Na początek trochę etymologii. Nie-dziela to dzień, w którym się nie działa, czyli nie podejmuje ciężkich prac. Dlaczego? Niech pomogą nam językoznawcy. Po rosyjsku niedziela to woskriesjenie, czyli zmartwychwstanie. Sunday to dzień słońca, przecież to Jezus jest „z wysoka wschodzącym Słońcem”. Włoskie domenica wskazuje na łacińskie Dominus (Pan), bo to dzień Pański. Po hebrajsku wreszcie to dzień kadosz – święty, czyli całkowicie inny niż wszystkie. Dlaczego inny? Bo jego centrum jest Eucharystia. Warto się przygotować do jej przeżywania.
- W sobotę wieczór (czyli w niedzielę) przeczytaj czytania Liturgii Słowa i pomyśl chwilę o nich.
- Przyjdź do kościoła kilka minut wcześniej, usiądź i pomyśl o dwóch rzeczach: po pierwsze o tym, w jakiej intencji chcesz się modlić (przypomnijmy, że Eucharystia to dziękczynienie); po drugie o tym, że bez względu na to, czy wyjdzie proboszcz czy wikary, Jezus i tak się pojawi.
- Poczyń przygotowania rzeczowe: wycisz telefon i przygotuj ofiarę na tacę. Niektórzy wolą cichą tacę, bo nie rozprasza, ale wcale nie musi tak być.
- Nie rób rachunku sumienia przy akcie pokuty. Wzbudź za to żal za grzechy.
- Przypomnij sobie swoją intencję po wezwaniu „módlmy się”.
- Opanuj odruchy, które rodzą się w Tobie wobec rodziców, których dzieci robią sobie piknik pod ołtarzem. Zdarzy się bowiem, że piknik będzie ciekawszy od kazania.
- Nie kucaj. Kucanie nie przystoi.
- Przy przyjmowaniu Komunii Świętej nie mów trzech rzeczy: dziękuje, Bóg zapłać i ament. Po Komunii powiedz dziękuję. Jezusowi.
- Nie denerwuj się tak podczas ogłoszeń parafialnych. Właśnie przyjąłeś Eucharystię, więc nie wypada używać wulgaryzmów. Nawet w myślach.
- Po Mszy pomyśl o całym tygodniu i poproś o Obecność. Właśnie byłeś w wieczności i wracasz do doczesności. Niech wieczność Ci towarzyszy. Nawet jeśli kazanie nie miało większego sensu, a dzieci hałasowały, to we Mszy nie chodzi o to, by Ci poprawić humor. Właśnie uczestniczyłeś w śmierci Chrystusa.