Jest w Jerozolimie miejsce zupełnie niezwykłe, wyjęte jakby z innego świata, bardzo różne od współczesnych uporządkowanych żydowskich osiedli i pełnych rozgardiaszu dzielnic arabskich. To Mea Szearim – dzielnica Stu Bram, zamieszkiwana przez ortodoksyjnych Żydów. Pomysłodawcą założenia ortodoksyjnej dzielnicy był Konrad Schick. Pierwsi przybysze zawitali w „dzielnicy czystych dusz” w XIX stuleciu. Pochodzili z Polski i Węgier. Niektórzy nazywają ją „miastem w mieście”, choć pierwotna nazwa wywodzi się od planu zbudowania jednocześnie stu domów.
Wydaje się, że czas się zatrzymał jakiś wiek temu. Ulicami spieszą chasydzi różnych nurtów. Rozróżniają się po sposobie noszenia czapki, długości pejsów czy kroju płaszczy. Zwyczaje w tym względzie są różne, zależą od tradycji przywiezionych z krajów diaspory. W szabat odświętnie ubrani ojcowie rodzin, we frakach, garniturach i kapeluszach, ze starannie przystrzyżonymi brodami i pejsami, maszerują spokojnym krokiem, często trzymając za ręce swych synów. Kilka kroków za nimi idzie matka z córkami. Wszyscy niespiesznie posuwają się naprzód, spokojnie rozmawiając i śmiejąc się. Niekiedy można zobaczyć sceny niemal komiczne, kiedy dwóch mężczyzn maszeruje przerzucając sobie nawzajem jakiś pakunek lub pudełko. Prawo zakazuje przenoszenia przedmiotów w szabat, ale nie zakazuje ich przerzucania! Kto chciałby w dzień szabatu przejechać przez nią samochodem, raczej nie powinien liczyć na ocalenie szyb czy lakieru w stanie nienaruszonym. Na widok kierowcy przekraczającego nakazany spoczynek, kamienie szybko idą w ruch. Mieszkańcy Mea Szearim kontestuję istnienie państwa Izrael. Są zwolnieni z podatków i służby wojskowej. Zasadniczo pracują tylko kobiety, które nota bene są zobowiązane do całkowitego ścięcia włosów po ślubie, by nie przyciągać wzroku mężczyzn. Mężczyźni natomiast chętnie oddają się całodniowym studiom Tory w jesziwach. Mea Szearim to jedno z najbiedniejszych miejsc w Izraelu.
Wyznawcy nurtu ortodoksyjnego, zamieszkujący jerozolimską dzielnicę Mea Szearim, zwani są chasydami („pobożnymi”). Bardzo rygorystycznie zachowują przykazania zapisane w Torze. Mężczyźni większość dnia spędzają w jesziwie, na dysputach dotyczących kwestii talmudycznych. Utrzymaniem domu i wychowaniem dzieci zajmują się głównie kobiety. Często muszą podejmować pracę zawodową, by umożliwić mężom studiowanie Tory.
Żydzi ortodoksyjni zazwyczaj mówią w jidysz, gdyż hebrajski uważają za język święty. Chasydzi dbają o zachowanie tradycji modlitewnych przekazanych im przez ojców. Głowę zawsze mają przykrytą jarmułką. Na co dzień wdziewają garnitury z długimi chałatami i nakładają kapelusze, spod których wyrastają długie pejsy. Podczas modlitwy nakładają tałes i filakterie na ręce i czoło. Filakterie, zwane po hebrajsku teffilin, to ozdobne pudełeczka, które Żydzi w czasie uroczystych modlitw przywiązują sobie do czoła i rąk. Dość dosłownie odczytują nakaz: „Weźcie sobie przeto te moje słowa do serca i duszy. Przywiążcie je sobie jako znak na ręku. Niech one będą wam ozdobą między oczami” (Pwt 11,18). O jakie słowa chodzi? Co wypisano na drogim papierze? W filakteriach umieszcza się fragment Tory, który żyjący w I wieku rabbi Hillel uznał za streszczenie całej etyki judaizmu: przykazanie miłości Boga i bliźniego.
Każdy Żyd, przywiązując przed modlitwą filakterie do rąk i czoła, przypomina sobie, że winien kochać Boga ze wszystkich sił, całym sercem, duszą i umysłem, a bliźniego darzyć miłością jak samego siebie.
Mieszkańcy dzielnicy pieczołowicie pielęgnują zwyczaj kiwania się podczas modlitwy. Nie doczekał się on do dziś jednoznacznego wyjaśnienia. Jedni twierdzą, że kiwanie ma przypominać o wędrówce na wielbłądach przez pustyni, gdy pod wodzą Mojżesza Izraelici opuścili Egipt. Inni sądzą, że chodzi o formę transu, który ułatwia skupienie na modlitwie. Zwolennicy zjednoczenia miłosnego wyjaśniają, że ruch mężczyzny podczas modlitwy mają naśladować złączenie się kobiety i mężczyzny w akcie miłosnym: więź z Bogiem winna być tak silna, jak więź między małżonkami. Jeszcze inni wolą wyjaśnienie bardziej medyczne: mężczyzna kiwa się zgodnie z rytmem bicia serca, aby w ten sposób wyrazić, że każde jego uderzenie jest skierowanym ku Bogu znakiem miłości. Są wreszcie i tacy, którzy odnoszą się do tradycji literackich i skrypturystycznych twierdząc, że ruchy modlitewne harmonizują z melodią akcentów podczas czytania Tory.