„Nie było podobnego do niego między wszystkimi królami Judy” (2Krl 18,6) – taką pochwałą obdarzył autor Drugiej Księgi Królewskiej niejakiego Ezechiasza, króla Judy. Ezechiasz, syn Achaza, panował w latach 727-698 przed Chr. W historię swego narodu wpisał się przede wszystkim gorliwą walką o czystość kultu. Niszczył miejsca kultyczne na wyżynach, gdzie składano ofiary pogańskim bogom, usuwał święte słupy i drzewa traktowane jako fetysze i pozbył się miedzianego węża, który podczas wędrówki Izraelitów z Egiptu do Kanaanu ocalić miał wielu od plagi węży.
Ezechiasz starał się także prowadzić mądrą politykę zagraniczną. Zorganizował koalicję antyasyryjską, w skład której weszły państwa fenickie, filistyńskie i południowosyryjskie. Koalicja okazała się jednak zbyt słaba. Miasta wybrzeża szybko się poddały, nieco większy opór stawiały wojska egipskie, ale i te musiały skapitulować. Król asyryjski Sennacheryb pomaszerował na zachód. Najpierw bez walki poddały się miasta fenickie. Szybko posuwał się naprzód, podbijając kolejne ludy. Jerozolima stanęła prze niebezpieczeństwem.
Ezechiasz nie zdecydował się na poddanie miasta, gdyż miał nadzieję, że poczynione przez niego przygotowania do wojny okażą się skuteczne. Chodzi głównie o dwa przedsięwzięcia: umocnienie murów miejskich i wybudowanie kanału, który doprowadzałby wodę do oblężonego miasta. Tę ostatnią inicjatywę wzmiankuje wspomniana Druga Księga Królewska: „A czyż pozostałe dzieje Ezechiasza, cała jego działalność i to, jak zbudował sadzawkę i wodociąg i sprowadził wodę do miasta – nie są opisane w Księdze Kronik Królów Judy?” (2Krl 20,20).
Jak to czasem w archeologii bywa, odkrycie tunelu Ezechiasza było tyle przypadkowe, co zaskakujące. Półtora wieku temu kobiety chętnie prały ubrania w sadzawce Siloe położonej w południowej części Jerozolimy, a chłopcy zapuszczali się w głąb tunelu, który doprowadzał do niej wodę. Pewnego razu jeden z nich postanowił pójść nieco dalej, niż czynili to jego koledzy. Zaopatrzony w świecę fedrował wzdłuż ściany do chwili, gdy się pośliznął i wpadł do wody. Wydobywając się z niej, oparł się o skałę tunelu i natrafił na inskrypcję.
Był rok 1880. Badaczom szybko udało się usunąć wapienny osad naniesiony przez wodę, a wtedy przed ich oczyma ukazał się szcześciolinijkowy napis w języku hebrajskim. Nie było kłopotu w odszyfrowaniu znaczenia inskrypcji. Opowiadała o historii budowy tunelu, który znany był już wtedy jako tunel Ezechiasza.
Niewielką skałę z inskrypcją można dziś podziwiać na drugim piętrze Muzeum Archeologicznego w Stambule. Jest tak niepozorna, że łatwo ją przeoczyć. W czasie, gdy dokonano odkrycia, Jerozolima była pod panowaniem tureckim i właśnie dlatego znalezisko trafiło do stolicy Turcji. Dziesięć lat po pierwszych badaniach pewien marzący o bogactwie Grek postanowił sprzedać cenne znalezisko. W 1890 roku odłupał skałę z napisem i szukał kupca. Władze szybko dowiedziały się o kradzieży i udało się skonfiskować wykuty blok.
Wykuty na nim napis głosi: „A podczas gdy było jeszcze do wyrąbania trzy łokcie, dał się słyszeć głos mężczyzny, wołającego do towarzyszy, ponieważ z prawej i lewej strony warstwy skalne zachodziły na siebie. A kiedy tunel został przewiercony, robotnicy rozłupali skałę jeden naprzeciw drugiego, topór przeciw toporowi, zaś woda popłynęła ze źródła w kierunku zbiornika znajdującego się 1200 łokci dalej. Wysokość skały nad robotnikami wynosiła sto łokci”. Właśnie w taki sposób dwom grupom pracowników kujących skałę z dwóch końców tunelu udało się spotkać w połowie drogi. Inskrypcja wykonana została pismem sprzed niewoli babilońskiej. W chwili jej odkrycia stanowiła najstarszy pozabiblijny zapis hebrajski.
Amerykański badacz Edward Robinson prowadził badania w tunelu Ezechiasza w 1838 roku. Wykazał, że woda spływała ze źródła Gichon do sadzawki Siloe. Badacz zorganizował ekipę, która przebrnęła przez całą długość kanału. Miejscami miał od niemal sześć metrów wysokości, innym razem odkrywcy musieli się czołgać, aby przecisnąć się przez niewielki otwór. Badacz tak wspomina swoje przygody odkrywcy: „Po przejściu 240 metrów zrobiło się nisko, tak że dalej posuwać się mogliśmy jedynie pełzając na czworakach. Ponieważ nie byliśmy na to przygotowani, pomyśleliśmy, że lepiej się wycofać i któregoś dnia spróbować jeszcze raz, zaczynając od drugiego końca”.
Robinson spodziewał się, że tunel biegnie w linii prostej. Wyliczył, że powinien mieć 366 metrów długości. Jakież było jego zdziwienie, gdy okazało się, że kanał mierzy 534 metry, a jego kształt przybiera formę litery „S”. To niespotykane w tamtych czasach, gdyż zazwyczaj inżynierów starali się trzymać linię prostą uważając na to, by cały czas widzieć wylot. Dlaczego obrano taki kształt tunelu, do dziś pozostaje zagadką. Możliwe, że podążano za biegiem podziemnego strumienia.
Na szczęście Ezechiaszowy tunel nie okazał się potrzebny podczas oblężenia miasta, gdyż do niego nie doszło. Król skapitulował, gdy Sennacheryb zdobył wszystkie miasta judzkie, otoczone murami warownymi. Ezechiasz zapłacić musiał wysokie odszkodowanie (trzysta talentów srebra i trzydzieści talentów złota), opróżniając skarbiec królewski i zrywając złote ozdoby znad wejścia do świątyni (2Krl 18,14-16). Roczniki asyryjskie potwierdzają, że Sennacheryb podbił czterdzieści sześć umocnionych miast Ezechiasza. I choć tunel wybudowany przez króla nie musiał doprowadzać wody do miasta podczas oblężenia, dziś spełnia inną ważną funkcję: stanowi niezwykle cenny obiekt dla badaczy, którzy kompilując dane biblijne i archeologiczne, przybliżają nam dawne dzieje Izraela.