fot. M. Rosik
Szkaplerz – dwa prostokątne kawałki sukna połączone sznurkiem, albo ozdobną tasiemką. Na jednym naszyty obraz Serca Pana Jezusa, na drugim Serca Maryi. Czasem to obrazek z chwili objawienia – św. Szymon Stock klęczy a Matka Boża, jak zapracowana mama, na jednej ręce trzyma małego Jezusa a drugą wręcza Szymonowi sznureczki z kawałkami Jej płaszcza. Przyjmując szkaplerz to pod ten płaszcz chowamy się przed zakusami złego.
Biblista ze szkaplerzem
– Szkaplerz noszę od 35 lat – mówi ks. prof. Mariusz Rosik, wybitny wrocławski biblista. – Pamiętam, że gdy kapłan dokonujący obrzędu wprowadzenia mnie na drogę szkaplerza zapytał, jaką modlitwę maryjną chciałbym odmawiać co dzień, bez wahania wybrałem Pozdrowienie Anielskie. Już wtedy co dzień czytałem Pismo Święte, a „Zdrowaś Mario” jest modlitwą na wskroś biblijną. Do słów archanioła dodajemy tylko krótkie westchnienie: módl się za nami teraz i w chwili śmierci. Ta krótka modlitwa związana z przyjętym szkaplerzem, odmawiana codziennie, nie tylko kieruje moją myśl ku Bogu za wstawiennictwem Maryi, ale pobudza w sercu to, co dla mnie naprawdę drogie: ukochanie Słowa Bożego zapisanego w Biblii i umiłowanie Piątej Ewangelii, czyli ziemi Jezusa i wielu biblijnych bohaterów – wyjaśnia.
Ks. Rosik, jako przewodnik grup odwiedzających Izrael i autor bestsellera pt. „Ziemia słowa Biblijny przewodnik po Ziemi Świętej”, często odwiedza historyczny klasztor związany ze szkaplerzem. – Gdy z pielgrzymami docieramy do sanktuarium na górze Karmel, zawsze z wielkim rozrzewnieniem przypominam sobie moment nałożenia szkaplerza i jestem ogromnie wdzięczny za ten dar – mówi wzruszony. – Lubię z pasją opowiadać historię objawień św. Szymona Stocka, którego zakon powstał właśnie na Karmelu, miejscu, na którym o czystość religii walczył prorok Eliasz. To właśnie w grocie na stokach tej góry mieszkał zapalony gorliwością prorok, o czym wspomina Stary Testament.
Ks. Mariusz Rosik przyjął szkaplerz w parafialnym kościele p.w. św. Jadwigi w Leśnicy. Miał 16 lat i usłyszał prelekcję prof. Ireneusza Jóźwiaka pt. „Zaniedbany Skarb Kościoła” waśnie na temat szkaplerza. Pan Jóźwiak mówił z zapałem, jak świadek, który doświadczył cudów sprawianych przez Maryję. I obecni w kościele uwierzyli. – Po prelekcji szkaplerz przyjęło kilkaset osób, w tym również ja – mówi biblista.
Prof. dr hab. inż. Ireneusz Jóźwiak jest wykładowcą na Wydziale Informatyki i Zarządzania Politechniki Wrocławskiej, interesuje się bezpieczeństwem i niezawodnością systemów informatycznych, zastosowaniem statystyki matematycznej i kryptografią kwantową. Studenci twierdza, że rachunek prawdopodobieństwa i statystyka matematyczna w wydaniu Profesora nagle stają się możliwe do zrozumienia. Ale co inżynier ma wspólnego ze szkaplerzem i dlaczego głosi o nim prelekcje?
Pielgrzym w płaszczu Maryi
– W czasie studiów mieszkałem w akademiku, zachorowałem i odwiedził mnie kolega, Jurek Legut, dziś pracownik naukowy Politechniki. Nie wiadomo dlaczego, bo nie było ku temu racjonalnego powodu, opowiedział mi wtedy o szkaplerzu – mówi prof. Ireneusz Jóźwiak. – Byłem zaskoczony, bo nigdy wcześniej nie słyszałem o szkaplerzu. Okazało się później, że noszę medalik szkaplerzny, ale nie byłem tego świadomy – dodaje. Po tym spotkaniu młody student wciąż myśli o szkaplerzu, wreszcie jedzie do sióstr karmelitanek przy Stadionie Olimpijskim, aby zaczerpnąć wiedzy. Siostry pożyczyły mu książkę z 1940 r. autorstwa o. Bernarda od Matki Bożej pt. „Znak zbawienia. Rozmyślania z przykładami dla czcicieli Matki Boskiej Szkaplerznej”. Książka go porwała, zafascynowała. To były lata 80-te, o skserowaniu egzemplarza nie mogło być mowy, ale student Jóźwiak poczynił obszerne notatki, które stały się punktem wyjścia do głoszonych później prelekcji. – Najpierw opowiedziałem o szkaplerzu na kilku prywatnych przyjęciach – mówi Profesor – miałem potrzebę mówić o tym, co mnie do głębi poruszyło. Na jednym z przyjęć usłyszał moją opowieść człowiek związany ze środowiskiem Oazy. Spytał później, czy wygłoszę prelekcję dla grup oazowych we wrocławskim kościele p.w. św. Antoniego u księży salezjanów – bo wtedy nie było tam jeszcze ojców paulinów – tłumaczy. – Tam wygłosiłem pierwszą w życiu prelekcję o szkaplerzu. Słuchaczami była młodzież, ale nie tylko stamtąd, byli też młodzi ludzie z innych miejsc. Po spotkaniu od razu zaprosili mnie do swoich parafii, a ja te zaproszenia, wzruszony, przyjąłem. I tak zaczęło się moje pielgrzymowanie z prelekcją pt. „Zaniedbywany Skarb Kościoła” – opowiada Profesor.
Prezenty od Mamy
Od lat 80-tych odwiedził setki parafii – nie tylko w archidiecezji wrocławskiej, ale też poza nią, np. w Mrągowie, w Szczecinie i w wielu innych miastach. Jedną z ostatnich wygłosił w Sanoku. Schemat spotkań jest prosty: najpierw wykład, który trwa ok. półtorej godziny, a po nim nabożeństwo z nałożeniem Szkaplerza Karmelitańskiego dla chętnych go przyjąć. Prosi kapłanów, aby w trakcie prelekcji była możliwość przystąpienia do spowiedzi. – To niezwykle ważne – mówi. – Gdy w 2015 r. głosiłem prelekcję w DA Redemptor na wrocławskim Wittigowie studenci otrzymali łaskę pragnienia spowiedzi tak wielką, że wszyscy kapłani musieli usiąść do konfesjonałów, żeby wyspowiadać chętnych – dzieli się Profesor. Początki nie były łatwe, ale pan Ireneusz widział w trudzie metodę Matki Bożej. I to, że Jej zależy by mówić o szkaplerzu.
fot. M. Rosik
– Zdarzało się, że księża nie wiedzieli o co w tym wszystkim chodzi. Niektórzy pierwszy raz słyszeli o szkaplerzu, ale proszeni przez swoich parafian, albo przez młodzież, wyrażali zgodę na prelekcję. W pierwszych latach nałożenie szkaplerza odbywało się w wyznaczonym dniu u sióstr karmelitanek – tam zapraszałem wszystkich chętnych. Jednak z czasem okazało się, że grupy są coraz większe, a kaplica sióstr malutka, zacząłem więc wozić ze sobą zakupione u sióstr karmelitanek szkaplerze, miałem również tekst modlitwy nałożenia przeznaczony dla kapłana i obrzęd przyjęcia dokonywał się w parafii po prelekcji – opowiada prof. Jóźwiak. Łaski, które Maryja obiecała tym, co szkaplerz przyjmą, prof. Jóźwiaka zaskakują. – Wśród wielu znanych mi młodych ludzi, którzy przyjęli szkaplerz, duża liczba po jakimś czasie wybrała kapłaństwo. To wielki dar Maryi – powołanie do sprawowania ofiary Jej Syna – mówi Profesor. Gdy w nocy z 15 na 16 lipca 1251 r. św. Szymon Stock zobaczył Maryję, która przekazała mu usłyszał, pośród wielu obietnic usłyszał zapewnienie o uniknięcie kary wiecznej dla tych, którzy będą go nosili aż do śmierci – mówiła Maryja. Pan Ireneusz wysłuchał przez lata świadectw wielu osób, które noszą szkaplerz i doświadczają cudownej opieki Maryi. Na przytoczenie wszystkich nie mamy miejsca, ale szczególnie wybrzmiewa jedna z nich.
– Kiedyś podeszła do mnie pani i opowiedziała historię rodziną sąsiadki – mówi Profesor. – Jej syn chciał popełnić samobójstwo, stanął na krawędzi żeby skoczyć i wtedy, na dole, zobaczył strasznie wyglądającego osobnika, który kazał mu, zanim skoczy, zdjąć z szyi „to okropne chomąto”. Mężczyzna najpierw nie zrozumiał, ale po chwili dotarło do niego, że jedyne co ma na szyi to łańcuszek ze szkaplerznym medalikiem… Nie skoczył. Przeżył głębokie nawrócenie i dziś jest pewien, że to Maryja go ocaliła – opowiada Profesor.
Jedna z obietnic Maryi dla noszących szkaplerz brzmi: „kto umrze w jego szacie, tego nie dosięgnie ogień piekielny”. Założony na szyi niedoszłego samobójcy szkaplerz był dla szatana przeszkodą nie do pokonania, skoro zjawił się by nakazać go zdjąć…
Szkaplerz – Zaniedbany Skarb Kościoła… Czy nosisz? Czy jesteś wtulony w płaszcz Maryi? Który chroni nie od zwykłego deszczu i chłodu, ale od ognia piekielnego? 16 lipca w dniu odpustu Matki Bożej z Góry Karmel, nazywanej Szkaplerzną, warto nie tylko odnowić swoje zawierzenie – jeśli już przyjęliśmy ten Skarb – ale zachęcić innych – męża, żonę, dzieci, znajomych, aby zechcieli przyjąć Szatę Maryi.
Agnieszka Bugała, Tygodnik „Niedziela”
Polub stronę na Facebook