnym Bliskim Wschodzie wcale nie musiał oznaczać intymnej, tym bardziej seksualnej więzi. Pierwsi chrześcijanie witali się takim pocałunkiem, o czym świadczy wzmianka św. Pawła w liście skierowanym do mieszkańców Rzymu: „Pozdrówcie wzajemnie jedni drugich pocałunkiem świętym!” (Rz16,16). W gnostyckiej Ewangelii Marii czytamy, że Maria Magdalena pocałowała wszystkich zebranych apostołów w geście przywitania. Autor Ewangelii Filipa stwierdza poza tym, że wyznawcy Chrystusa: „dają życie przez pocałunek, dlatego my także całujemy jeden drugiego, przyjmując narodziny z łaski, którą mamy jedni w drugich”. Interpretowanie pocałunku Jezusa jako oznakę fizycznej intymności jest więc nieuprawnione.

Apokryficzna wzmianka o pocałunku Jezusa, który złożył Marii Magdalenie, może stać się impulsem do refleksji nad tym, co psychologowie nazywają mową ciała, albo po prostu komunikacją pozawerbalną w życiu Jezusa. Badania o skuteczności komunikacji prowadzone przez Alberta Mehrabiana, profesora Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles dowodzą, że treść wypowiedzi (czyli przekaz słowny) tylko w siedmiu procentach wpływa na wiarygodność i skuteczność komunikacji. W trzydziestu ośmiu procentach decyduje o tym ton głosu, natomiast w pięćdziesięciu pięciu procentach istota przekazu zależna jest od komunikacji pozawerbalnej. To właśnie dzięki mowie ciała można poznać uczucia i emocje rozmówcy. Ciekawym jest fakt, że w przypadku braku spójności między przekazem słownym a mową ciała, przyjmujemy za prawdziwe sygnały niewerbalne.

Problematyka niewerbalnych zachowań Jezusa nie była nigdy w centrum zainteresowania ewangelistów relacjonujących życie, działalność i nauczanie Mistrza z Nazaretu. Wszelkie wzmianki o mowie ciała Jezusa pojawiają się na kartach ich dzieł jakby mimochodem i nie stanowią przedmiotu analiz autorów natchnionych. Dlatego także wnioski z refleksji nad Ewangeliami nie mogą być w tym względzie daleko idące. Chciejmy jednak przypatrzeć się niektórym tylko gestom Jezusa, które świadczą o Jego pozawerbalnej komunikacji z napotkanymi ludźmi.

Amerykański antropolog Edward T. Hall wyznaczył cztery strefy dystansu komunikacyjnego. Jezus często wkraczał w tzw. strefę intymną, która charakteryzuje się tym, że odległość między osobami jest mniejsza niż 45 cm. Dotyk jest jednym z istotnych komunikatów skierowanych do drugiej osoby. Może on wyrażać różne treści. Wertując karty Ewangelii natrafić można na wiele wzmianek o tym, że Jezus dotykał ludzi. Najwięcej z nich dotyczy dotknięcia osób chorych. Jezus uzdrowił przez dotyk chorego na wodną puchlinę i kobietę pochyloną od osiemnastu lat. Dotykał głuchoniemych i trędowatych. Ujął za rękę zmarłą dziewczynkę, córkę Jaira.

Psychologowie komunikacji podkreślają, że ludzkie oczy mówią. Spojrzenie Jezusa przenikało ludzkie serca i odkrywało ich tajniki. Dlatego było to często spojrzenie pełne miłości, ale niekiedy i gniewu. Tak było wówczas, gdy Żydzi gorszyli się, że Jezus uzdrawia w dzień szabatu. Zdarzało się także, że Jezus pełen delikatności dla największych nawet grzeszników, którzy szukają nawrócenia, odwracał wzrok. Gdy przyprowadzono Mu kobietę, która prowadziła grzeszne życie, Jezus nie chciał jej zawstydzić swoim wzrokiem. Pochylił się i pisał palcem po ziemi.

W przypadku wizerunku Jezusa, który się uśmiecha, pozostajemy niemal całkowicie w sferze przypuszczeń. Właściwie Ewangelie tylko raz wspominają rozradowanie na twarzy Jezusa: gdy radował się w Duchu Świętym podczas modlitwy wielbienia Boga. Jeśli jednak wziąć pod uwagę fakt, że Jezus z Nazaretu był – by użyć określenia technicznego psychologów – osobowością zintegrowaną, to jedną z ważnych cech takiej osobowości jest poczucie humoru. Możemy więc dostrzec uśmiech na twarzy Jezusa np. na weselu w Kanie Galilejskiej czy też w chwili, gdy Jezus spostrzegł niskiego wzrostem Zacheusza wspinającego się na sykomorę w Jerychu.

Jezus nie krył swoich łez. Wędrujący po Jerozolimie pielgrzymi chętnie zaglądają do przytulnego kościółka położonego na stokach Góry Oliwnej, o romantycznym wezwaniu „Dominus flevit”. To właśnie w tym miejscu, jak głosi chrześcijańska tradycja, Pan zapłakał nad Jerozolimą. Płacz Jezusa jest także płaczem przyjaźni. Tak było nad grobem Łazarza.

Jezusowa mowa ciała ukazuje sylwetkę człowieka dojrzałego osobowościowo, wyrażającego swymi gestami całą gamę uczuć i przekazującego za ich pomocą istotne treści Jego nauczania. Wszystkie te przejawy pozawerbalnej komunikacji Jezusa z Jego rozmówcami dają wyraz Jego uczuciom i pragnieniom. Wyrażają chęć nawiązania kontaktu osobowego i intymnego, ukazują radość, smutek, współczucie, miłosierdzie, przebaczenie, słuszny gniew. Jezus pozawerbalnie nie tylko komunikuje uczucia, ale także przekazuje orędzie: wzywa do nawrócenia, ukazuje miłość Boga wobec człowieka, przejawia cudotwórczą moc, błogosławi, oczyszcza, podnosi pokutujących grzeszników i przywraca do społeczności wykluczonych zeń trędowatych.