Wokół dziejów świątyni jerozolimskiej

Co się stało z Arką Przymierza?

Po ataku Babilończyków na świątynię w 587 lub 586 r. przed Chr. zaginął najświętszy przedmiot Żydów: Arka Przymierza z tablicami Dekalogu – symbolizująca obecność Boga wśród narodu wybranego. Do tej pory nie wiadomo, co się z nią stało – czy została zrabowana przez najeźdźców, czy ukryta przez obrońców świątyni. Jedna z hipotez głosi, że kapłani, spodziewając się ataku Babilończyków, wywieźli ją do Egiptu, na wyspę Elefantynę na Nilu, skąd została później przewieziona do Aksum w dzisiejszej Etiopii. Kościół etiopski do dziś jest przekonany, że jest w posiadaniu Arki Przymierza, przechowywanej w Sanktuarium Arki. Jest to niewielki, prostokątny budynek otoczony murem, w którym mieszka dożywotnio kapłan zwany „strażnikiem arki”. Oprócz niego nikt nie ma prawa wejść do środka. Co roku, 6 stycznia, w Objawienie Pańskie, odbywa się ogromna, kilkutysięczna procesja po Aksum, podczas której wynosi się replikę Arki. Tradycja ta jest tak silna w Etiopii, że w każdym etiopskim kościele pod tabernakulum znajduje się naturalnych rozmiarów replika Arki, która rzekomo jest przechowywana w Sanktuarium Arki. Rzekomo, ponieważ żaden badacz nie ma dostępu do wnętrza Sanktuarium, by móc potwierdzić prawdziwość tych przekonań.

Jakie były konsekwencje niewoli babilońskiej? 

Dla Izraelitów niewola babilońska była podwójną tragedią, po pierwsze dlatego, że zostali uprowadzeni do niewoli, a po drugie dlatego, że ich święte miasto oraz świątynia zostały zburzone. Do niewoli trafili przede wszystkim ci Izraelici, którzy mogli się na coś „przydać” najeźdźcom, czyli przypuszczalnie głównie młodzi mężczyźni, zdolni do pracy. Kiedy uprowadzeni Żydzi dotarli w końcu do Babilonu, musieli przeżyć niesamowity szok, bo okazało się, że Jerozolima, najwspanialsze dla nich miasto, w porównaniu z Babilonem była średniej wielkości osadą. Potężne bramy Jerozolimy, jak o nich myśleli, to tylko wąskie przejścia w porównaniu z tym, co prowadzi do Babilonu. I, co najważniejsze, nad główną bramą stolicy imperium stał posąg bogini Isztar, czyli Asztarte. Żydzi, gdy go ujrzeli, zdali sobie sprawę, że wchodzą do niewoli nie tylko politycznej, ale też duchowej, że trafili pod panowanie złych duchów. I to był drugi wymiar ich tragedii: nie tylko w sferze politycznej, ale też duchowej. Dali temu wyraz w Psalmie 96: Wszyscy bogowie pogan to demony (tak to tłumaczy Septuaginta, choć tekst hebrajski mówi: Wszyscy bogowie pogan to ułuda). Nota bene, w Muzeum Pergamońskim w Berlinie odtworzono naturalnych rozmiarów bramę bogini Isztar z Babilonu, która rzeczywiście robi niesamowite wrażenie: potężna, oblepiona klejnotami, złotem, srebrem…

Nie ma jednak dowodów, żeby w tej sytuacji Żydzi porzucili swoją wiarę i stali się poganami. Wręcz przeciwnie: gdy znaleźli się w niewoli babilońskiej, robili wszystko, aby skonsolidować swoją wiarę i swój naród. Dlatego choć ten okres był stosunkowo krótki, bo trwał zaledwie 50 lat, to był on niezwykle brzemienny w skutki. Aby ocalić tożsamość narodową i religijną, zaczęto tworzyć wiele bardzo interesujących rzeczy, właściwych tylko dla Żydów. Po pierwsze, najprawdopodobniej to w niewoli babilońskiej powstały synagogi, przypuszczalnie najpierw tylko w formie zgromadzeń, nie oddzielnych budynków. Greckie słowo synagoge oznacza zgromadzenie. Żydzi gromadzili się początkowo w domach prywatnych, a z czasem zaczęto budować nowe, albo przeznaczać już istniejące pomieszczenia wyłącznie na potrzeby zgromadzeń o charakterze publicznym. Po drugie, na wygnaniu dokonała się zasadnicza redakcja Pięcioksięgu, czyli Tory. Oczywiście jeszcze nie chodzi o całą Torę, bo później była ona przeredagowywana, ale zasadniczy zrąb tej najważniejszej żydowskiej spuścizny literackiej powstał w Babilonii. Po trzecie, zaczęto wtedy praktykować obrzezanie w regularny sposób, jako znak przymierza dla Izraelitów. Po czwarte, Żydzi zarzucili język hebrajski. Zaczęli na co dzień używać aramejskiego, a język hebrajski doznał sakralizacji, stając się językiem tylko Tory i pozostałych Pism, które później weszły w skład kanonu Biblii Hebrajskiej. Wtedy też zaprzestano wymawiania imienia Jahwe, imienia Boga. Do dzisiaj wśród Żydów jest niedopuszczalne, by, czytając Biblię, wypowiadać święte imię Boga na głos. W Babilonii zaczęto też regularnie obchodzić szabat, a zwyczaj ten wprowadzono w Jerozolimie po powrocie z niewoli.

Kto służył w świątyni?

Personel świątynny tworzyli kapłani i lewici. Obie grupy należały do pokolenia Lewiego, czyli do rodu kapłańskiego. Byli oni podzieleni na 24 oddziały, które na zmianę pełniły służbę w świątyni. Każdy kapłan i lewita w świątyni spędzał około dwóch miesięcy w roku. Prawo zakazywało jednym i drugim posiadania ziemi. Utrzymywali się oni z ofiar, które ludzie przynosili do świątyni. Część ofiar była spalana na ołtarzu całopalenia, reszta służyła na pokarm dla kapłanów, lewitów i ich rodzin. Kapłani dodatkowo otrzymywali zapłatę pieniężną za swoją pracę, ale lewici już nie. Wielu lewitów, chcąc zarobić jakieś pieniądze, stawało się skrybami, przepisywało święte księgi i później sprzedawało je do synagog. W czasach Chrystusa synagogi funkcjonowały już dosyć powszechnie, potrzebowano więc zwojów Tory. Wiąże się to również z powstaniem określenia: „uczony w piśmie”. Początkowo uczonym w Piśmie był każdy, kto potrafił pisać. Nas może to dziwić, ale z drugiej strony, gdy ktoś pięć razy przepisał Torę, to już bardzo dokładnie znał jej treść, miał wiec dużo większą wiedzę niż inni. Dopiero z czasem termin zaczął więc oznaczać osoby wykształcone w Prawie, o których czytamy w Ewangelii. Warto też wspomnieć, że przy przepisywaniu Biblii wolno było zrobić tylko jeden błąd i go poprawić. Jeśli ktoś zrobił drugi błąd, to w tym momencie należało przerwać pisanie, a taki zwój zwijano i składano do depozytu w genizie, czyli w specjalnie do tego celu przeznaczonym pomieszczeniu przy synagodze. To jest o tyle ważne, że kiedy dzisiaj odkrywamy genizę, choćby taką, jak odnaleziono w Kairze pod koniec XIX wieku, to natrafiamy na liczne zwoje, bardzo dla nas cenne z historycznego punktu widzenia.

Co się stało z zasłoną przybytku po śmierci Jezusa?

Zasłona przybytku to była kotara, która oddzielała miejsce najświętsze od miejsca świętego. Z pism Józefa Flawiusza wiemy, że przedstawiała ona sklepienie niebieskie: wyhaftowano tam słońce, gwiazdy, księżyc, planety, aby pokazać, że za tą zasłoną miększa Bóg, i że jest tam kawałek nieba na ziemi. Bóg mieszka w niebie, a na ziemi obrał sobie to miejsce na mieszkanie. Dlatego każdy, kto chciał spotkać się z Bogiem, trzy razy w ciągu roku wędrował do świątyni w Jerozolimie, bo tam Jego obecność była najpełniejsza. Gdy Jezus umiera na krzyżu, zasłona przybytku rozdziera się na dwoje z góry na dół. Ten niezwykle symboliczny akt ukazuje nam jedno: Jezus – i tutaj ewangeliści świadomie grają słowami – oddaje ducha. W języku greckim duch to pneuma, w hebrajskim – ruah. W obu językach słowo to ma kilka znaczeń: oprócz ducha oznacza także wiatr, wicher, tchnienie. I gdy bazujemy na tej grze słów, to można powiedzieć, że Jezus oddaje ludzkiego ducha, który jest przepełniony Duchem Świętym. Kto rodzi się w grzechu pierworodnym, w jego duchu nie mieszka Duch Święty. Jezus tego grzechu nie miał, więc w Jego duchu nieustannie przebywa Duch Święty. Ludzki duch Jezusa przepełniony Duchem Świętym uchodzi więc z ciała i niczym wicher biegnie kilkaset metrów do świątyni, i rozdziera tę zasłonę jak potężny wiatr, a Boża obecność rozlewa się na cały świat. Zszokowany tym setnik miał powiedzieć: Prawdziwie, ten człowiek był Synem Bożym (Mk 15,39), widząc, że w ten właśnie sposób Jezus oddał Ducha. Duch niczym wiatr rozdarł zasłonę przybytku. Kiedy to się stało, Boża obecność „uwolniła się” na cały świat. Każdy, kto uwierzy w to, co dokonało się na krzyżu, może mieć przystęp do Boga. O tym właśnie Jezus mówił do Samarytanki, że przychodzi godzina, kiedy prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Bogu w Duchu i prawdzie. Na gest rozdarcia zasłony można też spojrzeć nieco inaczej, choćby przez pryzmat Księgi Hioba. Czytamy, że Hiob, dowiedziawszy się o śmierci swoich dzieci, padł na ziemię i rozdarł szaty. W Starym Testamencie dramatyczny gest rozdarcia szat wyraża ból. Niektórzy teologowie, idąc w tym kierunku, mówią, że Bóg Ojciec mieszkający w świątyni jerozolimskiej, widząc śmierć swojego Syna, rozdziera szaty i w ten sposób daje do siebie przystęp wszystkim, którzy w Jezusa uwierzą.

„Ramki” do: Dzieje świątyni jerozolimskiej”, Galilea 9 (2019) 5-11.